608 + 1 = 609

Tytuł: Pomiędzy
Autor: Paweł Radziszewski
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 7/10

#bookmeter

Dla nas opowieść jest najważniejsza, ważniejsza niż życie, bo z niego zostaje tylko to, co trafi do opowieści.

Jakiś czas temu zdarzyło mi się przeczytać a później podsumować tutaj fatalną moim zdaniem książkę Niepowinność autorstwa pana Pawła Radziszewskiego. Zraziłem się po niej trochę do autora, ale kiedy dotarła do mnie informacja, że debiut tego pana, książka Pomiędzy jest od Niepowinności zupełnie inna, postanowiłem dać mu drugą szansę i przekonać się, czy naprawdę jest taki zły. Albo przekonać siebie, że to ja taki do końca zły nie jestem i jednak daję tę drugą szansę. Choć po Niepowinności to może i nie powinienem.

Już od początku w Pomiędzy czuć klimat, a to już zawsze plus. Tym razem jest to klimat niełatwy (tak sobie wyobrażam) dla autora, bo klimat realizmu magicznego. Czyli niby można napisać wszystko, ale żeby się to dobrze czytało, to jednak sztuka. A na początku Pomiędzy jest trochę tajemniczości, która zaciekawia, są postaci, które intrygują, czyli jest coś – a nawet jest tego sporo – co skłania do czytania dalej. Naprawdę dobrze się ta książka zaczyna. Później autor przenosi czytelnika w czasie wstecz opowiadając – zdawałoby się – zupełnie inną historię. Taki zabieg powtarza się kilka razy, a każda kolejna iteracja coś do całej opowieści nie tylko dodaje, ale też rozwija jeden ze szczegółów, który był podany gdieś wcześniej. Podobny zabieg zastosowała – żeby daleko nie szukać – pani Olga Tokarczuk w swojej książce Prawiek i inne czasy. I, choć dawno czytałem tę pozycję pani Tokarczuk, to wydaje mi się że w tym aspekcie pan Radziszewski poradził sobie od niej dużo lepiej. W ogóle wydaje mi się, że choć pan Radziszewski mógł się inspirować Prawiekiem (to nic złego!), to to jego Pomiędzy, jako całość, bardziej mi się od tego Prawieku pani Tokarczuk podobało.

W kwestii tych inspiracji i realizmu magicznego to znalazłbym więcej śladów, które można by tutaj zbadać. I to wielkich śladów (albo śladów do wielkich). Bo cały klimat (ale przede wszystkim Cyganie!) tak mocno kojarzyli mi się ze Stoma latami samotności pana Márqueza, a postać Igora to dla mnie daleki kuzyn Oskara Matzerachta z Blaszanego Bębenka pana Grassa. Znów: to nic złego! Raczej rozpatrywałem to jako smaczek a tropienie tych inspiracji było dla mnie przyjemnością. Jeśli dodać do tego wszystkiego polską ludowość i zabobonność (w tym również, a może i szczególnie?, tę zabobonność religijną) wychodzi z tego kawałek naprawdę fajnej lektury. Jasne, nie jest to poziom wcześniej wymienionych wielkich, ale ta pozycja to absolutnie nie jest strata czasu. Można w niej znaleźć mnóstwo przyjemności. Przynajmniej jeśli jest się mną.

A sama opowieść? To opowieść o miejscu. O lesie na bagnach, a później o wsi na bagnach. To opowieść o miłości i rozdarciu. To też opowieść o człowieku. Najbardziej, tak mi się wydaje, jest to właśnie opowieść o człowieku. O Michale który znalazł się „pomiędzy”. I mimo że wcale nie ma o nim w tym Pomiędzy aż tak wiele, to właśnie on jest dla mnie głównym bohaterem tej historii. Bo ta opowieść też chyba właśnie o tym jest. O tym w jaki sposób Michał znalazł się „pomiędzy”.
#bookmeter
00daeafe-c1e1-4496-9ad2-323bfbbb5cf6

Zaloguj się aby komentować