39 560,99 + 7,02 + 9,03 = 39 577,04
Wczoraj wieczorem tradycyjnie miały być podbiegi. Ponieważ dawno się nie wybrałem na żaden grupowy trening, uznałem że tym razem się zmuszę i ruszę 4 litery. No i jak już się wybrałem... to się okazało że jakoś nikomu nie pasowało i zostałem sam na placu boju xD
Niezrażony tym, uznałem że skoro już się wybrałem to wypada coś tam się przebiec. Zrobiłem parę razy pętelki, kilka solidniejszych podbiegów. a na koniec przeleciałem przez sklep uzupełnić zakupy do domu. Smog był wciąż dość gęsty, więc biegłem w masce - i muszę przyznać, że przy ostrzejszych podbiegach trochę odczuwałem, że nie ma 100% swobodnego oddychania. Mimo wszystko i tak nie sprawiło to żebym dostał jakiejś zadyszki czy coś. Wpadło 7 km ze średnią 5:38.
Dziś rano wstałem dość późno, o 5:30 bo trochę zamarudziłem i poszedłem spać nieco po północy. Jakoś się w miarę pozbierałem - nie było problemu z ciuchami, bo nadal było ciepło (-4°C). Sprawdziłem Airly... a tu miła niespodzianka, niski poziom smogu z tendencją malejącą - czyli wietrzyk działa Uznałem, że nie będzie trzeba maski, więc przy okazji nie wezmę też czapki (wiem, pokrętnie to brzmi, ale po prostu nawet jak nie ma mrozu i muszę mieć maskę, to wolę ją zakładać na czapkę a nie bezpośrednio na włosy). Z ciepłych elementów wziąłem jedynie cienkie rękawiczki.
Bieg dość nietypowy, bo stwierdziłem że pieczywa spokojnie wystarczy i nie robię żadnych zakupów po drodze Poleciałem nieco okrężną trasą - niestety już wszędzie śnieg był dość podobny do sypkiego piasku i nie było to specjalnie przyjemne, ale postanowiłem że taka pierdoła nie ma prawa mnie zatrzymać. Spokojnie sobie okrążyłem osiedle, doleciałem do sąsiedniego i przez nie przemknąłem, a wracając dokręciłem odrobinę większy łuk żeby dobić do 9 km. Bardzo przyjemny i bezstresowy bieg. Przede mną weekend - coś tam pewnie powalczę i od poniedziałku powrót do rutyny, bo żona wraca do pracy i trzeba będzie trzymać się mocno powrotu max o 6 20. W sumie żaden problem, byle nie ślęczeć jak idiota do nocy xD
Miłego piątunia!
#bieganie #sztafeta
Wczoraj wieczorem tradycyjnie miały być podbiegi. Ponieważ dawno się nie wybrałem na żaden grupowy trening, uznałem że tym razem się zmuszę i ruszę 4 litery. No i jak już się wybrałem... to się okazało że jakoś nikomu nie pasowało i zostałem sam na placu boju xD
Niezrażony tym, uznałem że skoro już się wybrałem to wypada coś tam się przebiec. Zrobiłem parę razy pętelki, kilka solidniejszych podbiegów. a na koniec przeleciałem przez sklep uzupełnić zakupy do domu. Smog był wciąż dość gęsty, więc biegłem w masce - i muszę przyznać, że przy ostrzejszych podbiegach trochę odczuwałem, że nie ma 100% swobodnego oddychania. Mimo wszystko i tak nie sprawiło to żebym dostał jakiejś zadyszki czy coś. Wpadło 7 km ze średnią 5:38.
Dziś rano wstałem dość późno, o 5:30 bo trochę zamarudziłem i poszedłem spać nieco po północy. Jakoś się w miarę pozbierałem - nie było problemu z ciuchami, bo nadal było ciepło (-4°C). Sprawdziłem Airly... a tu miła niespodzianka, niski poziom smogu z tendencją malejącą - czyli wietrzyk działa
Bieg dość nietypowy, bo stwierdziłem że pieczywa spokojnie wystarczy i nie robię żadnych zakupów po drodze
Miłego piątunia!
#bieganie #sztafeta
Zaloguj się aby komentować