294 + 1 = 295
Tytuł: Zemsta najlepiej smakuje na zimno
Autor: Joe Abercrombie
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788374806640
Liczba stron: 832
Ocena: 6/10
Zemsta najlepiej smakuje na zimno to kolejna opowieść dziejąca się w świecie Pierwszego Prawa. Opowiada ona o Monzcarro Murcatto, która zostaje zdradzona i prawie zabita. Przez następne setki stron opisywane są jej zmagania i zbieranie drużyny, by zemścić się na złych niegodziwcach. No i właściwie to tyle. Fabuła jest prosta, można powiedzieć, że wręcz banalna, a same postacie też dużo do zaoferowania nie mają (z nielicznymi wyjątkami). Wydarzenia w powieści dzieją się po tych przedstawionych w Ostatecznym argumencie, ale bez problemu można czytać bez znajomości poprzednich tomów.
Ogólnie rzecz biorąc, książka jest napisana dobrze, potrafi czasami zaskoczyć, natomiast przez większą część czasu bardziej nużyła. Z takich bardziej interesujących momentów, to na pewno scena z Morveerem, jego uczennicą i Królem Trucizn oraz wątek infiltracji do banku Valint i Balk były czymś, co mnie wciągnęło i zapadło w pamięć. Natomiast reszta to już w większości takie trochę „meh”, chociaż muszę oddać panu Abercrombiemu to, że czasami nawet w najprostszych sytuacjach potrafi całkiem nieźle namieszać i zaskoczyć.
Jak już wspominałem, w poprzednich tomach, głównym fundamentem były przede wszystkim wyraziste postacie, do których człowiek się przywiązywał albo niejako utożsamiał z nimi. Niestety w tej książce bohaterowie budzili u mnie niechęć z Murcatto na czele. Większość z nich była dla mnie po prostu nudna albo ich zachowania były dla mnie irytujące, więc ciężko było mi się wczuć w opowieść. Na szczęście całą sytuację w jakimś stopniu uratowali Nicomo Cosca, Caul Dreszcz oraz Castor Morveer, którzy są najbardziej barwnymi i interesującymi postaciami.
Jeszcze tylko wspomnę, że strasznie mnie drażniła niekonsekwencja w tłumaczeniu. Imiennych (Nazwanych) jeszcze przeżyję, ale na Boga, jak można przetłumaczyć Krwawą Dziewiątkę na krwawy-dziewięć. Przecież to wygląda, jakby było tłumaczone w jakimś translatorze, no, chyba że jest to jakiś zabieg, którego nie jestem w stanie pojąć.
Ostatecznie książka nie była zła, ale nie przekonała mnie do siebie. Niby dalej jest ten sam świat, ten sam charakterystyczny język Abercrombiego, ale coś po prostu tu nie pykło.
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
Tytuł: Zemsta najlepiej smakuje na zimno
Autor: Joe Abercrombie
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788374806640
Liczba stron: 832
Ocena: 6/10
Zemsta najlepiej smakuje na zimno to kolejna opowieść dziejąca się w świecie Pierwszego Prawa. Opowiada ona o Monzcarro Murcatto, która zostaje zdradzona i prawie zabita. Przez następne setki stron opisywane są jej zmagania i zbieranie drużyny, by zemścić się na złych niegodziwcach. No i właściwie to tyle. Fabuła jest prosta, można powiedzieć, że wręcz banalna, a same postacie też dużo do zaoferowania nie mają (z nielicznymi wyjątkami). Wydarzenia w powieści dzieją się po tych przedstawionych w Ostatecznym argumencie, ale bez problemu można czytać bez znajomości poprzednich tomów.
Ogólnie rzecz biorąc, książka jest napisana dobrze, potrafi czasami zaskoczyć, natomiast przez większą część czasu bardziej nużyła. Z takich bardziej interesujących momentów, to na pewno scena z Morveerem, jego uczennicą i Królem Trucizn oraz wątek infiltracji do banku Valint i Balk były czymś, co mnie wciągnęło i zapadło w pamięć. Natomiast reszta to już w większości takie trochę „meh”, chociaż muszę oddać panu Abercrombiemu to, że czasami nawet w najprostszych sytuacjach potrafi całkiem nieźle namieszać i zaskoczyć.
Jak już wspominałem, w poprzednich tomach, głównym fundamentem były przede wszystkim wyraziste postacie, do których człowiek się przywiązywał albo niejako utożsamiał z nimi. Niestety w tej książce bohaterowie budzili u mnie niechęć z Murcatto na czele. Większość z nich była dla mnie po prostu nudna albo ich zachowania były dla mnie irytujące, więc ciężko było mi się wczuć w opowieść. Na szczęście całą sytuację w jakimś stopniu uratowali Nicomo Cosca, Caul Dreszcz oraz Castor Morveer, którzy są najbardziej barwnymi i interesującymi postaciami.
Jeszcze tylko wspomnę, że strasznie mnie drażniła niekonsekwencja w tłumaczeniu. Imiennych (Nazwanych) jeszcze przeżyję, ale na Boga, jak można przetłumaczyć Krwawą Dziewiątkę na krwawy-dziewięć. Przecież to wygląda, jakby było tłumaczone w jakimś translatorze, no, chyba że jest to jakiś zabieg, którego nie jestem w stanie pojąć.
Ostatecznie książka nie była zła, ale nie przekonała mnie do siebie. Niby dalej jest ten sam świat, ten sam charakterystyczny język Abercrombiego, ale coś po prostu tu nie pykło.
Uczciwi ludzie to taka rzadkość, że często bierze się ich za przestępców, buntowników albo szaleńców.
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
Ale lecisz z tym Abercrombiem.
Zaloguj się aby komentować