trixx.420
★Osobistość
248 + 1 = 249
prywatny licznik, od początku roku: 15/?
Tytuł: Narkomanka
Autor: Józef Stompor
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo: Krajowa Agencja Wydawnicza
Liczba stron: 347
Ocena: 4/10
PRL, lata na oko 70. Młody zdolny lekarz, Robert poznaje przybyłą z Wiednia redaktorkę polskiego pochodzenia Monikę. Ma ona za zadanie napisać reportaż o polskiej narkomanii. Niestety, wydaje się, że źle trafiła - narkomanii u nas niet. Owszem, jest niewielki problem lekomanii i dużo większy alkoholizmu, ale "panie kto dzisiaj nie pije". Tylko jakaś nieodpowiedzialna młodzież, dosłownie pojedyncze przypadki zażywają "mieszanki piorunujące" na bazie "jakichś chwastów", wąchają kleje czy rozpuszczalniki. Narkomanii nie ma, jest za to przystojny, umięśniony lekarz, który pracuje na trzech etatach w służbie zdrowia - na pogotowiu, w szpitalu jako chirurg-traumatolog i wreszcie w poradni uzależnień, gdzie głównie zajmuje się wszywaniem esperalu. Bez chwili wolnego w służbie Polsce - normalnie supermen. Oczywiście nasza bohaterka z miejsca się w nim zakochuje.
3/4 książki to opisy wycieczek po Polsce głównych bohaterów śladami II Wojny Światowej (nuda!) oraz przypadków medycznych jakie napotyka pan doktór. Czy to na wyjazdach z pogotowiem ratunkowym czy operacji w szpitalu, są nawet dość ciekawe, fajnie portretują tamten czas. Śmieszą trochę używane słowa - narkotyzer zamiast anestezjologa czy operator zamiast chirurga. W nostalgię wpędza wszechobecne palenie papierosów w szpitalach (oczywiście caro). Opis rozwijającej się miłości między dwojgiem głównym bohaterów też ujdzie, choć jest mocno toporny i drętwy.
Na minus niestety cała reszta. Wszechobecna martyrologia, liczne opisy obozów koncentracyjnych, historie powstańców, okupacji i innych drugowojennych historii. Oczywiście tymi złymi byli wyłącznie hitlerowcy, żadnych zbrodni sowieckich szanowny autor nie zauważył, no ale takie to czasy byli.
Dopiero pod koniec, dosłownie na 80 ostatnich stronach zaczyna się robić ciekawie. Poprzez pamiętnik Moniki poznajemy mroczną historię jej ojca oraz to, jak zafascynowana tematem narkomanii podczas pisania artykułów na ten temat wsiąkła w to środowisko. Niestety ten fragment jest przez autora bardzo stronniczo opisany. Co chwila wtrącenia, jak to na zgniłym zachodzie jest źle, "biały proszek" to zażywają nawet dzieci, a jedna osoba na swój nałóg potrzebuje (zapewne abstrakcyjne wtedy) 90 dolarów. Zdarzają się też błędy rzeczowe - np. wg autora heroinę produkuje się z konopi indyjskich. Generalnie - coś tam słyszał, coś tam widział i postanowił to na chłopski rozum opisać.
Pod koniec redaktorka odkrywa jednak że problem narkomanii jednak w Polsce narasta, pojawiła się makiwara, kompot i inne polskie wynalazki. Niestety pana doktora "nikt o tym nie poinformował". Zakończenie pozostawia wiele do życzenia, wtedy gdy zaczyna się robić ciekawie to nagle autor zauważa że miejsce mu się skończyło i w ostatnim akapicie skrótowo opisuje kolejne kilka lat życia bohaterów...
Według opisu z okładki wyglądało to na powieść częściowo autobiograficzną, autor pracował jako chirurg, potem poświęcając się terapii uzależnień. Po chwytliwym tytule liczyłem na książkę o narkomanii a tu dostałem obyczajową powieść medyczną z elementami romansu i historii. Generalnie gdyby zebrać całą książkę do kupy to o samej narkomanii mamy może z 10 stron, głównie we wspominanym pamiętniku Moniki.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter
prywatny licznik, od początku roku: 15/?
Tytuł: Narkomanka
Autor: Józef Stompor
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo: Krajowa Agencja Wydawnicza
Liczba stron: 347
Ocena: 4/10
PRL, lata na oko 70. Młody zdolny lekarz, Robert poznaje przybyłą z Wiednia redaktorkę polskiego pochodzenia Monikę. Ma ona za zadanie napisać reportaż o polskiej narkomanii. Niestety, wydaje się, że źle trafiła - narkomanii u nas niet. Owszem, jest niewielki problem lekomanii i dużo większy alkoholizmu, ale "panie kto dzisiaj nie pije". Tylko jakaś nieodpowiedzialna młodzież, dosłownie pojedyncze przypadki zażywają "mieszanki piorunujące" na bazie "jakichś chwastów", wąchają kleje czy rozpuszczalniki. Narkomanii nie ma, jest za to przystojny, umięśniony lekarz, który pracuje na trzech etatach w służbie zdrowia - na pogotowiu, w szpitalu jako chirurg-traumatolog i wreszcie w poradni uzależnień, gdzie głównie zajmuje się wszywaniem esperalu. Bez chwili wolnego w służbie Polsce - normalnie supermen. Oczywiście nasza bohaterka z miejsca się w nim zakochuje.
3/4 książki to opisy wycieczek po Polsce głównych bohaterów śladami II Wojny Światowej (nuda!) oraz przypadków medycznych jakie napotyka pan doktór. Czy to na wyjazdach z pogotowiem ratunkowym czy operacji w szpitalu, są nawet dość ciekawe, fajnie portretują tamten czas. Śmieszą trochę używane słowa - narkotyzer zamiast anestezjologa czy operator zamiast chirurga. W nostalgię wpędza wszechobecne palenie papierosów w szpitalach (oczywiście caro). Opis rozwijającej się miłości między dwojgiem głównym bohaterów też ujdzie, choć jest mocno toporny i drętwy.
Na minus niestety cała reszta. Wszechobecna martyrologia, liczne opisy obozów koncentracyjnych, historie powstańców, okupacji i innych drugowojennych historii. Oczywiście tymi złymi byli wyłącznie hitlerowcy, żadnych zbrodni sowieckich szanowny autor nie zauważył, no ale takie to czasy byli.
Dopiero pod koniec, dosłownie na 80 ostatnich stronach zaczyna się robić ciekawie. Poprzez pamiętnik Moniki poznajemy mroczną historię jej ojca oraz to, jak zafascynowana tematem narkomanii podczas pisania artykułów na ten temat wsiąkła w to środowisko. Niestety ten fragment jest przez autora bardzo stronniczo opisany. Co chwila wtrącenia, jak to na zgniłym zachodzie jest źle, "biały proszek" to zażywają nawet dzieci, a jedna osoba na swój nałóg potrzebuje (zapewne abstrakcyjne wtedy) 90 dolarów. Zdarzają się też błędy rzeczowe - np. wg autora heroinę produkuje się z konopi indyjskich. Generalnie - coś tam słyszał, coś tam widział i postanowił to na chłopski rozum opisać.
Pod koniec redaktorka odkrywa jednak że problem narkomanii jednak w Polsce narasta, pojawiła się makiwara, kompot i inne polskie wynalazki. Niestety pana doktora "nikt o tym nie poinformował". Zakończenie pozostawia wiele do życzenia, wtedy gdy zaczyna się robić ciekawie to nagle autor zauważa że miejsce mu się skończyło i w ostatnim akapicie skrótowo opisuje kolejne kilka lat życia bohaterów...
Według opisu z okładki wyglądało to na powieść częściowo autobiograficzną, autor pracował jako chirurg, potem poświęcając się terapii uzależnień. Po chwytliwym tytule liczyłem na książkę o narkomanii a tu dostałem obyczajową powieść medyczną z elementami romansu i historii. Generalnie gdyby zebrać całą książkę do kupy to o samej narkomanii mamy może z 10 stron, głównie we wspominanym pamiętniku Moniki.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter
@trixx.420 czekaj, moment, bo chyba czegoś nie zrozumiałem. Twierdzisz, że autor był chirurgiem, znaczy miał wykształcenie medyczne, a potem pracował przy terapii uzależnień i twierdził, że heroinę produkuje się z konopi indyjskich?
Dokładnie tak, strona 296, gdzie autor ustami swej bohaterki stwierdza:
@trixx.420 dyletanctwo to mało powiedziane. Dzięki za skan strony.
Zaloguj się aby komentować