211 + 1 = 212
Tytuł: Siedmiu mężów Evelyn Hugo
Autor: Taylor Jenkins Reid
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo: Czwarta Strona
ISBN: 9788366278370
Liczba stron: 536
Ocena: 4/10
Monique Grant, dziennikarka świeżo zatrudniona w ekskluzywnym czasopiśmie Vivant, nieoczekiwanie otrzymuje propozycję przeprowadzenia wywiadu z Evelyn Hugo, gwiazdą kina lat 50. i 60. Kiedy spotyka się z aktorką okazuje się, że Hugo chce, aby zamiast wywiadu Monique napisała jej biografię, z tym jednak zastrzeżeniem, że książka będzie mogła się ukazać dopiero po śmierci gwiazdy. Oczywiście Monique przystaje na propozycję i przez tydzień wysłuchuje opowieści Evelyn o jej karierze filmowej, siedmiu małżeństwach oraz skomplikowanej relacji z aktorką Celią St. James.
Nie będę ukrywać, nie jestem fanką współczesnej literatury kobiecej i po Siedmiu mężów sięgnęłam wyłącznie dlatego, że lubię filmy Złotej Ery Hollywood i chciałam przeczytać coś w klimatach tamtego okresu, licząc przy okazji, że powieść okaże się nietuzinkowa. No i się zawiodłam. Siedmiu mężów niczym nie różni się od innych generycznych obyczajówek zapełniających półki Empiku. Styl jest ten sam, jak w innych tego rodzaju powieściach. Klimatu dawnego Hollywood praktycznie nie czuć, gdyby pozamieniać daty z 195X na 2000, efekt byłby ten sam. Fabuła jest sztampowa i dość przewidywalna. Jak w większości babskich powieści, głównych bohaterek nie da się lubić. Evelyn Hugo to Mary Sue, do której wszyscy spermią, a postać Monique składa się z dwóch przeoranych przez romcomy stereotypów: początkującej dziennikarki, która dostaje Życiową Szansę, oraz świeżo upieczonej rozwódki składającej życie do kupy. Inne postacie są płaskie i też mocno stereotypowe. Wątek miłosny jest kiczowaty. Razi netfliksowość i anachroniczność wątku LGBT – autorka co i rusz daje do zrozumienia, że osoby homo i bi czekało w dawnym Hollywood wszystko co najgorsze, co jest nieprawdą, bo w Fabryce Snów pracowało trochę osób o odmiennej orientacji, o której wiedziała cała branża, i nigdy nie spotkał ich żaden publiczny lincz. Jedynym plusem powieści jest fakt, że szybko się ją czyta, mimo znacznej objętości spokojnie da się wyrobić z lekturą w dwa popołudnia.
Polecam tylko fankom gatunku.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter
Tytuł: Siedmiu mężów Evelyn Hugo
Autor: Taylor Jenkins Reid
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo: Czwarta Strona
ISBN: 9788366278370
Liczba stron: 536
Ocena: 4/10
Monique Grant, dziennikarka świeżo zatrudniona w ekskluzywnym czasopiśmie Vivant, nieoczekiwanie otrzymuje propozycję przeprowadzenia wywiadu z Evelyn Hugo, gwiazdą kina lat 50. i 60. Kiedy spotyka się z aktorką okazuje się, że Hugo chce, aby zamiast wywiadu Monique napisała jej biografię, z tym jednak zastrzeżeniem, że książka będzie mogła się ukazać dopiero po śmierci gwiazdy. Oczywiście Monique przystaje na propozycję i przez tydzień wysłuchuje opowieści Evelyn o jej karierze filmowej, siedmiu małżeństwach oraz skomplikowanej relacji z aktorką Celią St. James.
Nie będę ukrywać, nie jestem fanką współczesnej literatury kobiecej i po Siedmiu mężów sięgnęłam wyłącznie dlatego, że lubię filmy Złotej Ery Hollywood i chciałam przeczytać coś w klimatach tamtego okresu, licząc przy okazji, że powieść okaże się nietuzinkowa. No i się zawiodłam. Siedmiu mężów niczym nie różni się od innych generycznych obyczajówek zapełniających półki Empiku. Styl jest ten sam, jak w innych tego rodzaju powieściach. Klimatu dawnego Hollywood praktycznie nie czuć, gdyby pozamieniać daty z 195X na 2000, efekt byłby ten sam. Fabuła jest sztampowa i dość przewidywalna. Jak w większości babskich powieści, głównych bohaterek nie da się lubić. Evelyn Hugo to Mary Sue, do której wszyscy spermią, a postać Monique składa się z dwóch przeoranych przez romcomy stereotypów: początkującej dziennikarki, która dostaje Życiową Szansę, oraz świeżo upieczonej rozwódki składającej życie do kupy. Inne postacie są płaskie i też mocno stereotypowe. Wątek miłosny jest kiczowaty. Razi netfliksowość i anachroniczność wątku LGBT – autorka co i rusz daje do zrozumienia, że osoby homo i bi czekało w dawnym Hollywood wszystko co najgorsze, co jest nieprawdą, bo w Fabryce Snów pracowało trochę osób o odmiennej orientacji, o której wiedziała cała branża, i nigdy nie spotkał ich żaden publiczny lincz. Jedynym plusem powieści jest fakt, że szybko się ją czyta, mimo znacznej objętości spokojnie da się wyrobić z lekturą w dwa popołudnia.
Polecam tylko fankom gatunku.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter
Zaloguj się aby komentować