207 + 1 = 208
Tytuł: Niech stanie się światłość
Autor: Ken Follett
Kategoria: powieść historyczna
Wydawnictwo: Albatros
Format: e-book
ISBN: 9788367759465
Liczba stron: 768
Ocena: 6/10
Anglia, 997 rok. Po tym, jak wikingowie spustoszyli nadmorskie miasto Combe, Edgar, syn miejscowego szkutnika zabitego w czasie najazdu, przenosi się wraz z matką i dwójką braci do wioski Dreng’s Ferry. W tym samym czasie do położonego w pobliskim Shiring opactwa przybywa mnich Aldred, idealista pragnący uczynić z Shiring największe, po klasztorze w Glastonbury, centrum nauki w Anglii. Niedługo do Shiring sprowadza się także normańska arystokratka Ragna, która opuściła rodzinny Cherbourg, aby poślubić rządzącego Shiring i okolicznymi ziemiami ealdormana (pierwotna wersja earla) Wilwulfa.
Jak można przewidzieć, mimo różnic stanowych losy tej trójki szybko się splatają, zwłaszcza, że jako ludzie inteligentni, szlachetni i przedsiębiorczy, próbują zmieniać na lepsze świat wokół siebie. Na drodze ich światłym planom staje jednak obawiająca się utraty wpływów rodzina Wilwulfa – dwóch przyrodnich braci ealdormana, ich matka, oraz dwóch kuzynów.
Pierwszy tom serii Kingsbridge, którą większość czytelników kojarzy zapewne z Filarów Ziemi i Świata bez końca. Całkiem spoko wciągająca lektura, przedstawiająca mało eksploatowany przez literaturę i kino wycinek historii Anglii, czyli schyłek rządów anglosaskiej dynastii Wessexu, którym ostateczny kres położył najazd Normanów.
Dałabym pewnie ocenę 7/10, ale powieść ma mankamenty, które na dłuższą metę ciężko mi było przełknąć:
-
Czarnobiali bohaterowie – w sumie już po pierwszych dwóch akapitach tego wpisu można się domyśleć, że bohaterowie pozytywni to ludzie pozbawieni większych skaz, za to villaini zostali przedstawieni w przerysowany sposób. Niestety, ten podział przeniósł się też na postaci drugo- i trzecioplanowe, wśród nich również nie znalazł się żaden niejednoznaczny bohater. Tutaj nie sposób też zauważyć, że bohaterowie Niech stanie się światłość wydają się trochę kalkami postaci z Filarów Ziemi – tam też po stronie dobrych znaleźli się szlachetny mnich, wyemancypowana szlachcianka sponiewierana przez los i MacGyver z gminu, a po stronie złoli diaboliczny biskup, amoralny lubieżnik i knowająca mamuśka.
-
Wynikająca bezpośrednio z czarnobiałego nakreślenia bohaterów kulejąca intryga - dobrzy niby są inteligenti i coś tam próbują kombinować, żeby wyszło na ich, ale nigdy tak, by te plany nie mogły zostać łatwo zniweczone przez adwersarzy. Niestety, po żadnej ze stron nie ma nikogo, kto przemyślnością dorównywałby bohaterowi innej powieści Folletta, Igle.
-
Faile historyczne – nie jestem historykiem, brak mi specjalistycznej wiedzy i gdy sięgam po powieść historyczną, zazwyczaj nie wyłapuję historycznych nieścisłości. Trudno jednak nie zauważyć plot twistu polegającego na tym, że dwójka bohaterów zaraża się syfilisem prawie 500 lat przed przywleczeniem tej choroby do Europy przez załogę Kolumba. Również końcowy happy end wydawał się zbyt nierealistyczny dla owej epoki.
-
Wątki LGBT robiące wrażenie wciśniętych na siłę.
Mimo, iż za fabularny początek serii Kingsbridge należy uznać Niech stanie się światłość, to chyba lepiej czytać tę serię wg dat wydania i zacząć od Filarów Ziemi. Jeszcze nie czytałam Filarów i Świata bez końca (oglądałam tylko ekranizacje), ale podejrzewam, że jako pisane x lat temu, mają wyższy poziom.
Opublikowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter
