1036 + 1 = 1037
Tytuł: Luna: Nów
Autor: Ian McDonald
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788374806442
Liczba stron: 368
Ocena: 8/10
Na początek o tym, co w Uczcie i Artefaktach lubię najbardziej (miejcie na uwadze, że poniższe wywody pisałem na bieżąco tj. przerywałem czytanie i przelewałem myśli na ekran; nie zamierzam zmieniać za bardzo ich formy, dlatego nie będzie miedzy nimi gładkiego przejścia): czy ci pisarze są jacyś nienormalni (pierwotnie pierdolnięci, ale postanowiłem się hamować)? Ledwie na drugiej stronie pisze o gejowskim obciąganiu, no miejcie litość... Bulwa nać (pierwotnie po naszemu), narzekam na romantasy, że julki to kupują, bo ich rówieśniczki parzą się tam z seksi wampirami, ale te książki "intelektualnie wyższe" wcale lepsze pod tym względem nie są. Swanwick - dymanie pod postacią dziwnych fetyszy, Simmons - dymanie pod postacią gwałtu i propozycji nekrofilii, Smith - na szczęście aluzja, na nieszczęście z kobietą kotem. A tutaj? Dwóch typków rżnie się jak w tartaku, sperma leje się litrami, no chuci nie ma końca. A później? Laska posiada prywatny pokój, w którym odprawia wielogodzinne sesje bondage czy innego bezeceństwa, wiążąc się jakimiś gorsetami i innym sprzętem, samodzielnie doprowadzając się do szaleństwa. I to wszystko przez kombinezon uwierający w młodości w picz. Jezus Maria. Tutaj można to wytłumaczyć faktem, że społeczeństwo Księżyca jest zupełnie wyzwolone, no ale zachowajmy choćby pozory dobrego smaku.
A poza tym książka jest bardzo dobra. Autor przestawia nam historię sieci intryg i zależności między pięcioma rodami Księżyca. Pomimo początkowego natłoku postaci całkiem szybko i łatwo zaczynamy je rozróżniać, w czym pomaga nie tylko odpowiednia kreacja, ale też ich spis (posiadający jeden błąd: w 5. rozdziale z kontkestu wynika, że Jade Sun jest żoną Roberta, natomiast w spisie postaci stoi, że Duncana, syna ww. Prawdą jest koniec końców ta pierwsza opcja).
Podoba mi się, że autentycznie czujemy, jakby ten świat żył już przed naszym spojrzeniem na kartki tekstu; znać złą krew między rodami, związki są już od jakiegoś czasu nadwyrężone, a polityczne gierki (przynajmniej nie wszystkie) nie zaczęły się w tym akurat momencie. Pomagają w tym wstawki przedstawiające młodość założycielki rodu Cortów, od mglistych wycinków życia na Ziemi, do kilku lat po przybyciu na naszego satelitę.
Świat przedstawiony jest bezlitosny. Pomijając sam fakt bytowania na księżycu, gdzie społeczność utworzyła mantrę "Pani Luna zna tysiąc sposobów zabijania", to standardowo ludzie ludziom ludźmi; widzimy to zresztą już na pierwszych stronach. Do tego umowy matrymonialne nikah, gdzie wiek właściwie nie gra roli - wszystko dla Vina Diesla (w sensie rodziny). Ogólnie na Księżycu wszystko jest umową i wszystko da się wynegocjować, a jak kontrakt złamiesz, to płacisz (no, chyba że jesteś członkiem któregoś rodu i inna kara byłaby bardziej sprzyjająca konkretnym celom).
Oprócz wielowymiarowej, przeplatającej się intrygi mamy teżą wyścigi i wybuchy, jednakże ich gwałtowność łączy się z pewną swoistą kameralnością. Ostatni rodział to pod tym względem zupełna jazda bez trzymanki.
Serdecznie polecam. Na fragmenty zdeprawowane można po prostu pokręcić z politowaniem głową, ale poza tym zostaje nam kawał wciągającej literatury łączącej Księżyc, intrygę, rodowe sieci zależności i nowoczesną technologię. Patrząc na tytuł kolejnej części zastanawiam się, czy uchylą rąbka tajemnicy niewyjaśnionej w tej książce.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #mag #ucztawyobrazni #ksiazkicerbera
Tytuł: Luna: Nów
Autor: Ian McDonald
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788374806442
Liczba stron: 368
Ocena: 8/10
Na początek o tym, co w Uczcie i Artefaktach lubię najbardziej (miejcie na uwadze, że poniższe wywody pisałem na bieżąco tj. przerywałem czytanie i przelewałem myśli na ekran; nie zamierzam zmieniać za bardzo ich formy, dlatego nie będzie miedzy nimi gładkiego przejścia): czy ci pisarze są jacyś nienormalni (pierwotnie pierdolnięci, ale postanowiłem się hamować)? Ledwie na drugiej stronie pisze o gejowskim obciąganiu, no miejcie litość... Bulwa nać (pierwotnie po naszemu), narzekam na romantasy, że julki to kupują, bo ich rówieśniczki parzą się tam z seksi wampirami, ale te książki "intelektualnie wyższe" wcale lepsze pod tym względem nie są. Swanwick - dymanie pod postacią dziwnych fetyszy, Simmons - dymanie pod postacią gwałtu i propozycji nekrofilii, Smith - na szczęście aluzja, na nieszczęście z kobietą kotem. A tutaj? Dwóch typków rżnie się jak w tartaku, sperma leje się litrami, no chuci nie ma końca. A później? Laska posiada prywatny pokój, w którym odprawia wielogodzinne sesje bondage czy innego bezeceństwa, wiążąc się jakimiś gorsetami i innym sprzętem, samodzielnie doprowadzając się do szaleństwa. I to wszystko przez kombinezon uwierający w młodości w picz. Jezus Maria. Tutaj można to wytłumaczyć faktem, że społeczeństwo Księżyca jest zupełnie wyzwolone, no ale zachowajmy choćby pozory dobrego smaku.
A poza tym książka jest bardzo dobra. Autor przestawia nam historię sieci intryg i zależności między pięcioma rodami Księżyca. Pomimo początkowego natłoku postaci całkiem szybko i łatwo zaczynamy je rozróżniać, w czym pomaga nie tylko odpowiednia kreacja, ale też ich spis (posiadający jeden błąd: w 5. rozdziale z kontkestu wynika, że Jade Sun jest żoną Roberta, natomiast w spisie postaci stoi, że Duncana, syna ww. Prawdą jest koniec końców ta pierwsza opcja).
Podoba mi się, że autentycznie czujemy, jakby ten świat żył już przed naszym spojrzeniem na kartki tekstu; znać złą krew między rodami, związki są już od jakiegoś czasu nadwyrężone, a polityczne gierki (przynajmniej nie wszystkie) nie zaczęły się w tym akurat momencie. Pomagają w tym wstawki przedstawiające młodość założycielki rodu Cortów, od mglistych wycinków życia na Ziemi, do kilku lat po przybyciu na naszego satelitę.
Świat przedstawiony jest bezlitosny. Pomijając sam fakt bytowania na księżycu, gdzie społeczność utworzyła mantrę "Pani Luna zna tysiąc sposobów zabijania", to standardowo ludzie ludziom ludźmi; widzimy to zresztą już na pierwszych stronach. Do tego umowy matrymonialne nikah, gdzie wiek właściwie nie gra roli - wszystko dla Vina Diesla (w sensie rodziny). Ogólnie na Księżycu wszystko jest umową i wszystko da się wynegocjować, a jak kontrakt złamiesz, to płacisz (no, chyba że jesteś członkiem któregoś rodu i inna kara byłaby bardziej sprzyjająca konkretnym celom).
Oprócz wielowymiarowej, przeplatającej się intrygi mamy teżą wyścigi i wybuchy, jednakże ich gwałtowność łączy się z pewną swoistą kameralnością. Ostatni rodział to pod tym względem zupełna jazda bez trzymanki.
Serdecznie polecam. Na fragmenty zdeprawowane można po prostu pokręcić z politowaniem głową, ale poza tym zostaje nam kawał wciągającej literatury łączącej Księżyc, intrygę, rodowe sieci zależności i nowoczesną technologię. Patrząc na tytuł kolejnej części zastanawiam się, czy uchylą rąbka tajemnicy niewyjaśnionej w tej książce.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #mag #ucztawyobrazni #ksiazkicerbera
@Cerber108
narzekam na romantasy, że julki to kupują, bo ich rówieśniczki parzą się tam z seksi wampirami
Sexi wampiry były w modzie 15 lat temu, teraz truloffy w romansach to bogaci bad boye xD
@AndzelaBomba jestem super na czasie.
Zaloguj się aby komentować