Zdjęcie w tle
Pan_Waclaw

Pan_Waclaw

Kompan
  • 5wpisy
  • 48komentarzy

Dzień Dobry...

Pewnie niepopularna opinia, ale przez lata zauważyłem u siebie taką dziwną narastającą obserwację, że Renault robi obrzydliwe i tandetnie nadwozia. Pamiętam jak szukałem na daily Clio czy Lagunki bo na zdjęciach no zajebiste i nietuzinkowe auta, a jak objechałem województwo i obczaiłem te auta w rzeczywistości, to tak jakby ktoś z balonika spuścił powietrze, jakby z tych zdjęć wyssać duszę. Żadne inne auta nie powodują u mnie takiego mindfucka. Nowsze Renault w środku są całkiem ok, ale z zewnątrz jest ciągle coś nie tak. Jakby, kurcze, nie wiem, ratowali marketingiem to, że szukali oszczędności na projektantach i wzięli studenciaków, lub w ogóle nie projektowali tylko walnęli szkic na sztukę i poszło.
To samo z Dacią. W 2018 roku po modernizacji to był sztos, taki styl za taką cenę, ledwo rok czy dwa później to samo zjawisko nagłego zbrzydnięcia, upudrowanej tanizny. Nie zaobserowałęm tego z Cytryną czy Pugiem oraz resztą konkurencji. Ba, byle takie 208 i 308 z tą małą kierownicą i spójnym wyraźnym stylem to jest przepaść. Nawet myśląc w kategorii budżetowości, to Fiat Tipo miał jakiś charakterek, szczególnie hatch po lifcie.
Oczywiście mówię tu tylko i wyłącznie o swoich odczuciach. Albo gusta mi się jakoś radykalnie wyostrzyły albo nie wiem...
https://www.wyborkierowcow.pl/wp-content/uploads/2020/02/Renault-Clio-III-10.jpg

pawel-markulak

Brzydkie i dziwne to fakt, ale Clio 2 które miałem to jednak świetnie się prowadziło niejeden zakręt pokonałem z usmiechem

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Co Wam powiem to Wam powiem, ale dna moczanowa przed 30-stką to jest paradoksalnie zajebista sprawa. Przymykałem oko na problemy z ciśnieniem, jak czasem któryś organ zabolał to też machnąłem ręką - bo mimo wszystko da się normalnie funkcjonować. Tłumaczyłem sobie, że nastolatkiem już nie będę i to normalne, że z czasem coś zaboli. Że ciągle ze mnie młody i silny facet, że się zregeneruję i jakoś to będzie. Co prawda kwas moczowy i cholesterol ponad miarę, ale to nic. Brzuszek też jest? No jest. Nie grubasowy, ale coraz bardziej typowo tatusiowy. Też normalka, no nie? Tak sobie żyłem, aż do pewnej nocy.
Przez tydzień nie mogłem chodzić i nie mogłem spać po nocach przez okropny ból palucha na spuchniętej stopie. To mnie solidnie nakłoniło do myślenia i radykalnych decyzji w temacie tego, co ja właściwie odwalam ze swoją dietą i postrzępionym stylem życia. Organizm powiedział stop i pięknie mi oznajmił że jak mamy się tak bawić dalej to kolejne wizyty mogą być już tylko u kardiologów, ortopedów, gastrologów... i lepiej żebym przybił z nim sztamę, zaczął go szanować, bo jak by chciał, to może mi sprawić jeszcze większy ból i napędzić jeszcze większego stracha o przyszłość.
Wielu to się pewnie wyda śmieszne i potraktuje mój wpis jak jakiegoś marketingowca od żywienia, ale to cena ciągłego wpierdzielania mięsa, gównianego żarcia z marketów, zapijania tego piwem lub energetykiem a ponad tym, sporym wysiłkiem fizycznym, obojętnie czy w pracy czy w domu czy sporcie rekreacyjnym. Wszystkiego za dużo, za mocno i za szybko. Ilu ludzi żyje w ten sposób? Podejrzewam że mnóstwo. Zachęcam do refleksji. Ogarnijcie temat, bo ogrom ludzi usilnie wmawia że to przez jakieś uderzenie, ugryzienie, zadrę. Oj nie... oj nie.
cb3f8b3b-3473-44fa-b24c-d2d3fa6e9de7
jestem_na_dworzu

@Pan_Waclaw „Ostatnie 2 lata wpierdzielałem dosłownie tonę mięsa opijanego piwem, łączonym z ciągłym ruchem, polewanym energetykami” - to była twoja dieta. Napisałbyś „nie oddychałem”, bo nie robiłeś tego wg rozpiski?

„Chcesz tu zasugerować jakąś wojenkę mięso-wege” - twierdzisz, że otyłość i inne kłopoty zdrowotne są „od mięsa” („to cena ciągłego wpierdzielania mięsa”) i pytam, co masz dokładnie na myśli. Wątpię, żebyś rozumiał, to dosłownie.

„epidemii otyłości i katastrofalnej świadomości żywieniowej?” - tutaj nie ma o czym rozmawiać. Dostępna żywność nie jest dopasowana do naszej natury i przez to mamy ogromne społeczne kłopoty. Tutaj niestety powinny wejść w grę regulacje, ograniczające np. ile kcal może mieć przetworzona żywność na jednostkę objętości itd. Każdy kolejny miesiąc, bez tego kosztuje nas ciężkie pieniądze i skraca życie.

Pan_Waclaw

@jestem_na_dworzu Coś ty.

Zaloguj się aby komentować