Mój komentarz do dwóch poniższych artykułów, tj. oskarżania Polaków w The New Yorkerze o zagładę 3 mln Żydów. Wrzucam tutaj, bo limit znaków w komentarzach jest tak mały, że tam nie ma sensu pisać i bawić się w dzielenie wpisu na x komentarzy.
W Polsce do zbrodni dochodziło wyłącznie za sprawą małej części społeczeństwa (a liczba żydowskich ofiar Polaków szacowana jest na od 40 tys. do 200 tys., z tym że z tej ostatniej liczby nawet Grabowski, autor tezy, zaczął się już jakiś czas temu wycofywać. Trzeba dodać, że w szacunkach Grabowskiego mieszczą się także żydzi wydani Niemcom, nie jest to liczba opisująca żydów zabitych bezpośrednio i własnoręcznie przez Polaków), która mordów dokonywała na własną odpowiedzialność, często wbrew strukturom państwowym (podziemnym czy emigracyjnym). Podbite społeczeństwo Generalnej Guberni (przecież Polska wtedy nie istniała, zostaliśmy podbici przez III Rzeszę Hitlera, a od wschodu przez ZSRR). Indoktrynacja antysemicka, chytra niemiecka propaganda celowana w najsłabszych, jednocześnie podatnych obywateli Polski (analfabetów lub zdeklarowanych antysemitów) była bezpośrednią przyczyną radykalizacji, czy faktu dochodzenia do głosu socjopatów, czy psychopatów (przecież Niemcy nie tylko podburzali nastroje, ale i wynagradzali kolaborantów, czy po prostu bandyterkę). Wzrost morderczych nastrojów był wyłącznie konsekwencją polityki realizowanej przez ówczesne Niemcy na terenie podbitej Polski, gdzie żadne oficjalne polskie struktury państwowe nie działały, bo po prostu pod okupacją, pod niemieckim terrorem, istnieć nie mogły. Polskie państwo nigdy nie dopuściło się systemowego zabijania, żadnego ludobójstwa czy zagłady. Rzeczywiście nastroje przedwojennego społeczeństwa były silnie przesiąknięte antysemityzmem, ale, po pierwsze, nie był to morderczy antysemityzm, jedynie wynik pewnego konfliktu społecznego (o podłożu kulturalnym i religijnym). Chociaż pojedyncze mordy i akty niechęci się zdarzały. Żydów przed wojną próbowano się pozbyć - w rozumieniu przesiedlić - powstały plany przesiedlenia ich na Madagaskar (prawdopodobnie konsultowane z Francuzami jak i z Hitlerem, który jeszcze wówczas nie był ludobójcą, a wyłącznie reprezentantem sąsiedniego narodu). Rozumiem (z perspektywy chłodnej kalkulacji) próby podzielenia się odpowiedzialnością przez Niemcy (natomiast fałszowania historii przez żydów nie rozumiem, oni zupełnie z tej opowieści usunęli Niemców - ustawy norymberskie, okupację niemiecką itd. Albo udaję, że nie rozumiem i że nie chodzi o pieniądze), jednak fakty są takie, że Holokaust był wyłącznie niemieckim projektem, przez nich zaplanowanym i zarządzanym (a oprócz milionów zabitych żydów zabili miliony Polaków, o czym nie można zapomnieć). Do Holokaustu doszło dopiero wówczas, gdy polskie struktury państwowe przestały istnieć - zostały rozmontowane a nasi urzędnicy zastąpieni zindoktrynowanymi niemieckimi antysemitami - mordercami na różnych szczeblach administracji. To od nich wyszło bezpośrednie przyzwolenie na zabijanie. W Polsce funkcjonowali kolaboranci, szmalcownicy, mordercy - ale był to margines społeczeństwa (chociaż niekoniecznie wywodzący się z marginesu społecznego). Nie możemy narysować obrazu ówczesnego polskiego społeczeństwa w ciemnych barwach tylko dlatego, że mała jego część to czarne owce. Konformiści szukający porozumienia z Niemcami. Kolaborantów było relatywnie niewielu (chociaż ilość donosów była podobno olbrzymia, często dyrektorzy lokalnych oddziałów pocztowych przechwytywali listy - donosy adresowane do gestapo i stąd informacje na ten temat). Rzeczywiście funkcjonowały struktury kolaboracyjne: np. granatowa policja, jednak była ona polską wyłącznie z nazwy (nie była emanacją woli polskiego pastwa, a nazwa odzwierciedlała wyłącznie obywatelstwo jej członków, była strukturą utworzoną przez Niemcy na okupowanym terytorium z wszystkimi tego konsekwencjami), nadzorowana i zadaniowana przez Niemców. Podsumuję to w ten sposób: winę za druga wojnę światową ponoszą wyłącznie Niemcy, podobnie i za zagładę żydów, Nie można twierdzić, że Polacy w zagładzie wzięli udział z własnej woli, bo Polska jako wolne państwo wówczas nie istniała - to nie Polacy zarządzali zagładą. Jeśli już - funkcjonował kolaboracyjny element w żaden sposób niekontrolowany przez Polskę, wręcz zarządzany, niekiedy terrorem przymuszany do posłuszeństwa przez Niemców (a niekiedy rzeczywiści nie - nie mam zamiaru tym tekstem bronić degeneratów). Dodatkowo Polskie Państwo Podziemne często ścigało szmalcowników, morderców - zarówno samodzielnych eksterminatorów, jak i morderców w szeregach PPGG (Polskiej Policji Generalnej Guberni, czyli inaczej "granatowej policji"). Artykuł opublikowany w The New Yorker
- przypomina akcję z lat 50. XX wieku, kiedy to niemiecki wywiad - BND, prawdopodobnie „Agencja 114”, wpadł na pomysł jak zmniejszyć odium ciążące na Niemcach za wojnę i Holokaust. Zasugerowano stosowanie w mediach określenia "polskie obozy", czyli po prostu z premedytacją fałszowanie historii i pranie mózgów.