Do tej pory mało się mówi o tym, jak dobry biznes Stany zrobiły na II wojnie światowej. Mało kto zdaje sobie też sprawę z marnej kondycji brytyjskiej gospodarki w tym okresie. Ten fragment omawia obydwie te rzeczy...
Z książki "Churchill. Opowieść o przegranym zwycięzcy" autorstwa Niny Smolar
---------
Gdy w listopadzie 1940 roku ambasador brytyjski w Waszyngtonie, lord Lothian, powiedział otwarcie amerykańskim dziennikarzom: „Panowie, jesteśmy bankrutami. Wszystko, czego teraz potrzebujemy, to waszych pieniędzy”, Roosevelt poprosił go o pokazanie mu brytyjskiego portfolio na nowojorskiej giełdzie. „Bardzo miła skromna lista... Więc, wy chłopcy, jeszcze nie jesteście bankrutami” – skomentował z uśmiechem prezydent. Lista obejmowała pokaźną liczbę akcji przedsiębiorstw przemysłu metalurgicznego, chemicznego, maszynowego i innych. Henry Morgenthau, minister finansów USA, zarządził sprzedaż tych aktywów i aby było szybko, zrobiono to grubo poniżej ich wartości. Z tej okazji wzbogacenia się niskim kosztem skorzystali znajomi prezydenta, między innymi rodzina Kennedych. Courtaulds, jedna z największych firm włókienniczych na świecie, produkująca w USA wiskozę, której akcje zostały wtedy sprzedane, po wojnie po długiej batalii sądowej wygrała od rządu brytyjskiego rekompensatę za poniesioną w wyniku tej wyprzedaży stratę.
Jednocześnie decyzją Churchilla Wielka Brytania przekazywała Stanom Zjednoczonym intelektualny dorobek laboratoriów uniwersyteckich i instytutów, pracujących na potrzeby wojenne, jak między innymi wszystkie szczegóły i techniczne rysunki silnika odrzutowego (po wojnie USA żądały od Wielkiej Brytanii opłaty za licencję na samoloty odrzutowe), radar mikrofalowy czy magnetron, pozwalające na dokładną i szybką lokalizację na przykład zbliżających się samolotów i wiele innych innowacji. Jak stwierdził amerykański historyk, „był to najcenniejszy towar, który kiedykolwiek wylądował na naszym brzegu”. Brytyjczycy mieli nadzieję, że w zamian nieatakowane USA, mając lepsze warunki, będą sprawnie produkować uzbrojenie.
Wychodząc z tego założenia, Churchill nakazał też przekazać Amerykanom najpilniej strzeżoną tajemnicę, dotyczącą badań nad energią atomową. W wyniku prac naukowców z Niemiec w Wielkiej Brytanii okazało się, że do budowy bomby potrzeba o wiele mniej, niż sądzono dotąd, uranu, opanowano metodę wzbogacania go i opisano skutki wybuchu. Brytyjczycy powołali zespół do prac nad wykorzystaniem możliwości bomby – Military Application of Uranium Detonation (MAUD), a cały projekt nazwali kryptonimem Tube Alloys. Amerykanie z wielką rezerwą potraktowali dokumenty o energii atomowej i wnioski brytyjskie, gdyż sądzili, że Anglicy ich kosztem chcą ubić dobry interes. Brytyjczycy z kolei obawiali się, że Amerykanie planują przejąć oraz zmonopolizować militarne i komercyjne wykorzystanie energii jądrowej. Mimo tych obaw dostarczyli wszelkie dane i wysłali do Stanów Zjednoczonych naukowców, pracujących w Wielkiej Brytanii.
[...]
Churchill pod koniec 1940 roku był coraz bardziej rozdrażniony zachowaniem Roosevelta, który nawet po wygraniu trzeciej kadencji prezydenckiej albo nie reagował na błagania o pomoc, albo był niezmiernie opieszały, albo spełnianie prośby kończyło się przekazywaniem starego uzbrojenia przy jednoczesnym bezlitosnym wysysaniu zasobów Wielkiej Brytanii. A przecież robił, co mógł, by prezydent był bardziej łaskawy. Jak zapisał we wspomnieniach: „Żaden mężczyzna nigdy tak wnikliwie nie obserwował każdego kaprysu czy nastroju swojej kochanki, jak ja to robiłem wobec prezydenta Roosevelta”.
Ósmego grudnia 1940 roku Churchill wysłał dramatyczny osobisty list do Roosevelta – „jeden z najważniejszych, jakie kiedykolwiek napisałem”. W nagłówku zaznaczył: „Ściśle tajne. Przechować w sejfie. Żąda się szczególnej ostrożności w dochowaniu tajemnicy tego dokumentu”. Po wstępie pełnym deklaracji lojalności i przekonaniu, że „przyszłość naszych dwóch demokracji i cywilizacji (...) związana jest z przetrwaniem i niezależnością Brytyjskiej Wspólnoty Narodów”, w punktach szczerze, bez owijania w bawełnę, wyliczył problemy prowadzenia samodzielnie wojny przeciw III Rzeszy. W ostatnim, 17. punkcie, napisał: „Kończąc, przejdę do kwestii finansów. Im szybsza i liczniejsza jest dostawa amunicji i statków, które możecie nam przesłać, tym bardziej wyczerpują się nasze dolarowe zasoby (...), z których płacimy za dotychczasowe zakupy (...). Zbliża się moment, w którym nie będziemy już mogli uiszczać należności gotówką za wysyłkę i sprzęt”.
W Waszyngtonie list był czytany wiele razy. Po dwóch dniach namysłu Roosevelt stwierdzi, że Wielka Brytania musi nadal walczyć ze wszystkich sił. Od razu postanowił dostarczyć 10 starych, ale zdolnych do służby, ścigaczy Straży Przybrzeżnej (pod warunkiem, że jeśli Wielka Brytania przegra, to wszystkie okręty Royal Navy staną się własnością amerykańską). Polecił również prawnikom znalezienie sposobu na ominięcie Neutrality Act. I znaleźli. Siedemnastego grudnia Roosevelt na konferencji prasowej przedstawił projekt Lend-Lease (pożyczki lub dzierżawy) jako formy pomocy sąsiedzkiej. „Jeśli sąsiadowi pali się chałupa, to my użyczamy węży do gaszenia pożaru” – tłumaczył dziennikarzom. Poza tym najlepszym sposobem na zapewnienie USA bezpieczeństwa jest dostarczenie Brytyjczykom narzędzi do walki. W dodatku brytyjskie zamówienia są korzystne dla amerykańskiego przemysłu. Dlatego Stany Zjednoczone pożyczą czy wynajmą te węże, za które Anglicy zapłacą lub zwrócą je po wojnie. Artykuł 3(b) precyzował: „Zapłata lub spłata [będzie wymagana] odpowiednio we własności lub w jakikolwiek inny sposób, którego zakres prezydent uzna za wystarczająco korzystny”. Tydzień później Roosevelt w przemówieniu stwierdził, że „Ameryka staje się arsenałem demokracji”.
Ale wpierw trzeba było przekonać Kongres, że Wielka Brytania jest bankrutem, gdyż było to warunkiem zgody na Lend-Lease. Morgenthau, sekretarz skarbu, argumentował na senackiej komisji spraw zagranicznych, że Wielka Brytania została zmuszona do odkrycia najściślej strzeżonych tajemnic finansowych, aby udowodnić głębię swoich potrzeb. „Jestem przekonany – powiedział senatorom – że nie mają aktywów w dolarach poza tymi, które mi ujawnili. Brak możliwości kupowania u nas sprzętu spowoduje, że będą musieli po prostu przestać walczyć”. Podczas dyskusji Lindbergh, sprzeciwiając się Lend-Lease, zaproponował niezwłoczne negocjacje i podpisanie układu o neutralności z Niemcami. „Nie mam nic przeciwko Żydom czy Brytyjczykom, podziwiam obie rasy – powiedział – ale (...) nie są Amerykanami i ich celem jest wciągnięcie nas do wojny. (...) musimy dbać o nasze interesy. Nie możemy pozwolić, by naturalna zaciekłość i uprzedzenia innych narodów prowadziły do zniszczenia naszego kraju”. Jednak nie przekonał senackiej komisji spraw zagranicznych.
Tak więc „ten najbardziej hojny akt”, jak to publicznie określił Churchill, w rzeczywistości rozpoczął się czymś w rodzaju przesłuchania upadłościowego. Ideą Lend-Lease było ścisłe ograniczenie pomocy do umożliwienia kontynuowania walki bez możliwości odzyskania utraconej siły gospodarczej – Wielka Brytania nie mogła eksportować niczego, nawet do państw Wspólnoty, z tego, co otrzymała w ramach programu, ani tego, co sama wytworzyła, jeśli było podobne do dostarczonego sprzętu. I oczywiście zobowiązała się, że po wojnie otworzy swoje rynki dla towarów amerykańskich. W marcu 1941 roku szef Bank of England, Montagu Norman, powiedział: „Dotąd nie zdawałem sobie sprawy, jak całkowicie jesteśmy zależni od amerykańskich »przyjaciół«, którzy (...) miłymi słowami i przyjazną atmosferą zabierają kawałek po kawałku nasze inwestycje i firmy”.
#ekonomia #historia #anglia #usa