Zapraszam na ciąg dalszy eksploracji wynalazków dwóch ekscentrycznych Francuzów.
Miller et Bertaux / Menta y menta
Naturalna mięta ogrodowa, bardzo dosłowna i realistyczna, pachnie jakby zgnieść w dłoniach świeżo zerwane liście z przydomowego ogródka. Uzupełnia ją aromat zielonej herbaty i to takiej intensywnie trawiastej jak japońska sencha. Bardzo pozytywny, świeży zielony zapach, którego niestety nie czuć już po 30 minutach.
Miller et Bertaux / # 1 (For You) Parfum Trouvé
Perfumy otwierają się słodkim, pudrowym irysem i białymi kwiatami. Chciałem napisać, że są trochę mdłe, ale jednak nie do końca, bo kompozycja przełamana została pieprzno kwaśnym akcentem mieszanki przypraw typu curry, dosłownie jak przyprawiony kurczak. Curry na szczęście zanika w przeciągu godziny ustępując miejsca kremowo-drzewnej bazie. Zapach staje się niemrawy i mimo nietypowego kuchennego wyróżnika nie mogę odepchnąć myśli, że pachnie mało porywająco, by nie rzec tanio.
Miller et Bertaux / # 2 Spiritus/Land
Według licznych opisów miało to być przestrzenne kadzidło. Owszem zapach jest dymny, ale to nie jest kadzidło orientalne, ani nawet kościelne, tylko rozgrzane tworzywo sztuczne. Przewija się w nim trochę imbiru i kolendry, które następnie ustępują pola oleistej róży. I ten motyw różany jest wprost cudny, jest piękny i mroczny zarazem. Kompozycję dominuje jednak duszący poliestrowy dym, który wcale nie kojarzy mi się nie z kadzidłem, a z zapachem cięcia styroduru przy pomocy improwizowanej wyrzynarki na drut oporowy.
#perfumy #recenzjeperfum #smrodysaradonina
Zdjęcie pożyczone z Lothantique.
d7db3cee-b3b3-4375-8d6c-ee02006929de

Zaloguj się aby komentować