To tak jak mawiają po co płacić za terapeutę skoro obcy koleś w barze przy browarze też może Cię wysłuchać.
Ja mam nieco inny problem gdyż niezależnie czego bym nie robił i tak jest źle. Miałem dużo pieniędzy to i tak krytyka, nie mam obecnie kasy to i tak źle, czego bym nie chciał zmienić to i tak źle. Morał z tego taki, że trzeba sikać na tych co Ci kłody kładą i skrzydła ucinają skoro nie są w stanie akceptować tego co robisz. Od takich ludzi trzeba się odciąć i zwyczajnie w świecie nie mówić nic o swoim życiu bo i tak za każdym razem będą Ci9ę punktować a ty zwyczajnie w świecie zaczniesz w siebie wątpić i po dłuższym czasie takiej jazdy będziesz w totalnej piździe bez jakiejkolwiek ochoty na działanie.
Najgorzej jest stracić wiarę w samego siebie.
Plus braku kasy jest taki, że obecnie dostrzegam rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałem gdy miałem ich wystarczająco.
Najważniejsze to uczyć się każdego dnia niezależnie w jakim miejscu się znajdujemy.
@Frus Nie wiem co lepsze; czy być samotnym do reszty, czy jednak trzymać się rodziców, mimo ich toksyczności... I jedna, i druga opcja równie bolesne są. Życie dla niektórych to niekończąca się spirala problemów i wynikającego z nich cierpienia. Mimo wszystko, zgodzę się z Tobą że trzeba mieć nadzieję. To też różni nas od zwierząt, my w porównaniu do nich patrzymy na świat z perspektywy możliwość. Mamy zdolność do wykorzystania chwili, do zmieniania się. Jesteśmy niczym taki mały, rekurencyjny wszechświat, za każdą interakcją ze światem tworzymy się na nowo... Jednak, ostatecznie wszyscy dążymy do zagłady, nicości, niebytu... Zatem nie widzę też sensu, aby znosić cierpienie, jeśli ostatecznie wszystko co zrobili na tym łez padole zostanie zniszczone. Czy zatem warto dalej to ciągnąć? Lepiej cierpieć z poczuciem przeżywania czegoś niezwykłego, czy jednak ucieczka to najlepsze wyjście? Może wyszedłem poza twój temat wywodu, ale musiałem...
@Debil13 Wydaje mi się, że lepiej wrócić do dobrych wspomnień, do muzyki, która kojarzy Ci się z tymi lepszymi dniami. Zacząłbym od znalezienia właśnie ludzi w necie, którzy mają podobne zainteresowania do twoich. Nie mówię od razu żeby znaleźć jakąś totalnie bratnią duszę lecz kogoś z kim masz wspólny język na jakiś pojedynczy czy kilka tematów. Ja właśnie tak robię. Odnajduję się trochę na hejto. Wiem, że zamknąłem się w sobie, stałem się taki oschły momentami można powiedzieć drętwy ale w necie jestem anonimowy i nie interesuje mnie opinia publiczna. Mogę być sobą i wrzucić np. zdjęcie kamienia i ten głupi piorunek sprawia, że nie czuję się jak świr który czci kamienie. Daje to takie wrażenie, że coś co mnie się podoba, podoba się komuś jeszcze a to już jest coś.
Zdecydowanie ciężej jest nawiązać w takim stanie fizyczną znajomość poprzez zaczepienie kogoś na ulicy.
Ważna jest sama rozmowa bo to z kolei odciąga nas od tej chujozy, w której siedzimy.
Kiedy już utkniesz w przeszłości zaczniesz myśleć o przyszłości a to już krok by ruszyć dalej bo jak wiadomo nie samą przeszłością człowiek żyje.
Nie mamy na nią wpływu, nie możemy za nią przepraszać i zganiać, że to przez tamte wydarzenia mamy tak a nie inaczej. Wiadomo, że przeszłość dokądś nas doprowadziła ale to my mamy wpływ na to czy tkwimy w tej dobrzej czy złej przeszłości.
@Frus Dobrze chłop rzecze. Trzeba czerpać z życia ile się da. Tylko nie zawsze życie to tylko te dobre chwilę. No ale cóż można z tym zrobić? Życia cud...
@Debil13 Ważne by wyciągać z tego lekcje. Niezależnie od tego czy osiągamy sukces czy odnosimy porażkę. Można przegrać wiele bitew ale wojna trwa nadal.
Zaloguj się aby komentować