Właściciel Oreo zostawił go na pewną śmierć. Pies nie utonął dzięki panu Mikołajowi i jego żonie
bielskobiala.wyborcza.plOreo szuka nowego domu. Właściciel zostawił go na łańcuchu, na działkach, które zalała woda z Iłownicy. Z działek uratowano także koguta, kury i jeża.
Aktywiści z organizacji prozwierzęcych apelowali w ostatnich dniach o to, by w czasie powodzi nie zapominać o zwierzętach. Prosili o spuszczenie psów z łańcuchów, odpowiednio wczesną ewakuację zwierząt hodowlanych, a jeśli już nie ma innego wyjścia, o otwarcie zabudowań gospodarczych. - Dajcie zwierzętom szansę na przetrwanie — apelowali. Nie wszyscy jednak tego posłuchali.
Oreo został na zalewanych działkach w Czechowicach-Dziedzicach
Mikołaj Siemaszko i jego żona mieszkają w Czechowicach-Dziedzicach. Ich dom jest jednym z kilkuset, które zostały zalane. Czechowiczanie widząc, co się dzieje, zadbali o swojego psa, wywieźli go do rodziny. Takiego szczęścia nie miał pies Oreo mieszkający na pobliskich ogrodach działkowych.
Pan Krzysztof wszedł do wody po jeża
W Czechowicach-Dziedzicach uratowany został także jeż. Do zdarzenia doszło również na terenie ogródków działkowych. W niedzielę kilkanaście osób przyglądało się ewakuacji mieszkańców ulicy Wierzbowej. Woda sięgała wtedy po dachy altanek. W pewnym momencie jeden z mężczyzn przyglądający się pracy służb zdjął koszulkę i wpław popłynął na teren ogródków działkowych. Wrócił z malutkim jeżem.
- Z drogi widziałem, że coś płynie. Myślałem, że to jest mały kot albo mały piesek, a okazało się, że jeżyk. Trzeba było pomóc — tak mężczyzna, pan Krzysztof, mówił potem dziennikarzowi "Dziennika Zachodniego".
#zwierzeta #psy #powodz
Aktywiści z organizacji prozwierzęcych apelowali w ostatnich dniach o to, by w czasie powodzi nie zapominać o zwierzętach. Prosili o spuszczenie psów z łańcuchów, odpowiednio wczesną ewakuację zwierząt hodowlanych, a jeśli już nie ma innego wyjścia, o otwarcie zabudowań gospodarczych. - Dajcie zwierzętom szansę na przetrwanie — apelowali. Nie wszyscy jednak tego posłuchali.
Oreo został na zalewanych działkach w Czechowicach-Dziedzicach
Mikołaj Siemaszko i jego żona mieszkają w Czechowicach-Dziedzicach. Ich dom jest jednym z kilkuset, które zostały zalane. Czechowiczanie widząc, co się dzieje, zadbali o swojego psa, wywieźli go do rodziny. Takiego szczęścia nie miał pies Oreo mieszkający na pobliskich ogrodach działkowych.
- Właściciel tego psiaka to ktoś pozbawiony serca. Widząc, że woda zalewa działki, zostawił go na łańcuchu na pewną śmierć. Oreo uwiązany łańcuchem nie miał szans na przeżycie — informuje bielski inspektorat OTOZ Animals.Pan Mikołaj i jego żona, widząc, że pies stoi w wodzie, ruszyli mu na ratunek. Uwolnili go z łańcucha. Pies jest pod opieką OTOZ Animals, zamieszkał tymczasowo u wolontariuszki. - Oreo szuka teraz kochającego domu stałego. Czy ktoś go pokocha? Czy dostanie szansę na nowe szczęśliwe życie? - pytają aktywiści. Pan Mikołaj z zalanych działek uratował także koguta i trzy kury. Zamknięte były w zalewanym kurniku.
Pan Krzysztof wszedł do wody po jeża
W Czechowicach-Dziedzicach uratowany został także jeż. Do zdarzenia doszło również na terenie ogródków działkowych. W niedzielę kilkanaście osób przyglądało się ewakuacji mieszkańców ulicy Wierzbowej. Woda sięgała wtedy po dachy altanek. W pewnym momencie jeden z mężczyzn przyglądający się pracy służb zdjął koszulkę i wpław popłynął na teren ogródków działkowych. Wrócił z malutkim jeżem.
- Z drogi widziałem, że coś płynie. Myślałem, że to jest mały kot albo mały piesek, a okazało się, że jeżyk. Trzeba było pomóc — tak mężczyzna, pan Krzysztof, mówił potem dziennikarzowi "Dziennika Zachodniego".
#zwierzeta #psy #powodz