Witajcie moi drodzy,
Przybyłem tu niedawno z portalu innego portalu na którym teraz śmierdzi parówkami, szkoda gadać, witam się z Wami bardzo miło i ogólnie bardzo fajne jest to miejsce zwane Hejto.
Żeby nie pisać tylko dzień dobry, natchnęło mnie dzisiaj, żeby poruszyć jeden temat, mianowicie wypowiadania własnego zdania. Pewnie większość z was miała tak, że odpowiadała na komentarz, lub chciała zacząć jakiś wątek, pisała litanię (często pewnie celną) żeby pod koniec wszystko wykasować i stwierdzić "a na co mi to..." (mówiąc cenzuralnie). Zastanawialiście się dlaczego się tak dzieje?
Piszę o tym, bo dzisiaj wróciłem do jednej sprawy, mianowicie wysłałem coś znajomemu żeby sprawdził i mi doradził, a widziałem tylko odczytana wiadomość i zero odzewu. W ramach zmiany nawyku napisałem mu, że to było dla mnie ważne, nie czuje urazy, ale poczułem się olany i było to nie miłe. Okazało się, że jemu wyleciało z głowy, a z samym linkiem który podrzuciłem było coś nie tak.
A moim przypadku doprowadzenie sprawy do końca wyjaśniło sytuację i wszystko jest ok, więc może przezwyciężenie odruchu "a chuj z tym" jest lepsze niż nie zrobienie niczego?
Chyba trochę #gownowpis ale może nie koniecznie.
Z fartem ( ͡o ͜ʖ ͡o)
Przybyłem tu niedawno z portalu innego portalu na którym teraz śmierdzi parówkami, szkoda gadać, witam się z Wami bardzo miło i ogólnie bardzo fajne jest to miejsce zwane Hejto.
Żeby nie pisać tylko dzień dobry, natchnęło mnie dzisiaj, żeby poruszyć jeden temat, mianowicie wypowiadania własnego zdania. Pewnie większość z was miała tak, że odpowiadała na komentarz, lub chciała zacząć jakiś wątek, pisała litanię (często pewnie celną) żeby pod koniec wszystko wykasować i stwierdzić "a na co mi to..." (mówiąc cenzuralnie). Zastanawialiście się dlaczego się tak dzieje?
Piszę o tym, bo dzisiaj wróciłem do jednej sprawy, mianowicie wysłałem coś znajomemu żeby sprawdził i mi doradził, a widziałem tylko odczytana wiadomość i zero odzewu. W ramach zmiany nawyku napisałem mu, że to było dla mnie ważne, nie czuje urazy, ale poczułem się olany i było to nie miłe. Okazało się, że jemu wyleciało z głowy, a z samym linkiem który podrzuciłem było coś nie tak.
A moim przypadku doprowadzenie sprawy do końca wyjaśniło sytuację i wszystko jest ok, więc może przezwyciężenie odruchu "a chuj z tym" jest lepsze niż nie zrobienie niczego?
Chyba trochę #gownowpis ale może nie koniecznie.
Z fartem ( ͡o ͜ʖ ͡o)
Zaloguj się aby komentować