Wczoraj minęła dziesiąta rocznica śmierci Stanisława Barańczaka, jednego z ważniejszych tłumaczy i poetów współczesnej Polski. Nie jestem żadnym poważnym znawcą literatury, a twórczość Barańczaka znam dość słabo, ale niedawno ów zmarły twórca wzbudził we mnie wiele radości, prezentując co bardziej interesującą grafomanię w esejach Książki najgorsze. Chcąc mu podziękować za to dzieło uznałem, że najlepszy byłby wpis, w której ja-bądź co bądź ignorant literacki, ale mający minimalne poczucie przyzwoitości, chociaż symbolicznie pomogę mu w walce z beztalenciami literackimi, które z niewiadomych przyczyn odniosły sukces...
...a skoro już mam bardzo dobry termin to wezmę na temat glejaka intelektualnego, jakim jest piosenka Miłość jest ślepa Sanah. Smutno się robi na samą myśl, że w mediach (a jeszcze niedawno również na Wikipedii) jej twórczość była zaliczana jako quality pop. Niby jej maniera śpiewu i poezja miała uzdrowić polski miałki pop poprzez podanie czegoś ambitniejszego, ale zdrowy to po łacinie sanus. Z stąd już łatwo do sanacji, a tym samym do dyktatury tłumoka Dyzmy. Wyszło interesująco, sanus i Sanah są bardzo blisko w słowniku. Czyżby tandetne rymy, brak sensu w tekstach, okropna maniera, sztuczna grzeczność i niewinność, jako całość uchodzące przez twoją dwunastoletnią siostrzenicę za coś interesującego są objawami powstającego nowego nurtu w sztuce, jakim okaże się sanahzja?
Zostawmy jednak sanahzję, która swoimi kontrowersjami wkrótce przebije pokolenie bruLionu, TotArtu i innych ni artystów ni skandalistów, którzy odnosili sukcesy przed latami. Wróćmy do piosenki. O czym więc śpiewa nasza pani Zuzanna Grabowska, która wzorem innego Grabowskiego gra przedstawiciela rodziny z Kiepskich? Nie wiem. Podmiot liryczny w postaci żeńskiej raz śpiewa o tym, że jej ukochany będzie miał z nią poważne problemy (Kochanie mnie to poza do skoku), by potem wyszło, że ten ukochany kocha kogoś innego (Ona nie grosza warta / Puść ją wolno), by znowu wrócić do ukochanego jako miłości podmiotu lirycznego i ponownie przejść do opisu relacji dwojga obcych ludzi. Może tekst nie wie o czym jest, ale utwór broni się w innych miejscach?
Chyba można tak powiedzieć, gdyż pani Grabowska raczy nas niesamowicie wyszukanymi rymami. Jeżeli razi Cię drogi czytelniku tania para roku / mroku to poczekaj, bo w drugiej zwrotce pojawia się para pergoli / przyfasoli. Pamiętam jak Sanah w jednym z wywiadów przyznawała się, że uwielbia wyszukiwać rzadko używane słowa typu fora ze dwora. Narzekaliśmy, że Sanah zgwałciła poezję Szymborskiej, to teraz módlmy się, żeby Sanah nie poznała twórczości Wiecha, bo jej kolejne teksty będą obfitować w gwarę warszawską i będą bardziej niezrozumiały niż Ślązak, który patrząc na kierunek artystyczny Zuzi krzyknie KAJ TY JEDZIESZ DZIOŁCHA. Jaki rym najlepiej będzie pasować do słucha Mozarta? Moi mili, z Mozartem będzie dobra bułka tarta. Do bułki tartej dobra jest (jakby nie patrzeć - nomen omen) fasola szparagowa.
Piosenka zaczyna się od słów: Kochanie mnie to jak pory roku / Po miesiącach w mroku. Droga Zuzanno, wiesz, ale po miesiącach nie następują pory roku. To jest tak, że na podczas jednej pory roku mijają trzy miesiące. Nie do końca pełnie, bo np. część grudnia przypada jeszcze na jesień, a część na zimę. Tak tylko mówię, bo może przegapiłaś to w drugiej klasie szkoły podstawowej. A co może znaczyć zwrotka: Słyszę, jak ptak o tym śpiewa / Kwiaty, trawa, cały świat / I potoki, i drzewa / Gawędzą sobie tak. Rozumiem metaforę z gawędzeniem, ale z tego wszystkiego wynika, że potoki i drzewa nie należą do świata. I o czym śpiewa ptak? Wers wyżej brzmi: Ale dosyć mam szkód. Zuziu, czy nie powinno być jak ptak o nich [szkodach] śpiewa? Nadal nie ma to sensu, ale przynajmniej nie razi tak w oczy.
Dalej nie lepiej, więc pozwolę sobie już na swobodną interpretację licząc na to, że dostanę te 30% z matury ustnej. A ty liczysz na cud / Uciekam, ale idę powoli / Może ktoś mnie dogoni / Ale dosyć mam szkód. Traktując, że Sanah i podmiot liryczny to jedna i ta sama osoba traktuję tę zwrotkę jako wzorowy dystans do siebie. Liczę na cud, jakim jest zajęcia pierwszego miejsca na listach przebojów. Uciekasz, cieszysz się większą popularnością i lepszą pozycją, ale dystans się zmniejsza, moja grafomania jest lepsza od twojej. Ale ktoś inny mnie wyręcza i Cię prześciga. Widzisz, jakie szkody narobiła twoja twórczość i decydujesz się odejść z show-biznesu. Brawo Zuziu.
Najbardziej interesująca jest zwrotka: Kochanie mnie to jak ze storczykiem / Bo się wiąże z ryzykiem / Padnie drugiego dnia / Kochanie mnie jak walka z nawykiem. Nie posądzałbym pani Grabowskiej o pornografię, ale tutaj mamy Pornhuba za kulisami. Storczyk ma pełno znaczeń, więc pomińmy tę roślinę, bo pewnie sama Sanah nie wiedziała, o co chodzi z tym kwiatem. Ale czy mam rozumieć ten tekstu tak, że seks z podmiotem lirycznym wiąże się z ryzykiem złapania choroby wenerycznej, która doprowadza do impotencji po dwóch dniach od stosunku? Czy też paskudztwo złapał podmiot liryczny, a jej partner musi podjąć walkę z nawykiem, jakim jest masturbacja co wieczór?! Chyba to pierwsze, bo kolejna zwrotka brzmi: Nie pozbędziesz się mykiem / A ta batalia trwa / Więc upadam i się ratuje krzykiem / Cichym ciemnym kącikiem. Mamy tutaj bardzo poważną chorobę weneryczną, której nie wyleczymy w tydzień. Organizm jednak walczy, ale ta walka wzbudza ogromny ból. Jednocześnie chorzy na kiły, rzeżączki i inne świństwa są stygmatyzowani. Chowają się w owych cichych, ciemnych kącikach i czekają, by po cichu zapłacić za bardzo drogie leczenie (Potem już cicho-sza / Czy za błędy mogę przelać ci BLIK-iem / Ja mam problem z cennikiem / Dobrze wie, kto mnie zna). Doceniam rym BLIK-iem / cennikiem, gdyż tutaj mamy ukryty żart, w którym cennik jest eufemizmem od cewnika. Wszystko wraca do anatomii prącia.
Drogi hejtowiczu. Wyślij ten łańcuszek do pięciu rodziców, by ci wiedzieli, jakie zboczone rzeczy wyśpiewuje idolka ich córek. A jak nie wyślesz to dosięgnie Cię klątwa i za kilka dni w Sylwestra zamiast szampana będzie nieproszony gość, co mówi coś (o co mu chodzi?).
#muzyka #sanah #poezja
...a skoro już mam bardzo dobry termin to wezmę na temat glejaka intelektualnego, jakim jest piosenka Miłość jest ślepa Sanah. Smutno się robi na samą myśl, że w mediach (a jeszcze niedawno również na Wikipedii) jej twórczość była zaliczana jako quality pop. Niby jej maniera śpiewu i poezja miała uzdrowić polski miałki pop poprzez podanie czegoś ambitniejszego, ale zdrowy to po łacinie sanus. Z stąd już łatwo do sanacji, a tym samym do dyktatury tłumoka Dyzmy. Wyszło interesująco, sanus i Sanah są bardzo blisko w słowniku. Czyżby tandetne rymy, brak sensu w tekstach, okropna maniera, sztuczna grzeczność i niewinność, jako całość uchodzące przez twoją dwunastoletnią siostrzenicę za coś interesującego są objawami powstającego nowego nurtu w sztuce, jakim okaże się sanahzja?
Zostawmy jednak sanahzję, która swoimi kontrowersjami wkrótce przebije pokolenie bruLionu, TotArtu i innych ni artystów ni skandalistów, którzy odnosili sukcesy przed latami. Wróćmy do piosenki. O czym więc śpiewa nasza pani Zuzanna Grabowska, która wzorem innego Grabowskiego gra przedstawiciela rodziny z Kiepskich? Nie wiem. Podmiot liryczny w postaci żeńskiej raz śpiewa o tym, że jej ukochany będzie miał z nią poważne problemy (Kochanie mnie to poza do skoku), by potem wyszło, że ten ukochany kocha kogoś innego (Ona nie grosza warta / Puść ją wolno), by znowu wrócić do ukochanego jako miłości podmiotu lirycznego i ponownie przejść do opisu relacji dwojga obcych ludzi. Może tekst nie wie o czym jest, ale utwór broni się w innych miejscach?
Chyba można tak powiedzieć, gdyż pani Grabowska raczy nas niesamowicie wyszukanymi rymami. Jeżeli razi Cię drogi czytelniku tania para roku / mroku to poczekaj, bo w drugiej zwrotce pojawia się para pergoli / przyfasoli. Pamiętam jak Sanah w jednym z wywiadów przyznawała się, że uwielbia wyszukiwać rzadko używane słowa typu fora ze dwora. Narzekaliśmy, że Sanah zgwałciła poezję Szymborskiej, to teraz módlmy się, żeby Sanah nie poznała twórczości Wiecha, bo jej kolejne teksty będą obfitować w gwarę warszawską i będą bardziej niezrozumiały niż Ślązak, który patrząc na kierunek artystyczny Zuzi krzyknie KAJ TY JEDZIESZ DZIOŁCHA. Jaki rym najlepiej będzie pasować do słucha Mozarta? Moi mili, z Mozartem będzie dobra bułka tarta. Do bułki tartej dobra jest (jakby nie patrzeć - nomen omen) fasola szparagowa.
Piosenka zaczyna się od słów: Kochanie mnie to jak pory roku / Po miesiącach w mroku. Droga Zuzanno, wiesz, ale po miesiącach nie następują pory roku. To jest tak, że na podczas jednej pory roku mijają trzy miesiące. Nie do końca pełnie, bo np. część grudnia przypada jeszcze na jesień, a część na zimę. Tak tylko mówię, bo może przegapiłaś to w drugiej klasie szkoły podstawowej. A co może znaczyć zwrotka: Słyszę, jak ptak o tym śpiewa / Kwiaty, trawa, cały świat / I potoki, i drzewa / Gawędzą sobie tak. Rozumiem metaforę z gawędzeniem, ale z tego wszystkiego wynika, że potoki i drzewa nie należą do świata. I o czym śpiewa ptak? Wers wyżej brzmi: Ale dosyć mam szkód. Zuziu, czy nie powinno być jak ptak o nich [szkodach] śpiewa? Nadal nie ma to sensu, ale przynajmniej nie razi tak w oczy.
Dalej nie lepiej, więc pozwolę sobie już na swobodną interpretację licząc na to, że dostanę te 30% z matury ustnej. A ty liczysz na cud / Uciekam, ale idę powoli / Może ktoś mnie dogoni / Ale dosyć mam szkód. Traktując, że Sanah i podmiot liryczny to jedna i ta sama osoba traktuję tę zwrotkę jako wzorowy dystans do siebie. Liczę na cud, jakim jest zajęcia pierwszego miejsca na listach przebojów. Uciekasz, cieszysz się większą popularnością i lepszą pozycją, ale dystans się zmniejsza, moja grafomania jest lepsza od twojej. Ale ktoś inny mnie wyręcza i Cię prześciga. Widzisz, jakie szkody narobiła twoja twórczość i decydujesz się odejść z show-biznesu. Brawo Zuziu.
Najbardziej interesująca jest zwrotka: Kochanie mnie to jak ze storczykiem / Bo się wiąże z ryzykiem / Padnie drugiego dnia / Kochanie mnie jak walka z nawykiem. Nie posądzałbym pani Grabowskiej o pornografię, ale tutaj mamy Pornhuba za kulisami. Storczyk ma pełno znaczeń, więc pomińmy tę roślinę, bo pewnie sama Sanah nie wiedziała, o co chodzi z tym kwiatem. Ale czy mam rozumieć ten tekstu tak, że seks z podmiotem lirycznym wiąże się z ryzykiem złapania choroby wenerycznej, która doprowadza do impotencji po dwóch dniach od stosunku? Czy też paskudztwo złapał podmiot liryczny, a jej partner musi podjąć walkę z nawykiem, jakim jest masturbacja co wieczór?! Chyba to pierwsze, bo kolejna zwrotka brzmi: Nie pozbędziesz się mykiem / A ta batalia trwa / Więc upadam i się ratuje krzykiem / Cichym ciemnym kącikiem. Mamy tutaj bardzo poważną chorobę weneryczną, której nie wyleczymy w tydzień. Organizm jednak walczy, ale ta walka wzbudza ogromny ból. Jednocześnie chorzy na kiły, rzeżączki i inne świństwa są stygmatyzowani. Chowają się w owych cichych, ciemnych kącikach i czekają, by po cichu zapłacić za bardzo drogie leczenie (Potem już cicho-sza / Czy za błędy mogę przelać ci BLIK-iem / Ja mam problem z cennikiem / Dobrze wie, kto mnie zna). Doceniam rym BLIK-iem / cennikiem, gdyż tutaj mamy ukryty żart, w którym cennik jest eufemizmem od cewnika. Wszystko wraca do anatomii prącia.
Drogi hejtowiczu. Wyślij ten łańcuszek do pięciu rodziców, by ci wiedzieli, jakie zboczone rzeczy wyśpiewuje idolka ich córek. A jak nie wyślesz to dosięgnie Cię klątwa i za kilka dni w Sylwestra zamiast szampana będzie nieproszony gość, co mówi coś (o co mu chodzi?).
#muzyka #sanah #poezja
Zaloguj się aby komentować