W Pogoni za pozytywem - rozgoryczony rosyjski oficer opisuje problemy po stronie rosyjskiej - Część 2
hejto.plKot Murz napisał długi i pełny rozgoryczenia tekst na temat - Aryo - Hejto.pl
(...)
W tekście o łączności radiowej opisałem główny problem kontroli oddziałów w armii rosyjskiej, z powodu którego armia nie może prawidłowo prowadzić ofensywy, nie może manewrować, a nawet nie może w pełni odpierać uderzeń wroga. Rosyjskie Siły Zbrojne nie są w stanie jako jeden organizm zarządzać niczym większym niż "resztki batalionu strzelców zmotoryzowanych". I oczywiście w tej sytuacji zasłużonymi bohaterami są bojownicy i kompani owych "resztek", którzy jeśli im się uda, wyciągają ten cały rozpierdol i wygrywają partię na swojej sekcji. Choć częściej, niestety, nie robią tego. I zostają pochowani wraz ze swoimi podwładnymi, gdy po pół tuzinie ataków, zorganizowanych jeden kurwa gorszy od drugiego, nasi robią zajęcie kolejnego kawałka ziemi i zbierają ich gnijące szczątki.
Ponieważ armia rosyjska nie może zrobić nic innego, jak tylko wykrwawić się w celu zajęcia kolejnej wsi, poddając ośrodek rejonowy lub cały region na drugiej flance, armia rosyjska wyciągnęła zadziwiający wniosek, że weźmy więcej wsi! I urządził maksymalnie możliwe Verduny wzdłuż całej linii frontu, łącznie z tą niesławną Pawłowką w Donieckiej Republice Ludowej. No i oczywiście Bahmut. Jakże mogłoby być bez niego. Jak nie zabić ostatnich resztek gotowej do walki piechoty? Nijak nie można. Te pierdoły potrzebują gdzieś pozytywnych wiadomości! No to wyzwoliliśmy kolejne 100 metrów takiej i takiej wioski. A kto pierwszy doniesie o całkowitym wyzwoleniu wsi, ten dostaje medal.
Myślę, że Ukraińskie dowództwo również później, gdy będą już w niewoli, wydadzą tym ludziom odpowiednie medale "Złoto i bardzo ciemny bursztyn" c) Ponieważ praktycznie nie da się zrobić żołnierzom ZSU większej przysługi niż zabicie resztek naszej piechoty i resztek naszych czołgów w przeddzień zimowej ofensywy. Ale nie, ja ci wciskam kit. Da się! Zrobili to za "Ukropy" organizatorzy mobilizacji w Federacji Rosyjskiej, którzy zapędzili lwią część zmobilizowanych do "pułków strzeleckich" bez ciężkiej broni i artylerii, czyli takich samych kadr jak donbaskie "pułki mobików". Jednostki te, całkowicie niesterowalne z powodu braku normalnego personelu dowodzącego i oczywiście braku środków komunikacji, są po prostu zaprojektowane do pożerania zasobów ludzkich i nie mają żadnej wartości bojowej. Po prostu stworzono je po to, by ZSU mogło ustalić ich położenie poprzez skupiska ciągle włączonych telefonów komórkowych, by podsłuchiwać ich analogowe "Baofengi" i uderzać dokładnie w nich, uderzając w sąsiadów, wyświechtanych przez 10 miesięcy wojennych związków regularnych wojsk Federacji Rosyjskiej i republik na flankach i tyłach.
[Migawka z filmu ukraińskiej 10 brygady szturmowej 29 ciał Rosjan w jakimś punkcie zbiórki zabitych]
Czy dzięki tym ludziom można było wzmocnić jednostki kadrowe zmotywowanymi oficerami i podoficerami oraz sprzętem wojskowym? To było możliwe. Można było zlikwidować monstrualny miszmasz, z którym walczyły rosyjskie siły zbrojne, gdy na jednym czy dwóch kilometrach stłoczyły się oddziały różnych jednostek wojskowych, Federalnej Służby Gwardii, prywatnych służb bezpieczeństwa, Barsów, Kadyrowców? To było możliwe. Ale nikt tego nie zrobił. Wrogowi wyświadczono ogromną przysługę, godną sądu wojennego, do którego oczywiście nie dojdzie.
[tzw. Linia Wagnera, Linia Surowikina i cholera wie jak to jeszcze nazywają]
Czy warto dyskutować o budowie linii Fabergé (aluzja do jaj Faberge. Drogie, ładne i bezużyteczne)? Z żenującymi filmikami jak T-64 przy maaaaałej prędkości, "broń Boże, żeby czołg się porysował" próbuje "pokonać betonowe pachołki" i zostaje zatrzymany przez ten czworościan. Tak jakby.
Mógłbym opowiedzieć wiele smutnych rzeczy o tym "placu budowy stulecia", w tym o rozmieszczonych 250-kg bombach lotniczych w pasach leśnych bez środków do ich zdalnej detonacji, oznaczonych na mapach jako "miny lądowe", w tym o betonowych "zębach" postawione na określonych punktach bez fundamentów i zapadających się poniżej poziomu gruntu po kilku deszczach, ale byłby to kolejny ogromny tekst wyjaśniający, dlaczego nie można budować linii umocnień ludziom, którzy w zasadzie nie rozumieją, co, jak i dlaczego się robi. Zdradzę ci straszną tajemnicę - jakość tej "Linii Faberge" jest czysto drugorzędna, bo bez wszystkich innych składników prawidłowo skonstruowanej obrony, nawet naukowo skonstruowane fortyfikacje można szturmować bez większych problemów.
[niemiecka linia Zygfryda 1945 r.]
To przegięcie, że nasza armia nie uczy się od wroga, a tymczasem tej wiosny i lata wróg zademonstrował w Donbasie wszystkie niezbędne elementy skutecznej, długotrwałej obrony, która wyssała z naszych wojsk mnóstwo krwi. Nagle okazuje się, że rosyjskie siły zbrojne są ubogie w te komponenty, a wszystkie potencjalne zadatki na ulepszenie są niszczone u podstaw. Powtórzę - taki poziom niekompetencji wojskowych po prostu nie istnieje. Jest to celowy sabotaż, dywersja i zdrada.
Pierwszym i podstawowym warunkiem każdej skutecznej obrony jest zrównoważone zarządzanie oddziałami. ZSU zapewniła to do maksimum, stawiając całą armię na zamkniętą łączność cyfrową i rozmieszczając wzdłuż frontu ogromną liczbę repeaterów. Rosyjskie siły zbrojne nie chcą rozwiązać swoich problemów z łącznością. Nawet nie chcą ich wypowiadać, bo wypowiadanie ich oznacza zrujnowane kariery, konfiskatę ukradzionych pieniędzy, zatrzymania, zatrzymania, zatrzymania. Wszystko, co mogą zaoferować żołnierzom, którzy muszą teraz grzebać w ziemi, to plan łączności przewodowej, do której sami żołnierze muszą znaleźć zarówno telefony kablowe, jak i polowe (nie ma mowy o centralach polowych, gdzie tam!). I oczywiście te linie polowe są ułożone... w pełnej zgodności z wytycznymi dotyczącymi układania tymczasowych linii terenowych. Gdzie jest tylko pole, gdzie jest drzewo, gdzie jest słup. TYMCZASOWE, PIEPRZONE LINIE! W cyklopowych projektach Faberge Lini nie było miejsca na normalną podziemną komunikację kablową chronioną przed ostrzałem artyleryjskim! Ze sprzętem, z materiałami, z czasem, ze WSZYSTKIM! piechota na pozycjach po pięciu minutach ostrzału byłaby bez łączności przewodowej. Dokładnie tak, jak to się stało z Armią Czerwoną latem 1942 roku w rejonie przełomu podczas operacji "Blau". O ile, oczywiście, piechota byłaby w stanie nawet znaleźć własny kabel polowy, żeby w ogóle nawiązać taką łączność, bo... "nie ma "nór" (miejsca gdzie są kable dostepne do podpięcia), szukajcie sami!". A części zamienne do telefonów polowych wysyłają do wojska ochotnicy, wykupując je na pchlich targach.
Generalnie Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej nie mają i nie będą miały normalnej kontroli. W najlepszym wypadku rosyjskim siłom zbrojnym uda się odnaleźć właściciela tego Panelu Kontrolnego Planety Ziemia i przyjść do niego ze słowami "Pomóż nam, Obi-Wan Kenobi!" i butelką koniaku. A pomoże, bo pracuje dla niego banda wolontariuszy, podkradających mu potrzebne materiały eksploatacyjne dla.... tl dr: "Wolontariuszy Donbasu" przyp @Aryo
Kolejnym punktem jest artyleria. Normalna obrona jest zbudowana i wokół artylerii. Artyleria jest przywoływana na linii frontu w czasie rzeczywistym - jest obrona. Brak artylerii - brak obrony. Piechota z karabinami długo nie zajmie obrony. ZSU szarpało swoją artylerię przez 7 lat, armia rosyjska relaksowała swoją artylerię jak tylko mogła, brukując ścieżki na poligonach żwirem i wkurzając "głupich Donbasjan" za to, że tego nie robią. No i oczywiście tłumienie wszelkich prób automatyzacji działań artylerii za pomocą odpowiedniego oprogramowania. "Nie wolno". Wynik, który widzimy: Monstrualne księżycowe krajobrazy na polach, na których nie ma ani śladu ukraińskich umocnień. Wagony amunicji, która odlatywała do nikąd przy aprobującym bełkocie propagandystów i "ekspertów" pokroju Szurygina. I wreszcie składy artylerii pod Izium, oddane wrogowi. Dobra robota!
[Pola na Ukrainie posiekane przez artylerię]
Efektem w tej chwili (który rosyjskie media i zaangażowani blogerzy starają się pilnie zamazać opowieściami o tym, jak zajebiście dobrze pozycje rozbierają działa przeciwlotnicze 57 mm i jak fajnie jest wypalać zasób luf czołgów ciągłym ostrzałem z zamkniętych pozycji) jest monstrualny głód pocisków w artylerii. Uderzenia samolotów z daleka niekierowanymi rakietami 80mm z tzw. "kabrowania" (strzał nosem podniesionym do góry. Nie celujesz we wroga bezpośrednio tylko liczysz, że bomba poleci po paraboli. Zyskujesz zasięg, ale tracisz celność przyp. @Aryo) (bo jak podejdziesz za blisko to cię zestrzelą) - to też coś na poziomie łaskotek dla dobrze ufortyfikowanego przeciwnika, choć może wyglądać bardzo efektownie. Pow, pow, pow! Hurra! Co za strzał! A gdy dym opadnie - kolejne zaorane pole.
[przykład ataku z zadartym nosem. Dzięki temu samolot nie musi podlatywać nad cel i ryzykować zestrzeleniem]
A resztki pocisków artylerii lufowej wydawane są oczywiście na te właśnie mini-Verden na całej linii frontu, które rosyjska armia sumiennie hoduje jeden po drugim, mieląc na nich piechotę. Czy 10 miesięcy Specjalnej wojennej operacji sprawiło, że artyleria ma radykalnie więcej "oczu" w powietrzu? Nie. Czy Ministerstwo Obrony Narodowej zaopatrzyło artylerzystów w jesienne i zimowe siatki maskujące na broń? Nie. A zima jest przed nami. Ukrycie broni w pasach zieleni nie będzie możliwe - miedze będą gołe, a potem spadnie śnieg i w zasadzie każdy krok będzie widoczny z powietrza. A wróg dobrze sobie radził z dronami. Nawet biorąc pod uwagę straty. Po naszej stronie głupi kretyni, którzy spalili amunicję do orania pól, postanowili zastąpić sześciocalowe pociski VOG-ami zrzucanymi z dronów. Z motywacją: "No, ale u Ukrów tak wychodzi!".Część trzecia wkrótce
============= ARYO ============
Zbieramy na drona do 8 pułku pod Bahmutem, gdzie służy mój brat
https://zrzutka.pl/gbttwf