Wydaje mi się, że to wynika z ogólnej postawy jakiejś odmiany "antykonformizmu".
Kiedyś poznałem człowieka z dość akceptowalną formą, który w wielu dyskusjach z góry można było założyć, że zajmie stanowisko przeciwne niż będzie się wszystkim wydawać. Paradoksalnie stał się przez to dość przewidywalny
Mnie też się zdarza, bo to fajna gra umysłowa postawić się po drugiej stronie, uczy tonowania własnych osądów. Ale tutaj kolega chyba się zagalopował i z niezależnego myślenia wykluwa się taki Don Kichot poszukujący swoich wiatraków, które będzie mógł dumnie zwalczać i zwracać uwagę (bo przecież chodzi też o uwagę otoczenia).