To co się odkurwia u mnie od końcówki roku, to pojebana sytuacja. Gdybym wiedział ni chuja nie świętowałbym sylwestra. Chyba zaczyna rozwijać się #depresja (problem opisany niżej to tylko gwóźdź do trumny, jest ich więcej), a mnie obecnie nawet nie stać na terapię xD, ale od początku.
Mieszkam z dziewczyną w wynajmowanym mieszkaniu. Umówiliśmy się, że na święta ona pójdzie do swojej rodziny, którą ma "na miejscu", a ja pojadę do swojej (jakieś 4h drogi samochodem) rano przed wigilią i zostanę do 30. Dzień przed wyjazdem z dupy zakręcono nam wodę. O 16 wynajmujący przekazał nam, że robią jakieś testy szczelności czy coś takiego i wyłączyli wszystkim wodę i można sobie samemu już odkręcić. Fajnie, że dostałem informację o tym 6h po fakcie, ale chuj tam. Nie dostałem od właściciela klucza do zaworów, a administracja pracowała do 16, więc byliśmy w dupie, ale na szczęście sąsiad poratował kluczem, więc udało się przywrócić wodę i póki co było git.
Okazało się, że testy robili, bo sąsiadowi pode mną woda leje się do mieszkania - i tutaj zaczęła się inba. Sąsiad i administracja stwierdzili, że woda leje się ode mnie, więc znowu zakręcili wodę mojej dziewczynie zaraz po świętach i powiedzieli, że diagnozować i naprawiać będą po sylwestrze xD Dziewczyna była w mieszkaniu, ja w chuj daleko, więc ona załatwiała sprawy z "pośredniczką" (siostra właściciela). Jako iż zakręcili całą wodę to na mieszkaniu, w którym żyją też zwierzęta, nie było ogrzewania przez 2 noce. Wieczorem 29 grudnia dziewczyna zadzwoniła do mnie chora, że próbowała się dobijać pół dnia do pośredniczki, że jest kurwa zimno, nie da się żyć i czy zamierza jej chociaż jakiś grzejnik elektryczny przywieźć xD. Ja wkurwiony zadzwoniłem następnego dnia rano do niej i passive-agressive zapytałem, dlaczego od 20 godzin nie daje żadnej odpowiedzi mojej dziewczynie, gdy ta marznie. Ta się od razu zająkała i coś zaczęła gadać, że ona nie wiedziała, czy coś (nie pamiętam dokładnie) i że już załatwia sprawę. Faktycznie zadzwoniła do administracji czy coś i grzanie oraz woda po godzinie wróciły.
Zaraz 1 stycznia dostałem reprymendę mailowo od właściciela xD, który się chyba pultał o przestraszenie siostruni, że jutro (2 styczeń) ma przyjść gość robić jakąś diagnozę, czy to jest wina nasza i złego użytkowania, czy przez to, że rury od pionu (będące pod "jurysdykcją" administracji) jebły. Do tego dopierdolił się, że "życzy sobie odebrać mieszkanie w należytym stanie". Ja mu odpisałem, że no ok, ale nie rozumiem o co mu chodzi, bo był w mieszkaniu w ostatnim roku dwa razy, oglądał całe i nic mu nie przeszkadzało, poprzednia pośredniczka też jak była raz czy dwa to wszystko jej pasowało. Zapytałem czy chodzi mu o szufladę pod łóżkiem, którą dostaliśmy rozjebaną odbierając mieszkanie. Odpisał tylko, że ok.
Następnego dnia pan nie przyszedł, ale przyszedł dwa dni później. Właściciel zadeklarował mi już wcześniej, że to jego jakiś "znajomy fachowiec" xD i robi po taniości, ale kurwa bądźmy poważni. Razem z dziewczyną mamy swoje życie i obowiązki. Chłop robi to w godzinach kiedy nie ma zleceń w pracy (tak przynajmniej wychodzi), bo wpada porobi coś chwile i spierdala. Ktoś oczywiście podczas jego roboty musi być na mieszkaniu. Od 3 stycznia do wczoraj, czyli 10 dni, był chyba z 5 razy i najczęściej wyglądało to tak:
-no będę jutro o 9:00, będzie ktoś w domu
-będzie (no a co ma mnie, albo dziewczyny nie być, żeby dłużej odwlekać sprawę)
>następny dzień godzina 10:30
-no ja jednak będę jutro koło 16, będzie ktoś
-będzie
Także idzie dostać kurwicy. Jeszcze rozumiem, że mamy zjebaną administrację i mimo kolejnego, i kolejnego wykluczania, że to na pewno nie od nas cieknie każą robić jakieś tam dodatkowe pomiary, ale to przechodzi ludzkie pojęcie. Wczoraj "fachura" rozjebał mi kawał ściany w łazience i powiedział, że będzie siedział "póki czegoś nie znajdzie", więc może to długo potrwać. Po półtorej godziny się zwinął i stwierdził, że przyjdzie w poniedziałek, bo musi wziąć od kolegi jakąś kamerkę i coś sprawdzić w tych rurach (jedną już badał, teraz będzie brał inną, jakąś noktowizyjną, czy inną, nwm nie znam się). Typie, to nie mogłeś rozjebać mi tej ściany w poniedziałek i zrobić wszystko od razu, tylko teraz w łazience jest w chuj zimno i ciągnie mi to na korytarz? Znając życie to przyjdzie we wtorek i tak xD
Wkurwiła mnie już ta cała sytuacja i napisałem do właściciela, że no już się robi przegięcie, bo od dłuższego czasu przez 50% czasu nie da się normalnie korzystać z mieszkania, dziewczyna, bo to ona głównie ma możliwość, musi zostawać w domu i czekać na typa, który często mówi - a chuj będę jednak jutro) i mógłby chociaż obniżyć czynsz za następny miesiąc w związku z tym co się odpierdala od świąt. Właściciel stwierdził, że nie widzi podstaw, a w ogóle moja dziewczyna to mnie kłamie, bo jemu siostra mówiła, że chciała jej grzejnik zawieźć, ale moja powiedziała, że nie trzeba (XDDDD chłopie to jest cała rozmowa na messengerze) i że nie ma żadnego problemu, że moja i tak pracuje z domu i będzie czekać - typie ona powiedziała pierwszego dnia, że może wtedy popracować z domu, a nie że nie musi się nigdzie ruszać całymi dniami xD. Poza tym nie jest KC PZPR, żeby dziennie przyjmować honorowe delegacje robotnicze. Ponownie przypomniał mi, że mam zwrócić mieszkanie w należytym stanie (typie nie wiem co ci ta siostra jeszcze nakłamała, żeś się tak uwziął, że coś jest rozjebane na mieszkaniu).
A generalnie sytuacja z zalewaniem wygląda z mojej strony tak. Uwaga, diagnoza człowieka co się nie zna - administracja się uparła, że to coś u mnie, bo jak u nich to muszą bulić z własnej kasy, a poza tym sąsiad spode mnie napierdala codziennie telefony do nich, że to na pewno ode mnie, bo chce odszkodowanie od kogoś jak najszybciej wyciągnąć. Sąsiad z naprzeciwka kupił mieszkanie, żeby stało puste (kilka dni temu chłopa pierwszy raz na oczy zobaczyłem) i jak były mrozy wykurwiło rurę, bo miał zakręcone ogrzewanie. Moją tezę popiera to, że gdy go zobaczyłem go pierwszy raz na oczy powiedział, że robi remont w mieszkaniu, coś zaczął wiercić, po czym ściany na klatce i u mnie w mieszkaniu zaczęły wysychać (w środku leciała sobie woda).
#zalesie #gorzkiezale #wynajem #mieszkanie

Opłaca się dalej kręcić inbe z właścicielem, czy olać temat dla świętego spokoju

9 Głosów
mike-litoris

Kręć inbę, bo to Twoja racja, Twoje pieniądze i Twój honor.

Powiem więcej, zejdźcie do sąsiada z flaszką i porozmawiajcie otwarcie. Jemu zależy na pieniądzach z odszkodowania, Tobie na świętym spokoju. Nie sądzę żeby zależało mu stricte na udupieniu Ciebie, po prostu chce mieć temat z głowy (a może i "zarobić" na ubezpieczeniu, w to nie wnikam). Ale wiem że póki nie dogadacie się między sobą to Wy (Ty i Twoja panna) będziecie między młotem właściciela a kowadłem sąsiada.

<br />

Właścicielowi powiedz że takiego fachowca to niech sobie w dupę wsadzi, bo jako wynajmujący oczekujesz funkcjonalnego mieszkania; w wyniku częstych wizyt o randomowych porach mieszkanie traci walor domu a staje się lokalem, do tego wymaga to od Ciebie elastyczności na którą Cię nie stać (czasowo, finansowo, whatever, chodzi żeby zaznaczyć że nie będziesz na każde pierdnięcie "fachowca" szczekał i siedział w domu czekając aż ten łaskawie się znajdzie).


Nie pisz, tylko dzwoń, a najlepiej się spotkaj. Z dyktafonem. I już teraz zacznij szukać innego lokum. Nie tyle po to żeby "jebnąć wszystkim i wypierdalać" ale dla własnego komfortu psychicznego że jak zrobi się naprawdę grubo to nie będziesz zmuszony zaciskać zębów i "siedzieć dla świętego spokoju" tylko będziesz mieć alternatywę. Ten komfort zupełnie odmienia postrzeganie danego problemu i pozwala się skupić na tym co najważniejsze: na "mnie" i "moim dobrostanie".


Ps: działaj w porozumieniu z panną. Ktoś musi mieć kontrolę nad całym procesem, więc jeśli ona pisze do jakieśtam siostry właściciela to omawiajcie na bieżąco co napisze żeby nie było tak że w emocjach ktoś pierdolnie coś głupiego i zaostrzy konflikt. Trzymając się razem wspólnie się moderujecie do punktu w którym na chłodno referujecie fakty i przedstawiacie potrzeby (siostrze, właścicielowi, sąsiadowi). Emocje w takich momentach są zwykle złym doradcą.

aberotryfnofobia

@drakash nie związane w ogóle z #depresja

Zaloguj się aby komentować