#taksieszyje cześć, dziś trochę inny wpis ale jakże ważny dla mnie. Wpływ aktywności fizycznej na spokój mojego ducha. Od lat mam tak, że jeżeli jestem we względnej formie łatwiej mi jest radzić sobie z trudnymi codziennego życia. Ostatnie miesiące przed pójściem na L4 minęły mi w momencie, dosłownie. Pracowałem sporo, do tego w miarę intensywnie trenowałem - dla mnie baja. Od 5 czerwca usiadłem w domu i nagle się okazało,że nie mam co ze sobą robić, no bo ile można siedzieć na siłowni codziennie? Nie mogłem już zbytnio jeździć na rowerze, bieganie odpadało, nawet rzucanie do kosza najczęściej nie wchodziło w grę. Psycha sitting, w dodatku na codzien musiałem zastanawiac się czy wyrobie się w 182 dni l4 żeby mnie nie zwolnili a w dodatku do ostatniej chwili nawet nie miałem pewności czy i kiedy mnie zoperują :). Milion myśli jak wykorzystać ten czas na coś pozytywnego, zacząłem się dokształcać z dziedzin które mnie interesują: trening ciała, mechanika motocyklowa/samochodowa ii...filozofia( off top; lekarz jak już leżałem na sali operacyjnej zapytał mnie czy jestem filozofem hobbysta )Teraz żyje w najgorszym dla mnie miejscu, jestem przykuty do domu, z trenowania jedynie czytam książki i oglądam filmy. Ciągle muszę sam że sobą się kłócić że inni to by się nauczyli 5 języków w tym czasie a ja nie zawsze mam ochotę żeby regularnie się uczyć jednego( ostatnio mam parę dni przerwy, coś zebrać się nie mogę). Dobija mnie to strasznie, ja ogólnie mam coś takiego że jestem w jakimś niezdrowym środku między prokrastynacją a rozwijaniem się na każdej płaszczyźnie . Wieczorem rozwinę wątek, miłego dnia wszystkim! #truestory #operacja #filozofiadlajanuszy
Zaloguj się aby komentować