Zlasu

@smutnylizak jest "prawdziwy" o tyle, że pewnie jest to autentyczny obraz człowieka i jego opinii.


  1. Diagnoza: zaburzenia depresyjno-lękowe. Lekarz powiedział mu oczywistą oczywistość. Lekami można zarządzać nasileniem objawów, wyciszać je, reagować na pogorszenie stanu pacjenta. Można osiągnąć rezultaty lepsze lub gorsze, zależy to od wielu czynników, w tym od podejścia pacjenta (udzielanie informacji lekarzowi o skutkach ubocznych, efektach, obrazie dolegliwości, przekazania informacji dot. ich wpływu na funkcjonowanie itd.). To, jakie dostał leki, zależy od kilku czynników, w tym od obrazu objawów. Standard polega na rozpatrzeniu zastosowania wsparcia krótkoterminowego i wyborze leku pierwszego rzutu. Więc mamy: SSRI, SNRI, tlpd, pregabalinę, hydroksyzynę i benzodiazepiny. Korekty są wprowadzane na podstawie informacji, jaką lekarz uzyska, stanu pacjenta, obrazu objawów. Proste.

  2. Terapia. Podejrzewam, w jakim nurcie mógł pracować autor materiału, istotniejsze wydaje mi się to, że być może nie rozpoznał w pełni świadomie podstawowego założenia terapii: jest po to, żeby pomóc pacjentowi zmienić samego siebie. Będzie to nieprzyjemne, niełatwe, frustrujące i efekty wymagają zaangażowania i czasu. Autor poszedł na osiem sesji max (jak sam mówi, dwa miesiące) i myśli, że po tym czasie "będzie lepiej". To tak nie działa. Najszybciej efektów można spodziewać się po 3 miesiącach intensywnej terapii grupowej. Dwa, nie każdy uznany nurt jest dla każdego.

  3. praca domowa dot. pozytywnych doświadczeń. Prosta rzecz dot. posiadanego schematu poznawczego, czyli na co ktoś zwraca uwagę i jak to interpretuje. Takie zadanie wymaga współpracy i zaangażowania; faktycznie trzeba zacząć zwracać uwagę, zapisywać, zastanowić się, a później treść tych zapisków i własny stosunek do tematu podjąć otwarcie w trakcie terapii. To, że kot przy śmietniku dał się pogłaskać jak najbardziej nadaje się do zapisania - jeśli faktycznie sprawiło to radość. Po prostu. Plusy takiego ćwiczenia sprowadzają się często do dostrzeżenia co sprawia radość, kiedy, jaką ma się postawę dot. tych zdarzeń, czy wykonujący ćwiczenie ma wpływ na liczbę zdarzeń sprawiających radość, czy szuka zdarzeń niosących pozytywne przeżycie itd. Paradoks polega na tym, że jak ktoś ma atak kolki żółciowej i mu przeszła, cieszy się że nie boli i ulga, to też jest to pozytywne doświadczenie.

  4. Tak, doświadczenia dzieciństwa, relacja z matką, ojcem, osobami znaczącymi to ważna sprawa, tworząca głęboko zakorzenione mechanizmy wpływające na funkcjonowanie w wieku późniejszym - w wymiarze emocjonalnym i poznawczym. Ich zmiana jest bardzo trudna, nieprzyjemna, ale możliwa.

  5. Psychotropy. Każdy lek niesie ze sobą ryzyko skutków ubocznych. Charakter i nasilenie tych skutków omawia się z lekarzem. Bez dokładnego, szczerego omówienia skutków ubocznych, nawet najlepszy lekarz nie ogarnie sytuacji - może co najwyżej mieć intuicję, że się pacjentowi przytyło i o to dopytać, ciągnąć za język, interpretować z ciała i ekspresywności. Podstawowa kwestie do przedstawienia: jakie skutki uboczne; jakie efekty (czy jest poprawa), czy skutki uboczne są tolerowalne krótkoterminowo; czy skutki są mniej dotkliwe niż objawy chorobowe; czy skutki uboczne zniechęcają do kontynuowania terapii. Widać duży wzrost wagi - od razu mówić lekarzowi. Także o tym, że się to nie podoba, to problem itd. Związek między bólem głowy a lekami - autor nie wspomina, jakie leki; wspomina że pojawiał się w trakcie wysiłku. Jeśli ktoś widzi, że w trakcie wysiłku pojawia się ból głowy, to się tym zajmuje i leci do lekarza bo to może być dość istotna sprawa. Kwestia ryzyko vs. korzyści faktycznie istnieje, dlatego leki są dla osób potrzebujących pomocy i chcących z niej korzystać; to rzecz do przedstawienia i do oglądu z lekarzem.

  6. Kiedy ktoś identyfikuje się jako incel i przegryw... To ciekawy aspekt. Psychiatra ani psychoterapeuta nie znajdzie nikomu dziewczyny, kumpli, nie zmieni rodziny. Może jedynie pomóc pacjentowi, w takim zakresie, na ile pacjent współpracuje i jest zaangażowany i na ile potrafi. A często potrafią bądź potrafią bardzo dobrze. Samoidentyfikacja łączy się silnie z obrazem własnego ja, relacji z innymi, postrzeganiem świata itd. Jeśli ktoś w pełni identyfikuje się jako "przegryw", osoba skazana na swoje cierpienie, ma ustalony, unieszczęśliwiający model postrzegania ze sobą i relacji ze światem, to terapia z całą pewnością dotknie tych obszarów, tak czy inaczej. Bo terapia zawsze ich jakoś dotyka. Chcąc z niej skorzystać, trzeba to zaakceptować, zmiana musi dotykać różnych obszarów. Najprościej, to kwestia motywacji i tego, na ile niewygodne / nie do zniesienia jest życie z określonymi problemami. Farmakoterapia: w bardzo wielu przypadkach, bez sensownej, zaangażowanej terapii, sprowadzać się będzie do jakiejś próby łagodzenia objawów.


Ogólnie, szkoda mi faceta. Tak autentycznie, niczego nie ujmując. Źle jest być nieszczęśliwym i źle jest zamykać sobie drogę do czegoś innego.

Zaloguj się aby komentować