Przedostatnia wrzutka z MeB.
Miller et Bertaux / # 3 Green, green, green and ... green
Lepszy H.U.J.E.M. 
Koniec.
Green, green, green and ... green są perfumami nazwanymi bardzo adekwatnie do zawartości, ponieważ zapach jest bezsprzecznie zielony, bardzo zielony. Prawdopodobnie zbliżone wrażenie można odnieść wkładając twarz w wilgotne od rosy zarośla. Pachnie jak trawa, liście i łodygi. Znacie Hermes Un Jardin en Mediterranee? To Green, green, green and ... green jest jego bardziej zieloną siostrą i śmiem twierdzić, ze lepszą. Liść figowy zamieniono na werbenę, dzięki czemu zapach jest jeszcze bardziej trawiasto-zielony, a dodatkowo zachowuje w pełni uniseksowy balans.
Załączam fotkę z trawnika pod moim blokiem z własnej galerii na parfumo obrazującą jak to pachnie.
Miller et Bertaux / Pimiento +++
Pierwszą rolę w tym odcinku gra... a wcale nie pimiento, bo szałwia. Od samego początku zapach ma charakter raczej ziołowy bo otwiera się mocną szałwią w towarzystwie papryczki. Nie jest to taka słodka papryka jak w Xeryus Rouge, a bardziej przypomina pikantne kawałki jalapeno z pizzy. Do tego trochę kwaśnych owoców leśnych i dużo lodu, za który musi odpowiadać ta sama molekuła co w Narciso Rodriguez BN EDT Extreme, bo efekt jest identyczny, trochę syntetyk, ale faktycznie daje efekt zbliżony do tego uderzenia zimnego powietrza w momencie otwarcia zamrażalnika. Perfumy nie ewoluują jakoś specjalnie, po prostu z upływem czasu aromat papryki słabnie, a pozostaje chłodzący mix szałwiowy-lodowy.
#perfumy #recenzjeperfum #smrodysaradonina
9e1eda2b-1bf8-4938-bbf9-e544ad7b9d62

Zaloguj się aby komentować