Porównanie Cezara do Aleksandra Wielkiego
Appian z Aleksandrii (ok. 95 – ok. 180 n.e.), grecki historyk, w swoim dziele „Historia rzymska” poświęcił spory fragment porównaniu Juliusza Cezara oraz Aleksandra Wielkiego. W świecie starożytnym wielu wodzów chciało dorównać osiągnięciom młodego macedońskiego króla. Nie inaczej było z Cezarem.
Czytając poniższy fragment można sobie wyrobić zdanie, odnośnie tego czy też Cezar dorównał podbojom i osiągnięciom Aleksandra.
W ten sposób zatem zginął Gajusz Cezar w dniu zwanym idami marcowymi, to jest w połowie mniej więcej miesiąca antesterion. Że dnia tego nie przeżyje, przepowiedział mu jeszcze wróżbita, ale on szydząc z niego rzekł z rana: «Otóż i idy»; na to ten wcale nie wzruszony odpowiedział: «Ale nie minęły». Cezar jednak zlekceważył sobie i tę przepowiednię daną mu z taką pewnością siebie przez wróżbitę, i inne wspomniane powyżej znaki, wyszedł i znalazł śmierć w pięćdziesiątym szóstym roku życia.
Był człowiekiem, któremu we wszystkim towarzyszyło szczęście, który cieszył się łaską bogów i wielkich czynów dokonał, toteż słusznie bywa porównywany z Aleksandrem. Obaj byli bowiem w wysokim stopniu żądni sławy i wielce wojowniczy, niezmiernie szybcy w wykonywaniu swych planów, bardzo zuchwali wobec niebezpieczeństw, zupełnie nie szczędzili swojej osoby i obaj nie więcej ufali swej sztuce wojennej niż odwadze i szczęściu. Jeden z nich przebył w skwarnej porze daleką a bezwodną drogę do świątyni Ammona i przez zatokę morską w Pamfilii przebiegł pieszo w cudowny sposób, ponieważ morze się cofnęło i bóg wstrzymywał fale, dopóki nie przeszedł, tak jak bóg zesłał mu deszcz w drodze przez pustynię. W Indiach wypłynął na nieznane morze, pierwszy wyszedł po drabinie i sam jeden wskoczył na mur nieprzyjacielski, przy czym odniósł 13 ran. Zawsze niezwyciężony, w jednej zaledwie lub dwu bitwach rozgrywał każdą wojnę. W Europie zajął wiele krajów barbarzyńskich i podporządkował sobie Greków, lud, który przez swe umiłowanie wolności tak bardzo trudny był do ujarzmienia i który się chlubił, że nikomu przed nim nie podlegał z wyjątkiem Filipa noszącego skromny tytuł wodza w wojnie, a i to przez krótki czas. Azję przebiegł niemal całą. By w krótkich słowach wyrazić szczęście i potęgę Aleksandra: zdobywał każdy kraj, który zobaczył, a plany jego i zamysły podboju pozostałych śmierć zniweczyła.
Cezarowi zaś uległo Morze Jońskie, które w środku zimy umożliwiło mu spokojny przejazd, popłynął przez Zachodni Ocean, dotąd nie znany, przeciw Brytyjczykom, a sternikom przybijającym do skał Brytanii kazał rozbijać okręty. Innym razem sam jeden w małej łódce zmagał się w nocy z bałwanami, a sternikowi kazał rozpiąć żagle i zaufać raczej szczęściu Cezara niż morzu. Często sam jeden rzucał się na nieprzyjaciół, gdy wszyscy się bali, i w samej tylko Galii 30 razy osobiście stawał w szeregu do walki, aż podbił 400 jej plemion, które dotąd tak groźne były dla Rzymian, że w prawie przyznającym zwolnienie od służby wojskowej kapłanom i starcom umieszczono zastrzeżenie: «z wyjątkiem, gdyby wybuchła wojna z Galami», w takim razie bowiem i starcy, i kapłani byli do służby zobowiązani. Podczas walk w Aleksandrii, gdy został sam jeden na moście i znalazł się w ciężkim położeniu, zrzucił swą szatę purpurową, skoczył do morza i płynął długo kryjąc się pod wodą i wynurzając się tylko co jakiś czas dla nabrania oddechu, tak że nieprzyjaciele stracili go z oczu; zbliżywszy się w końcu do przyjaznego okrętu wyciągnął ręce i dał się poznać. W ten sposób się uratował. Kiedy się uwikłał w te wojny domowe czy z obawy, jak sam mówił, czy też z żądzy władzy, starł się z najlepszymi wodzami swego czasu, z licznymi i wielkimi wojskami, i to już nie barbarzyńców, ale Rzymian, stojących wówczas u szczytu powodzenia i szczęścia. I on też zwyciężył wszystkich, za każdym razem w jednej albo dwóch bitwach, choć wojsko jego nie okazało się niezwyciężone jak wojsko Aleksandra, gdyż od Galów doznało oczywistej klęski, kiedy to dotknął je ciężki cios pod wodzą Kotty i Tyturiusza, w Hiszpanii Petrejusz i Afraniusz zamknęli je niemal oblężeniem, pod Dyrrachium i w Afryce wyraźnie uciekało, a w Hiszpanii przeraziło się młodego Pompejusza. Sam Cezar był jednak nieustraszony i ostatecznie w każdej wojnie niepokonany, toteż potężne państwo rzymskie, które na lądzie i morzu rozciągało się już od zachodu słońca aż do rzeki Eufratu, podporządkował sobie siłą i ludzkością o wiele trwałej i o wiele silniej niż Sulla i wbrew woli Rzymian narzucił się na króla, chociaż tego tytułu nie przyjął. I on również zginął w toku planowania nowych wojen.
Podobieństwo między nimi i w tym się zaznaczyło, że obaj mieli wojsko równie ochotne i oddane, które w walkach okazywało zwierzęcą niemal zaciekłość, ale też często z powodu trudów nadmiernych odmawiało posłuszeństwa jednemu i drugiemu, a nawet buntowało się wielekroć. Po śmierci ich jednak równie obu opłakiwali i żałowali oraz uznali ich za godnych czci boskiej. Obaj byli pod względem fizycznym okazałego wzrostu i urodziwi. Jeden i drugi wywodził ród swój od Zeusa, jeden jako potomek Ajakosa i Heraklesa, drugi jako potomek Anchizesa i Afrodyty. Obaj też, jak byli bardzo pochopni do walki z wyzywającymi ich przeciwnikami, tak i bardzo chętnie wchodzili z nimi w układy i przebaczali pokonanym, a nawet świadczyli im dobrodziejstwa, bo kierowali się jedynie myślą o zwycięstwie.
Tyle tego porównania. Różne jednak były warunki, w których obaj zaczynali swą drogę do potęgi, bo jeden wychodził z królestwa stworzonego przez Filipa, drugi ze stanowiska prywatnego człowieka pochodzącego ze znakomitego i dostojnego wprawdzie, ale zupełnie biednego rodu.
Obaj lekceważyli sobie znaki wróżebne do nich się odnoszące, ale na wróżbitów, którzy im śmierć przepowiadali, wcale się nie gniewali. A i same znaki były często podobne i sprowadzały się u obu do podobnego końca. Dwu-krotnie okazało się, że wątroba zwierząt ofiarnych nie posiadała właściwych cech: pierwszy raz wskazywała na niebezpieczeństwo o niepewnym wyniku. Groziło ono Aleksandrowi w kraju Oksydraków, kiedy to wyprzedzając Macedończyków wspiął się na mur nieprzyjacielski, a gdy się złamała drabina i został sam u góry, wówczas zuchwale skoczył w obręb murów między nieprzyjaciół; został jednak ciężko raniony w pierś, a nadto otrzymał cios w kark bardzo ciężką pałką, tak że padł już i z trudem tylko ocalony został przez Macedończyków, którzy z troski o niego wyłamali bramy. Podobnie było z Cezarem w Hiszpanii, kiedy to wojsko jego ogarnięte zostało trwogą przed młodym Pompejuszem i wahało się iść do walki; Cezar wówczas wypadł przed wszystkich na pole między obu liniami bojowymi i otrzymał 200 pocisków w tarczę, aż w końcu i jego ocaliło wojsko, które ze wstydem nadbiegło pełne lęku o niego. W ten sposób zatem pierwsze znaki złowieszcze z wnętrzności zwierząt ofiarnych zapowiadały im niebezpieczeństwo śmierci, drugie zaś już samą śmierć. Wróżbita Pitagoras powiedział bowiem przy składaniu ofiar Apollodorowi, który lękał się Aleksandra i Hefaistiona, aby się niczego złego nie obawiał, bo i jeden, i drugi niezadługo usunie się ze świata. Kiedy wkrótce potem umarł Hefaistion, Apollodor przestraszył się, aby nie powstał jakiś spisek przeciwko królowi, więc doniósł mu o przepowiedni. Ten jednak uśmiechnął się tylko i zapytał samego Pitagorasa, co zapowiadają znaki. Gdy ten odpowiedział, że zapowiadają jego koniec, znowu się uśmiechnął, pochwalił jednak Apollodora za jego życzliwość, a wróżbitę za odwagę.
Cezarowi zaś, kiedy wchodził na ostatnie posiedzenie senatu, objawiły się takie same znaki złowieszcze, jak to nieco wyżej mówiłem; z szyderstwem wówczas zauważył, że i w Hiszpanii takie znaki się pojawiły. Gdy wieszczek powiedział, że i wówczas był w niebezpieczeństwie, a teraz znaki z tym większą pewnością zapowiadają śmierć, zawahał się nieco wobec tej stanowczości i złożył ponownie ofiarę, ponieważ jednak ofiara się przewlekała, zniecierpliwił się i wszedł do kurii, gdzie został zabity. To samo przydarzyło się i Aleksandrowi. Kiedy bowiem wracając z wojskiem z Indii zbliżał się już do Babilonu, radzili mu Chaldejczycy, aby na razie wjazd swój odłożył. Odpowiedział na to wierszem jambicznym: Najlepszym wieszczem, kto szczęśliwy wróży los. Chaldejczycy radzili mu ponownie, aby przynajmniej nie wkraczał do miasta patrząc ku zachodowi, ale okrążył je i wszedł do niego maszerując ku wschodowi słońca. Aleksander ustąpił podobno wobec tego i próbował okrążyć miasto, ale zniechęcony skutkiem mokradeł i bagnisk zlekceważył sobie i to drugie ostrzeżenie wróżbitów i wszedł patrząc na zachód. Po wkroczeniu popłynął Eufratem ku kanałowi Pallakotta, który wody z Eufratu unosi w bagniska i moczary nie dopuszczając do nawodnienia ziemi asyryjskiej. Nosił się mianowicie z planem, aby tę rzekę ująć w wały, i w tym celu tam popłynął. Powiadają, że przy tej sposobności żartował z Chaldejczyków, że cało wszedł do Babilonu i teraz z niego wypłynął. A jednak znaczone mu było, że zaraz po powrocie tam umrze. Podobnie żartował sobie i Cezar. Bo kiedy wróżbita przepowiedział mu dzień śmierci, a mianowicie że nie przeżyje idów marcowych, gdy dzień ten nadszedł, szydząc z wróżbity powiedział, że idy już są, mimo to przecież umarł w tym dniu właśnie. Tak to obaj szydzili ze znaków złowieszczych, jakie otrzymali, ale też nie gniewali się na wróżbitów, którzy je tłumaczyli, na obu również okazała się prawdziwość przepowiedni.
Byli też obaj miłośnikami sztuk pięknych i nauk zarówno własnej ojczyzny, jak greckich, a nawet i obcych jeszcze. Aleksander dowiadywał się o sprawy indyjskie u brahmanów, którzy uchodzą w Indiach za mędrców w sprawach niebieskich i ziemskich, tak jak magowie u Persów. Cezar interesował się sprawami egipskimi w czasie pobytu w Egipcie, gdzie Kleopatrę osadził na tronie. Stąd też w swej działalności pokojowej wprowadził w Rzymie wiele ulepszeń [przejętych z Egiptu], m. in. rok, który był u nich nierówny skutkiem wtrącania od czasu do czasu miesięcy przestępnych (liczyli bowiem według obiegu księżyca), ustalił według biegu słońca, tak jak liczyli Egipcjanie. A wreszcie tak się złożyło, że żaden z tych, którzy przeciw niemu spisek uknuli, nie uszedł z życiem, ale wszyscy ponieśli zasłużoną karę z rąk jego syna, tak samo jak ukarani zostali zabójcy Filipa przez Aleksandra. W jaki zaś sposób dosięgła pomsta zabójców Cezara, opowiadają następne księgi.
– Appian z Aleksandrii, Historia rzymska, II.149-154
https://imperiumromanum.pl/ciekawostka/porownanie-cezara-do-aleksandra-wielkiego/
#rzym #antycznyrzym #imperiumromanum #historia #ciekawostki #gruparatowaniapoziomu #listaimperiumromanum #ciekawostkihistoryczne #ancientrome #wojsko #europa #swiat #militaria #venividivici #qualitycontent #archeologia
--------------------------------------------------------------------------------------
Jeżeli podobają Ci się treści, jakie gromadzę na portalu oraz, którymi dzielę się na portalu, wdzięczny będę za jakiekolwiek wsparcie: https://imperiumromanum.pl/dotacje/
Appian z Aleksandrii (ok. 95 – ok. 180 n.e.), grecki historyk, w swoim dziele „Historia rzymska” poświęcił spory fragment porównaniu Juliusza Cezara oraz Aleksandra Wielkiego. W świecie starożytnym wielu wodzów chciało dorównać osiągnięciom młodego macedońskiego króla. Nie inaczej było z Cezarem.
Czytając poniższy fragment można sobie wyrobić zdanie, odnośnie tego czy też Cezar dorównał podbojom i osiągnięciom Aleksandra.
W ten sposób zatem zginął Gajusz Cezar w dniu zwanym idami marcowymi, to jest w połowie mniej więcej miesiąca antesterion. Że dnia tego nie przeżyje, przepowiedział mu jeszcze wróżbita, ale on szydząc z niego rzekł z rana: «Otóż i idy»; na to ten wcale nie wzruszony odpowiedział: «Ale nie minęły». Cezar jednak zlekceważył sobie i tę przepowiednię daną mu z taką pewnością siebie przez wróżbitę, i inne wspomniane powyżej znaki, wyszedł i znalazł śmierć w pięćdziesiątym szóstym roku życia.
Był człowiekiem, któremu we wszystkim towarzyszyło szczęście, który cieszył się łaską bogów i wielkich czynów dokonał, toteż słusznie bywa porównywany z Aleksandrem. Obaj byli bowiem w wysokim stopniu żądni sławy i wielce wojowniczy, niezmiernie szybcy w wykonywaniu swych planów, bardzo zuchwali wobec niebezpieczeństw, zupełnie nie szczędzili swojej osoby i obaj nie więcej ufali swej sztuce wojennej niż odwadze i szczęściu. Jeden z nich przebył w skwarnej porze daleką a bezwodną drogę do świątyni Ammona i przez zatokę morską w Pamfilii przebiegł pieszo w cudowny sposób, ponieważ morze się cofnęło i bóg wstrzymywał fale, dopóki nie przeszedł, tak jak bóg zesłał mu deszcz w drodze przez pustynię. W Indiach wypłynął na nieznane morze, pierwszy wyszedł po drabinie i sam jeden wskoczył na mur nieprzyjacielski, przy czym odniósł 13 ran. Zawsze niezwyciężony, w jednej zaledwie lub dwu bitwach rozgrywał każdą wojnę. W Europie zajął wiele krajów barbarzyńskich i podporządkował sobie Greków, lud, który przez swe umiłowanie wolności tak bardzo trudny był do ujarzmienia i który się chlubił, że nikomu przed nim nie podlegał z wyjątkiem Filipa noszącego skromny tytuł wodza w wojnie, a i to przez krótki czas. Azję przebiegł niemal całą. By w krótkich słowach wyrazić szczęście i potęgę Aleksandra: zdobywał każdy kraj, który zobaczył, a plany jego i zamysły podboju pozostałych śmierć zniweczyła.
Cezarowi zaś uległo Morze Jońskie, które w środku zimy umożliwiło mu spokojny przejazd, popłynął przez Zachodni Ocean, dotąd nie znany, przeciw Brytyjczykom, a sternikom przybijającym do skał Brytanii kazał rozbijać okręty. Innym razem sam jeden w małej łódce zmagał się w nocy z bałwanami, a sternikowi kazał rozpiąć żagle i zaufać raczej szczęściu Cezara niż morzu. Często sam jeden rzucał się na nieprzyjaciół, gdy wszyscy się bali, i w samej tylko Galii 30 razy osobiście stawał w szeregu do walki, aż podbił 400 jej plemion, które dotąd tak groźne były dla Rzymian, że w prawie przyznającym zwolnienie od służby wojskowej kapłanom i starcom umieszczono zastrzeżenie: «z wyjątkiem, gdyby wybuchła wojna z Galami», w takim razie bowiem i starcy, i kapłani byli do służby zobowiązani. Podczas walk w Aleksandrii, gdy został sam jeden na moście i znalazł się w ciężkim położeniu, zrzucił swą szatę purpurową, skoczył do morza i płynął długo kryjąc się pod wodą i wynurzając się tylko co jakiś czas dla nabrania oddechu, tak że nieprzyjaciele stracili go z oczu; zbliżywszy się w końcu do przyjaznego okrętu wyciągnął ręce i dał się poznać. W ten sposób się uratował. Kiedy się uwikłał w te wojny domowe czy z obawy, jak sam mówił, czy też z żądzy władzy, starł się z najlepszymi wodzami swego czasu, z licznymi i wielkimi wojskami, i to już nie barbarzyńców, ale Rzymian, stojących wówczas u szczytu powodzenia i szczęścia. I on też zwyciężył wszystkich, za każdym razem w jednej albo dwóch bitwach, choć wojsko jego nie okazało się niezwyciężone jak wojsko Aleksandra, gdyż od Galów doznało oczywistej klęski, kiedy to dotknął je ciężki cios pod wodzą Kotty i Tyturiusza, w Hiszpanii Petrejusz i Afraniusz zamknęli je niemal oblężeniem, pod Dyrrachium i w Afryce wyraźnie uciekało, a w Hiszpanii przeraziło się młodego Pompejusza. Sam Cezar był jednak nieustraszony i ostatecznie w każdej wojnie niepokonany, toteż potężne państwo rzymskie, które na lądzie i morzu rozciągało się już od zachodu słońca aż do rzeki Eufratu, podporządkował sobie siłą i ludzkością o wiele trwałej i o wiele silniej niż Sulla i wbrew woli Rzymian narzucił się na króla, chociaż tego tytułu nie przyjął. I on również zginął w toku planowania nowych wojen.
Podobieństwo między nimi i w tym się zaznaczyło, że obaj mieli wojsko równie ochotne i oddane, które w walkach okazywało zwierzęcą niemal zaciekłość, ale też często z powodu trudów nadmiernych odmawiało posłuszeństwa jednemu i drugiemu, a nawet buntowało się wielekroć. Po śmierci ich jednak równie obu opłakiwali i żałowali oraz uznali ich za godnych czci boskiej. Obaj byli pod względem fizycznym okazałego wzrostu i urodziwi. Jeden i drugi wywodził ród swój od Zeusa, jeden jako potomek Ajakosa i Heraklesa, drugi jako potomek Anchizesa i Afrodyty. Obaj też, jak byli bardzo pochopni do walki z wyzywającymi ich przeciwnikami, tak i bardzo chętnie wchodzili z nimi w układy i przebaczali pokonanym, a nawet świadczyli im dobrodziejstwa, bo kierowali się jedynie myślą o zwycięstwie.
Tyle tego porównania. Różne jednak były warunki, w których obaj zaczynali swą drogę do potęgi, bo jeden wychodził z królestwa stworzonego przez Filipa, drugi ze stanowiska prywatnego człowieka pochodzącego ze znakomitego i dostojnego wprawdzie, ale zupełnie biednego rodu.
Obaj lekceważyli sobie znaki wróżebne do nich się odnoszące, ale na wróżbitów, którzy im śmierć przepowiadali, wcale się nie gniewali. A i same znaki były często podobne i sprowadzały się u obu do podobnego końca. Dwu-krotnie okazało się, że wątroba zwierząt ofiarnych nie posiadała właściwych cech: pierwszy raz wskazywała na niebezpieczeństwo o niepewnym wyniku. Groziło ono Aleksandrowi w kraju Oksydraków, kiedy to wyprzedzając Macedończyków wspiął się na mur nieprzyjacielski, a gdy się złamała drabina i został sam u góry, wówczas zuchwale skoczył w obręb murów między nieprzyjaciół; został jednak ciężko raniony w pierś, a nadto otrzymał cios w kark bardzo ciężką pałką, tak że padł już i z trudem tylko ocalony został przez Macedończyków, którzy z troski o niego wyłamali bramy. Podobnie było z Cezarem w Hiszpanii, kiedy to wojsko jego ogarnięte zostało trwogą przed młodym Pompejuszem i wahało się iść do walki; Cezar wówczas wypadł przed wszystkich na pole między obu liniami bojowymi i otrzymał 200 pocisków w tarczę, aż w końcu i jego ocaliło wojsko, które ze wstydem nadbiegło pełne lęku o niego. W ten sposób zatem pierwsze znaki złowieszcze z wnętrzności zwierząt ofiarnych zapowiadały im niebezpieczeństwo śmierci, drugie zaś już samą śmierć. Wróżbita Pitagoras powiedział bowiem przy składaniu ofiar Apollodorowi, który lękał się Aleksandra i Hefaistiona, aby się niczego złego nie obawiał, bo i jeden, i drugi niezadługo usunie się ze świata. Kiedy wkrótce potem umarł Hefaistion, Apollodor przestraszył się, aby nie powstał jakiś spisek przeciwko królowi, więc doniósł mu o przepowiedni. Ten jednak uśmiechnął się tylko i zapytał samego Pitagorasa, co zapowiadają znaki. Gdy ten odpowiedział, że zapowiadają jego koniec, znowu się uśmiechnął, pochwalił jednak Apollodora za jego życzliwość, a wróżbitę za odwagę.
Cezarowi zaś, kiedy wchodził na ostatnie posiedzenie senatu, objawiły się takie same znaki złowieszcze, jak to nieco wyżej mówiłem; z szyderstwem wówczas zauważył, że i w Hiszpanii takie znaki się pojawiły. Gdy wieszczek powiedział, że i wówczas był w niebezpieczeństwie, a teraz znaki z tym większą pewnością zapowiadają śmierć, zawahał się nieco wobec tej stanowczości i złożył ponownie ofiarę, ponieważ jednak ofiara się przewlekała, zniecierpliwił się i wszedł do kurii, gdzie został zabity. To samo przydarzyło się i Aleksandrowi. Kiedy bowiem wracając z wojskiem z Indii zbliżał się już do Babilonu, radzili mu Chaldejczycy, aby na razie wjazd swój odłożył. Odpowiedział na to wierszem jambicznym: Najlepszym wieszczem, kto szczęśliwy wróży los. Chaldejczycy radzili mu ponownie, aby przynajmniej nie wkraczał do miasta patrząc ku zachodowi, ale okrążył je i wszedł do niego maszerując ku wschodowi słońca. Aleksander ustąpił podobno wobec tego i próbował okrążyć miasto, ale zniechęcony skutkiem mokradeł i bagnisk zlekceważył sobie i to drugie ostrzeżenie wróżbitów i wszedł patrząc na zachód. Po wkroczeniu popłynął Eufratem ku kanałowi Pallakotta, który wody z Eufratu unosi w bagniska i moczary nie dopuszczając do nawodnienia ziemi asyryjskiej. Nosił się mianowicie z planem, aby tę rzekę ująć w wały, i w tym celu tam popłynął. Powiadają, że przy tej sposobności żartował z Chaldejczyków, że cało wszedł do Babilonu i teraz z niego wypłynął. A jednak znaczone mu było, że zaraz po powrocie tam umrze. Podobnie żartował sobie i Cezar. Bo kiedy wróżbita przepowiedział mu dzień śmierci, a mianowicie że nie przeżyje idów marcowych, gdy dzień ten nadszedł, szydząc z wróżbity powiedział, że idy już są, mimo to przecież umarł w tym dniu właśnie. Tak to obaj szydzili ze znaków złowieszczych, jakie otrzymali, ale też nie gniewali się na wróżbitów, którzy je tłumaczyli, na obu również okazała się prawdziwość przepowiedni.
Byli też obaj miłośnikami sztuk pięknych i nauk zarówno własnej ojczyzny, jak greckich, a nawet i obcych jeszcze. Aleksander dowiadywał się o sprawy indyjskie u brahmanów, którzy uchodzą w Indiach za mędrców w sprawach niebieskich i ziemskich, tak jak magowie u Persów. Cezar interesował się sprawami egipskimi w czasie pobytu w Egipcie, gdzie Kleopatrę osadził na tronie. Stąd też w swej działalności pokojowej wprowadził w Rzymie wiele ulepszeń [przejętych z Egiptu], m. in. rok, który był u nich nierówny skutkiem wtrącania od czasu do czasu miesięcy przestępnych (liczyli bowiem według obiegu księżyca), ustalił według biegu słońca, tak jak liczyli Egipcjanie. A wreszcie tak się złożyło, że żaden z tych, którzy przeciw niemu spisek uknuli, nie uszedł z życiem, ale wszyscy ponieśli zasłużoną karę z rąk jego syna, tak samo jak ukarani zostali zabójcy Filipa przez Aleksandra. W jaki zaś sposób dosięgła pomsta zabójców Cezara, opowiadają następne księgi.
– Appian z Aleksandrii, Historia rzymska, II.149-154
https://imperiumromanum.pl/ciekawostka/porownanie-cezara-do-aleksandra-wielkiego/
#rzym #antycznyrzym #imperiumromanum #historia #ciekawostki #gruparatowaniapoziomu #listaimperiumromanum #ciekawostkihistoryczne #ancientrome #wojsko #europa #swiat #militaria #venividivici #qualitycontent #archeologia
--------------------------------------------------------------------------------------
Jeżeli podobają Ci się treści, jakie gromadzę na portalu oraz, którymi dzielę się na portalu, wdzięczny będę za jakiekolwiek wsparcie: https://imperiumromanum.pl/dotacje/
Zaloguj się aby komentować