#pasta #dowcipy
W pewnej wiosce w Podlaskim żył sobie rolnik. Miał skromną chatkę i kochającą żonę, która zawsze rano robiła mu kanapki, gdy wychodził orać pole (czy co tam rolnicy robią na polu). Ale nie były to zwykłe kanapki, były to kanapki wspaniałe niczym miłość, którą żona darzyła męża. Chleb własnego wypieku, prawdziwe masło, prawdziwa szynka, świeży pomidor, świeży ogórek, zacna sałata i cudownie chrupiąca rzodkiewka. Pewnego dnia rolnik zabrał te wspaniałe kanapki rano i pozostawił na kamieniu niedaleko miejsca orki i wziął się do pracy. Pracował w pocie czoła, aż zgłodniał. Idąc po kanapkę w wyobraźni już miał obraz spożywania tego boskiego posiłku, delikatnego smaku masła, wspaniałego smaku szynki, chrupania rzodkiewki, wszystko zwieńczone ogórkiem i pomidorem. Wielkie było jego zdziwienie i zawód, gdy zobaczył, że tej wspaniałej kanapki z szyneczką, ogórkiem, masłem, pomidorem, sałatą i rzodkiewką nie ma na kamieniu. Chcąc nie chcąc wrócił do pracy, lecz głodny długo nie wytrzymał. Następnego dnia żona, jak zawsze, wstała z pierwszym pianiem kurczaka i zaczęła przygotowywać swojemu ukochanemu małżonkowi zwyczajowy posiłek. Chlebek, masełko, szynka, sałata, rzodkiewka, ogórek, wszystko co najlepsze dla kochanego męża Rolnik nie posiadał się z radości. Ale, że był tylko prostym rolnikiem, to tą wspaniałą kanapkę powtórnie położył na kamieniu. Niestety, gdy nadszedł czas przerwy kanapki znowu nie było. Rolnik był smutnym rolnikiem. Powiedział o wszystkim żonie. Nazajutrz niewiasta ta chcąc jakoś uprzyjemnić mężowi zawód, którego doświadczył, zrobiła iście królewska kanapkę. Idealnie wypieczony chleb posmarowała puchatym masełkiem, położyła kawał szynki wielkości 1/3 świni, na to cudownie czerwonego pomidora i wyjątkowo ogórkowatego ogórka. Wszystko zwieńczyła pięknymi liśćmi sałaty, ultrachrupiącą rzodkiewką i szczyptą miłości. Tym razem rolnik poszedł po rozum do głowy. Położył tą wspaniałą kanapkę na kamieniu, a sam ukrył się w pobliskich krzakach. Czekał. Obserwował. Po kilku godzinach, gdy już miał zabrać się do pracy, spostrzegł wielkiego pikującego orła. Spadł on z dużą szybkością i w locie porwał tą wspaniałą kanapkę z kamienia, odlatując w siną dal. Rolnik postanowił, że nie odpuści tej szyneczki, ogórka, pomidora, sałaty i rzodkieweczki. Puścił się pędem za orłem. Biegł za nim kilka minut, aż orzeł osiadł na drzewie. Już miał się wspinać, gdy zobaczył co ptak wyczynia. Orzeł sprawnie rozwarł dwie kromki chleba i zaczął wyrzucać zawartość. Spadła wspaniała szyneczka, poleciał ogórek, pomidor i sałata. Nawet cudna rzodkiewka z cichym chrupnięciem uderzyła o ziemię. A orzeł wziął w szpony po jednej kromce chleba posmarowanej masłem i zaczął sobie je wcierać w klatę, drąc mordę - O kurwa, JAKI JA JESTEM POJEBANY.
W pewnej wiosce w Podlaskim żył sobie rolnik. Miał skromną chatkę i kochającą żonę, która zawsze rano robiła mu kanapki, gdy wychodził orać pole (czy co tam rolnicy robią na polu). Ale nie były to zwykłe kanapki, były to kanapki wspaniałe niczym miłość, którą żona darzyła męża. Chleb własnego wypieku, prawdziwe masło, prawdziwa szynka, świeży pomidor, świeży ogórek, zacna sałata i cudownie chrupiąca rzodkiewka. Pewnego dnia rolnik zabrał te wspaniałe kanapki rano i pozostawił na kamieniu niedaleko miejsca orki i wziął się do pracy. Pracował w pocie czoła, aż zgłodniał. Idąc po kanapkę w wyobraźni już miał obraz spożywania tego boskiego posiłku, delikatnego smaku masła, wspaniałego smaku szynki, chrupania rzodkiewki, wszystko zwieńczone ogórkiem i pomidorem. Wielkie było jego zdziwienie i zawód, gdy zobaczył, że tej wspaniałej kanapki z szyneczką, ogórkiem, masłem, pomidorem, sałatą i rzodkiewką nie ma na kamieniu. Chcąc nie chcąc wrócił do pracy, lecz głodny długo nie wytrzymał. Następnego dnia żona, jak zawsze, wstała z pierwszym pianiem kurczaka i zaczęła przygotowywać swojemu ukochanemu małżonkowi zwyczajowy posiłek. Chlebek, masełko, szynka, sałata, rzodkiewka, ogórek, wszystko co najlepsze dla kochanego męża Rolnik nie posiadał się z radości. Ale, że był tylko prostym rolnikiem, to tą wspaniałą kanapkę powtórnie położył na kamieniu. Niestety, gdy nadszedł czas przerwy kanapki znowu nie było. Rolnik był smutnym rolnikiem. Powiedział o wszystkim żonie. Nazajutrz niewiasta ta chcąc jakoś uprzyjemnić mężowi zawód, którego doświadczył, zrobiła iście królewska kanapkę. Idealnie wypieczony chleb posmarowała puchatym masełkiem, położyła kawał szynki wielkości 1/3 świni, na to cudownie czerwonego pomidora i wyjątkowo ogórkowatego ogórka. Wszystko zwieńczyła pięknymi liśćmi sałaty, ultrachrupiącą rzodkiewką i szczyptą miłości. Tym razem rolnik poszedł po rozum do głowy. Położył tą wspaniałą kanapkę na kamieniu, a sam ukrył się w pobliskich krzakach. Czekał. Obserwował. Po kilku godzinach, gdy już miał zabrać się do pracy, spostrzegł wielkiego pikującego orła. Spadł on z dużą szybkością i w locie porwał tą wspaniałą kanapkę z kamienia, odlatując w siną dal. Rolnik postanowił, że nie odpuści tej szyneczki, ogórka, pomidora, sałaty i rzodkieweczki. Puścił się pędem za orłem. Biegł za nim kilka minut, aż orzeł osiadł na drzewie. Już miał się wspinać, gdy zobaczył co ptak wyczynia. Orzeł sprawnie rozwarł dwie kromki chleba i zaczął wyrzucać zawartość. Spadła wspaniała szyneczka, poleciał ogórek, pomidor i sałata. Nawet cudna rzodkiewka z cichym chrupnięciem uderzyła o ziemię. A orzeł wziął w szpony po jednej kromce chleba posmarowanej masłem i zaczął sobie je wcierać w klatę, drąc mordę - O kurwa, JAKI JA JESTEM POJEBANY.
@PanGargamel klasyk xD
Zaloguj się aby komentować