Pytanie, czy da się to zrobić lepiej?
Na przykład, jak głęboko trzeba wbić te druciki, żeby to działało?
Jeśli wystarczy płytko, jeśli w ogóle tak naprawdę wystarczy tylko przyłożyć elektrodę, a jest wbijana, żeby się trzymała, to może lepiej np. "przyklejać"?
Wyobrażam sobie żeby istniała taka siateczka, którą przykłada się do powierzchni mózgu, ona "wrasta"/zrasta się/klei się trwale do mózgu (pomijam, czy szło by to usunąć), i wtedy sygnały można by sczytywać i wysyłać poprzez tą siateczkę.
Wydaje mi się, że to by było mniej ryzykowne i mniej inwazyjne (mimo że nie wiem czy szło by to usunąć, czy by np. musiało być zrobione z czegoś, co się z czasem rozpuszcza i wchłania, tak że całkowicie zanika z czasem).
Jeśli elektrody muszą być na pewnej głębokości w mózgu, to nadal lepiej by było, jakby była taka siateczka przyklejona, i wtedy te elektrody byłbyby tylko "dociśnięte", żeby weszły w mózg.
Upraszczało by to operację, bo tylko raz wystarczy precyzyjnie nałożyć siateczkę, a nie tak jak to teraz pokazują, że każdą elektrodą z osobna trzeba trafić w odpowiednie miejsce, za pomocą robota, bo człowiek by po prostu nie dał rady. (siateczkę też by nakładał robot, ale byłoby szybciej i pewniej i mniej ryzykownie).
Myślę, że może dałoby się indukcyjnie(?) zdalnie przekazywać porcję energii do mózgu, w konkretne miejsce na siatce, wtedy siateczka byłaby nawet płaska, i nie powodowałoby to wzbudzenia całego większego obszaru, całej ścieżki siateczki, przez którą idzie energia z Neuralink do miejsca w mózgu.
#neuralink #elonmusk #musk #mozg #technologia #luzneprzemyslenia #nieznamsieasiewypowiem