Marcin Romanowski trafi do aresztu. Tak wyglądała jego siatka wpływów.
hejto.plPrzeklejone z płatnego.
Były poseł od prostytutek, młodzieżowy działacz-złodziej oraz rektor koniunkturalista nawrócony na kaczyzm. Do tego członkowie Opus Dei oraz biłgorajski klan leśników. Na takich ludzi stawiał były wiceminister sprawiedliwości, wobec którego sąd zastosował areszt na 3 miesiące.
Wniosek prokuratury w sprawie aresztowania Romanowskiego rozpatrzyła 9 grudnia sędzia Monika Louklinska. Sam podejrzany nie stawił się na posiedzeniu sądu - jego pełnomocnik tłumaczył to złym stanem zdrowia.
Prokuratura zarzuca Romanowskiemu popełnienie łącznie 11 przestępstw, m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości. Oto jak polityk budował swoją pozycję i gęstą sieć wpływów.
Szczęście do immunitetów
Początek października. Na konferencji prasowej w Sejmie posłanka KO Marta Wcisło opowiada o "układzie zamkniętym", który miał stworzyć na Lubelszczyźnie Marcin Romanowski, poseł Suwerennej Polski, wiceminister w resorcie Zbigniewa Ziobry. – To handel funkcjami, stanowiskami, ale także głosami – opowiada Wcisło.
Z pomocą infografik wyjaśnia, że schemat był w uproszczeniu następujący. Najpierw Romanowski mianował na dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie swojego partyjnego kolegę, Andrzeja Borowca. Potem Lasy zorganizowały niemal setkę pikników za ponad 1,5 mln zł, na których promowani byli politycy Suwerennej. Po samorządowych wyborach w kwietniu Borowiec został z komitetu Romanowskiego wybrany na wójta Aleksandrowa. Tego samego Aleksandrowa, w którym – u członków rodziny wójta – znaleziono garaż z banerami wyborczymi Daniela Obajtka, Jana Kanthaka i Marcina Warchoła.
Ale siatka wpływów polityka Suwerennej Polski była o wiele większa. Być może Romanowski ma szczęście do immunitetów, dzięki którym tygodniami unikał aresztu, ale na pewno nie do ludzi i nadzorowanych przez siebie instytucji.
Polityk nęka kochankę
– Na Lubelszczyźnie Romanowski poczuł się na tyle mocny – zarówno organizacyjnie, jak i finansowo – że rozpoczął tworzenie własnych, niezależnych organizacji politycznych na lokalnym szczeblu. To rzadkość wśród parlamentarzystów – uważają rozmówcy "Newsweeka".
7 lutego tego roku z myślą o wyborach samorządowych współpracownicy byłego wiceministra rejestrują w PKW Komitet Wyborczy Wyborców Prawicowa Polska Marcina Romanowskiego. Pełnomocnikiem komitetu zostaje wspomniany Andrzej Borowiec, szef Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie, pełnomocnik finansową Małgorzata Bernadetta (siostrą Andrzeja jest Agata Borowiec, była posłanka PiS).
Na listę – poza członkami leśniczego klanu Borowców – trafia między innymi były poseł Piotr Szeliga. Ten sam, który musiał zrezygnować z członkostwa w Suwerennej Polsce po tym, jak oskarżono go o korzystanie z usług prostytutek oraz nękanie byłej kochanki i jej partnera. Kiedy kobieta próbowała zerwać z nim kontakt, groził jej Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. – Czuje się bezkarny i poluje na młodsze dziewczyny. Gdyby przestał się odzywać, to dalibyśmy spokój. (...) Tylko że on cały czas atakuje – tak jej partner skarżył się reporterowi, Cezaremu Łazarewiczowi.Jak się potem okaże, to właśnie w Aleksandrowie, w garażu związanej z Suwerenną Polską rodziny Borowców, pełną parą szła produkcja plakatów wyborczych Marcina Romanowskiego, Jana Kanthaka oraz Daniela Obajtka. Sprawę opisze obszernie Onet, a nagranie z chałupniczej roboty wrzuci do sieci poseł Roman Giertych. Na wideo widać, jak ustawiona w pomieszczeniu gospodarczym drukarka wypluwa z siebie plakat wyborczy zaprojektowany jeszcze z myślą o wyborach parlamentarnych. "Marcin Romanowski, okręg numer 7".
Byłego szefa Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie zapytaliśmy, jak odniesie się do zarzutów tworzenia "układu zamkniętego".
– Układ zamknięty? To kompletna bzdura i nieracjonalne marzenia pani poseł Wcisło, tylko po to, aby było o niej głośno. Radziłbym, aby w końcu wzięła się za pracę na rzecz Lubelszczyzny – komentuje dla całą sprawę Borowiec.
Działacz kradnie 44 tys. zł
Budując sieć politycznych wpływów, Romanowski przez lata dbał też o młode kadry w regionie, z którego startuje. To on wypromował lidera Młodzieżowej Rady Sprawiedliwości Klaudiusza B., ambitnego licealistę z Małaszewicz w województwie lubelskim.
Przypomnijmy. MRS była dzieckiem ówczesnego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Zdecydował o jej utworzeniu jeszcze w 2020 r. W jej skład mieli wchodzić działacze w wieku 16-26 lat, a do ich obowiązków miało należeć m.in. przygotowywanie raportów, udział w komisjach sejmowych na zaproszenie resortu czy opiniowanie aktów prawnych. Nieoficjalnie, rada miała być maszynką Suwerennej Polski do promowania młodych kadr.
– Zupełnym przypadkiem szybko okazało się, że nowy lider MRS pochodzi z okręgu wyborczego, w którym rozpychał się Romanowski. Oficjalnie do rady odbyły się wybory, ale nie było tajemnicą, że młody działacz nominację otrzymał dzięki wsparciu Romanowskiego – mówi osoba zbliżona do struktur Suwerennej Polski.
Na 28 listopada sąd zaplanował posiedzenie aresztowe w sprawie Marcina Romanowskiego
– Jestem przekonany, że aktywna i świadoma młodzież to klucz do budowy silniejszej i bardziej zrównoważonej społeczności – przekonywał górnolotnie działacz w rozmowie z lokalnymi mediami, występując w szarej marynarce i z finezyjnym fularem zawiązanym pod szyją.
Z czasem okazało się, że "cudowne dziecko Romanowskiego" to pospolity złodziej. W lutym tego roku z hukiem wyleciał z Młodzieżowej Rady Sprawiedliwości po tym, jak przyznał się do włamania i kradzieży 44 tys. zł oraz dokumentów. Został też dyscyplinarnie relegowany ze szkoły za mobbingowanie nauczycieli i znieważenie dyrektora placówki. Skradzione pieniądze 19-latek chciał wydać na… zwrot długów.
Siostra mecenasa pilnuje plakatów
17 maja na zlecenie prokuratury policja dokonuje przeszukania garażu w Aleksandrowie. W protokole funkcjonariusze piszą, że pracę tajnej drukarni na miejscu nadzorują dwie osoby. Jedną z nich – jak donosi lokalna "Gazeta Wyborcza" – jest wysoka urzędniczka resortu sprawiedliwości Iwona Lewandowska-Pierzynka, druga to Marcin P., asystent sędziego okręgowego z Krakowa. Policji tłumaczą, że są na urlopie i w wolnym czasie wspierają kampanię byłego wiceministra Romanowskiego. Smaku sprawie dodaje fakt, że Iwona Lewandowska-Pierzynka jest krewną broniącego dziś Romanowskiego mecenasa Bartosza Lewandowskiego.
Lewandowska-Pierzynka to zaufana Ziobry i Romanowskiego. Jak sygnalizowaliśmy niedawno w "Newsweeku", znalazła zatrudnienie w Collegium Humanum Suwerennej Polski, czyli przejętej przez ziobrystów Akademii Wymiaru Sprawiedliwości.
– Otrzymała nadzór nad działem rektorskim, potem działem prawnym. Od początku mieliśmy ją za "szarą eminencję" AWS. Zarządzała ludźmi, wydawała polecenia, niepokornych straszyła wyrzuceniem z pracy za niewykonywanie rozkazów. To ona na polecenie rektora Sopińskiego miała nadzorować i rozdzielać środki na materiały reklamowe AWS – opowiada "Newsweekowi" osoba związana z uczelnią. Rektorowi Sopińskiemu marzył się start w wyborach parlamentarnych. Jesienią 2023 r. w okręgu kaliskim zaroiło się od banerów AWS. Oficjalnie – promujących nabór do uczelni. Nieoficjalnie – mających przyzwyczaić potencjalnych wyborców do wizerunku młodego prawnika, którego postanowił wypromować Marcin Romanowski.
Tematem wciąż niezbadanym przez śledczych – przynajmniej według oficjalnych komunikatów prokuratury – jest kwestia zaangażowania AWS w działania polityczne w okręgu wiceministra Romanowskiego. Jak twierdzą nasze źródła, część funkcjonariuszy Służby Więziennej miała być zmuszana do dostarczania na Lubelszczyznę materiałów reklamowych Romanowskiego, część miała też wprost oprotestować akcję rozwieszania jego banerów.
Rektor nawraca się na kaczyzm
W jednym z lokali należących do AWS polityk Suwerennej umościł swoje biuro. Sprawa wyszła na jaw dopiero podczas przeszukania budynku przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego na zlecenie prokuratury w związku ze śledztwem dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości.
Wpływów i gabinetu nie byłoby jednak, gdyby Romanowski nie umieścił na fotelu rektora swojego zaufanego. Młody prawnik Michał Sopiński był jednym z prymusów Pracowni Liderów Prawa realizowanej przez Instytut Wymiaru Sprawiedliwości, którego dyrektorem był wiceminister. Z polecenia polityka realizował zadania w Sądzie Najwyższym oraz IWS, potem został przeniesiony do Ministerstwa Sprawiedliwości, gdzie dostał posadę wicedyrektora departamentu. W marcu 2023 r. – pomimo licznych wątpliwości prawnych – Romanowski zrobił go rektorem uczelni. Ledwo nim został, zaczął wykazywać się iście rewolucyjnym zapałem. Badaczom Holokaustu chciał golić głowy, Janinę Ochojską nazywał pacynką Putina, Donalda Tuska wysyłał do zakładu karnego. Za wypowiedzi z tego okresu dziś trwa wobec niego postępowanie dyscyplinarne.
Sopiński nie zawsze miał takie poglądy. To właśnie jemu miał być poświęcony esej Wojciecha Engelkinga "Epsilon, czyli formowanie elit" opublikowany kiedyś w magazynie "PISMO". "Jako członek nowych krajowych elit pracował w skolonizowanym przez tę partię Sądzie Najwyższym – w izbie zajmującej się (nieoficjalnie) gnębieniem prawników nieprzychylnych władzy – wkrótce zaś, jako wicedyrektor departamentu, miał podjąć pracę w równie głęboko skolonizowanym Ministerstwie Sprawiedliwości. Pomyślałem wtedy, że niewiele w nim zostało z liberalnego młodzieńca, którego poznałem jedenaście lat wcześniej" – wspominał go młody pisarz.
Prawnicy z Opus Dei awansują
Wielokrotnie opisywana w "Newsweeku" Akademia Wymiaru Sprawiedliwości była nie tylko zapleczem materialnym Suwerennej Polski, ale też miejscem zatrudniania osób bliskich Romanowskiemu oraz Ziobrze.
Poza krewną mecenasa Lewandowskiego Iwoną Lewandowską-Pierzynką to chociażby dr Jarosław Szymanek. Profesor AWS, dyrektor Centrum Badania Polityki Europejskiej, przełożony m.in. oskarżonej w aferze Funduszu Sprawiedliwości Urszuli D. (ona również wykładała na uczelni, którą nadzorował Romanowski). Jak dowiaduje się "Newsweek", Szymanek był też spin doktorem Suwerennej Polski – przygotowywał wystąpienia i założenia programowe partii, oraz pracownikiem Biura Analiz Sejmowych Kancelarii Sejmu. – Nieoficjalnie był po prostu wtyczką Ziobry w sejmowej legislacji – opowiada jeden z naszych rozmówców.
Zaufanym Romanowskiego był też inny członek Opus Dei, Przemysław Ostojski, który zrobił błyskawiczną karierę w prokuraturze pod władzą ziobrystów. Jak opisywała Ewa Ivanova w "Gazecie Wyborczej", protegowany SW w zaledwie cztery lata przeszedł drogę od okręgówki do prokuratorskiej centrali. Nie przeszkadzał w tym fakt, że wcześniej nie prowadził śledztw i był radcą prawnym. Wystarczyły – pisała dziennikarka – zasługi ideologiczne. Pozostający w dobrej komitywie z Romanowskim Ostojski pod rękę z Ordo Iuris bronił przyjmowanych w całej Polsce samorządowych uchwał anty-LGBT. Wiceminister zrobił z niego wykładowcę AWS.
Podobną postacią ze środowiska nadzorowanej przez Romanowskiego uczelni jest też Piotr Cieplucha. Karierę zaczynał w partyjnej młodzieżówce, za czasów ostatniej kadencji Zjednoczonej Prawicy doszedł do posady wiceministra w resorcie sprawiedliwości oraz sekretarza generalnego Suwerennej Polski. Kiedy w grudniu 2023 r. wyrzucono go z resortu, Romanowski oraz Sopiński zapewnili mu miękkie lądowanie w AWS. Ale jego postać jest ważna z jeszcze jednego powodu.
To właśnie Cieplucha wraz z Iwoną Lewandowską-Pierzynką założyli na AWS fundację. Co ciekawe dziś próbują ją wyrejestrować. Nieoficjalnie mówi się o tym, że fundacja miała związek z wątpliwym prawnie przejmowaniem nieruchomości przez Akademię.
Wiceminister idzie do aresztu?
Wygląda na to, że sprawę "układu zamkniętego" Marcin Romanowski będzie śledził zza krat. Być może i tym razem – jak w przypadku pierwszego zatrzymania – wiceministrowi będzie towarzyszył kolejny zaufany: Przemysław Wipler, jego wieloletni przyjaciel, dawny współlokator. Romanowski był u Wiplera świadkiem na ślubie.
#polityka
Były poseł od prostytutek, młodzieżowy działacz-złodziej oraz rektor koniunkturalista nawrócony na kaczyzm. Do tego członkowie Opus Dei oraz biłgorajski klan leśników. Na takich ludzi stawiał były wiceminister sprawiedliwości, wobec którego sąd zastosował areszt na 3 miesiące.
Wniosek prokuratury w sprawie aresztowania Romanowskiego rozpatrzyła 9 grudnia sędzia Monika Louklinska. Sam podejrzany nie stawił się na posiedzeniu sądu - jego pełnomocnik tłumaczył to złym stanem zdrowia.
Prokuratura zarzuca Romanowskiemu popełnienie łącznie 11 przestępstw, m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości. Oto jak polityk budował swoją pozycję i gęstą sieć wpływów.
Szczęście do immunitetów
Początek października. Na konferencji prasowej w Sejmie posłanka KO Marta Wcisło opowiada o "układzie zamkniętym", który miał stworzyć na Lubelszczyźnie Marcin Romanowski, poseł Suwerennej Polski, wiceminister w resorcie Zbigniewa Ziobry. – To handel funkcjami, stanowiskami, ale także głosami – opowiada Wcisło.Z pomocą infografik wyjaśnia, że schemat był w uproszczeniu następujący. Najpierw Romanowski mianował na dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie swojego partyjnego kolegę, Andrzeja Borowca. Potem Lasy zorganizowały niemal setkę pikników za ponad 1,5 mln zł, na których promowani byli politycy Suwerennej. Po samorządowych wyborach w kwietniu Borowiec został z komitetu Romanowskiego wybrany na wójta Aleksandrowa. Tego samego Aleksandrowa, w którym – u członków rodziny wójta – znaleziono garaż z banerami wyborczymi Daniela Obajtka, Jana Kanthaka i Marcina Warchoła.
Ale siatka wpływów polityka Suwerennej Polski była o wiele większa. Być może Romanowski ma szczęście do immunitetów, dzięki którym tygodniami unikał aresztu, ale na pewno nie do ludzi i nadzorowanych przez siebie instytucji.
Polityk nęka kochankę
– Na Lubelszczyźnie Romanowski poczuł się na tyle mocny – zarówno organizacyjnie, jak i finansowo – że rozpoczął tworzenie własnych, niezależnych organizacji politycznych na lokalnym szczeblu. To rzadkość wśród parlamentarzystów – uważają rozmówcy "Newsweeka".7 lutego tego roku z myślą o wyborach samorządowych współpracownicy byłego wiceministra rejestrują w PKW Komitet Wyborczy Wyborców Prawicowa Polska Marcina Romanowskiego. Pełnomocnikiem komitetu zostaje wspomniany Andrzej Borowiec, szef Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie, pełnomocnik finansową Małgorzata Bernadetta (siostrą Andrzeja jest Agata Borowiec, była posłanka PiS).
Na listę – poza członkami leśniczego klanu Borowców – trafia między innymi były poseł Piotr Szeliga. Ten sam, który musiał zrezygnować z członkostwa w Suwerennej Polsce po tym, jak oskarżono go o korzystanie z usług prostytutek oraz nękanie byłej kochanki i jej partnera. Kiedy kobieta próbowała zerwać z nim kontakt, groził jej Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. – Czuje się bezkarny i poluje na młodsze dziewczyny. Gdyby przestał się odzywać, to dalibyśmy spokój. (...) Tylko że on cały czas atakuje – tak jej partner skarżył się reporterowi, Cezaremu Łazarewiczowi.Jak się potem okaże, to właśnie w Aleksandrowie, w garażu związanej z Suwerenną Polską rodziny Borowców, pełną parą szła produkcja plakatów wyborczych Marcina Romanowskiego, Jana Kanthaka oraz Daniela Obajtka. Sprawę opisze obszernie Onet, a nagranie z chałupniczej roboty wrzuci do sieci poseł Roman Giertych. Na wideo widać, jak ustawiona w pomieszczeniu gospodarczym drukarka wypluwa z siebie plakat wyborczy zaprojektowany jeszcze z myślą o wyborach parlamentarnych. "Marcin Romanowski, okręg numer 7".
Byłego szefa Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie zapytaliśmy, jak odniesie się do zarzutów tworzenia "układu zamkniętego".
– Układ zamknięty? To kompletna bzdura i nieracjonalne marzenia pani poseł Wcisło, tylko po to, aby było o niej głośno. Radziłbym, aby w końcu wzięła się za pracę na rzecz Lubelszczyzny – komentuje dla całą sprawę Borowiec.
Działacz kradnie 44 tys. zł
Budując sieć politycznych wpływów, Romanowski przez lata dbał też o młode kadry w regionie, z którego startuje. To on wypromował lidera Młodzieżowej Rady Sprawiedliwości Klaudiusza B., ambitnego licealistę z Małaszewicz w województwie lubelskim.Przypomnijmy. MRS była dzieckiem ówczesnego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Zdecydował o jej utworzeniu jeszcze w 2020 r. W jej skład mieli wchodzić działacze w wieku 16-26 lat, a do ich obowiązków miało należeć m.in. przygotowywanie raportów, udział w komisjach sejmowych na zaproszenie resortu czy opiniowanie aktów prawnych. Nieoficjalnie, rada miała być maszynką Suwerennej Polski do promowania młodych kadr.
– Zupełnym przypadkiem szybko okazało się, że nowy lider MRS pochodzi z okręgu wyborczego, w którym rozpychał się Romanowski. Oficjalnie do rady odbyły się wybory, ale nie było tajemnicą, że młody działacz nominację otrzymał dzięki wsparciu Romanowskiego – mówi osoba zbliżona do struktur Suwerennej Polski.
Na 28 listopada sąd zaplanował posiedzenie aresztowe w sprawie Marcina Romanowskiego
– Jestem przekonany, że aktywna i świadoma młodzież to klucz do budowy silniejszej i bardziej zrównoważonej społeczności – przekonywał górnolotnie działacz w rozmowie z lokalnymi mediami, występując w szarej marynarce i z finezyjnym fularem zawiązanym pod szyją.
Z czasem okazało się, że "cudowne dziecko Romanowskiego" to pospolity złodziej. W lutym tego roku z hukiem wyleciał z Młodzieżowej Rady Sprawiedliwości po tym, jak przyznał się do włamania i kradzieży 44 tys. zł oraz dokumentów. Został też dyscyplinarnie relegowany ze szkoły za mobbingowanie nauczycieli i znieważenie dyrektora placówki. Skradzione pieniądze 19-latek chciał wydać na… zwrot długów.
Siostra mecenasa pilnuje plakatów
17 maja na zlecenie prokuratury policja dokonuje przeszukania garażu w Aleksandrowie. W protokole funkcjonariusze piszą, że pracę tajnej drukarni na miejscu nadzorują dwie osoby. Jedną z nich – jak donosi lokalna "Gazeta Wyborcza" – jest wysoka urzędniczka resortu sprawiedliwości Iwona Lewandowska-Pierzynka, druga to Marcin P., asystent sędziego okręgowego z Krakowa. Policji tłumaczą, że są na urlopie i w wolnym czasie wspierają kampanię byłego wiceministra Romanowskiego. Smaku sprawie dodaje fakt, że Iwona Lewandowska-Pierzynka jest krewną broniącego dziś Romanowskiego mecenasa Bartosza Lewandowskiego.Lewandowska-Pierzynka to zaufana Ziobry i Romanowskiego. Jak sygnalizowaliśmy niedawno w "Newsweeku", znalazła zatrudnienie w Collegium Humanum Suwerennej Polski, czyli przejętej przez ziobrystów Akademii Wymiaru Sprawiedliwości.
– Otrzymała nadzór nad działem rektorskim, potem działem prawnym. Od początku mieliśmy ją za "szarą eminencję" AWS. Zarządzała ludźmi, wydawała polecenia, niepokornych straszyła wyrzuceniem z pracy za niewykonywanie rozkazów. To ona na polecenie rektora Sopińskiego miała nadzorować i rozdzielać środki na materiały reklamowe AWS – opowiada "Newsweekowi" osoba związana z uczelnią. Rektorowi Sopińskiemu marzył się start w wyborach parlamentarnych. Jesienią 2023 r. w okręgu kaliskim zaroiło się od banerów AWS. Oficjalnie – promujących nabór do uczelni. Nieoficjalnie – mających przyzwyczaić potencjalnych wyborców do wizerunku młodego prawnika, którego postanowił wypromować Marcin Romanowski.
Tematem wciąż niezbadanym przez śledczych – przynajmniej według oficjalnych komunikatów prokuratury – jest kwestia zaangażowania AWS w działania polityczne w okręgu wiceministra Romanowskiego. Jak twierdzą nasze źródła, część funkcjonariuszy Służby Więziennej miała być zmuszana do dostarczania na Lubelszczyznę materiałów reklamowych Romanowskiego, część miała też wprost oprotestować akcję rozwieszania jego banerów.
Rektor nawraca się na kaczyzm
W jednym z lokali należących do AWS polityk Suwerennej umościł swoje biuro. Sprawa wyszła na jaw dopiero podczas przeszukania budynku przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego na zlecenie prokuratury w związku ze śledztwem dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości.Wpływów i gabinetu nie byłoby jednak, gdyby Romanowski nie umieścił na fotelu rektora swojego zaufanego. Młody prawnik Michał Sopiński był jednym z prymusów Pracowni Liderów Prawa realizowanej przez Instytut Wymiaru Sprawiedliwości, którego dyrektorem był wiceminister. Z polecenia polityka realizował zadania w Sądzie Najwyższym oraz IWS, potem został przeniesiony do Ministerstwa Sprawiedliwości, gdzie dostał posadę wicedyrektora departamentu. W marcu 2023 r. – pomimo licznych wątpliwości prawnych – Romanowski zrobił go rektorem uczelni. Ledwo nim został, zaczął wykazywać się iście rewolucyjnym zapałem. Badaczom Holokaustu chciał golić głowy, Janinę Ochojską nazywał pacynką Putina, Donalda Tuska wysyłał do zakładu karnego. Za wypowiedzi z tego okresu dziś trwa wobec niego postępowanie dyscyplinarne.
Sopiński nie zawsze miał takie poglądy. To właśnie jemu miał być poświęcony esej Wojciecha Engelkinga "Epsilon, czyli formowanie elit" opublikowany kiedyś w magazynie "PISMO". "Jako członek nowych krajowych elit pracował w skolonizowanym przez tę partię Sądzie Najwyższym – w izbie zajmującej się (nieoficjalnie) gnębieniem prawników nieprzychylnych władzy – wkrótce zaś, jako wicedyrektor departamentu, miał podjąć pracę w równie głęboko skolonizowanym Ministerstwie Sprawiedliwości. Pomyślałem wtedy, że niewiele w nim zostało z liberalnego młodzieńca, którego poznałem jedenaście lat wcześniej" – wspominał go młody pisarz.
Prawnicy z Opus Dei awansują
Wielokrotnie opisywana w "Newsweeku" Akademia Wymiaru Sprawiedliwości była nie tylko zapleczem materialnym Suwerennej Polski, ale też miejscem zatrudniania osób bliskich Romanowskiemu oraz Ziobrze.Poza krewną mecenasa Lewandowskiego Iwoną Lewandowską-Pierzynką to chociażby dr Jarosław Szymanek. Profesor AWS, dyrektor Centrum Badania Polityki Europejskiej, przełożony m.in. oskarżonej w aferze Funduszu Sprawiedliwości Urszuli D. (ona również wykładała na uczelni, którą nadzorował Romanowski). Jak dowiaduje się "Newsweek", Szymanek był też spin doktorem Suwerennej Polski – przygotowywał wystąpienia i założenia programowe partii, oraz pracownikiem Biura Analiz Sejmowych Kancelarii Sejmu. – Nieoficjalnie był po prostu wtyczką Ziobry w sejmowej legislacji – opowiada jeden z naszych rozmówców.
Zaufanym Romanowskiego był też inny członek Opus Dei, Przemysław Ostojski, który zrobił błyskawiczną karierę w prokuraturze pod władzą ziobrystów. Jak opisywała Ewa Ivanova w "Gazecie Wyborczej", protegowany SW w zaledwie cztery lata przeszedł drogę od okręgówki do prokuratorskiej centrali. Nie przeszkadzał w tym fakt, że wcześniej nie prowadził śledztw i był radcą prawnym. Wystarczyły – pisała dziennikarka – zasługi ideologiczne. Pozostający w dobrej komitywie z Romanowskim Ostojski pod rękę z Ordo Iuris bronił przyjmowanych w całej Polsce samorządowych uchwał anty-LGBT. Wiceminister zrobił z niego wykładowcę AWS.
Podobną postacią ze środowiska nadzorowanej przez Romanowskiego uczelni jest też Piotr Cieplucha. Karierę zaczynał w partyjnej młodzieżówce, za czasów ostatniej kadencji Zjednoczonej Prawicy doszedł do posady wiceministra w resorcie sprawiedliwości oraz sekretarza generalnego Suwerennej Polski. Kiedy w grudniu 2023 r. wyrzucono go z resortu, Romanowski oraz Sopiński zapewnili mu miękkie lądowanie w AWS. Ale jego postać jest ważna z jeszcze jednego powodu.
To właśnie Cieplucha wraz z Iwoną Lewandowską-Pierzynką założyli na AWS fundację. Co ciekawe dziś próbują ją wyrejestrować. Nieoficjalnie mówi się o tym, że fundacja miała związek z wątpliwym prawnie przejmowaniem nieruchomości przez Akademię.
Wiceminister idzie do aresztu?
Wygląda na to, że sprawę "układu zamkniętego" Marcin Romanowski będzie śledził zza krat. Być może i tym razem – jak w przypadku pierwszego zatrzymania – wiceministrowi będzie towarzyszył kolejny zaufany: Przemysław Wipler, jego wieloletni przyjaciel, dawny współlokator. Romanowski był u Wiplera świadkiem na ślubie.#polityka