@Esubane Obecny status quo jest nie do utrzymania, więc nie ma tu nic do chcenia. Metoda na pudrowanie tego imigracją nie udała się nigdzie, więc nie uda się i teraz. Kolejne pokolenia nowych Francuzów o typowo galijskich imionach jak Mohammed albo Abdul o wiele więcej wyciągają z systemu niż do niego dorzucają. Jeśli uwzględnić jeszcze wyznawaną przez wielu religię miłości i pokoju, zmieszać z brakiem perspektyw i bezrobociem wśród tych ludzi, doprawić sfanatyzowanymi radykałami religijnymi, to masz gotową receptę na wojnę domową, zamieszki, niepokoje i tak dalej. Po co nam to?
Mnie to też bawi, wygranie wyborów na podsycaniu ksenofobicznych nastrojów i hurr ani guzika ni piędzi ziemi durr nie będzie Mokebe pluł nam w twarz i dzieci nam murzynił, a potem sprawdzasz statystyki imigracyjne i liczbę wiz pracowniczych, i wychodzi kto najwięcej ich przyznał i komu.
Najwięcej imigrantów przyjeżdżało do nas z Ukrainy i dziwnie było pomyśleć, że dla nich jesteśmy bogatym zachodnim krajem, w którym opłaca się pracować i być może nawet sprowadzić z czasem rodzinę. Jeszcze przed wojną były to setki tysięcy ludzi, być może nawet miliony i świat się nie zawalił, nadal można było wyjść wieczorem na ulicę i nie oberwać nożem w napadzie rabunkowym. Ale oni przyjeżdżali tu do pracy w okresie dobrej koniunktury gospodarczej, a nie z wyłącznym zamiarem ciągnięcia socjalu od samego wjazdu i zbijania bąków całe dnie. O ludziach atakujących strażników granicznych na białoruskiej granicy i krzyczących "Dziermany! Dziermany!" nie da się powiedzieć tego samego.
Mnie w Polsce też nie napadali Hindusi ani Murzyni, głównie dlatego, że jest ich jakiś promil w całej populacji kraju i statystycznie byłoby to bardzo trudne, wręcz niemożliwe. W tych kilku ulicznych szarpaninach, w jakich miałem nieprzyjemność uczestniczyć, zawsze otaczali mnie turbosłowiańscy Polacy, husaria z łupieżem jak to ktoś uroczo określił. Mamy dość swojej patologii i bandytów, po co nam importować więcej?