NO PAIN, NO GAIN, bejb.
Takie są odwiedncze prawa natury.
Wstęp i rozwinięcie piękne, a płenta prosto w pysk!
@MoralneSalto totalnie się z tym nie zgadzam. Można nie cierpieć i iść do przodu, te rzeczy się conajmniej nie wykluczają.
@wombatDaiquiri pain to raczej bol, niż cierpienie. Niestety się nie zgodzę, chociaż chętnie poznam Twoj punkt widzenia. Parcie do przodu w moim przypadku to zawsze bol. Fizyczny bol niedoboru snu, zakwasów czy siniaków; psychiczny - bol wyboru mieć czy być, bol wynikających z tego, że zawsze wybierając cos poświęcasz cos innego, bol braku dluzszego odpoczynku; czy bol "istnienia" - że pory roku mijają, nie wiadomo gdzie, że w ciągłej drodze gdzieś tak często muszę zrobić STOP i osadzic się tu i teraz by docenić piękno chwili, tego co mnie otacza czy stanąć na chwilę i posmakować sukcesu bycia w danym miejscu na drodze życia, do którego sama siebie zaprowadziłam. Choć to brzmi jak użalanie się nad sobą, to daleko mi do tego. Myślę, że ciągle parcie do przodu i osiąganie kolejnych poprzeczek zawsze w jakim wymiarze kosztuje nas trochę bólu.
@MoralneSalto
Parcie do przodu w moim przypadku to zawsze bol.
W moim też, ale to raczej moja ułomność niż właściwość świata.
bol niedoboru snu
To prawie nigdy nie jest dobre i prawie zawsze nie ma sensu. Chyba że masz dzieci, ja nie mam to nie wiem. Ale w innych przypadkach z perspektywy czasu - brak snu to był mój błąd w planowaniu a nie konieczność.
zakwasów czy siniaków
Nie trenowałem sportów walki więc ciężko mi się odnieść do siniaków. Zakwasy wiadomka że trzeba jak się bica robi.
bol wyboru mieć czy być
Sounds like a you problem. Dla mnie zawsze gdy zapędziłem się w "mieć" faktycznie przychodziło cierpienie. Ale to mój błąd a nie konieczne doświadczenie.
bol wynikających z tego, że zawsze wybierając cos poświęcasz cos innego
To też jest przypadłość świata i co najwyżej moja ułomność że nie zastanowiłem się co chcę poświęcić.
bol braku dluzszego odpoczynku
Znowu - ułomność planowania.
czy bol "istnienia" - że pory roku mijają, nie wiadomo gdzie, że w ciągłej drodze gdzieś tak często muszę zrobić STOP i osadzic się tu i teraz by docenić piękno chwili, tego co mnie otacza czy stanąć na chwilę i posmakować sukcesu bycia w danym miejscu na drodze życia, do którego sama siebie zaprowadziłam
I znowu - zgadzam się, ale ból nie jest "ceną" tego doświadczenia, a raczej podatkiem od ułomności.
Myślę, że ciągle parcie do przodu i osiąganie kolejnych poprzeczek zawsze w jakim wymiarze kosztuje nas trochę bólu.
Myślę, że ból jest nieodłącznym elementem życia. Natomiast jeśli progres kosztuje Cię ból (poza treningiem fizycznym oczywiście) to moim zdaniem;
1. Prawdopodobnie jest to trauma pokoleniowa wpojona nam przez rodziców która według mojej obserwacji ma mało wspólnego z rzeczywistością
2. Chujowo zaplanowaliśmy jak spędzimy czas w podróży od punktu w którym jesteśmy do punktu w którym chcemy być.
Tak więc - z moich obserwacji jest tak jak mówisz, ale nie podpisałbym się pod nazwaniem tego "prawidłem świata" i mam nadzieję, że kolejnemu pokoleniu będę w stanie pomóc na tyle, żeby mogli powiedzieć "no plan no progress" zamiast "no pain no gain"
Zaloguj się aby komentować