Kyoto Tachibana SHS Band - Treningi
YouTubeW komentarzu do wczorajszego wpisu obiecałem napisać trochę o ciemniejszej stronie wysokiego poziomu granej muzyki.
Problem jest oczywisty - nie da się jego osiągnąć bez chociaż odrobiny talentu i dużego nakładu pracy. W przypadku braku możliwości utrzymania tempa wschodnio-azjatyckie tendencje do kolektywizmu bardzo nieprzyjemnie sobie radzą z jednostkami odbiegającymi od norm wyznaczonych przez ogół.
W okolicy roku 2017 jedna z uczennic Kyoto Tachibana zmagała się z depresją którą przypisała dużemu obciążeniu psychicznemu i fizycznemu wywołanemu przez teoretycznie fakultatywne zajęcia pozaszkolne i presję rówieśników. Wg jej własnego opisu podczas jednego z treningów z powodu intensywnej choreografii dorobiła się pękniętego żebra, co uniemożliwiało jej dalsze treningi i występy, ale zamiast zrozumienia i empatii od innych członków klubu spotkała się z ostracyzmem i oskarżeniami, że będzie opóźniać ich rozwój oraz nie ma wystarczającego samozaparcia żeby być w zespole. Z dalszego opisu wynika że była dobrze traktowana przez najstarsze roczniki, a złe podejście było ze strony rówieśników - co oczywiście wzmogło się po promocji do następnej klasy. W tym wypadku mowa tylko o myślach samobójczych i przeniesieniu do innej szkoły, ale w innym przypadku w innej szkole w podobnym okresie jest potwierdzone samobójstwo członka zespołu który "nie nadążał". Wszystko to w przypadku Kyoto Tachibana prawdopodobnie spowodowało zmianę wieloletnich nauczycieli klubu oraz głęboką reorganizację relacji wewnętrznych w nim. Wbrew oficjalnym zaleceniom Japońskiego Ministerstwa Edukacji średni czas poświęcony na ćwiczenia klubowe w tygodniu przez uczniów potrafił przekraczać nawet 8 godzin na dobę (!) - zajęcia odbywały się PRZED dniem szkolnym, PO nim, a także w soboty i niedziele w różnym zakresie. Wg uczniów nie były niczym nadzwyczajnym dni w których dzieciaki wracały do domu po północy. Zaangażowanie nauczycieli było duże pod katem technicznym i muzycznym, ale organizację i planowanie pozostawiano uczniom. Pozytywnymi zmianami ostatnich lat, nie powiedziano wprost że wynikłą z opisanych przeze mnie wyżej wydarzeń - ale łatwo połączyć kropki, były:
- zmiana głównego opiekuna klubu na sporo młodszego i bardziej zaangażowanego w relację z uczniami - poprzedni jako punkt do dumy przedstawiał dystans jaki zachowywał przez cały okres swojej długiej "kadencji" - on odpowiadał tylko za naukę pod kątem muzycznym, cała reszta to zasługa uczniów (co się przez długie lata całkiem dobrze sprawdzało - doprowadził ich do wielokrotnego zdobycia złotych nagród na prestiżowych konkursach i uczyło ich pozytywnej samodzielności)
- zmiana głównego instruktora marszu z już też lekko starszego i też długoletniego - niejako twórcę charakterystycznego stylu zespołu i który z pewnością przyczynił się do wygrania wielu nagród oraz uczestnictwa w wyjazdach na Paradę Róż w stanach (jest jednym z organizatorów GBA Japan - instytucji która finansuje te wyjazdy) na młodszą dziewczynę - byłego członka zespołu, co zapewne o wiele bardziej ułatwia rozmowę i rozumienie o problemach (średnio ponad 90% członków zespołów dętych w Japonii jest płci żeńskiej)
- wynajęcie zewnętrznej firmy świadczącej usługi fizjoterapeutyczne
- wcześniej wspominana zmiana organizacji w obciążeniu fizycznym przy przemieszczaniu instrumentów - równomierne obciążenie tym większej grupy uczniów, a nie tylko niektórych sekcji i najmłodszego rocznika.
Zacząłem ten wpis do talentu i dużego nakładu pracy, także nawiązując do tego podsumuję - skąd się wziął akurat w tym zespole taki kult zapierdolu i presja na wyniki...? Od samych uczniów. Na początku lat 2000 jeden z roczników stwierdził że ich "seniorzy" nie biorą tego klubu "na poważnie" i sami z siebie zaczęli bardziej się przykładać do ćwiczeń. Oczywiście kosztem poświęconego na to czasu i wysiłku... co w powiązaniu z brakiem poprawnego zaangażowania kadry nauczycielskiej oraz rodziców do powyższego.
"Last but not least" wspomina też ona o problemach podczas "otwartych" występów - starszych gościach którzy potrafią przepychać się między młodymi widzami parad żeby dotknąć uczestniczki i robić zdjęcia z ujęciami z niskich kątów. Próbowali oni również nawiązywać z nimi kontakt przez media społecznościowe.
Na filmiku też można zwrócić uwagę na wcale nie rewelacyjne warunki lokalowe / techniczne w jakich odbywają się treningu. A to wszystko w dość prestiżowej płatnej szkole w Kyoto w której roczne bazowe czesne to ok. 25 000 zł, a po dodaniu opłat klubowych, dodatkowych wydatkach na wyjazdy i inne "opcjonalne" wydatki - w sumie w ciągu trzech lat nawet ponad 150 000 zł tylko na "szkołę i klub".
Problem jest oczywisty - nie da się jego osiągnąć bez chociaż odrobiny talentu i dużego nakładu pracy. W przypadku braku możliwości utrzymania tempa wschodnio-azjatyckie tendencje do kolektywizmu bardzo nieprzyjemnie sobie radzą z jednostkami odbiegającymi od norm wyznaczonych przez ogół.
W okolicy roku 2017 jedna z uczennic Kyoto Tachibana zmagała się z depresją którą przypisała dużemu obciążeniu psychicznemu i fizycznemu wywołanemu przez teoretycznie fakultatywne zajęcia pozaszkolne i presję rówieśników. Wg jej własnego opisu podczas jednego z treningów z powodu intensywnej choreografii dorobiła się pękniętego żebra, co uniemożliwiało jej dalsze treningi i występy, ale zamiast zrozumienia i empatii od innych członków klubu spotkała się z ostracyzmem i oskarżeniami, że będzie opóźniać ich rozwój oraz nie ma wystarczającego samozaparcia żeby być w zespole. Z dalszego opisu wynika że była dobrze traktowana przez najstarsze roczniki, a złe podejście było ze strony rówieśników - co oczywiście wzmogło się po promocji do następnej klasy. W tym wypadku mowa tylko o myślach samobójczych i przeniesieniu do innej szkoły, ale w innym przypadku w innej szkole w podobnym okresie jest potwierdzone samobójstwo członka zespołu który "nie nadążał". Wszystko to w przypadku Kyoto Tachibana prawdopodobnie spowodowało zmianę wieloletnich nauczycieli klubu oraz głęboką reorganizację relacji wewnętrznych w nim. Wbrew oficjalnym zaleceniom Japońskiego Ministerstwa Edukacji średni czas poświęcony na ćwiczenia klubowe w tygodniu przez uczniów potrafił przekraczać nawet 8 godzin na dobę (!) - zajęcia odbywały się PRZED dniem szkolnym, PO nim, a także w soboty i niedziele w różnym zakresie. Wg uczniów nie były niczym nadzwyczajnym dni w których dzieciaki wracały do domu po północy. Zaangażowanie nauczycieli było duże pod katem technicznym i muzycznym, ale organizację i planowanie pozostawiano uczniom. Pozytywnymi zmianami ostatnich lat, nie powiedziano wprost że wynikłą z opisanych przeze mnie wyżej wydarzeń - ale łatwo połączyć kropki, były:
- zmiana głównego opiekuna klubu na sporo młodszego i bardziej zaangażowanego w relację z uczniami - poprzedni jako punkt do dumy przedstawiał dystans jaki zachowywał przez cały okres swojej długiej "kadencji" - on odpowiadał tylko za naukę pod kątem muzycznym, cała reszta to zasługa uczniów (co się przez długie lata całkiem dobrze sprawdzało - doprowadził ich do wielokrotnego zdobycia złotych nagród na prestiżowych konkursach i uczyło ich pozytywnej samodzielności)
- zmiana głównego instruktora marszu z już też lekko starszego i też długoletniego - niejako twórcę charakterystycznego stylu zespołu i który z pewnością przyczynił się do wygrania wielu nagród oraz uczestnictwa w wyjazdach na Paradę Róż w stanach (jest jednym z organizatorów GBA Japan - instytucji która finansuje te wyjazdy) na młodszą dziewczynę - byłego członka zespołu, co zapewne o wiele bardziej ułatwia rozmowę i rozumienie o problemach (średnio ponad 90% członków zespołów dętych w Japonii jest płci żeńskiej)
- wynajęcie zewnętrznej firmy świadczącej usługi fizjoterapeutyczne
- wcześniej wspominana zmiana organizacji w obciążeniu fizycznym przy przemieszczaniu instrumentów - równomierne obciążenie tym większej grupy uczniów, a nie tylko niektórych sekcji i najmłodszego rocznika.
Zacząłem ten wpis do talentu i dużego nakładu pracy, także nawiązując do tego podsumuję - skąd się wziął akurat w tym zespole taki kult zapierdolu i presja na wyniki...? Od samych uczniów. Na początku lat 2000 jeden z roczników stwierdził że ich "seniorzy" nie biorą tego klubu "na poważnie" i sami z siebie zaczęli bardziej się przykładać do ćwiczeń. Oczywiście kosztem poświęconego na to czasu i wysiłku... co w powiązaniu z brakiem poprawnego zaangażowania kadry nauczycielskiej oraz rodziców do powyższego.
"Last but not least" wspomina też ona o problemach podczas "otwartych" występów - starszych gościach którzy potrafią przepychać się między młodymi widzami parad żeby dotknąć uczestniczki i robić zdjęcia z ujęciami z niskich kątów. Próbowali oni również nawiązywać z nimi kontakt przez media społecznościowe.
Na filmiku też można zwrócić uwagę na wcale nie rewelacyjne warunki lokalowe / techniczne w jakich odbywają się treningu. A to wszystko w dość prestiżowej płatnej szkole w Kyoto w której roczne bazowe czesne to ok. 25 000 zł, a po dodaniu opłat klubowych, dodatkowych wydatkach na wyjazdy i inne "opcjonalne" wydatki - w sumie w ciągu trzech lat nawet ponad 150 000 zł tylko na "szkołę i klub".