Kulisy policyjnej akcji z wysięgnikiem
RzeczpospolitaUżycie strażackiego wysięgnika przez policję, aby zajrzeć do mieszkania w kamienicy przy Placu Piłsudskiego, w rocznicę katastrofy smoleńskiej było wynikiem zaskakującej serii zdarzeń. A wzięło się z oklejenia mieszkania napisem „Remont” - „Rzeczpospolitej” udało się ustalić szczegóły tej nietypowej akcji, z której śmieje się cała Polska.
Przypomnijmy. We wtorek 10 stycznia członkowie Lotnej Brygady Opozycji nie pojawili się przy Pomniku Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku w Warszawie, tłumacząc to nieobecnością prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Zamiast tego „wynajęli mieszkanie w budynku przy ul. Królewskiej (na wprost Pl. Piłsudskiego). Mieli megafony, przez które zamierzali - gdyby prezes Prawa i Sprawiedliwości pojawił się na Placu Piłsudskiego - wykrzykiwać swoje hasła”.
Krzysztof Boczek, który na TT relacjonował zajście, przedstawiający się jako dziennikarz opisał to tak: „Co miesiąc lotna jest na swoim legalnym zgromadzeniu tuż przy pl Piłsudskiego i stamtąd zadają pytania Kaczyńskiemu ale policja siłą zabiera im lub niszczy megafony, Dziś JK nie było więc sobie tylko wynajęli mieszkanie by sprawdzić reakcje policji”.
I rzeczywiście, jak ustaliliśmy, zachowanie aktywistów sprowokowało policję do nietypowego zachowania. O co chodzi?
Zabezpieczeniem obchodów rocznicy na Placu Piłsudskiego, na których pojawiają się m.in. najważniejsze osoby w państwie, zajmuje się Służba Ochrony Państwa. Policja dostaje wytyczne co powinna sprawdzić, by obchody przebiegały bez zakłóceń. Są to m.in. tereny wokół, oraz wszystkie budynki w okolicy placu. - Sprawdzenia dokonuje się dwukrotnie - dzień przed uroczystością, i rano - w dniu zdarzenia - wyjaśnia nam jeden z funkcjonariuszy.
W budynku, gdzie w jednym z mieszkań zainstalowała się LBO podejrzenie wzbudziło jedno z trzech mieszkań, do którego wchodzi się po tzw. antresoli. W dniu rocznicy lokal został oklejony napisem „remont”.
- Dzień wcześniej tego nie było. Rozpytanie u zarządcy i mieszkańców budynku wskazywało, że ten lokal trzeba sprawdzić. Ale nikt na hasło „proszę otworzyć, policja, nie reagował” - opowiada nam osoba znająca kulisy sprawy. Funkcjonariusze nie mogli wyważyć drzwi, nie było bowiem podejrzenia przestępstwa.
Dlatego zdecydowano się, „zaglądnąć do mieszkania od zewnątrz”. - Z tego powodu wezwano straż z wysięgnikiem - tłumaczy nam nasz informator.
Na społecznościowej stronie LBO z tego dnia są zdjęcia uśmiechniętych aktywistów pod drzwiami oklejonego napisem „remont” mieszkania. Wygląda na to, że był to żart, mający sprowokować policję. Funkcjonariuszy zapraszano na rogaliki i kawę. Ci jednak – jakby domyślając się prowokacji – nie reagowali.
- U podstaw wszelkich decyzji podejmowanych w trakcie wszelkich zabezpieczeń leżą względy bezpieczeństwa. Tym bardziej, gdy w wydarzeniach udział biorą najważniejsze osoby w kraju – zaznacza Marczak. I dodaje, że „Na terenie kraju obowiązuje stopień alarmowy bravo. I nie jest on wprowadzony bez przyczyny”. - Przy naszych działaniach w pierwszej kolejności uwzględniamy bezpieczeństwo i jesteśmy odporni na ewentualną krytykę która może się pojawić - odpisuje nadkom. Marczak „Rzeczpospolitej”.
#polska #policja #prawo #polityka
Przypomnijmy. We wtorek 10 stycznia członkowie Lotnej Brygady Opozycji nie pojawili się przy Pomniku Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku w Warszawie, tłumacząc to nieobecnością prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Zamiast tego „wynajęli mieszkanie w budynku przy ul. Królewskiej (na wprost Pl. Piłsudskiego). Mieli megafony, przez które zamierzali - gdyby prezes Prawa i Sprawiedliwości pojawił się na Placu Piłsudskiego - wykrzykiwać swoje hasła”.
Krzysztof Boczek, który na TT relacjonował zajście, przedstawiający się jako dziennikarz opisał to tak: „Co miesiąc lotna jest na swoim legalnym zgromadzeniu tuż przy pl Piłsudskiego i stamtąd zadają pytania Kaczyńskiemu ale policja siłą zabiera im lub niszczy megafony, Dziś JK nie było więc sobie tylko wynajęli mieszkanie by sprawdzić reakcje policji”.
I rzeczywiście, jak ustaliliśmy, zachowanie aktywistów sprowokowało policję do nietypowego zachowania. O co chodzi?
Zabezpieczeniem obchodów rocznicy na Placu Piłsudskiego, na których pojawiają się m.in. najważniejsze osoby w państwie, zajmuje się Służba Ochrony Państwa. Policja dostaje wytyczne co powinna sprawdzić, by obchody przebiegały bez zakłóceń. Są to m.in. tereny wokół, oraz wszystkie budynki w okolicy placu. - Sprawdzenia dokonuje się dwukrotnie - dzień przed uroczystością, i rano - w dniu zdarzenia - wyjaśnia nam jeden z funkcjonariuszy.
W budynku, gdzie w jednym z mieszkań zainstalowała się LBO podejrzenie wzbudziło jedno z trzech mieszkań, do którego wchodzi się po tzw. antresoli. W dniu rocznicy lokal został oklejony napisem „remont”.
- Dzień wcześniej tego nie było. Rozpytanie u zarządcy i mieszkańców budynku wskazywało, że ten lokal trzeba sprawdzić. Ale nikt na hasło „proszę otworzyć, policja, nie reagował” - opowiada nam osoba znająca kulisy sprawy. Funkcjonariusze nie mogli wyważyć drzwi, nie było bowiem podejrzenia przestępstwa.
Dlatego zdecydowano się, „zaglądnąć do mieszkania od zewnątrz”. - Z tego powodu wezwano straż z wysięgnikiem - tłumaczy nam nasz informator.
Na społecznościowej stronie LBO z tego dnia są zdjęcia uśmiechniętych aktywistów pod drzwiami oklejonego napisem „remont” mieszkania. Wygląda na to, że był to żart, mający sprowokować policję. Funkcjonariuszy zapraszano na rogaliki i kawę. Ci jednak – jakby domyślając się prowokacji – nie reagowali.
- U podstaw wszelkich decyzji podejmowanych w trakcie wszelkich zabezpieczeń leżą względy bezpieczeństwa. Tym bardziej, gdy w wydarzeniach udział biorą najważniejsze osoby w kraju – zaznacza Marczak. I dodaje, że „Na terenie kraju obowiązuje stopień alarmowy bravo. I nie jest on wprowadzony bez przyczyny”. - Przy naszych działaniach w pierwszej kolejności uwzględniamy bezpieczeństwo i jesteśmy odporni na ewentualną krytykę która może się pojawić - odpisuje nadkom. Marczak „Rzeczpospolitej”.
#polska #policja #prawo #polityka