Wyglądam "wakacji", choć pracując na etat nie ma czegoś takiego, zwłaszcza, że w cudownym korpo-magazynie już są zaplanowane wszystkie weekendy. Ale przynajmniej do października odejdzie szkoła, a potem (jeśli uda się zaliczyć ten rok, w co wątpię), dalszy festiwal gówna i pomyjów.
Czasem się zastanawiam po co niektórzy idą do szkolnictwa, skoro ich wiedza to wyuczone formułki, które są tak samo zmyślne jak dawne zwroty do drugiej osoby (mam na myśli, że taki okres planistyczny, zgodnie z tym co aktualnie mam obejmuje kilka lub kilkanaście jednostek terminu, coś jak "Jaśnie Panie" i inne, bo pospólstwo śmiało też się zwracać do siebie per "Pan"), a do tego wymagają napisania słowo w słowo tego co było na prezentacji (123 strony jeden wykład, a jest ich pięć).
Ech.. człowiek by się chciał nienarodzić. I tak się żyje z tą niechęcią od 29 wiosen.
Osobiście jak mam dużo pracy, która wygląda na nie do ogarnięcia, rozbijam ją sobie na małe kroczki, które z koleji są do ogarnięcia, i powoli je realizuje. Pomagało mi to ze stresem również. W moim przypadku zostawianie wszystkiego na "po urlopie" tylko mnie bardziej demotywowało jak do tego wracałem.
Nie mylisz stresu z prokrastyną?
Albo odhaczasz w sybi "odporność na stres" albo nie
@VonTrupka nie mam tego w sybi. I nie, nie mylę. Sporo się uczyłam na testy, nie wyszło 1, 2, 3 raz i już straciłam wszelkie chęci do tego.
Ja się stresuje myślą że muszę coś że sobą zrobić, żeby było lepiej żeby być szczęśliwy żeby się poprawiło żeby zmienić pracę żeby się nauczyć czegoś nowego. Jak tylko mózg ma chwilę czasu to się do włącza. Od jakiegoś czasu olewam to i stawiam na wyjebanie, bo już mnie to męczy. Nie wiem czy pomogłem bo nie czytałem xD
@Roche zasada 80-20, tak naprawdę 20% działań generuje 80% rezultatu. Staraj się spojrzeć na wszystko z boku i spisać co z tego co robisz jest Ci potrzebne i jakie efekty daje. Sam mam z tym problem i natłok pracy mnie przygniata. Powoli ale jednak przestaje robić niektóre rzeczy i okazuje się, że nic się nie wali. A co do edukacji to takie obszerne tomy tekstu, o których piszesz, o ile nie są to przepisy albo materiały na np studiach medycznych to jest to przykład gównianej edukacji w Polsce (popraw mnie jeżeli się mylę).
@szczur2k nie, to zwykła logistyka i większość rzeczy dałoby się napisać łatwiej i prościej i miałam zajęcia z jedną babeczką, co nas zachęcała do pisania czegoś tak jak to rozumiemy. Ale tamta nie, musi być jak w prezentacji, bo inaczej jest źle.
Zaloguj się aby komentować