Sprawa księdza pedofila. Hierarchowie: nie wiedzieliśmy [zdjęcia, wideo, nowe fakty]
Po raz pierwszy w Polsce, dostojnicy kościelni wystąpili wczoraj w charakterze świadków w cywilnej sprawie związanej z molestowaniem 12-letniego chłopca przez byłego księdza. Chodzi o trwający proces o zadośćuczynienie, którego od trzech pozwanych: diecezji koszalińsko - kołobrzeskiej, parafii św, Wojciecha w Kołobrzegu i od samego sprawcy domaga się dziś już dorosły, 26-letni kołobrzeżanin Marcin K. Jak orzekł sąd, w latach 1999-2001, Zbigniew R. co najmniej 10 - krotnie dopuścił się jego molestowania. Wykluczony z duchownego stanu Zbigniew R. odsiaduje 2-letni wyrok więzienia, a Marcin K. walczy o 200 tys. zadośćuczynienia za doznane krzywdy. To pierwszy taki proces w Polsce. Wczoraj Marcin K. nie pojawił się na sali sądowej. Wśród obserwatorów byli za to przedstawiciele Fundacji Nie Lękajcie Się, wspierającej ofiary księży pedofilów. W piątek swoje zeznania złożyli: metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz (biskup koszalińsko - kołobrzeski w latach 2004-2007 i jego poprzednik arcybiskup senior wrocławski, Marian Gołębiewski (kierował diecezją w latach 1996-2004). Sąd przychylił się do prośby obu dostojników, dlatego nie musieli osobiście stawić się przed Sądem Okręgowym w Koszalinie. Zeznawali odpowiednio: w Warszawie i we Wrocławiu za pośrednictwem telekonferencji. Na wniosek pełnomocnika Marcina K. mecenasa Wojciecha Dobkowskiego (współpracuje z Helsińską Fundacją Praw Człowieka wspierającą prawnie Marcina K.), obaj duchowni zeznawali pod przysięgą. Obaj oświadczyli, że w czasie gdy kierowali diecezją, nie docierały do niech żadne informacje o skłonnościach pedofilskich księdza. Słyszeli jednak o jego domniemanych skłonnościach homoseksualnych. - Ja go pamiętam jako jednego z proboszczów z Kołobrzegu, który budował wówczas kościół św. Wojciecha - mówił kard. Kazimierz Nycz. - Do mnie żadne wiadomości na temat jego skłonności, czy czynów pedofilskich w tamtym czasie nie docierały. Jak twierdzi nie miał też takich informacji od pracowników kurii. Nie potwierdził tym samym, by od wysoko postawionego duchownego w kurii, w 2006 lub 2007 r. dowiedział się o skardze rodziców, których syn miał być w tym czasie molestowany przez Zbigniewa R. . - Jeżeli jakieś głosy dochodziły czasem, to były to głosy o skłonnościach homoseksualnych tego księdza - mówił kardynał. Ale jak zaznaczył, wtedy nie interweniował, bo nie było dowodów na to, że ksiądz faktycznie naruszył celibat. Abp. Marian Gołębiewski opowiedział, że to właśnie on mianował Zbigniewa R. proboszczem nowopowstałej parafii w Kołobrzegu. - Bo był zdolny pod względem organizatorskim i da sobie radę (z budową nowego kościoła - przyp. red.). Po 2-3 latach dotarła do mnie wiadomość, że jakieś ma nieodpowiednie zachowania w stosunku do mężczyzn. Mówiąc krótko, było to posądzenie o homoseksualizm. Dlatego wysłałem na jego adres upomnienie kanoniczne, że jeżeli jego sposób postępowania okazałby się niegodny kapłaństwa, będzie usunięty z tej funkcji. Potem jak powiedział, sprawa ucichła. O pedofilskich skłonnościach, żadnej wiedzy nie miał. Adwokaci Marcina K. (reprezentujący HFPC) pytali o zasady zwierzchności biskupiej, o sposób sprawowania kontroli nad proboszczami, o nadzór nad ich postępowaniem. Również o to, skąd biskupi czerpią informacje o nieprawidłowych skłonnościach podległych im księży. Kard. Nycz dał do zrozumienie, że z takimi wieściami najczęściej docierają parafianie. Dla adwokatów Marcina K. pozywającego diecezję, parafię i Zbigniewa R., fakt, że jak twierdzą ówcześnie biskupi, nie wiedzieli o czynach pedofilskich księdza, nie zwalnia od odpowiedzialności ani diecezji, ani pozwanych. Mówią, że ponoszą tzw. "winę w nadzorze" (chodzi o art. 416 i 430 KC), gdy osoba prawna zobowiązana jest do naprawienia szkody wyrządzonej przez jej organ, a przede wszystkim odpowiada za szkodę uczynioną przez podwładnego, jeśli dokonał przy powierzonej czynności. . - Dowiedziałem się, że nadzór ze strony diecezji nad księdzem Zbigniewem R. był formalny, fasadowy, w zasadzie nie prowadził do egzekwowania obowiązków, które na kapłanach spoczywają. - Czy zarzucane Zbigniewowi R. czynności należały do obowiązków duszpasterskich księdza R.? Jak miałby więc wyglądać ten nadzór? - pytał za to mec. Krzysztof Wyrwa, reprezentujący diecezję i parafię, które w całości odrzuciły pozew. - Poza tym przecież diecezji i parafii nikt nie informował o czynach księdza, a próbuje się wywodzić, że mają ponosić odpowiedzialność. Za co? Te roszczenia są pozbawione podstaw prawnych. Strona pozywająca nie wykazała dotąd, że taka odpowiedzialność po stronie parafii i diecezji istnieje. Kolejna rozprawa 28 listopada. Wtedy przesłuchany ma zostać m.in. wspomniany już wysoko niegdyś postawiony duchowny z kurii i obecny bp ordynariusz, Edward Dajczak, który w 2008r. odwołał Zbigniewa R.z probostwa (za kontakty homoseksualne), a w 2009 r. nałożył na niego suspensę (zawiesił w czynnościach kapłańskich).
Głos Koszaliński