Jak indyjski maharadża ratował polskie dzieci. Jam Sahib i ośrodek uchodźczy w Balachadi
Obóz w Balachadi był jednym z kilku ośrodków uchodźczych w Indiach przeznaczonych dla cywili ewakuowanych z ZSRR z armią gen. Andersa. Jego wyjątkowość wynikała z przeznaczenia tylko dla dzieci, a za jego utworzeniem stał gest jednego człowieka – maharadży Jama Sahiba Digvijaysinhji.
(...)
Podróż przez Indie okazała się inna niż przez irańskie bezdroża. Na trasie organizowano powitania, obdarowywano małych pasażerów drobnymi słodyczami i owocami. Zaskoczone i wdzięczne dzieci starały się odwdzięczyć, co w kilku wypadkach doprowadziło do zabawnych sytuacji. Nauczono je kilku pieśni w języku angielskim, w tym hymnu Good save the King (Queen, jeśli panującą jest kobieta). Zamiast save (chronić) dzieci omyłkowo śpiewały shave, co oznacza golić.
W Bombaju, w obliczu nieukończenia jeszcze budowy ośrodka w Balachadi, dzieci umieszczono w wynajętych domach w dzielnicy Bandra. Czas spędzony w mieście przeznaczono na podleczenie zaniedbanych wychowanków i podjęto pierwsze próby zorganizowania nauki oraz zajęć kulturalnych, o których przebieg dbała jako opiekunka Hanka Ordonówna. Dzieci po raz pierwszy również wyszły z własną inicjatywą, odręcznie tworząc swoje pisemko „Głos z Werandy”.
Do ośrodka w Balachadi przewieziono podopiecznych w połowie lipca 1942 roku, a maharadża powitał je tam słowami „Nie jesteście już sierotami. Teraz jesteście Nawanagaryjczykami, a ja jestem Bapu, ojcem wszystkich Nawanagaryjczyków, więc i waszym ojcem!”.
Więcej na ten temat: https://hrabiatytus.pl/2021/08/25/jak-indyjski-maharadza-ratowal-polskie-dzieci-jam-sahib-i-osrodek-uchodzczy-w-balachadi/
Obóz w Balachadi był jednym z kilku ośrodków uchodźczych w Indiach przeznaczonych dla cywili ewakuowanych z ZSRR z armią gen. Andersa. Jego wyjątkowość wynikała z przeznaczenia tylko dla dzieci, a za jego utworzeniem stał gest jednego człowieka – maharadży Jama Sahiba Digvijaysinhji.
(...)
Podróż przez Indie okazała się inna niż przez irańskie bezdroża. Na trasie organizowano powitania, obdarowywano małych pasażerów drobnymi słodyczami i owocami. Zaskoczone i wdzięczne dzieci starały się odwdzięczyć, co w kilku wypadkach doprowadziło do zabawnych sytuacji. Nauczono je kilku pieśni w języku angielskim, w tym hymnu Good save the King (Queen, jeśli panującą jest kobieta). Zamiast save (chronić) dzieci omyłkowo śpiewały shave, co oznacza golić.
W Bombaju, w obliczu nieukończenia jeszcze budowy ośrodka w Balachadi, dzieci umieszczono w wynajętych domach w dzielnicy Bandra. Czas spędzony w mieście przeznaczono na podleczenie zaniedbanych wychowanków i podjęto pierwsze próby zorganizowania nauki oraz zajęć kulturalnych, o których przebieg dbała jako opiekunka Hanka Ordonówna. Dzieci po raz pierwszy również wyszły z własną inicjatywą, odręcznie tworząc swoje pisemko „Głos z Werandy”.
Do ośrodka w Balachadi przewieziono podopiecznych w połowie lipca 1942 roku, a maharadża powitał je tam słowami „Nie jesteście już sierotami. Teraz jesteście Nawanagaryjczykami, a ja jestem Bapu, ojcem wszystkich Nawanagaryjczyków, więc i waszym ojcem!”.
Więcej na ten temat: https://hrabiatytus.pl/2021/08/25/jak-indyjski-maharadza-ratowal-polskie-dzieci-jam-sahib-i-osrodek-uchodzczy-w-balachadi/
Zaloguj się aby komentować