Idę do schronu, piję kawę i myję się w puszce po śledziach. To mnie otrzeźwia; straciłem chętkę
na sen. O dziewiątej muszę znów podstawić i rozdzielić moją drużynę do prac. Wszechstronni
z nas ludzie, okop stawia nam codziennie tysiące wymagań. Ryjemy głębokie sztolnie, budujemy
schrony i betonowe kloce, przygotowujemy przeszkody z drutu, wykonujemy urządzenia
odwadniające, szalujemy, podpieramy, niwelujemy, podwyższamy i cioszemy, zasypujemy
latryny, krótko mówiąc wykonujemy własnymi siłami wszelkie rzemiosło. Dlaczegóżby nie, czyż
nie ma tu wśród nas przedstawicieli wszystkich stanów i zawodów? To, czego jeden nie potrafi,
wykona inny. Ostatnio właśnie jakiś górnik wyjął mi kilof z ręki, gdy prowadziłem prace
fortyfikacyjne w sztolni naszej drużyny, i powiedział: „Zawsze uderzać od spodu, panie chorąży,
z góry to łajno samo opadnie!” Osobliwe, że do tej pory nie znałem tak prostej sprawy. Ale tu,
przeniesiony w nagą pustkę krajobrazu, gdzie zachodzi konieczność krycia się przed pociskami,
ochrony przed wiatrem i złą pogodą, sporządzenia sobie stołu i łóżka, zbudowania pieca
i schodów, szybko musiałem poznać pożytek pracy własnych rąk. Tu można docenić wartość
pracy fizycznej.
Ernst Jünger
"W stalowych burzach"
#ksiazki #cytaty #nacjonalizm #antykapitalizm
23732b27-8770-4e66-aa32-06fc6f4ea300

Zaloguj się aby komentować