@boogie i to jest protip
Protip to nie kopać, na cholerę jak i tak mnie zabije, niech sam się męczy...
@Byk dobra, dobra, ciekaw czy wolałabyś kopać we względnie dobrym zdrowiu czy podkurwiać oprawcę tak żeby tylko przestrzelił ci kolana i zostawił na wielogodzinne konanie.
Skończyłoby się cwaniakowanie xD
dobra, dobra, ciekaw czy wolałabyś kopać we względnie dobrym zdrowiu czy podkurwiać oprawcę tak żeby tylko przestrzelił ci kolana i zostawił na wielogodzinne konanie.
@DiscoKhan Mając w rękach łopatę spróbowałbym go zaciukać łopatą. Nie każda rana postrzałowa jest śmiertelna, a nawet jeśli jest, to w większości wypadków masz jeszcze kilkadziesiąt sekund świadomości. Na krótkim dystansie łopata vs. pistolet to nie jest totalnie przegrana sprawa.
Strzelanie w kolana albo perfekcyjny headshot to raczej małe ryzyko - w sytuacjach realnie stresujących, mało kto jest tak celny - a jeśli akurat nasz oprawca trafi, to trudno - przynajmniej spróbowałem.
[edit]: Ehhh... przez ten komentarz zacząłem dogłębnie analizować ten scenariusz i konstruować hipotetyczny plan jak to dobrze rozegrać. W wariancie jeden morderca + ja z łopatą, planowałbym zacząć kopać, i kopałbym przez jakieś 5-10 minut, tak aby napastnik się nieco wyluzował. Mi dałoby to dobrą rozgrzewkę przed następnym etapem, bez nadmiernego zmęczenia. Następnie, w czasie kopania ustawiłbym się tak, aby być zwróconym twarzą do napastnika, i z maksymalnie skróconym dystansem. Następnie szybki krok/dwa, i wyprowadzony od dołu atak na ręce z bronią. Jeśli uda się wyłączyć z użycia ręce/broń, to następnie konsekwentne ataki na głowę od góry, aż do czasu, kiedy napastnik nie przestanie być zagrożeniem.
@LondoMollari z krótkiego dystansu to nawet amator, bez dokładnego celowania postrzeli kogoś po nogach.
Prawie żaden postrzał nie jest śmiertelny natychmiastowo, prawie każdy postrzał generuje na tyle duży szok że nie da się kontrolować swojego ciała w świadomy sposób.
Trudno kogoś precyzyjnie postrzelić z 50 metrów, na dystansie 5 metrów nawet dziecko często daje radę.
Raczej bym radził odwrócenie uwagi i spieprzanie ile sił w nogach w takiej sytuacji. Tą łopatą lepiej rzucić w adwersarza i dawać dyla ;))
@DiscoKhan
prawie każdy postrzał generuje na tyle duży szok że nie da się kontrolować swojego ciała w świadomy sposób.
Nigdy nie byłem postrzelony, więc to tylko gdybanie, natomiast z obecnej wojny masa jest historii ludzi, którzy zorientowali się, że zostali postrzeleni dopiero po krwi - adrenalina robi swoje. W praktyce - to oczywiście będzie zależeć od szczęścia i kalibru - jeśli to trafi w głowę, naruszy to jakąś ważną tętnicę, albo po prostu uszkodzi jakiś staw - to jasne - będzie kaplica, ale zakładając, że przeciwnik nie strzela do nas kalibrem Magnum .44 czy działkiem 20mm, a typowym 9mm, to nie ma gwarancji, że jeden strzał nas zatrzyma. Dlatego policjanci w USA, kiedy już strzelają, wpakowywują w cel cały magazynek. To oczywiście działa, ale zajmuje czas - a cały pomysł działania z łopatą opiera się o szybki i agresywny atak.
na dystansie 5 metrów nawet dziecko często daje radę.
Na strzelnicy w statyczny cel tak, w ruszający cel biegnący na nas z długim narzędziem - nie jestem pewien.
Raczej bym radził odwrócenie uwagi i spieprzanie ile sił w nogach w takiej sytuacji. Tą łopatą lepiej rzucić w adwersarza i dawać dyla ;))
Przy wielu przeciwnikach się zgodzę, przy jednym, nawet jeśli na chwilę go odrzucisz, to cały czas masz kogoś z bronią palną, kto Cię goni. Poza tym, wyprowadzenie celnego rzutu łopatą zajmie porównywalny czas, jak podbiegnięcie na dystansie do 5 metrów.
W czasach, kiedy broń biała była standardem, mieli podobny problem z włóczniami, i niektóre rozwiązania radzenia sobie mając broń o krótszym zasięgu były "ciekawe".
@LondoMollari ale ty nie masz celnie rzucać łopatą tylko odwrócić uwagę napastnika.
Gdzie też zbliżając się do niego wręcz uniemożliwiasz oddanie niecelnych strzałów pomimo jego paniki.
Zaś w USA lądują całe magazynki, bo ćpuny mają kompletnie rozpieprzont układ nerwowy, to też nie jest kwestia samej adrenaliny, że tam mają tylu berserkerów.
@DiscoKhan No i zazwyczaj taka egzekucja jest w lesie, więc łatwo zniknąć między drzewami. Ale to takie gdybanie bo nie wiadomo jakby człowiek się zachował.
Protip to kopać bardzo wolno, aby się znudził i sobie poszedł, albo umarł ze starości
@boogie albo rozrzucać ziemię w każdym możliwym kierunku, żeby nie było czym tej dziury zasypać. Choć myślę, że będąc w tak beznadziejnej sytuacji spróbowałbym jednak w ramach obrony koniecznej wykonać dekapitację szpadlem.
@LondoMollari @DiscoKhan
w teorii kazdy dobry, a gdyby byl w lesie sam na sam z groznym morderca-psychopata to jedyne co molgby zrobic to szybko zmienic osrane gacie
@jajkosadzone
@jajkosadzone nie wiemy tego, wiem natomiast, że człowiek postawiony pod ścianą ma ogromną wolę przetrwania a jego działania mogą być intuicyjne (adrenalina)
i intuicyjnie sie zesral.
Owszem, w stresie czy ekstremalnej sytuacji kazdy sie roznie zachowuje, ale nie wmowisz mi, ze byloby inaczej.
W necie kazdy mocny, a im mocniejszy w necie, tym wiadomo co w prawdziwym zyciu.
Owszem, w stresie czy ekstremalnej sytuacji kazdy sie roznie zachowuje, ale nie wmowisz mi, ze byloby inaczej.
W necie kazdy mocny, a im mocniejszy w necie, tym wiadomo co w prawdziwym zyciu.
@jajkosadzone Po to się ćwiczy. Sam miałem okazję parę miesięcy temu przekonać się, że niektóre ćwiczenia miały sens i wyuczone odruchy działają. Jakiś czas temu, robiłem serię szkoleń bezpiecznej jazdy, na torze w Kielcach (firma SJS, absolutnie polecam). Wyprowadzenie auta z poślizgów, reakcje, bezpieczne hamowanie i kontry, etc.
W tamtym roku, na A1 odpadło mi koło w aucie. Po prostu jechałem jakieś 110, trafiłem na te większe uskoki (kto jeździł A1 ten wie), i nagle "jeb", i auto zanurkowało. Odruchy zadziałały, i tak naprawdę dotarło do mnie co się odjebało w momencie kiedy zatrzymałem auto na pasie awaryjnym. Potem okazało się, że wszystkie koła były poluzowane, i prawdopodobnie ktoś chciał mi je zajumać, ale nie zdążył. Cóż - dzięki szkoleniu kosztowało mnie to tylko trochę stresu, czasu, rozwaloną tarczę i nakrętki (koło się znalazło, było jakieś 200 metrów od auta - na szczęście była 1 w nocy i nic jechało obok mnie, a lawetę miałem w assistance).
Zaloguj się aby komentować