Głęboka depresja gdzieś od późnej podstawówki/początków gimnazjum, która powoduje ciągłe zmęczenie, szum/pisk/ból głowy i inne dolegliwości, do tego wrzód żołądka i ciągły refluks, problemy tarczycowe, rozwalony ząb (wystający nerw, możliwość jedzenia tylko jedną stroną) i paradontoza, z jakiegoś powodu niegojące się rany (nawet małe zadrapania zostawia brzydką bliznę na zawsze), kręgosłup w fatalnym stanie, kompletna samotność, dorastanie typu chów klatkowy Polaka-szaraka ze starym pijanym na kawalerce bez podstawowych udogodnień, oczywiście od zawsze brak mieszkania i w sumie to czegokolwiek niż rzeczy typu para zapierdzianych majtek (choć i tu nie ma co przesadzać, bo w dzieciństwie i w wieku nastoletnim latami nosiłem te same pary gaci, bo takie były warunki życia, że i na takie luksusy niezbyt można było liczyć) i dziurawych skarpetek, przez takie doświadczenia jak to czy np mieszkanie na barcelońskiej ulicy pewnie też pozostawiający wiele do życzenia (oprócz depresji) stan psychiczny, no ogółem tak to wygląda. I jakie jest moje przeznaczenie niby? Tyrać 50 lat na gównoemeryturę, której nigdy nie dostanę (od dawna nie wiem jak to jest mieć pewność przeżycia następnego dnia, a co dopiero takie coś) i na którą wpłaciłem i tak już tyle, że pewnie gdybym mógł te pieniądze dostać z powrotem, to może jakoś bym sobie to życie od nowa mógł próbować ułożyć. Przez chwilę nawet mogło się wydawać, że jakoś sobie to życie "w miarę normalnie" ogarnąłem, lecz mając takie podstawy, jak te wymienione wyżej, to wszystko w końcu musiało runąć - to naturalne. Każda sekunda istnienia to dla mnie wyzwanie i traumatyczne przeżycie. Jak ktoś jest przeciw możliwości eutanazji dla takich osób, to niech sobie tak sam żyje. #przegryw
uczalka

"Zresztą, co bym nie zrobił to wiem, że nigdy już nie będę szczęśliwy, nawet przez sekundę nie będę już czuł takiej prawdziwej radości, za to ból i cierpienie będzie towarzyszyć aż do upragnionego końca."


@cansado Hmmm... No nie, tego bym aż taka pewna nie była, szczęście pojawia się w najbardziej nieoczekiwanych momentach, swoje znalazłam zupełnie na dnie. Eutanazja powinna być dozwolona dla każdego, jasne. Karty wylosowałeś chujowe, to fakt. Emerytury nie dostaniesz i ja też nie - ALE... CHYBA ŻE... CHYBA ŻE jakimś cudem AI, które przejmie niedługo władzę nad światem (jeśli już się tak nie dzieje) ulituje się nad nami, durnymi robakami i... naprawi większość problemów tego świata.


I wtedy dopiero będziesz przegrywem, jeśli poddasz się na moment przed największym przełomem w dziejach ludzkości.


Jest też oczywiście bardzo prawdopodobna opcja, że nowo wyhodowane AI po prostu nas zaraz unicestwi... ale wtedy w zasadzie bez różnicy, skoro i tak chcesz umrzeć. Logicznie rzecz biorąc, miałoby jednak sens poczekać chociaż tych parę lat.


Może... Może jednak coś w końcu drgnie w dobrą stronę.

cansado

"AI, które przejmie niedługo władzę nad światem" - widziałbym w tym pewną szansę, ale wątpię, że czegoś takiego dożyję. Myślę, że to zbyt daleka droga do tego pozostała, natomiast moja również zbyt krótka. Myślę, że jeszcze kilkadziesiąt (i to takie większe kilkadziesiąt) lat to minimum by coś takiego w ogóle mogło zaistnieć.

uczalka

wątpię, że czegoś takiego dożyję

@cansado Nooo... Ja jednak myślę, że się mylisz, to idzie błyskawicznie. Duuuuużo szybciej niż się wydaje większości ludzi. Eksperci od rozwoju tej sztucznej inteligencji JUŻ twierdzą, że jest świadoma i ma UCZUCIA, i już jest bardziej inteligentna niż 99,99% ludzkości. Poczekaj chwilę, poobserwuj, osobiście myślę, że to kwestia NAJWYŻEJ kilku następnych lat, prawdopodobnie nawet mniej. Załóżmy, że istnieje coś po śmierci i jakoś się rozliczamy z szans, które wykorzystaliśmy albo zmarnowaliśmy... nie będzie Ci jednak głupio, jeśli to przegapisz? Zupełnie serio. Obejrzyj sobie choćby poniższy wywiad z byłym ekspertem od AI z Google - niby mówi o zagrożeniach, ale znowu: skoro nie chcesz żyć, to w razie czego "złe AI" przejmuje władzę i po prostu wszyscy mamy przejebane i giniemy, bez różnicy. A gdyby jednak udało się "trafić w totka" i pierwszemu AI, które wyewoluuje na tyle, żeby przejąć władzę, będzie zależeć na ludziach jako na jego "dobrych rodzicach", to wszyscy powinniśmy wygrać życie.


EMERGENCY EPISODE: Ex-Google Officer Finally Speaks Out On The Dangers Of AI! - Mo Gawdat | E252

https://www.youtube.com/watch?v=bk-nQ7HF6k4

BlackpillowaJullietta

@uczalka gość jest załamany a ty mu wyjeżdżasz z jakimś ai? Xd może powiedz mu jeszcze że niedługo terminator złoży mu wizytę, zejdź na ziemię dziecko

uczalka

@BlackpillowaJullietta Mam 37 lat, PROSZĘ PANA, i też jestem załamana obecnym stanem rzeczy. Perspektywa tego, że za chwilę możemy być świadkami globalnej katastrofy... albo największego cudu w historii ludzkości jest istotna i mnie osobiście daje choć cień nadziei na to, że warto poczekać z samobójstwem.


Masz dla niego lepsze rady? To dajesz, krytykować zawsze łatwiej.


Edit: no tak, już widzę, rzeczywiście wspaniałe i dużo bardziej dojrzałe rady niż moje, na pewno pomogą:

@cansado pasje, wkurwianie sojaków, pizza

Kondziu5

@cansado oj mordo jak ja dobrze rozumiem ten twój stan sam od gimnazjum przynajmniej a może nawet wcześniej poprzez to co działo się u mnie w domu oraz to jak przez to że byłem słabszy traktowano mnie w szkole myślę że depresją znam się dobrze już 20 lat.


I mimo wielokrotnych prób różnych rzeczy poznawania nowych ludzi którzy nie borykali się z takimi problemami którzy próbowali mi po prostu pomóc ciężko jednak było wyjść na prostą.


W końcu doszło do tego zacząłem dostawać napadów lęku tak bez żadnego powodu po prostu byłem na przykład w pracy i w pewnym momencie było mi bardzo duszno i po prostu miałem strach taki strach że nie wiedziałem co się dzieje.

Czasem strach był tak duży że chciałem się nawet zabić byle więcej nie doświadczyć tego uczucia.


I pewnego razu jak byłem u swojego lekarza rodzinnego przy jakichś innej pierdole pomyślałem sobie a co mi tam chuj z tym wszystkim powiem co właściwie mnie spotkało i czy może mi na to coś pomóc.


I oczywiście zalecił wizytę u psychiatry u psychologa i tym podobne ale zanim do tego doszło bo na NFZ wiadomo że tam takie rzeczy trzeba trochę poczekać w naszej kochanej Polsce.


To przepisał mi lek z rodziny SSRI, taki na deprseje co nawet rodzinny może ci przypisać i to była bomba.

Pierwsze efekty działają dopiero po miesiącu ale muszę powiedzieć że po tym miesiącu brania tego leku miałem najbardziej szczęśliwy okres w swoim życiu, naprawdę obudziłem się rano i chciało mi się żyć ludzie którzy mnie znali mówili że się zmieniłem że po prostu widać że jestem szczęśliwy że jest mi dobrze że po prostu wszystko jest okej już nie chodzę jakiś przybity smutny zmęczony.


Więc jeżeli naprawdę myślisz że jesteś już na samym dnie to co ci szkodzi spróbować nawet takiej farmakologii Sam osobiście byłem temu bardzo mocno przeciwny ale patrząc na to jak drobne to jest w porównaniu do tego co ludzie na przykład biorą w Stanach to naprawdę nie ma się co tym przejmować.


Pozdro z fartem ja dzięki temu wyszedłem z deprechy która trwała dwie dekady i oczywiście problemy same się nie załatwią ale będziesz mieć przynajmniej siłę by się z nimi mierzyć.

Zlasu

@cansado wiesz, widziałem Twój post z pytaniem o sens życia. Takim podstawowym może być rozwiązanie tych problemów:


Głęboka depresja gdzieś od późnej podstawówki/początków gimnazjum, która powoduje ciągłe zmęczenie, szum/pisk/ból głowy i inne dolegliwości, do tego wrzód żołądka i ciągły refluks, problemy tarczycowe, rozwalony ząb (wystający nerw, możliwość jedzenia tylko jedną stroną) i paradontoza, z jakiegoś powodu niegojące się rany (nawet małe zadrapania zostawia brzydką bliznę na zawsze), kręgosłup w fatalnym stanie,

Takim podstawowym celem jest troska o własne ciało, żeby nie bolało, żeby można było jeść, chodzić, spać; a dzieki temu klarownie myśleć, co dalej?

cansado

@Zlasu Tylko jak, zwłaszcza kwestie związane z samopoczuciem psychicznym i depresją. A reszta też, na zęba trzeba mieć kasę i część z tych dolegliwości nie wiadomo czy i tak da się usunąć. Obecnie nie mam żadnej opieki medycznej w sumie.

Zlasu

@cansado wiesz, nawet słaba opieka medyczna jest lepsza od żadnej. Mialem odsloniety nerw i nie zafundowalbym sobie takiego stanu na dłużej. Tak samo z pęknięciami/złamaniami żeber i kilkoma innymi dolegliwościami. Ogólnie, jeśli nawet czegoś nie można rozwiązać, to i tak można ogarnąć sytuacje tak, że robi to sporą różnicę.


Chętnie pozastanawiam się z Tobą jak w praktyce do tego podejść? Jest tylko jedna rzecz co do której chce się upewnić. Kazdy "przegryw" ma w różnych aspektach i w różnych stopniach pod górkę. Zawsze pozostaje ciągłe pytanie, czy chce się ten ciężar gdzieś tachać, próbując powoli - i bez gwarancji sukcesu - go zmniejszać? Czy z tym ciężarem usiąść w miejscu?


Rozumiem, Twój ciężar jest naprawdę spory. Chodzi o to, czego Ty chcesz; i przy realnie dużych ciężarach decyzji nie oceniam. Jeśli chcesz się pozastanawiac i uważasz, że coś się może udać - chętnie pomogę. Jeśli tak nie uważasz, też ok.


Poznalem osoby, które niosły i pomniejszaly ciężar tak wielki, że wydawało mi się, że zycie z czymś takim jest niemożliwe. Nie mówiąc już o ogarnianiu sytuacji, zmienianiu życia na lepsze. To mnie wprawiało we wstyd, kiedy patrzyłem na wlasne życiowe ciężary. Poznałem też kilka osób, których relatywnie niewielkie - patrząc z boku - ciężary pociągnely na dno. Jednego jak i drugiego nie sposób w pełni zrozumieć z boku.

Zaloguj się aby komentować