- pracownicy przez lata na umowach zlecenie lub bez,
- często bez książeczki sanepidowskiej. Same kontrole i odbiory sanepidu to farsa,
- naginanie terminów przydatności do granic możliwości, a i przekraczanie ich też się przytrafia,
- zakres obowiązków obejmujący wszystko - od obsługi klienta i przygotowania zamówienia, po mycie kibla, a najlepiej jakbyś jeszcze potrafił naprawić sprzęt jak się zepsuje,
- krętactwo - niefiskalizowanie sprzedaży, czasami nawet większości obrotu, niektórzy potrafią przez dekadę wykazywać stratę i dalej funkcjonować,
- zawsze jest za mało ludzi, bo jeśli jest za dużo to ktoś jest "puszczany" do domu, a jak przez kilka godzin jest zapoerdziel (tzw tabaka) to przecież nagle nikt się nie zjawi. Jak się nudzisz, to uprzejmy przełożony znajdzie Ci zajęcie z listy rzeczy, które już dawno powinny być zrobione,
- jeśli jecie gdzieś gofra/lody z automatu, to na 95% są z półproduktu wymieszanego z wodą, a nawet tutaj biznesmeni potrafią przyoszczedzic i zamawiać tańszy/gorszy produkt
Tak tylko słyszałem
@woohoo żona pracuje w gastro, co prawda w administracji, ale większość o czym piszesz, zgadza się z jej opowiadaniami, niestety
@woohoo Kto w gastro pracował, ten się w cyrku nie śmieje. Dorabiałem sobie na studiach w barze, którego szef jeździł nowiutką Panamerą, a na kuchni nie tyle co nie było np. zmywarki i wyparzarki, a zwyczajnie nie było nawet ciepłej wody i całe szkło myliśmy w zimnej. Sanepid jak wpadał, to od samego wejścia biurwy miały wypisane na ryjach "where koperta?"...
@Gajor gdzie tak było?
@halflajf Rzeszów. Z oczywistych powodów nie będę podawał nazwy baru.
@Gajor z jakich powodów? nick Cię zdradzi? Do szefa dojdzie i będzie Cię ścigał?
Zapomniałbym - nawet jeśli już uda się uzyskać umowę, to stawka na niej będzie minimalna krajowa a godziny zaniżone. Przepracowałeś 250h w miesiącu? Na rachunku i tak znajdzie się 40.
Co ciekawe nigdy nie spotkałem się z ściemnianiem na sprzedawanych produktach - na barze w butelkach zawsze był alkohol, który powinien być, nie sprzedawało się tańszej ryby pod przykrywką droższej, a jak klient pytał czy mrożona to się potwierdzało.
Ciężka praca sprzyja wypaleniu, depresji i alkoholizmowi i w gastronomii jest to norma, choć raczej już przemijająca, bo nowe roczniki wchodzące na rynek pracy coraz częściej nie dają się wykorzystywać i szybko zmieniają pracę, jeśli ta im nie odpowiada. Myślę, że gdyby nie napływ Ukraińców przez ostatnie lata, podejście branży do pracownika musiałoby się zmienić.
Zaloguj się aby komentować