Farmy wiatrowe stały się zbyt drogie
Inflacja, rezygnacje z dostaw, wąskie gardła w dostawach: Rozwój energetyki wiatrowej na morzu postępuje w niewielkim stopniu. W Europie brakuje pilnie potrzebnej ilości energii elektrycznej, co zagraża transformacji energetycznej.
Zanim farma wiatrowa na morzu faktycznie wytworzy energię elektryczną, a wraz z nią czasami możliwość sfinansowania projektu, może minąć wiele lat.
Nazywają się Baltic Eagle, Gode Wind 3 lub Nordlicht 1. Ich lokalizacja znajduje się niedaleko wyspy Norderney, Rugia lub Borkum. I wszystkie mają coś wspólnego: nie produkują jeszcze prądu. Na razie znajdują się one jedynie na liście przyszłych projektów morskich farm wiatrowych w Niemczech. Po ich ukończeniu powinny one zabezpieczyć dostawy energii elektrycznej dla Niemiec.
Rząd federalny chce wykorzystać morską energię wiatrową do zarządzania znaczną częścią transformacji energetycznej . Zgodnie z kwietniowym planem wraz z innymi państwami graniczącymi z UE i Wielką Brytanią chce zamienić Morze Północne w „zieloną elektrownię” dla Europy. Oczekuje się, że już od 2030 roku same niemieckie parki offshore będą dostarczać do 20 procent lokalnego zużycia energii elektrycznej.
Ale rozbieżność pomiędzy planem a rzeczywistością jest ogromna. Z planowanych 30 gigawatów mocy wytwórczych energii elektrycznej na morzu w 2030 r. zaledwie 8,4 gigawatów jest zainstalowanych u wybrzeży Niemiec. Dane UE różnią się jeszcze bardziej: dziewięć państw UE i Wielka Brytania chcą w tym samym okresie zbudować morskie farmy wiatrowe o mocy 120 gigawatów. Do tej pory osiągnięto jedynie 30 gigawatów.
Aby nadrobić zaległości, konieczna byłaby prędkość. Zamiast tego sektor offshore znajduje się w głębokim kryzysie. Zmaga się z dziesiątkami problemów jednocześnie: oprócz rosnących kosztów zakupu surowców i komponentów, dochodzą wyższe stopy procentowe, problemy z łańcuchami dostaw, inflacja, biurokracja i brak infrastruktury, które wywierają presję na firmy. „Nadciąga się idealna burza” w branży morskiej energetyki wiatrowej – ostrzegał niedawno Markus Krebber, szef RWE, dawniej spółki węglowo-jądrowej, obecnie jednego z największych operatorów morskich farm wiatrowych na świecie.
Wiele firm wycofuje projekty
Spośród 17 projektów u niemieckich wybrzeży Morza Północnego i Bałtyku zaledwie dwa są w budowie. Zdecydowana większość otrzymała kontrakt, ale ostateczna decyzja inwestycyjna spółek nie została jeszcze podjęta. Oznacza to: Projekty można również anulować. To się nie zdarza? Tak, to się zdarza. Vattenfall wstrzymał latem swój megaprojekt Boreas u wybrzeży Wielkiej Brytanii i odpisał setki milionów euro. Według Vattenfall projekt stał się dla firmy zbyt kosztowny; turbiny wiatrowe i inne materiały stały się o 40 procent droższe w okresie opracowywania. Vattenfall chce teraz przetestować także dwa sąsiadujące projekty Boreas.
Orsted z Danii, największy operator offshore na świecie, wkrótce potem anulował dwa projekty farm wiatrowych u wybrzeży New Jersey i musiał odpisać miliardy euro – z tego samego powodu: farmy wiatrowe stały się zbyt drogie.
Stracone są nie tylko pieniądze, ale także ilości energii elektrycznej, które nie są potrzebne do transformacji energetycznej. Są potrzebne do przejścia na gospodarkę wodorową, do samochodów elektrycznych, do ogrzewania i, co nie mniej ważne, do uniezależnienia się od państw autokratycznych oraz ich gazu i ropy.
Czy to samo może się zdarzyć w przypadku projektów niemieckich? Stefan Thimm, dyrektor zarządzający Federalnego Stowarzyszenia Operatorów Morskich Farm Wiatrowych (BWO), nie może tego wykluczyć. „Projekty offshore mają długi okres rozwoju, wynoszący cztery lub pięć lat” – wyjaśnia. „Jeśli pierwotnie szacowane koszty są wyższe niż oczekiwane przychody, projekty kończą się niepowodzeniem”. A sytuacja jest obecnie „trudna”, a „łańcuch wartości jest osłabiony”.
Główni producenci turbin wiatrowych – Vestas, GE Renewable Energy i Siemens Gamesa – są na minusie, choć państwo musiało wkroczyć w stronę Siemens Energy dopiero w połowie listopada, udzielając miliardowych gwarancji. W ubiegłym roku Nordex zamknął fabrykę łopat wirników w Rostocku. Po części są za to odpowiedzialne koalicje pod przewodnictwem CDU z ostatnich kilku lat: obcięły finansowanie energetyki wiatrowej. Jednocześnie firmy niewiele sprzedawały. Teraz stoją tam drżące.
Alarmujące: ich moce produkcyjne nie są wystarczające, aby zbudować wystarczającą liczbę turbin, łopat wirników i elementów wież dla celów europejskich. Dziś w Europie produkowane są morskie turbiny wiatrowe o mocy siedmiu gigawatów rocznie. Aby zrealizować plan, producenci musieliby podwoić swoje moce produkcyjne, w co musieliby inwestować masowo. Ale nie mają na to pieniędzy. Globalna Rada ds. Energii Wiatrowej przewidziała niedawno, że od 2027 r. w kluczowych obszarach łańcucha dostaw pojawią się wąskie gardła. Branża wciąż boryka się ze znacznie większym kryzysem.
Lemiesze na rzecz ochrony przyrody: „Źle zwymiarowane”
Nie chodzi tylko o turbiny. Według obliczeń branżowych potrzeba dwa razy więcej kabli energetycznych i cztery razy więcej fundamentów. Liczba wykwalifikowanych pracowników również musi się potroić. Brakuje także statków specjalnych do transportu fundamentów i wież oraz do układania kabli na dnie morskim. Nie ma też wystarczającej liczby portów, które byłyby w stanie zapewnić odpowiednią przestrzeń i infrastrukturę do budowy na morzu. Część przedstawicieli branży za zamkniętymi drzwiami twierdzi, że celów na rok 2030 po prostu nie da się osiągnąć.
„Tak, wkraczamy w burzę” – mówi dyrektor zarządzający BWO Thimm. „Ale możemy pracować nad osłabieniem go i przetrwaniem”. Ma przez to na myśli pomoc państwa. „Stany Zjednoczone mają ustawę o redukcji inflacji, która ma wspierać branżę, Chiny od lat pomagają jej branży wiatrowej” – mówi Thimm. „My także potrzebujemy wsparcia”.
Fakt, że od wyroku Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie funduszu klimatyczno-transformacyjnego w budżecie na transformację energetyczną brakuje 60 miliardów euro, nie jest przeszkodą. Jego propozycją jest przeznaczenie części pieniędzy, które deweloperzy płacą rządowi federalnemu za użytkowanie obszarów morskich, na przykład na rozbudowę portów. Do tej pory stałe części oferty przeznaczono jedynie na ochronę przyrody i rybołówstwo. Ma to zrekompensować szkody powstałe w trakcie budowy systemów i zapewnić pomoc rybakom, których łowiska są ograniczone przez morskie farmy wiatrowe. W tegorocznych przetargach na promocję przyjaznego dla środowiska rybołówstwa i ochronę przyrody morskiej przeznaczono 670 mln euro.
Thimm uważa to za „niewłaściwą wielkość” i wskazuje, że rybołówstwo w Niemczech wygenerowało w 2022 r. obrót w wysokości 187 mln euro. Opowiada się za redystrybucją w przyszłych przetargach. „Potrzebujemy również niskooprocentowanych pożyczek od KfW, aby zwiększyć moce produkcyjne”.
Volker Quaschning, profesor systemów energii odnawialnej na Uniwersytecie Nauk Stosowanych w Berlinie, również widzi czas na działanie. „Jeśli rząd federalny nie wzmocni przemysłu wiatrowego, rozwój podobny do niemieckiego przemysłu fotowoltaicznego powtórzy się.” Niegdyś lider rynku, obecnie prawie nic z niego nie zostało: rząd federalny pod przewodnictwem CDU pozwolił wówczas na wygaśnięcie dotacji do fotowoltaiki, a chińskie moduły przedostały się na rynek po dumpingowych cenach. „Państwo musi zastanowić się, jaki przemysł chce zatrzymać w kraju i podjąć odpowiednie działania”. Nawet jeśli będzie to tymczasowo kosztować miliardy euro. „Chińczycy to rozumieją”.
Z punktu widzenia Quaschninga pieniędzy jest wystarczająco dużo, wszak państwo wydaje co roku ponad 60 miliardów euro na dotacje niszczące klimat. Uważa także, że podwyżki podatków są jednym ze sposobów. Nie ma alternatywy dla energetyki wiatrowej na morzu. „Energia wiatrowa na lądzie jest możliwa tylko w ograniczonym zakresie; fotowoltaika nie działa niezawodnie zimą” – mówi Quaschning. „Jesteśmy pilnie zależni od planowanej morskiej energetyki wiatrowej”.
Konkurencja ofertowa jako czynnik kosztowy
Komisja Europejska nie chce zostawić branży wiatrowej samej. Postrzega proces przetargowy jako ważną dźwignię stabilizującą projekty. Do tej pory nagroda przyznawana była w drodze przetargu konkurencyjnego – miejsce otrzymał ten, kto zapłaci najwięcej. Jednak im wyższa zapłacona cena, tym większa presja na firmę, aby zwróciła pieniądze. W ten sposób projekty upadają.
VDMA Power Systems, stowarzyszenie reprezentujące producentów i dostawców energii wiatrowej, wzywa, aby obszary morskie nie były już nagradzane na podstawie najwyższej oferty. Zgodnie z aktualnym stanowiskiem w sprawie branży morskiej energetyki wiatrowej „nieokiełznana konkurencja w przetargach” jest „czynnikiem generującym koszty”, którego należy unikać, aby „zapewnić realizację projektu”.
Przyznanie BP i Totalowi dużego obszaru farm wiatrowych na Morzu Północnym i Bałtyckim wywołało niedawno zamieszanie – za rekordową kwotę 12,6 miliarda euro. Niektórzy przedstawiciele branży wątpią, czy te dwie firmy zajmujące się paliwami kopalnymi kiedykolwiek zbudują tam turbiny wiatrowe. Kwota wydaje się zbyt wysoka, aby można ją było odzyskać z produkcji energii elektrycznej. UE proponuje w przyszłości przejście na tzw. kontrakty różnicowe i zmniejszenie w ten sposób presji cenowej: w tym modelu państwo przejmuje ryzyko cenowe energii elektrycznej operatora farmy wiatrowej, ale także zyskuje, jeśli wahania cen nie wystąpią . Najważniejsze, że zostanie zbudowany.
Przedstawiciel branży Thimm również zaleca ponowne przemyślenie systemu aukcyjnego. Wspomina doświadczenia z wydawaniem koncesji UMTS w 2000 roku. Państwo zebrało wówczas rekordowe sumy z aukcji koncesji UMTS, ale firmy znajdowały się pod tak dużą presją kosztową, że budowały tylko tam, gdzie było to opłacalne. „W rezultacie nadal mamy martwe punkty w sieci telefonii komórkowej”. Coś takiego nie powinno mieć miejsca w przypadku energetyki wiatrowej.
Wątpliwe jest jednak, czy sama reforma procesu udzielania zamówień może zabezpieczyć projekty. W szczególności należałoby skrócić długi okres między złożeniem wniosku a produkcją energii elektrycznej. Aby obliczenia Baltic Eagle, Gode Wind 3 czy Nordlicht 1 nie stały się ponownie nieaktualne po okresie rozwoju i budowy. I żeby farmy wiatrowe mogły szybko zrobić to, do czego są przeznaczone: wytwarzać prąd.
translated by Google translater ( ͡° ͜ʖ ͡°) bez poprawek
https://www.zeit.de/wirtschaft/2023-11/offshore-windpark-energie-stromversorgung-ostsee
#energetyka #niemcy #ekologia #wiatraki
Inflacja, rezygnacje z dostaw, wąskie gardła w dostawach: Rozwój energetyki wiatrowej na morzu postępuje w niewielkim stopniu. W Europie brakuje pilnie potrzebnej ilości energii elektrycznej, co zagraża transformacji energetycznej.
Zanim farma wiatrowa na morzu faktycznie wytworzy energię elektryczną, a wraz z nią czasami możliwość sfinansowania projektu, może minąć wiele lat.
Nazywają się Baltic Eagle, Gode Wind 3 lub Nordlicht 1. Ich lokalizacja znajduje się niedaleko wyspy Norderney, Rugia lub Borkum. I wszystkie mają coś wspólnego: nie produkują jeszcze prądu. Na razie znajdują się one jedynie na liście przyszłych projektów morskich farm wiatrowych w Niemczech. Po ich ukończeniu powinny one zabezpieczyć dostawy energii elektrycznej dla Niemiec.
Rząd federalny chce wykorzystać morską energię wiatrową do zarządzania znaczną częścią transformacji energetycznej . Zgodnie z kwietniowym planem wraz z innymi państwami graniczącymi z UE i Wielką Brytanią chce zamienić Morze Północne w „zieloną elektrownię” dla Europy. Oczekuje się, że już od 2030 roku same niemieckie parki offshore będą dostarczać do 20 procent lokalnego zużycia energii elektrycznej.
Ale rozbieżność pomiędzy planem a rzeczywistością jest ogromna. Z planowanych 30 gigawatów mocy wytwórczych energii elektrycznej na morzu w 2030 r. zaledwie 8,4 gigawatów jest zainstalowanych u wybrzeży Niemiec. Dane UE różnią się jeszcze bardziej: dziewięć państw UE i Wielka Brytania chcą w tym samym okresie zbudować morskie farmy wiatrowe o mocy 120 gigawatów. Do tej pory osiągnięto jedynie 30 gigawatów.
Aby nadrobić zaległości, konieczna byłaby prędkość. Zamiast tego sektor offshore znajduje się w głębokim kryzysie. Zmaga się z dziesiątkami problemów jednocześnie: oprócz rosnących kosztów zakupu surowców i komponentów, dochodzą wyższe stopy procentowe, problemy z łańcuchami dostaw, inflacja, biurokracja i brak infrastruktury, które wywierają presję na firmy. „Nadciąga się idealna burza” w branży morskiej energetyki wiatrowej – ostrzegał niedawno Markus Krebber, szef RWE, dawniej spółki węglowo-jądrowej, obecnie jednego z największych operatorów morskich farm wiatrowych na świecie.
Wiele firm wycofuje projekty
Spośród 17 projektów u niemieckich wybrzeży Morza Północnego i Bałtyku zaledwie dwa są w budowie. Zdecydowana większość otrzymała kontrakt, ale ostateczna decyzja inwestycyjna spółek nie została jeszcze podjęta. Oznacza to: Projekty można również anulować. To się nie zdarza? Tak, to się zdarza. Vattenfall wstrzymał latem swój megaprojekt Boreas u wybrzeży Wielkiej Brytanii i odpisał setki milionów euro. Według Vattenfall projekt stał się dla firmy zbyt kosztowny; turbiny wiatrowe i inne materiały stały się o 40 procent droższe w okresie opracowywania. Vattenfall chce teraz przetestować także dwa sąsiadujące projekty Boreas.
Orsted z Danii, największy operator offshore na świecie, wkrótce potem anulował dwa projekty farm wiatrowych u wybrzeży New Jersey i musiał odpisać miliardy euro – z tego samego powodu: farmy wiatrowe stały się zbyt drogie.
Stracone są nie tylko pieniądze, ale także ilości energii elektrycznej, które nie są potrzebne do transformacji energetycznej. Są potrzebne do przejścia na gospodarkę wodorową, do samochodów elektrycznych, do ogrzewania i, co nie mniej ważne, do uniezależnienia się od państw autokratycznych oraz ich gazu i ropy.
Czy to samo może się zdarzyć w przypadku projektów niemieckich? Stefan Thimm, dyrektor zarządzający Federalnego Stowarzyszenia Operatorów Morskich Farm Wiatrowych (BWO), nie może tego wykluczyć. „Projekty offshore mają długi okres rozwoju, wynoszący cztery lub pięć lat” – wyjaśnia. „Jeśli pierwotnie szacowane koszty są wyższe niż oczekiwane przychody, projekty kończą się niepowodzeniem”. A sytuacja jest obecnie „trudna”, a „łańcuch wartości jest osłabiony”.
Główni producenci turbin wiatrowych – Vestas, GE Renewable Energy i Siemens Gamesa – są na minusie, choć państwo musiało wkroczyć w stronę Siemens Energy dopiero w połowie listopada, udzielając miliardowych gwarancji. W ubiegłym roku Nordex zamknął fabrykę łopat wirników w Rostocku. Po części są za to odpowiedzialne koalicje pod przewodnictwem CDU z ostatnich kilku lat: obcięły finansowanie energetyki wiatrowej. Jednocześnie firmy niewiele sprzedawały. Teraz stoją tam drżące.
Alarmujące: ich moce produkcyjne nie są wystarczające, aby zbudować wystarczającą liczbę turbin, łopat wirników i elementów wież dla celów europejskich. Dziś w Europie produkowane są morskie turbiny wiatrowe o mocy siedmiu gigawatów rocznie. Aby zrealizować plan, producenci musieliby podwoić swoje moce produkcyjne, w co musieliby inwestować masowo. Ale nie mają na to pieniędzy. Globalna Rada ds. Energii Wiatrowej przewidziała niedawno, że od 2027 r. w kluczowych obszarach łańcucha dostaw pojawią się wąskie gardła. Branża wciąż boryka się ze znacznie większym kryzysem.
Lemiesze na rzecz ochrony przyrody: „Źle zwymiarowane”
Nie chodzi tylko o turbiny. Według obliczeń branżowych potrzeba dwa razy więcej kabli energetycznych i cztery razy więcej fundamentów. Liczba wykwalifikowanych pracowników również musi się potroić. Brakuje także statków specjalnych do transportu fundamentów i wież oraz do układania kabli na dnie morskim. Nie ma też wystarczającej liczby portów, które byłyby w stanie zapewnić odpowiednią przestrzeń i infrastrukturę do budowy na morzu. Część przedstawicieli branży za zamkniętymi drzwiami twierdzi, że celów na rok 2030 po prostu nie da się osiągnąć.
„Tak, wkraczamy w burzę” – mówi dyrektor zarządzający BWO Thimm. „Ale możemy pracować nad osłabieniem go i przetrwaniem”. Ma przez to na myśli pomoc państwa. „Stany Zjednoczone mają ustawę o redukcji inflacji, która ma wspierać branżę, Chiny od lat pomagają jej branży wiatrowej” – mówi Thimm. „My także potrzebujemy wsparcia”.
Fakt, że od wyroku Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie funduszu klimatyczno-transformacyjnego w budżecie na transformację energetyczną brakuje 60 miliardów euro, nie jest przeszkodą. Jego propozycją jest przeznaczenie części pieniędzy, które deweloperzy płacą rządowi federalnemu za użytkowanie obszarów morskich, na przykład na rozbudowę portów. Do tej pory stałe części oferty przeznaczono jedynie na ochronę przyrody i rybołówstwo. Ma to zrekompensować szkody powstałe w trakcie budowy systemów i zapewnić pomoc rybakom, których łowiska są ograniczone przez morskie farmy wiatrowe. W tegorocznych przetargach na promocję przyjaznego dla środowiska rybołówstwa i ochronę przyrody morskiej przeznaczono 670 mln euro.
Thimm uważa to za „niewłaściwą wielkość” i wskazuje, że rybołówstwo w Niemczech wygenerowało w 2022 r. obrót w wysokości 187 mln euro. Opowiada się za redystrybucją w przyszłych przetargach. „Potrzebujemy również niskooprocentowanych pożyczek od KfW, aby zwiększyć moce produkcyjne”.
Volker Quaschning, profesor systemów energii odnawialnej na Uniwersytecie Nauk Stosowanych w Berlinie, również widzi czas na działanie. „Jeśli rząd federalny nie wzmocni przemysłu wiatrowego, rozwój podobny do niemieckiego przemysłu fotowoltaicznego powtórzy się.” Niegdyś lider rynku, obecnie prawie nic z niego nie zostało: rząd federalny pod przewodnictwem CDU pozwolił wówczas na wygaśnięcie dotacji do fotowoltaiki, a chińskie moduły przedostały się na rynek po dumpingowych cenach. „Państwo musi zastanowić się, jaki przemysł chce zatrzymać w kraju i podjąć odpowiednie działania”. Nawet jeśli będzie to tymczasowo kosztować miliardy euro. „Chińczycy to rozumieją”.
Z punktu widzenia Quaschninga pieniędzy jest wystarczająco dużo, wszak państwo wydaje co roku ponad 60 miliardów euro na dotacje niszczące klimat. Uważa także, że podwyżki podatków są jednym ze sposobów. Nie ma alternatywy dla energetyki wiatrowej na morzu. „Energia wiatrowa na lądzie jest możliwa tylko w ograniczonym zakresie; fotowoltaika nie działa niezawodnie zimą” – mówi Quaschning. „Jesteśmy pilnie zależni od planowanej morskiej energetyki wiatrowej”.
Konkurencja ofertowa jako czynnik kosztowy
Komisja Europejska nie chce zostawić branży wiatrowej samej. Postrzega proces przetargowy jako ważną dźwignię stabilizującą projekty. Do tej pory nagroda przyznawana była w drodze przetargu konkurencyjnego – miejsce otrzymał ten, kto zapłaci najwięcej. Jednak im wyższa zapłacona cena, tym większa presja na firmę, aby zwróciła pieniądze. W ten sposób projekty upadają.
VDMA Power Systems, stowarzyszenie reprezentujące producentów i dostawców energii wiatrowej, wzywa, aby obszary morskie nie były już nagradzane na podstawie najwyższej oferty. Zgodnie z aktualnym stanowiskiem w sprawie branży morskiej energetyki wiatrowej „nieokiełznana konkurencja w przetargach” jest „czynnikiem generującym koszty”, którego należy unikać, aby „zapewnić realizację projektu”.
Przyznanie BP i Totalowi dużego obszaru farm wiatrowych na Morzu Północnym i Bałtyckim wywołało niedawno zamieszanie – za rekordową kwotę 12,6 miliarda euro. Niektórzy przedstawiciele branży wątpią, czy te dwie firmy zajmujące się paliwami kopalnymi kiedykolwiek zbudują tam turbiny wiatrowe. Kwota wydaje się zbyt wysoka, aby można ją było odzyskać z produkcji energii elektrycznej. UE proponuje w przyszłości przejście na tzw. kontrakty różnicowe i zmniejszenie w ten sposób presji cenowej: w tym modelu państwo przejmuje ryzyko cenowe energii elektrycznej operatora farmy wiatrowej, ale także zyskuje, jeśli wahania cen nie wystąpią . Najważniejsze, że zostanie zbudowany.
Przedstawiciel branży Thimm również zaleca ponowne przemyślenie systemu aukcyjnego. Wspomina doświadczenia z wydawaniem koncesji UMTS w 2000 roku. Państwo zebrało wówczas rekordowe sumy z aukcji koncesji UMTS, ale firmy znajdowały się pod tak dużą presją kosztową, że budowały tylko tam, gdzie było to opłacalne. „W rezultacie nadal mamy martwe punkty w sieci telefonii komórkowej”. Coś takiego nie powinno mieć miejsca w przypadku energetyki wiatrowej.
Wątpliwe jest jednak, czy sama reforma procesu udzielania zamówień może zabezpieczyć projekty. W szczególności należałoby skrócić długi okres między złożeniem wniosku a produkcją energii elektrycznej. Aby obliczenia Baltic Eagle, Gode Wind 3 czy Nordlicht 1 nie stały się ponownie nieaktualne po okresie rozwoju i budowy. I żeby farmy wiatrowe mogły szybko zrobić to, do czego są przeznaczone: wytwarzać prąd.
translated by Google translater ( ͡° ͜ʖ ͡°) bez poprawek
https://www.zeit.de/wirtschaft/2023-11/offshore-windpark-energie-stromversorgung-ostsee
#energetyka #niemcy #ekologia #wiatraki
Zaloguj się aby komentować