EDC - magiczny skrót co jakiś czas pojawiający się przy okazji promocji lub opisów wszelakich gadżetów - na pytania co to jest i czy warto dźwigać ze sobą dodatkowy kilogram albo dwa „przydasi” postaram się odpowiedzieć w tym i być może innych wpisach spod tagu #EDC
EDC? A co to w ogóle jest?
EDC to skrót od Everyday Carry - inaczej zestawu rzeczy, które zawsze mamy przy sobie, gdyż-ponieważ-bo często ich używamy, a ich brak w mniejszym lub większym stopniu psuje nam humor i utrudnia życie. Ile przedmiotów można zaliczyć do EDC? To już zależy od konkretnego ludzia, jego stylu żucia, wykonywanej pracy czy zainteresowań ale można bezpiecznie założyć że jest to kilka do kilkunastu przedmiotów, a wiele z nich będzie wspólne dla większości ludków czy to zainteresowanych tematem, czy to niewiedzących, że istnieje coś takiego jak EDC [a mimo to mniej lub bardziej nieświadomie robiący własne zestawy]
A na co to babciu wszystko?
EDC często mylone jest z ekwipunkiem dźwiganym przez preperersów i choć są pomiędzy tymi dwoma filozofiami pewne podobieństwa to EDC nie utrzyma Cię przy życiu w obliczu apokalipsy zombie, a i nikt normalny na codzień nie dźwiga plecaka ucieczkowego, racji żywnościowych na tydzień, broni, amunicji, namiotu i przenośnego agregatu prądotwórczego z zapasem paliwa. Obserwacja wymiany zdań przedstawicieli tych dwóch nurtów w naturalnym dla nich środowisku jakim jest internet utwierdziło mnie w przekonaniu że miłości nigdy tam nie było i miłośnicy jednego lub drugiego nie lubią być ze sobą myleni.
Zasada jest prosta EDC ma za zadanie ułatwiać Ci życie, a nie robić za zbędny balast w codziennie dźwiganym ekwipunku. Podejść do EDC jest tyle ilu zainteresowanych tym tematem ludzi - osobiście jestem z tych absolutnych degeneratów, którzy elementy EDC traktują jako narzędzia, których się używa, a nie drogie gadżety, których się nie tyka, bo jeszcze się uszkodzą i będą nieestetycznie wyglądać na zdjęciach wrzucanych na insta. <br /> Pokaż kotku co masz w środku
Nie istnieje coś takiego jak jeden, idealny zestaw EDC dla każdego - wszystko opiera się na kompromisach i predyspozycjach osobistych - palisz? to zapewne paczka fajek/papierośnica i zapałki/zapalniczka lub zestaw e-papieros i okolice musi być, siedzisz dużo na komórce? powerbanki to Twoi przyjaciele, jesteś magikiem IT? cudowny pendrive ratunkowy wypełniony egzotycznym softem zapewni Ci przychylność dam i wdzięczność kolegów. Ogólnie dla każdego coś miłego o ile tego używasz, a rotacje w ETC to też normalność, chyba że gadzety są tylko na insta ;]
Od czego zacząć?
W moim przypadku zaczęło się to od długopisu/ołówka/pióra i terminarza/kalendarza/notesu. Tak wiem - mamy XXI wiek, wysyłamy ludzi na księżyc i mamy technologie w postaci sprytnych telefonów, chmury, notyfikacje i całą resztę apek wiedzących wszystko. I wszystko fajnie dopóki komórki są naładowane i mają zasięg lub wi-fi w pobliżu. Muszę powiedzieć, że analogowy kalendarz to idealne uzupełnienie cyfrowej technologi, nie wymagający prądu i wbrew pozorom szybko „udzielający” informacji. Osoby które czytały opowiadania ze zbioru „Załatwiaczka” mogą mieć pewien obraz sytuacji jak wygląda mój przepełniony wizytówkami, wydrukami, paragonami, fakturami, kartkami z różnych dokumentów i na pozór chaotycznymi wpisami kalendarz. IMO najważniejsze cechy to twarda okłada, kartki i nie za duży format - całą resztę można zmodyfikować/ulepszyć
Najlepszy długopis to taki, który pisze - każdy kto sądzi inaczej jest w błędzie. Czy nasze EDC wymaga limitowanego, zdobionego pióra maki Falcon za 10k USD? No jeżeli w naszej pracy wymagana jest odrobina przepychu to tak, ale idę o zakład że na codzień w zupełności wystarczy coś co jest i coś co pisze, choć nie ukrywam, że podpisywanie ważniejszych w życiu pism i dokumentów milsze oku jest coś klasycznego niż długopis-reklamówka i mimo unikania przedmiotowego traktowania tematu EDC, w przypadku akcesoriów piśmienniczych mam swoich faworytów:<br /> Parker Jotter - chyba najbardziej kultowy i rozpoznawalny model tej firmy, sprawdza się na codzień i od święta, na instagramach też zacnie wygląda - można o nim i o jego wpływie na słowo pisane książki no …. pisać.
https://en.wikipedia.org/wiki/Jotter
Zenith 4, 5, 7 - zapewne bardziej u nas znane i milej kojarzone długopisy równie dobrze sprawdzające się w boju, ale gorzej wyglądające na insta
https://pl.wikipedia.org/wiki/Częstochowskie_Zakłady_Materiałów_Biurowych
Czeskie wielokolorowe długopisy - nutka nostalgii w czterech barwach - standardowa „broń” nauczycieli w starych dobrych czasach [wybaczcie za link do sklepu]

https://shop.papelote.cz/en/p/four-colour-pen/
sama firma znana i remontowana
https://en.wikipedia.org/wiki/Koh-i-Noor_Hardtmuth
Czeski ołówek grawitacyjny Koh-i-Noot Versatil [5201, 5218, 5228 i inne mutacje]
https://www.koh-i-noor.pl/versatil-olowek-mechaniczny-2-mm,prod,28,123.php
Sztos! - uwielbiam je, mam ich całe mnóstwo i ciągle mi ich mało. Mechaniczny ołówek grawitacyjny na rysik 2mm to najlepszy wynalazek do mazania! Wymienne wkłady w zależności od potrzeb i trwała, pancerna konstrukcja - dzięki sprytnie schowanej „ostrzałce” do rysików temperówka zbędna, zwykłe ołówki się chowają.
Do pełni zestawu dorzuciłbym długopis żelowy [bo pisze prawie po wszystkim] oraz niezmywalny mazak „do płyt” [bo pisze po tym, po czym żelowy nie da rady]
I tak oto popełnił wpis o pierwszym elemencie moje EDC, w bliższodalszej przyszłości postaram się o innych przydaniach zachęcając oczywiście do tworzenia własnych zestawów
Nan

A wiesz gdzie jest Twój ołówek grawitacyjny?^^

pescyn

taaa - komuś się spodobał

dziki

@pescyn "nikt normalny na codzień nie dźwiga plecaka ucieczkowego, racji żywnościowych na tydzień, broni, amunicji, namiotu i przenośnego agregatu prądotwórczego z zapasem paliwa." - jak kuźwa nie?

pescyn

@dziki niby wiem i rozumiem, że apokalipsa zombie nie poczeka aż wrócimy z piekarni niosąc gorące bułeczki na śniadanie, ale kurde szanuj plecy i kolana - dźwiganie tony sprzętu generuje kontuzje, a gdy znany nam porządek rzeczy upadnie będzie ciężko o rehabilitanta

Zaloguj się aby komentować