Dzień dobry,
na naszym tagu bardzo często możemy poczytać o perfumach mało znanych, o których w internecie niewiele jest informacji. Ostatnio dzięki uprzejmości @Qtafonix otrzymałem kilka kropel nowości znanej i cenionej za swoją jakość marki Bortnikoff, ale nowej i jeszcze mało znanej kompozycji Victoria, autorstwa Maxima Bortnikova czyli syna założyciela marki Bortnikoff - Dmitryja Bortnikova. Jest to drugi zapach spod ręki młodego perfumiarza; premierowego Le Voyage Orientale jeszcze nie poznałem, ale to kwestia czasu
Tyle słowem wstępu i wracając do Victorii, o której póki co niewiele pojawiło się recenzji, zapraszam do tej mojego autorstwa.
Otwiera się soczyście i rześko owocowo kwaśną porzeczką oblaną słodką żywicą i okraszoną lekkim dymem, szybko dochodzi też paczula, która troszkę na początku skojarzyła mi się z tą w Chinese Oud II, ale nie… to tylko pierwsze wrażenie. W odróżnieniu od ALD, ta ma wyraźny suchy i ostry ziemisty charakter - który nie do końca jest w moim typie - na szczęście w niedługim czasie ziemistość się wygładza, a paczula staje się wilgotna i stęchła, ale całkiem przyjemna. Na plan wchodzi także drzewna baza, która w pierwszej fazie jest ostra przyprawiona pieprzem oraz podana z kwiatami, przez które całość zyskuje pewnej lekkości i zwiewności. Drzewo z czasem znacznie się zmiękcza do kremowej i lekko pudrowej postaci ze szczyptą słodyczy i tu traci swoją lotność - a pachnie mi to drzewem sandałowym.
W drydownie dominuje paczula, która jest wielowymiarowa, ale krótko określiłbym ją jako piwniczno-sfermentowana o lekko czekoladowych konotacjach, podana na pudrowym posłaniu. Przyznam jednak, że po paru godzinach zaczęła mnie męczyć, bo ja za paczulą nie przepadam.
Na koniec dodam też, że od samego początku do końca wyczuć w kompozycji możemy także retro akcent, moim zdaniem za sprawą właśnie paczuli. Pozycja warta sprawdzenia zwłaszcza dla fanów wiekowych europejskich kompozycji, choć ogólnie dziada tu nie ma.
#perfumy #recenzjeperfum
na naszym tagu bardzo często możemy poczytać o perfumach mało znanych, o których w internecie niewiele jest informacji. Ostatnio dzięki uprzejmości @Qtafonix otrzymałem kilka kropel nowości znanej i cenionej za swoją jakość marki Bortnikoff, ale nowej i jeszcze mało znanej kompozycji Victoria, autorstwa Maxima Bortnikova czyli syna założyciela marki Bortnikoff - Dmitryja Bortnikova. Jest to drugi zapach spod ręki młodego perfumiarza; premierowego Le Voyage Orientale jeszcze nie poznałem, ale to kwestia czasu
Tyle słowem wstępu i wracając do Victorii, o której póki co niewiele pojawiło się recenzji, zapraszam do tej mojego autorstwa.
Otwiera się soczyście i rześko owocowo kwaśną porzeczką oblaną słodką żywicą i okraszoną lekkim dymem, szybko dochodzi też paczula, która troszkę na początku skojarzyła mi się z tą w Chinese Oud II, ale nie… to tylko pierwsze wrażenie. W odróżnieniu od ALD, ta ma wyraźny suchy i ostry ziemisty charakter - który nie do końca jest w moim typie - na szczęście w niedługim czasie ziemistość się wygładza, a paczula staje się wilgotna i stęchła, ale całkiem przyjemna. Na plan wchodzi także drzewna baza, która w pierwszej fazie jest ostra przyprawiona pieprzem oraz podana z kwiatami, przez które całość zyskuje pewnej lekkości i zwiewności. Drzewo z czasem znacznie się zmiękcza do kremowej i lekko pudrowej postaci ze szczyptą słodyczy i tu traci swoją lotność - a pachnie mi to drzewem sandałowym.
W drydownie dominuje paczula, która jest wielowymiarowa, ale krótko określiłbym ją jako piwniczno-sfermentowana o lekko czekoladowych konotacjach, podana na pudrowym posłaniu. Przyznam jednak, że po paru godzinach zaczęła mnie męczyć, bo ja za paczulą nie przepadam.
Na koniec dodam też, że od samego początku do końca wyczuć w kompozycji możemy także retro akcent, moim zdaniem za sprawą właśnie paczuli. Pozycja warta sprawdzenia zwłaszcza dla fanów wiekowych europejskich kompozycji, choć ogólnie dziada tu nie ma.
#perfumy #recenzjeperfum
Zaloguj się aby komentować