Der Totale Krieg (Wojna totalna) w XXI wieku na Ukrainie? - Część 1
hejto.plW ciągu miesięcy działań wojennych zachodnia pomoc wojskowa dla Ukrainy uległa istotnym zmianom strukturalnym, których charakter często umyka nieuważnemu obserwatorowi.
Domyślnie zakłada się, że z każdą nową fazą konfliktu wielkość dostaw wzrasta jedynie w celu wzmocnienia ZSU, jednak stwierdzenie to jest tylko częściowo prawdziwe - pewien wzrost pomocy związany jest przede wszystkim z uzupełnianiem strat armii ukraińskiej w sprzęcie wojskowym, amunicji i materiałach, ale nie z budową jej zdolności.
Europa i USA, od pierwszych dni walk, postępowały zgodnie z bardzo specyficzną logiką, której istotą było to, że po zadaniu Federacji Rosyjskiej określonego procentu strat w sile żywej i sprzęcie, uważano, że Moskwa porzuci swoje plany i zgodzi się na rozmowy pokojowe. Z tego powodu dostawy były ukierunkowane, ich celem było ograniczenie pewnych przewag armii rosyjskiej: przewagi w czołgach, artylerii i siłach morskich.
Problem z tym podejściem leżał w samej logice, że osławiony "wskaźnik ofiar" mógł mieć jakikolwiek wpływ na Kreml czy sytuację wewnętrzną w Rosji. Zachodni planiści wyłączyli ze swoich obliczeń fakt, który powinien być brany pod uwagę przynajmniej z punktu widzenia historii wojskowości - Rosja jest krajem o wyjątkowo niskiej wrażliwości na straty. Można to wyśmiać, można podważyć, można uznać za nieistotne, ale budowanie strategii na podstawie ignorowania tak podstawowych zasad narodowej psychologii i percepcji było nie tylko absurdem, ale i fatalnym błędem.
Z punktu widzenia sztuki wojennej Rosja zawsze była krajem słabo przystosowanym do szybko zmieniających się sytuacji i słabo nawigującym w wojnach, których charakter polega na dużej szybkości podejmowania decyzji. Przykłady wojen rosyjsko-japońskich czy radziecko-fińskich są tu trafne: w obliczu silnego przeciwnika państwo zbyt wolno reagowało na porażkę, a gdy otrzymywało mniej lub bardziej akceptowalne warunki zawarcia pokoju, wolało się wycofać. Ale czasami wydarzenia miały inny przebieg, a Rosja w taki czy inny sposób dostosowała się i doszła do najwygodniejszego dla niej formatu prowadzenia wojny - wojny na wyniszczenie.
Po wydarzeniach z pierwszego półrocza konfliktu rosyjsko-ukraińskiego Moskwa, która nie poniosła żadnych poważnych (może wydawać się wam to katastrofalne, ale zadajcie sobie proste rozsądne pytanie - czy Kreml, jako jedyny aktor wszystkich procesów w Rosji, uważa je za takie?) strat gospodarczych czy surowcowych, uciekła się do tego historycznie wypracowanego modelu.
Fakt ten miał również bezpośredni wpływ na strukturę pomocy wojskowej dla Ukrainy ze strony bloku NATO, która musiała dostosować się do realiów prowadzenia wojny na dużą skalę w obliczu ograniczonych możliwości własnego przemysłu zbrojeniowego.
Kampania na wyniszczenie
W okresie letnim i jesiennym NATO aktywnie dostarczało armii ukraińskiej znaczne ilości amunicji artyleryjskiej i pocisków taktycznych, które zapewniły ZSU krótkotrwałą przewagę nad siłami rosyjskimi: zgromadzona baza danych o celach infrastruktury tylnej sił rosyjskich w połączeniu ze znacznie rozbudowanym arsenałem broni precyzyjnej umożliwił armii ukraińskiej przeprowadzenie serii udanych ofensyw pod Charkowem, Izium i Limanem. Punktowe pokonanie rosyjskich składów amunicji, w połączeniu ze zwiększoną dostawą konwencjonalnych systemów artyleryjskich, dało Ukrainie niezbędną przewagę ogniową.
W trakcie działań ofensywnych spodziewano się zapewne, że Moskwa po ich zakończeniu zażąda negocjacji, nie planowano więc dalszych działań bojowych o dużej intensywności. Z tego powodu Europa i Stany Zjednoczone swobodnie dostarczały Kijowowi amunicję z własnych rezerw wojskowych: np. samych pocisków 155 mm dostarczono od lipca do października ponad 1 mln sztuk. Do listopada arsenały zachodnie zostały znacznie uszczuplone bez możliwości szybkiego uzupełnienia - kolejne audyty wykazały, że odtworzenie rezerw Sojuszu zajmie od 3 do 5 lat, co wynikało nie tylko z braku wystarczających mocy przemysłowych, ale w niektórych przypadkach wręcz ich całkowitej likwidacji (tak było np. w przypadku niemieckiego SMArt 155).
Powód jest prosty - Europa i Stany Zjednoczone, nawet w czasie zimnej wojny, aktywnie dążyły do zmniejszenia własnych wydatków wojskowych. Podczas gdy ZSRR, przez większość swojego istnienia, aktywnie realizował zasadę "broń zamiast masła", ludzie w krajach zachodnich kategorycznie odmówili takich poświęceń.
Utrzymanie gotowości bojowej sił zbrojnych jest samo w sobie przedsięwzięciem niezwykle kosztownym, a nawet nieopłacalnym, natomiast zapewnienie rezerw strategicznych i mobilizacyjnych z ekonomicznego punktu widzenia wygląda jak prawdziwa "czarna dziura". Po 50 latach USA przeszły na radykalne środki, całkowicie odrzuciły pojęcie "rezerwy mobilizacyjnej" - wszystkie zapasy wojskowe kraju zostały obliczone na okres super intensywnych operacji w Europie na okres nie dłuższy niż pół roku. Po upływie tego okresu, jak zakładano, NATO i Układ Warszawski musiały dojść do jakiegoś pokojowego porozumienia - w przeciwnym razie Ameryka rozpoczęłaby proces wdrażania nowej produkcji wojskowej, przeznaczonej na 5 do 8 lat (chodzi oczywiście o scenariusze wojny konwencjonalnej)...
W tym momencie jednak wydarzenia zaczęły się rozwijać w zupełnie inny sposób - Rosja rozpoczęła proces mobilizacji. Nasycenie armii żywą siłą przyczyniło się do zmiany struktury logistyki (zanikła praktyka tworzenia wielkich magazynów sprzętu wojskowego), a także pozwoliło na przywrócenie zdolności jednostek rakietowych i artyleryjskich poprzez reaktywację broni z rezerwy strategicznej. Dodatkowo nie można odrzucić czynnika rozszerzenia możliwości rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego - istnieje szereg ciekawych historii związanych z dostawami dużych partii urządzeń przemysłowych produkowanych w Europie do Rosji po 24 lutego br. czyli w ramach reżimu sankcji. W tym momencie rosyjska artyleria odzyskała już tempo strzelania i Rosja znów produkuje ponad 20 tysięcy pocisków dziennie.
Krótko mówiąc, konflikt nie tylko nie osłabł, ale stał się wojną na wyniszczenie, co z wielu powodów nie może być uznane za pożądane nawet przez potężne gospodarki zachodnie.
Lend-Lease i dlaczego nie doszedł do skutku?
Wraz z początkiem jesieni wielu słusznie oczekiwało intensyfikacji zachodnich dostaw broni dla ukraińskich sił zbrojnych. Taki krok wyglądał logicznie i zasadne - armia ukraińska wykazała do tego czasu zdolność zarówno do obrony, jak i do ataku, natomiast państwa NATO miały pół roku na przygotowanie i zorganizowanie procesów związanych ze zwiększeniem pomocy wojskowej.
Tak się jednak nie stało.
Jak wspomniano wyżej, Sojusz Północnoatlantycki miał historyczną tendencję do ograniczania wydatków na obronę, a wraz z zakończeniem zimnej wojny trend ten stał się jeszcze bardziej wyraźny - NATO stało się de facto wojskowo-technicznym hegemonem i nie potrzebowało żadnych rezerw wojskowych. Zmniejszono ich ilość na 1 miesiąc intensywnych działań bojowych, zredukowano lub przeprofilowano fabryki wojskowe, obcięto fundusze dla agencji obronnych.
Dla przykładu porozmawiajmy o ciężkich pojazdach opancerzonych.
Obecnie Niemcy mogą wyprodukować 100 czołgów Leopard 2 w ... 65 miesięcy. Jednocześnie Niemcy nie mają możliwości produkowania jednocześnie czołgów i Haubic - PzH 2000 wykorzystuje elementy podwozia czołgu Leo (notabene kilka miesięcy temu Kijów podpisał z Berlinem umowę na dostawę 100 Haubic - i będą one produkowane, zgodnie z ich warunkami, przez ponad 5 lat).
Sytuacja w USA jest nieco inna, ale tam nie produkuje się nowych korpusów czołgów (obecne zapasy czołgów są potrzebne Stanom Zjednoczonym do obsługi własnych potrzeb, bo na ich bazie produkowane są nowe modyfikacje pojazdów). Ameryka może odbudować i zmodernizować stare Abramsy w tempie 30 pojazdów miesięcznie w tej chwili, 60 pojazdów przy zwiększonym finansowaniu linii produkcyjnej, 88 przy drastycznym zwiększeniu i rozbudowie jedynej fabryki czołgów w kraju (to jawne dane podane w dokumentach budżetowych wojska amerykańskiego).
W przypadku większości innych pozycji (z wyjątkiem pojazdów wojskowych i samolotów różnego typu) zachodnie zdolności mobilizacyjne są wyrównane z czołgami - funkcjonują one wyłącznie w celu zaspokojenia potrzeb NATO w czasie pokoju. Sojusz od dziesięcioleci nie posiada ogromnych rezerw, co uniemożliwia zaopatrzenie milionowej armii ukraińskiej w broń europejską i amerykańską (biorąc pod uwagę, że według najbardziej ostrożnych obliczeń w trakcie działań bojowych ginie 1% uzbrojenia dziennie). Nikt nie planuje drastycznej zmiany sytuacji - sam proces rozbudowy produkcji wojskowej jest niezwykle kosztowny i trwa co najmniej pięć lat - i w 2027 roku, być może ta kwestia straci na znaczeniu. Same państwa NATO nie potrzebują nadmiaru zdolności wojskowych czy zapasów strategicznych - wręcz przeciwnie, bardzo trudne globalne otoczenie gospodarcze nakazuje ograniczanie wydatków na obronę (przykładem jest Wielka Brytania, która obcięła swoje i tak skromne aktywa).
W związku z tym Europa i Stany Zjednoczone mają trudności ze znalezieniem niezbędnego sprzętu dla Ukrainy i właśnie z tego powodu Kijów otrzymuje albo sprzęt produkcji radzieckiej, albo stare transportery opancerzone M113 i policyjne transportery opancerzone.
Niemniej jednak kraje NATO muszą nie tylko zapewnić funkcjonowanie ukraińskiej armii, ale także zwiększyć ilość dostaw - a w tej kwestii poważną pomocą okazała się ciężka spuścizna socjalizmu...
DRUGA CZĘŚĆ TEKSTU TUTAJ: Arsenał demokracji o komunistycznych korzeniach Czechy - Aryo - Hejto.pl
wspieram zrzutkę na wyposażenie zimowe dla Ukrainy
https://zrzutka.pl/88d5ug
postaw kawę Aryo jako forma wsparcia dla tego co robi:
https://buycoffee.to/_234_2S