Czy wiesz, że...
... „efekt Streisand” dotyczy również świata finansów?
Internet otworzył przed nami możliwość dzielenia się informacjami na skalę wcześniej nieosiągalną. Przykładem tego może być WikiLeaks - platforma internetowa założona w 2006 roku przez Juliana Assange'a, której głównym celem jest umożliwienie anonimowego udostępniania poufnych dokumentów i materiałów wyjawiających globalne nadużycia, korupcję czy inne nieprawidłowości. Mimo swojej ważnej misji, na początku istnienia WikiLeaks operowało raczej w cieniu, nie przyciągając większego zainteresowania. Paradoksalnie, to właśnie działania na rzecz zamknięcia strony przysporzyły jej największej reklamy.
Julius Baer, prywatny szwajcarski bank specjalizujący się w zarządzaniu majątkiem zamożnych klientów z zagranicy, znalazł się w centrum uwagi w 2008 roku, gdy na stronie WikiLeaks opublikowano wewnętrzną korespondencję banku. Warto zaznaczyć, że ujawnione dokumenty nie zawierały dowodów na nielegalne praktyki banku. Pokazywały jedynie, jak Julius Baer pomagał swoim klientom przechowywać kapitał na Kajmanach w ramach legalnych strategii unikania opodatkowania. Niezadowolony z ujawnienia informacji o swoich klientach, bank podjął decyzję o złożeniu pozwu przeciwko WikiLeaks. Pozew ten okazał się skuteczny i w jego następstwie sąd nakazał wyłączenie strony internetowej WikiLeaks.
Julius Baer mógł wygrać bitwę, ale zdecydowanie nie wojnę. Próba cenzurowania internetu doprowadziła do oburzenia internautów i wywołała efekt Streisand. Otóż, po zamknięciu strony WikiLeaks przez sąd, jak grzyby po deszczu, zaczęły pojawiać się jej kolejne kopie. Nagle WikiLeaks, z niszowej strony o znikomym zasięgu, awansowała na główny temat dyskusji w internecie. Sprawa stała się na tyle głośna, że zainteresowały się nią również media. CBS News opublikowało nawet newsa z tytułem: „Wolność słowa ma numer: 88.80.13.160” (który był numerem IP WikiLeaks).
To zabawne, że bank Julius Baer, troszcząc się o anonimowość swoich klientów, posunął się do działań, które w efekcie doprowadziły spotęgowania zasięgów ujawnionej dokumentacji. Całkiem możliwe, że gdyby nie dział prawny szwajcarskiego banku, nigdy na świecie nie zrobiłoby się głośno o WikiLeaks, a co za tym idzie, wiele afer nigdy nie ujrzałoby światła dziennego. Chapeau bas, Julius Baer, chapeau bas!
#ciekawostinwestycyjne
c2de064b-449f-4200-b2b4-e3b099428b0a

Zaloguj się aby komentować