Po dluuuugim rozwodzie z ołówkiem znowu powoli zaczynam nieśmiałe próby rozrysowania ręki.
Okropnie niezdarna się zrobiłam przez ten czas, mózg swoje a ręką swoje, jakbym pierwszy raz od dwudziestu lat siadała na rowerze!
Jakieś dobre rady na łatwiejszy powrót do ołówka od rysujących Tomków i Tosiek? Najłatwiej mi zaczynać od samych twarzy, bo dramatycznie sztywno wychodzą mi korpusy, nawet ptasie. Sztywno, sztucznie, kiepsko. Jak sobie radziliście z tym?
