Centrala Produktów Naftowych - czyli oldschoolowy urbex.
hejto.pl#urbex #fotografia #tworzczoscwlasna #ciekawostki #podroze
Urbex nie śpi.
Dzisiaj grubiej. Aczkolwiek, też lekko wspominajka, bo wyprawa odbyta kilka lat temu. Zamknięta przepompownia paliw CPN. Zapuszczona miejscówka w lesie. Z własną kolejową linią dojazdową i rampą załadunkową.
Wyprawa z cyklu hardcore, bo miejscówka jest chroniona przez emeryta. Aczkolwiek, groźniejszy od emeryta był jego owczarek niemiecki. Wejście w owym czasie nie było problemem przez dziurę w siatce płotu. Jednak, trzebabyło obczaić czas obchodu emeryta (pies był zakuty przy budzie)
Weszliśmy od strony rampy. To jest miejsce w którym trzeba zachowywać się bardzo cicho, nie ma mowy o jakimkolwiek rozstawianiu statywu do foty, więc wszystkie zdjęcia są z ręki, na dodatek, wtedy miałem dość amatorskiego Lumixa (jakiegoś superzooma, już nie pamiętam)
Adrenalina na wysokim poziomie w zasadzie cały czas, bo zawsze jest ryzyko, że emeryt zrobi sobie spacer niezgodny z planem, albo stwierdzi, ze czas wysikać owczarka. Zatem, zwiedzanie i fotografowanie cały czas odbywa się z oczami dookoła głowy i uszami na sztorc.
Bardzo dużo zachowanego sprzętu. Wizualnie poziom stalkersko-postapokaliptyczny, ale realnie, do niczego się to już nie nadaje. Nie wiem, dlaczego takich miejsc nie burzą, tylko wydają kasę na ochronę. No ale przynajmniej jest co zwiedzać. Oczywiście cisza i spokój, zwłaszcza, że obiekt usytuowany jest naprawdę daleko od jakichkolwiek zabudowań, dróg itp.
Oprócz wspomnianej dziury, przez którą przeszliśmy, cały teren ogrodzony jest wysokim płotem z siatki, zwieńczonym drutem kolczastym (co będzie istotne przy wyjściu). Brama kolejowa jest też dosyć wysoka. Generalnie, nie jest to urbex do którego można wejść z ulicy. Trzeba się przygotować, obczaić, zrobić rekonesans itd.
Spędziliśmy tam około 40 minut (teren nie jest duży) pilnując się, żeby nie zbliżać się za bardzo do stróżówki obok głównej bramy. Jednak po tych 40stu minutach, usłyszeliśmy szczekanie które wskazywało na to, że owczarek emeryta chyba wyczuł nasz zapach.
Raczej nie chcieliśmy sprawdzać czy to fałszywy alarm, czy rzeczywiście, emeryt spuścił owczarka. Stwierdziliśmy, że dajemy długą. staliśmy wtedy jakieś 50m od płotu z siatki z drutem kolczastym i to w linii prostej była najkrótsza droga ucieczki. Sekunda, spojrzenie na siebie i długa. Mój towarzysz wskoczył na siatkę pierwszy i zaczął się wspinać, kiedy ja dopadałem siatki, obróciłem się do tyłu i zobaczyłem biegnącego owczarka. Emeryta nie stwierdzono, pewnie dopiero wychodził z drzwi stróżówki.
Na szczęście zdążyliśmy. Najgorsze było "przekroczenie" drutu kolczastego. O dziwo, moje ówczesne spodnie M65 mimo, że zahaczyłem kroczem o druty, nawet się nie przedarły. Udało się. Misja wykonana. Nawet te 40min dało niesamowitą adrenalinę i satysfakcję (° ͜ʖ °)
Urbex nie śpi.
Dzisiaj grubiej. Aczkolwiek, też lekko wspominajka, bo wyprawa odbyta kilka lat temu. Zamknięta przepompownia paliw CPN. Zapuszczona miejscówka w lesie. Z własną kolejową linią dojazdową i rampą załadunkową.
Wyprawa z cyklu hardcore, bo miejscówka jest chroniona przez emeryta. Aczkolwiek, groźniejszy od emeryta był jego owczarek niemiecki. Wejście w owym czasie nie było problemem przez dziurę w siatce płotu. Jednak, trzebabyło obczaić czas obchodu emeryta (pies był zakuty przy budzie)
Weszliśmy od strony rampy. To jest miejsce w którym trzeba zachowywać się bardzo cicho, nie ma mowy o jakimkolwiek rozstawianiu statywu do foty, więc wszystkie zdjęcia są z ręki, na dodatek, wtedy miałem dość amatorskiego Lumixa (jakiegoś superzooma, już nie pamiętam)
Adrenalina na wysokim poziomie w zasadzie cały czas, bo zawsze jest ryzyko, że emeryt zrobi sobie spacer niezgodny z planem, albo stwierdzi, ze czas wysikać owczarka. Zatem, zwiedzanie i fotografowanie cały czas odbywa się z oczami dookoła głowy i uszami na sztorc.
Bardzo dużo zachowanego sprzętu. Wizualnie poziom stalkersko-postapokaliptyczny, ale realnie, do niczego się to już nie nadaje. Nie wiem, dlaczego takich miejsc nie burzą, tylko wydają kasę na ochronę. No ale przynajmniej jest co zwiedzać. Oczywiście cisza i spokój, zwłaszcza, że obiekt usytuowany jest naprawdę daleko od jakichkolwiek zabudowań, dróg itp.
Oprócz wspomnianej dziury, przez którą przeszliśmy, cały teren ogrodzony jest wysokim płotem z siatki, zwieńczonym drutem kolczastym (co będzie istotne przy wyjściu). Brama kolejowa jest też dosyć wysoka. Generalnie, nie jest to urbex do którego można wejść z ulicy. Trzeba się przygotować, obczaić, zrobić rekonesans itd.
Spędziliśmy tam około 40 minut (teren nie jest duży) pilnując się, żeby nie zbliżać się za bardzo do stróżówki obok głównej bramy. Jednak po tych 40stu minutach, usłyszeliśmy szczekanie które wskazywało na to, że owczarek emeryta chyba wyczuł nasz zapach.
Raczej nie chcieliśmy sprawdzać czy to fałszywy alarm, czy rzeczywiście, emeryt spuścił owczarka. Stwierdziliśmy, że dajemy długą. staliśmy wtedy jakieś 50m od płotu z siatki z drutem kolczastym i to w linii prostej była najkrótsza droga ucieczki. Sekunda, spojrzenie na siebie i długa. Mój towarzysz wskoczył na siatkę pierwszy i zaczął się wspinać, kiedy ja dopadałem siatki, obróciłem się do tyłu i zobaczyłem biegnącego owczarka. Emeryta nie stwierdzono, pewnie dopiero wychodził z drzwi stróżówki.
Na szczęście zdążyliśmy. Najgorsze było "przekroczenie" drutu kolczastego. O dziwo, moje ówczesne spodnie M65 mimo, że zahaczyłem kroczem o druty, nawet się nie przedarły. Udało się. Misja wykonana. Nawet te 40min dało niesamowitą adrenalinę i satysfakcję (° ͜ʖ °)