Bolesław Olejniczak - miał być księdzem, został mordercą
KronikidziejowWe czwartek 25 maja 1933 r. wypadało ważne chrześcijańskie święto- dzień Zesłania Ducha Świętego. W małej podkrakowskiej wsi Przewóz uroczystą atmosferę przerwało makabryczne wydarzenie. Dwie małe dziewczynki, 13-letnia Rozalia i o rok starsza Matylda, wiedzione dziecięcą ciekawością weszły w gęste zarośla i dokonały upiornego odkrycia. “Patrz, co to?”- krzyknęła jedna z nich.- ”Palce w krzakach! Palce! To palce wylazły z rozdartych skarpet! Cofnij się, cofnij…”
Chłopiec z powołaniem
Kleryk
Bolesław Olejniczak przyszedł na świat 1 września 1908 roku w Dortmundzie jako “środkowe” dziecko. Jego ojciec był górnikiem. Familia przeniosła się z powrotem do Polski w 1921 roku. Dwoje dorosłych i troje maluchów zatrzymało się w domu dziadka ze strony matki, który mieszkał w okolicach Poznania. Ostatecznie jednak osiedliła się w Brzeżanach (woj. tarnopolskie), gdzie pan Olejniczak podjął pracę jako funkcjonariusz policji.
Bolesław ukończył sześcioletnie gimnazjum, a następnie złożył papiery do lwowskiego małego seminarium duchownego. Zdawszy maturę w 1928 roku, rozpoczął naukę w wielkim seminarium duchownym również we Lwowie. Koledzy uważali go za spokojnego człowieka i sumiennego ucznia. Wiedzieli, że Bolek tylko z jednego powodu wpada w gniew- kiedy słyszy obraźliwe uwagi pod adresem matki.
Dziwna zmiana planów
Po ukończeniu I roku seminarium młody mężczyzna zapisał się na drugi. Nie zdążył jednak zasiąść w szkolnej ławie, ponieważ w 1930 roku nagle zmienił plany. Pojechał do dziadka, ponieważ myślał o wstąpieniu do seminarium w Poznaniu. Tak się jednak ostatecznie nie stało, kandydatura Bolesława okazała się za słaba. Młodzieniec udał się więc do mniej wymagającego seminarium w Pińsku, gdzie przyjęto go bez większych problemów.
Siedział w Pińsku krótko, od kwietnia do połowy października. Potem wrócił do rodzinnego domu do Brzeżan. Tłumaczył się, że w Pińsku źle się czuł, tamtejsza pogoda miała zły wpływ na jego zdrowie. Ojciec dziwił się postępowaniu średniego syna. Nie rozumiał skąd te nagłe zmiany. Widział, że Bolesław bardzo się od czasów lwowskich zmienił. Stał się nerwowy. Stary Olejniczak zaczął nawet podejrzewać, że jego latorośl w ogóle nie ma powołania do stanu duchownego.
Podejrzenia mężczyzny mogły być słuszne. Bolesław nie prowadził się dobrze w seminarium w Pińsku. W jego aktach osobowych znalazła się informacja, że nie przestrzegał obowiązującego na terenie placówki surowego regulaminu. Ciągnęło go również do kobiet.
Filozof
Niezrażony dotychczasowymi porażkami młodzieniec nadal szukał swojego miejsca w życiu. W maju 1931 r. wyjechał do Krakowa, aby podjąć studia teologiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. W dawnej stolicy dowiedział się, że musi poczekać z nauką do września, kiedy to rozpocznie się nowy rok akademicki.
Bolesław najpierw wynajął mieszkanie na Dębnikach, a potem przeprowadził się do stancji mieszczącej się przy ul. Bożego Ciała 24. Utrzymywał się z pieniędzy przesyłanych przez ojca oraz okresowych zapomóg od brata i dziadka. 1 września nieoczekiwanie pojawił się w Warszawie, gdzie podjął naukę w miejscowym seminarium. Zakończył przygodę ze stolicą raptem po miesiącu i wrócił do Krakowa. Na studia teologiczne już jednak nie wrócił.
Kościół Narodowy
Po tylu niepowodzeniach 23-letni już Bolesław zrozumiał, że kariera duchownego w kościele katolickim nie jest mu pisana . Mimo to nadal czuł pociąg do tematów związanych z duchowością. Zainteresował się więc nowym wyznaniem- świeżo założonym Polskim Narodowym Kościołem Katolickim.
Organizacja powstała w XIX wieku w Stanach Zjednoczonych z inicjatywy tamtejszej polonii. Sto lat później miała swoje przedstawicielstwa również w Polsce. W 1922 r. utworzono w Podgórzu parafię krakowską pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego. Dla Bolesława nowa religia okazała się niezwykle interesująca. Chodził na msze do kościoła na Bonarce. W trakcie jednego z nabożeństw zwróciła na niego uwagę młoda hafciarka- Emilia Korczyńska.
Od kleryka do krętacza
Absztyfikant mimo woli
Dziewczyna napisała do mężczyzny list, który wręczyła ich wspólnemu znajomemu, aby ten przekazał go adresatowi. Proponowała w nim Bolkowi schadzkę. 23-latek nie tryskał entuzjazmem. Przez długi czas namyślał się nad odpowiedzią. W końcu jednak uległ prośbie Emilii.
Zimą 1932 r. młodzi spotkali się po raz pierwszy. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale nie skończyło się również na jednej randce. Para często się spotykała, głównie w kościele. Bolesław spędził również Boże Narodzenie w domu Emilii. Zrobił na jej rodzicach bardzo dobre wrażenie. Tymczasem państwo Olejniczakowie żyli w błogiej nieświadomości. Syn zapewniał ich, że uczy się w katolickim seminarium duchownym w Częstochowie. O związku z kobietą nawet się nie zająknął.
Na początku 1932 r. Olejniczak odszedł z szeregów Kościoła Narodowego. Oficjalnie dlatego, że nie aprobował złego prowadzenia się tamtejszych księży, którzy mieli zadawać się z kobietami i wyłudzać pieniądze od kleryków. Byli opiekunowie duchowi mieli na temat mężczyzny równie złe zdanie. Bolesław miał nadużywać alkoholu, po którym zachowywał się w sposób agresywny.
Narzeczony
W marcu 1932 r. niedoszły ksiądz oświadczył się Emilii Korczyńskiej. Napisał list to jej rodziców, w którym oficjalnie poprosił ich o rękę córki. Ubodzy robotnicy byli jednocześnie zmieszani i bardzo szczęśliwi. Bez problemów udzielili młodym swojego błogosławieństwa. Państwo Olejniczakowie wciąż nie mieli o niczym pojęcia.
Bolesław prawie przez cały rok mieszkał kątem u przyszłych teściów, nie płacąc ani grosza za swoje utrzymanie. Z czasem nabierał coraz większej niechęci do Bogu ducha winnej Emilii. Aby zdobyć pieniądze, w tajemnicy przed ukochaną dał do gazety nietypowe ogłoszenie. Zaoferował, że odda swoje serce kobiecie, która opłaci mu studia. Długo nie czekał na odpowiedź.
Zainteresowanie młodym studentem wyraziła Anna Muszanka, mieszkanka miejscowości Wojakowa. Mężczyzna pojechał do wsi na spotkanie i zamieszkał u nowej wybranki. Przed znajomymi kobiety grał rolę jej narzeczonego. W styczniu 1932 r. para pojechała na wspólne ferie do Krakowa. Anna dała Bolkowi 185 zł na wykupienie indeksu. Mężczyzna nie wrócił już do Wojakowej. Wynajął mieszkanie przy ul. Dietlowskiej. A żeby zaoszczędzić na czynszu, dobrał sobie współlokatora. 15 lutego na Dietlowską wprowadził się student nazwiskiem Stanisław Lechowicz.
Aby prawda nie wyszła na jaw
Jak ogień i woda
Lechowicz i Olejniczak byli jak ogień i woda. Ten pierwszy żył niezwykle skromnie. Jadł głównie suchy chleb z mlekiem, tylko od czasu do czasu mogąc sobie pozwolić na tani obiad kupiony u sióstr Felicjanek. Bolek z kolei jadał dobrze. Udzielał korepetycji z języka niemieckiego mężczyźnie, który dzierżawił restaurację mieszczącą się w Hotelu Francuskim. Mógł zatem liczyć nie tylko na dobrą zapłatę, ale również wyśmienity posiłek.
Lechowicz zrywał się skoro świt i szedł na uniwersytet, gdzie studiował teologię. Czas wolny spędzał w kościele. Na Dietlowską wracał dopiero wieczorem. Czasem rozmawiał ze swoim kolegą na temat jego życia, a w szczególności problemów z narzeczoną. Rozmowy szybko się jednak się skończyły, ponieważ Bolek wynajął nowe lokum przy Konfederackiej 27, do którego ściągnął Korczyńską. Dziewczyna była już wtedy w ciąży.
Matka ciężarnej często odwiedzała swoją latorośl i zapytywała Bolesława o ślub. Ten tłumaczył się, że musi najpierw skończyć studia, że nie ma pieniędzy. W kwietniu kobieta zabrała córkę z powrotem do siebie, ponieważ dziewczyna nie miała przy narzeczonym odpowiedniej opieki. Chcąc niechcąc, Olejniczak ponownie ściągnął do siebie Lechowicza.
Komu oddać serce
Wkrótce Lechowicz poznał niecny plan, który już od dawna chodził jego koledze po głowie. Olejniczak wyznał, że potajemnie oświadczył się Annie Muszance i to właśnie z nią zamierza się ożenić. Liczył, że lepiej ustosunkowana narzeczona otworzy mu drzwi do wyższych sfer. Dla pobożnego studenta było to nie do pomyślenia.
Pewnego dnia ciężarna Korczyńska przyszła na Konfederacką, aby rozmówić się z ukochanym. Olejniczak poprosił Lechowicza, żeby ją spławił. Chłopak wybąkał, że Bolka nie ma w domu, ale Emilia nie chciała słuchać. Wepchnęła się na siłę do mieszkania, gdzie urządziła lubemu awanturę. Lechowicz nie mógł znieść, że przez współlokatora wyszedł na kłamcę. “Z powodu twojego widzimisię mój honor ucierpiał!”- krzyczał. Groził, że wyzwie Olejniczaka na pojedynek. Ten jedynie parsknął śmiechem.
Pielgrzymka
25 maja 1933 r. wypadał dzień Zesłania Ducha Świętego. Bolesław zaproponował Staszkowi wycieczkę do opactwa cystersów w miejscowości Mogiła. Mężczyźni wyszli z domu wcześnie rano. Po drodze byli widziani przez wielu świadków- mieszkańców okolicznych wsi. Obaj mieli na sobie przeciwdeszczowe płaszcze chroniące przed siąpiącym deszczem.
Około 11 do mieszkania na Konfederackiej wrócił sam Olejniczak. Powiedział zdziwionej gospodyni, że jego kolega wyjechał, prosząc, aby pozostawione w pokoju rzeczy Bolek odesłał pocztą. Jeszcze tego samego dnia mężczyzna wynajął na osiem dni pokój w innej części miasta, do którego przeniósł swoje rzeczy. Wieczorem spotkał się na krótko z Emilią.
Palce
26 maja wszystkie krakowskie gazety doniosły o makabrycznym wydarzeniu, które miało miejsce we wsi Przewóz. Dwie małe dziewczynki, 13-letnia Rozalia i o rok starsza Matylda, wiedzione dziecięcą ciekawością weszły w gęste zarośla tarniny i dokonały upiornego odkrycia. “Patrz, co to?”- krzyknęła jedna z nich.- ”Palce w krzakach! Palce! To palce wylazły z rozdartych skarpet! Cofnij się, cofnij…”
Okazało się, że dziewczynki odnalazły zwłoki mężczyzny. Pozbawione butów ciało leżało w odległości około 40 metrów od polnej drogi. Ktoś porzucił je w zaroślach okalających pole żyta. Na głowie denata widać było głębokie rany, które doprowadziły wręcz do uszkodzenia kości czaszki. Sekcja zwłok wykazała, że ofiara otrzymała ponad 70 ciosów ostrym narzędziem, z których blisko połowa trafiła w głowę.
Kleryk- morderca
Błyskawiczne aresztowanie
Wezwani na miejsce policjanci bardzo szybko odkryli, kim był zmarły mężczyzna. Odpowiedzi dostarczyła kobieta, która kręciła się w okolicy. Była to Janina, kochanka Stanisława Lechowicza, która na co dzień trudniła się wróżbiarstwem. Ze łzami w oczach przekonywała śledczych, że przyjechała na miejsce zbrodni wezwana przez ducha jej ukochanego.
Funkcjonariusze trudu ustalili, że Lechowicz mieszkał ze współlokatorem. Bolesław Olejniczak stał się z miejsca podejrzanym numer jeden. Mężczyzna został zatrzymany już 29 maja. Po przewiezieniu do aresztu próbował popełnić samobójstwo, jednak w porę odcięto go od wisielczego sznura.
W samoobronie
Proces byłego kleryka rozpoczął się 14 kwietnia 1934 r. Olejniczak stawił się na sali sądowej gładko ogolony, uczesany i w eleganckim garniturze. Nie zdradzał oznak niepokoju, wręcz przeciwnie, wydawał się nieporuszony. Mężczyzna zaprzeczył, jakoby zabił Lechowicza z zimną krwią. Przekonywał, że tragedia była dziełem przypadku.
Mężczyźni pokłócili się w trakcie wycieczki do Mogiły. Staszek miał w trakcie rozmowy obrazić Korczyńską, a potem rzucić się na Bolka z nożem. Olejniczak zdołał wyrwać mu narzędzie. Bronił się nim, walcząc o życie, z pewnością nie zadał jednak aż 70 ciosów. Utrzymywał, że musiał to zrobić ktoś inny.
12 lat
Prokurator Boryczko nie dał tej historii wiary. Podkreślał, że oskarżony miał w przeszłości skłonność do przemocy. Był patologicznym kłamcą, który żerował na dobroci i naiwności innych. Według Boryczki były kleryk bał się, że pryncypialny Stanisław zdemaskuje jego krętactwa przed Emilią. Aby zamknąć mu usta na zawsze, zwabił studenta teologii w odludne miejsce. Następnie zaatakował trzymanym za pazuchą tasakiem.
Lechowicz upadł twarzą do ziemi. W tej pozycji został uderzony jeszcze wiele razy. Po wszystkim morderca obrócił go na plecy, aby sprawdzić, czy Stanisław na pewno nie żyje. Kiedy upewnił się, że tak, zabrał się za preparowanie miejsca zbrodni. Próbował upozorować napad rabunkowy, pozbawiając ofiarę butów, kapelusza oraz portfela.
Po 4 dniach słuchania zeznań sędziowie udali się na naradę. Ogłosili werdykt po zaledwie 40 minutach. Skazali Bolesława Olejniczaka na 12 lat pozbawienia wolności. Uznali, że morderca działał z premedytacją. Ustalając wysokość kary, wzięli pod uwagę fakt, że oskarżony nigdy dotąd nie wszedł w konflikt z prawem. Mężczyzna zareagował na tę informację histerycznie. Prawdopodobnie liczył na uniewinnienie.
#prl #truecrime
Chłopiec z powołaniem
Kleryk
Bolesław Olejniczak przyszedł na świat 1 września 1908 roku w Dortmundzie jako “środkowe” dziecko. Jego ojciec był górnikiem. Familia przeniosła się z powrotem do Polski w 1921 roku. Dwoje dorosłych i troje maluchów zatrzymało się w domu dziadka ze strony matki, który mieszkał w okolicach Poznania. Ostatecznie jednak osiedliła się w Brzeżanach (woj. tarnopolskie), gdzie pan Olejniczak podjął pracę jako funkcjonariusz policji.
Bolesław ukończył sześcioletnie gimnazjum, a następnie złożył papiery do lwowskiego małego seminarium duchownego. Zdawszy maturę w 1928 roku, rozpoczął naukę w wielkim seminarium duchownym również we Lwowie. Koledzy uważali go za spokojnego człowieka i sumiennego ucznia. Wiedzieli, że Bolek tylko z jednego powodu wpada w gniew- kiedy słyszy obraźliwe uwagi pod adresem matki.
Dziwna zmiana planów
Po ukończeniu I roku seminarium młody mężczyzna zapisał się na drugi. Nie zdążył jednak zasiąść w szkolnej ławie, ponieważ w 1930 roku nagle zmienił plany. Pojechał do dziadka, ponieważ myślał o wstąpieniu do seminarium w Poznaniu. Tak się jednak ostatecznie nie stało, kandydatura Bolesława okazała się za słaba. Młodzieniec udał się więc do mniej wymagającego seminarium w Pińsku, gdzie przyjęto go bez większych problemów.
Siedział w Pińsku krótko, od kwietnia do połowy października. Potem wrócił do rodzinnego domu do Brzeżan. Tłumaczył się, że w Pińsku źle się czuł, tamtejsza pogoda miała zły wpływ na jego zdrowie. Ojciec dziwił się postępowaniu średniego syna. Nie rozumiał skąd te nagłe zmiany. Widział, że Bolesław bardzo się od czasów lwowskich zmienił. Stał się nerwowy. Stary Olejniczak zaczął nawet podejrzewać, że jego latorośl w ogóle nie ma powołania do stanu duchownego.
Podejrzenia mężczyzny mogły być słuszne. Bolesław nie prowadził się dobrze w seminarium w Pińsku. W jego aktach osobowych znalazła się informacja, że nie przestrzegał obowiązującego na terenie placówki surowego regulaminu. Ciągnęło go również do kobiet.
Filozof
Niezrażony dotychczasowymi porażkami młodzieniec nadal szukał swojego miejsca w życiu. W maju 1931 r. wyjechał do Krakowa, aby podjąć studia teologiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. W dawnej stolicy dowiedział się, że musi poczekać z nauką do września, kiedy to rozpocznie się nowy rok akademicki.
Bolesław najpierw wynajął mieszkanie na Dębnikach, a potem przeprowadził się do stancji mieszczącej się przy ul. Bożego Ciała 24. Utrzymywał się z pieniędzy przesyłanych przez ojca oraz okresowych zapomóg od brata i dziadka. 1 września nieoczekiwanie pojawił się w Warszawie, gdzie podjął naukę w miejscowym seminarium. Zakończył przygodę ze stolicą raptem po miesiącu i wrócił do Krakowa. Na studia teologiczne już jednak nie wrócił.
Kościół Narodowy
Po tylu niepowodzeniach 23-letni już Bolesław zrozumiał, że kariera duchownego w kościele katolickim nie jest mu pisana . Mimo to nadal czuł pociąg do tematów związanych z duchowością. Zainteresował się więc nowym wyznaniem- świeżo założonym Polskim Narodowym Kościołem Katolickim.
Organizacja powstała w XIX wieku w Stanach Zjednoczonych z inicjatywy tamtejszej polonii. Sto lat później miała swoje przedstawicielstwa również w Polsce. W 1922 r. utworzono w Podgórzu parafię krakowską pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego. Dla Bolesława nowa religia okazała się niezwykle interesująca. Chodził na msze do kościoła na Bonarce. W trakcie jednego z nabożeństw zwróciła na niego uwagę młoda hafciarka- Emilia Korczyńska.
Od kleryka do krętacza
Absztyfikant mimo woli
Dziewczyna napisała do mężczyzny list, który wręczyła ich wspólnemu znajomemu, aby ten przekazał go adresatowi. Proponowała w nim Bolkowi schadzkę. 23-latek nie tryskał entuzjazmem. Przez długi czas namyślał się nad odpowiedzią. W końcu jednak uległ prośbie Emilii.
Zimą 1932 r. młodzi spotkali się po raz pierwszy. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale nie skończyło się również na jednej randce. Para często się spotykała, głównie w kościele. Bolesław spędził również Boże Narodzenie w domu Emilii. Zrobił na jej rodzicach bardzo dobre wrażenie. Tymczasem państwo Olejniczakowie żyli w błogiej nieświadomości. Syn zapewniał ich, że uczy się w katolickim seminarium duchownym w Częstochowie. O związku z kobietą nawet się nie zająknął.
Na początku 1932 r. Olejniczak odszedł z szeregów Kościoła Narodowego. Oficjalnie dlatego, że nie aprobował złego prowadzenia się tamtejszych księży, którzy mieli zadawać się z kobietami i wyłudzać pieniądze od kleryków. Byli opiekunowie duchowi mieli na temat mężczyzny równie złe zdanie. Bolesław miał nadużywać alkoholu, po którym zachowywał się w sposób agresywny.
Narzeczony
W marcu 1932 r. niedoszły ksiądz oświadczył się Emilii Korczyńskiej. Napisał list to jej rodziców, w którym oficjalnie poprosił ich o rękę córki. Ubodzy robotnicy byli jednocześnie zmieszani i bardzo szczęśliwi. Bez problemów udzielili młodym swojego błogosławieństwa. Państwo Olejniczakowie wciąż nie mieli o niczym pojęcia.
Bolesław prawie przez cały rok mieszkał kątem u przyszłych teściów, nie płacąc ani grosza za swoje utrzymanie. Z czasem nabierał coraz większej niechęci do Bogu ducha winnej Emilii. Aby zdobyć pieniądze, w tajemnicy przed ukochaną dał do gazety nietypowe ogłoszenie. Zaoferował, że odda swoje serce kobiecie, która opłaci mu studia. Długo nie czekał na odpowiedź.
Zainteresowanie młodym studentem wyraziła Anna Muszanka, mieszkanka miejscowości Wojakowa. Mężczyzna pojechał do wsi na spotkanie i zamieszkał u nowej wybranki. Przed znajomymi kobiety grał rolę jej narzeczonego. W styczniu 1932 r. para pojechała na wspólne ferie do Krakowa. Anna dała Bolkowi 185 zł na wykupienie indeksu. Mężczyzna nie wrócił już do Wojakowej. Wynajął mieszkanie przy ul. Dietlowskiej. A żeby zaoszczędzić na czynszu, dobrał sobie współlokatora. 15 lutego na Dietlowską wprowadził się student nazwiskiem Stanisław Lechowicz.
Aby prawda nie wyszła na jaw
Jak ogień i woda
Lechowicz i Olejniczak byli jak ogień i woda. Ten pierwszy żył niezwykle skromnie. Jadł głównie suchy chleb z mlekiem, tylko od czasu do czasu mogąc sobie pozwolić na tani obiad kupiony u sióstr Felicjanek. Bolek z kolei jadał dobrze. Udzielał korepetycji z języka niemieckiego mężczyźnie, który dzierżawił restaurację mieszczącą się w Hotelu Francuskim. Mógł zatem liczyć nie tylko na dobrą zapłatę, ale również wyśmienity posiłek.
Lechowicz zrywał się skoro świt i szedł na uniwersytet, gdzie studiował teologię. Czas wolny spędzał w kościele. Na Dietlowską wracał dopiero wieczorem. Czasem rozmawiał ze swoim kolegą na temat jego życia, a w szczególności problemów z narzeczoną. Rozmowy szybko się jednak się skończyły, ponieważ Bolek wynajął nowe lokum przy Konfederackiej 27, do którego ściągnął Korczyńską. Dziewczyna była już wtedy w ciąży.
Matka ciężarnej często odwiedzała swoją latorośl i zapytywała Bolesława o ślub. Ten tłumaczył się, że musi najpierw skończyć studia, że nie ma pieniędzy. W kwietniu kobieta zabrała córkę z powrotem do siebie, ponieważ dziewczyna nie miała przy narzeczonym odpowiedniej opieki. Chcąc niechcąc, Olejniczak ponownie ściągnął do siebie Lechowicza.
Komu oddać serce
Wkrótce Lechowicz poznał niecny plan, który już od dawna chodził jego koledze po głowie. Olejniczak wyznał, że potajemnie oświadczył się Annie Muszance i to właśnie z nią zamierza się ożenić. Liczył, że lepiej ustosunkowana narzeczona otworzy mu drzwi do wyższych sfer. Dla pobożnego studenta było to nie do pomyślenia.
Pewnego dnia ciężarna Korczyńska przyszła na Konfederacką, aby rozmówić się z ukochanym. Olejniczak poprosił Lechowicza, żeby ją spławił. Chłopak wybąkał, że Bolka nie ma w domu, ale Emilia nie chciała słuchać. Wepchnęła się na siłę do mieszkania, gdzie urządziła lubemu awanturę. Lechowicz nie mógł znieść, że przez współlokatora wyszedł na kłamcę. “Z powodu twojego widzimisię mój honor ucierpiał!”- krzyczał. Groził, że wyzwie Olejniczaka na pojedynek. Ten jedynie parsknął śmiechem.
Pielgrzymka
25 maja 1933 r. wypadał dzień Zesłania Ducha Świętego. Bolesław zaproponował Staszkowi wycieczkę do opactwa cystersów w miejscowości Mogiła. Mężczyźni wyszli z domu wcześnie rano. Po drodze byli widziani przez wielu świadków- mieszkańców okolicznych wsi. Obaj mieli na sobie przeciwdeszczowe płaszcze chroniące przed siąpiącym deszczem.
Około 11 do mieszkania na Konfederackiej wrócił sam Olejniczak. Powiedział zdziwionej gospodyni, że jego kolega wyjechał, prosząc, aby pozostawione w pokoju rzeczy Bolek odesłał pocztą. Jeszcze tego samego dnia mężczyzna wynajął na osiem dni pokój w innej części miasta, do którego przeniósł swoje rzeczy. Wieczorem spotkał się na krótko z Emilią.
Palce
26 maja wszystkie krakowskie gazety doniosły o makabrycznym wydarzeniu, które miało miejsce we wsi Przewóz. Dwie małe dziewczynki, 13-letnia Rozalia i o rok starsza Matylda, wiedzione dziecięcą ciekawością weszły w gęste zarośla tarniny i dokonały upiornego odkrycia. “Patrz, co to?”- krzyknęła jedna z nich.- ”Palce w krzakach! Palce! To palce wylazły z rozdartych skarpet! Cofnij się, cofnij…”
Okazało się, że dziewczynki odnalazły zwłoki mężczyzny. Pozbawione butów ciało leżało w odległości około 40 metrów od polnej drogi. Ktoś porzucił je w zaroślach okalających pole żyta. Na głowie denata widać było głębokie rany, które doprowadziły wręcz do uszkodzenia kości czaszki. Sekcja zwłok wykazała, że ofiara otrzymała ponad 70 ciosów ostrym narzędziem, z których blisko połowa trafiła w głowę.
Kleryk- morderca
Błyskawiczne aresztowanie
Wezwani na miejsce policjanci bardzo szybko odkryli, kim był zmarły mężczyzna. Odpowiedzi dostarczyła kobieta, która kręciła się w okolicy. Była to Janina, kochanka Stanisława Lechowicza, która na co dzień trudniła się wróżbiarstwem. Ze łzami w oczach przekonywała śledczych, że przyjechała na miejsce zbrodni wezwana przez ducha jej ukochanego.
Funkcjonariusze trudu ustalili, że Lechowicz mieszkał ze współlokatorem. Bolesław Olejniczak stał się z miejsca podejrzanym numer jeden. Mężczyzna został zatrzymany już 29 maja. Po przewiezieniu do aresztu próbował popełnić samobójstwo, jednak w porę odcięto go od wisielczego sznura.
W samoobronie
Proces byłego kleryka rozpoczął się 14 kwietnia 1934 r. Olejniczak stawił się na sali sądowej gładko ogolony, uczesany i w eleganckim garniturze. Nie zdradzał oznak niepokoju, wręcz przeciwnie, wydawał się nieporuszony. Mężczyzna zaprzeczył, jakoby zabił Lechowicza z zimną krwią. Przekonywał, że tragedia była dziełem przypadku.
Mężczyźni pokłócili się w trakcie wycieczki do Mogiły. Staszek miał w trakcie rozmowy obrazić Korczyńską, a potem rzucić się na Bolka z nożem. Olejniczak zdołał wyrwać mu narzędzie. Bronił się nim, walcząc o życie, z pewnością nie zadał jednak aż 70 ciosów. Utrzymywał, że musiał to zrobić ktoś inny.
12 lat
Prokurator Boryczko nie dał tej historii wiary. Podkreślał, że oskarżony miał w przeszłości skłonność do przemocy. Był patologicznym kłamcą, który żerował na dobroci i naiwności innych. Według Boryczki były kleryk bał się, że pryncypialny Stanisław zdemaskuje jego krętactwa przed Emilią. Aby zamknąć mu usta na zawsze, zwabił studenta teologii w odludne miejsce. Następnie zaatakował trzymanym za pazuchą tasakiem.
Lechowicz upadł twarzą do ziemi. W tej pozycji został uderzony jeszcze wiele razy. Po wszystkim morderca obrócił go na plecy, aby sprawdzić, czy Stanisław na pewno nie żyje. Kiedy upewnił się, że tak, zabrał się za preparowanie miejsca zbrodni. Próbował upozorować napad rabunkowy, pozbawiając ofiarę butów, kapelusza oraz portfela.
Po 4 dniach słuchania zeznań sędziowie udali się na naradę. Ogłosili werdykt po zaledwie 40 minutach. Skazali Bolesława Olejniczaka na 12 lat pozbawienia wolności. Uznali, że morderca działał z premedytacją. Ustalając wysokość kary, wzięli pod uwagę fakt, że oskarżony nigdy dotąd nie wszedł w konflikt z prawem. Mężczyzna zareagował na tę informację histerycznie. Prawdopodobnie liczył na uniewinnienie.
#prl #truecrime