Angielski pacjent w Madrycie
hejto.plOstatnio minęły dwie dekady od jednej z najbardziej spektakularnych klap transferowych w historii Realu Madryt. To miał być wielki hit na miarę drugowojennego melodramatu Anthony’ego Minghelli, który w 1997 roku został obsypany Oscarami. Niestety życie bardzo brutalnie zweryfikowało te założenia i zamiast epickiej opowieści o zdobywaniu kolejnych trofeów złośliwy los zgotował fanom „Królewskich” medyczny tasiemiec z Jonathanem Woodgatem w roli głównej.
Sierpień 2004: Co prawda od kwietnia leczysz kontuzję, ale Los Blancos rzucają na stół 13,5 mln funtów (ok. 20 mln euro), co jak na owe czasy było sporą kwotę jak za stopera (zwłaszcza kontuzjowanego i kontuzjogennego), a tobie mają według doniesień prasowych płacić tygodniówkę wynoszącą ok. 70 tys. funtów, boś młody i utalentowany (24 lata). Co ciekawe rok wcześniej Real z powodu kontuzji nie podpisał kontraktu z argentyńskim środkowym obrońcą, Gabrielem Milito. Każdym razie Anglicy z Newcastle płakali jak sprzedawali… ze szczęścia.
Sezon 2004/05: Leczysz kolejne przeróżne urazy, więc nic nie grasz.
Sierpień 2005: Ściągnięty w tym samym oknie transferowym co ty Walter Samuel jako twój potencjalny partner w środku linii obrony odchodzi, pomimo tego, że w minionym sezonie zaliczył łącznie 40 występów. Ale grunt, że ty zostajesz w Madrycie.
Wrzesień 2005 : W końcu, po 17 miesiącach (516 dniach) wracasz do gry! I na dodatek debiut przed własną publicznością! Co prawda miejsce w wyjściowym składzie w ligowym pojedynku z Athletic Bilbao dostajesz tylko dla tego, że nominalni stoperzy – Ivan Helguera (uraz) i Sergio Ramos (zawieszenie za czerwo) nie mogli zagrać. W każdym razie w pierwszej połowie otwierasz wynik meczu efektownym… samobójem. Potem jeszcze dwie żółte kartki za faule i w konsekwencji czerwona, w związku z czym wylatujesz z boiska po niespełna 70 minutach. Na pocieszenie dostałeś owację na stojąco od kibiców i na szczęście koledzy stanęli na wysokości zadania i mimo „sabotażu” z twojej strony stanęli na wysokości zdania i dzięki trzem trafieniom udaje się im poskromić baskijskie „Lwy” (3:1).
Październik 2005: W spotkaniu fazy grupowej Champions League z Rosenborgiem Trondheim znowu wpisujesz się na listę strzelców – jednak tym razem kierujesz piłkę do właściwej bramki, a Real wygrywa aż 4:1, chociaż przed przerwą przegrywał 0:1
Listopad 2005: Idzie ci coraz lepiej, więc prasa sugeruje, że dostaniesz powołanie na towarzyski mecz reprezentacji z Argentyną, ale kontuzja w ligowej konfrontacji z Realem Saragossa w 23. minucie sprawia, że ostatecznie w telewizji oglądasz jak „Synowie Albionu” po pasjonującym pojedynku pokonują w Genewie Albicelestes 3:2. Don't Cry for Me Argentina...
Luty 2006: Kontuzja już w 9. minucie w pierwszego spotkania 1/8 finału Ligi Mistrzów z Arsenalem Londyn. I cyk, po sezonie. I po Mundialu na niemieckich boiskach.
Sierpień 2006: „Debiutancki” sezon kończysz (przez rozmaite urazy) z zaledwie 14 występami na koncie (na aż 52 możliwe). Niemniej nadal chcesz walczyć o miejsce w składzie „Królewskich”, ale w Madrycie nie chcą już walczyć z twoimi kontuzjami i ściągają ze zdegradowanego karnie do Serie B Juventusu Turyn mistrza świeżo upieczonego mistrza świata, Fabio Cannavaro (w planach był jeszcze pewien Rumun z Romy, ale nie pykło, bo poszedł do Interu), a ty idziesz na wypożyczenie do angielskiego średniaka Middlesbrough.
Lipiec 2007: Czytelnicy dziennika Marca przyznają ci zaszczytny tytuł najgorszego transferu XXI wieku. Co prawda minęło wówczas zaledwie 7 lat nowego stulecia, ale twoja kariera w Madrycie zostanie zapamiętana na długo.
Kwiecień 2011: Wyboista i kręta droga twojej kariery doprowadziła cię do londyńskiego Tottenhamu, który wówczas z szalejącym na skrzydle Garethem Balem całkiem nieźle radzi sobie w LM. Los skojarzył twój klub z Los Merengues, jednak starcie możesz obejrzeć jedynie w TV, ponieważ... znów przez cały sezon leczysz kontuzje, a Twoim koledzy zbierają srogie cięgi w dwumeczu.
#pilkanozna #realmadryt #nostalgia
Sierpień 2004: Co prawda od kwietnia leczysz kontuzję, ale Los Blancos rzucają na stół 13,5 mln funtów (ok. 20 mln euro), co jak na owe czasy było sporą kwotę jak za stopera (zwłaszcza kontuzjowanego i kontuzjogennego), a tobie mają według doniesień prasowych płacić tygodniówkę wynoszącą ok. 70 tys. funtów, boś młody i utalentowany (24 lata). Co ciekawe rok wcześniej Real z powodu kontuzji nie podpisał kontraktu z argentyńskim środkowym obrońcą, Gabrielem Milito. Każdym razie Anglicy z Newcastle płakali jak sprzedawali… ze szczęścia.
Sezon 2004/05: Leczysz kolejne przeróżne urazy, więc nic nie grasz.
Sierpień 2005: Ściągnięty w tym samym oknie transferowym co ty Walter Samuel jako twój potencjalny partner w środku linii obrony odchodzi, pomimo tego, że w minionym sezonie zaliczył łącznie 40 występów. Ale grunt, że ty zostajesz w Madrycie.
Wrzesień 2005 : W końcu, po 17 miesiącach (516 dniach) wracasz do gry! I na dodatek debiut przed własną publicznością! Co prawda miejsce w wyjściowym składzie w ligowym pojedynku z Athletic Bilbao dostajesz tylko dla tego, że nominalni stoperzy – Ivan Helguera (uraz) i Sergio Ramos (zawieszenie za czerwo) nie mogli zagrać. W każdym razie w pierwszej połowie otwierasz wynik meczu efektownym… samobójem. Potem jeszcze dwie żółte kartki za faule i w konsekwencji czerwona, w związku z czym wylatujesz z boiska po niespełna 70 minutach. Na pocieszenie dostałeś owację na stojąco od kibiców i na szczęście koledzy stanęli na wysokości zadania i mimo „sabotażu” z twojej strony stanęli na wysokości zdania i dzięki trzem trafieniom udaje się im poskromić baskijskie „Lwy” (3:1).
Październik 2005: W spotkaniu fazy grupowej Champions League z Rosenborgiem Trondheim znowu wpisujesz się na listę strzelców – jednak tym razem kierujesz piłkę do właściwej bramki, a Real wygrywa aż 4:1, chociaż przed przerwą przegrywał 0:1
Listopad 2005: Idzie ci coraz lepiej, więc prasa sugeruje, że dostaniesz powołanie na towarzyski mecz reprezentacji z Argentyną, ale kontuzja w ligowej konfrontacji z Realem Saragossa w 23. minucie sprawia, że ostatecznie w telewizji oglądasz jak „Synowie Albionu” po pasjonującym pojedynku pokonują w Genewie Albicelestes 3:2. Don't Cry for Me Argentina...
Luty 2006: Kontuzja już w 9. minucie w pierwszego spotkania 1/8 finału Ligi Mistrzów z Arsenalem Londyn. I cyk, po sezonie. I po Mundialu na niemieckich boiskach.
Sierpień 2006: „Debiutancki” sezon kończysz (przez rozmaite urazy) z zaledwie 14 występami na koncie (na aż 52 możliwe). Niemniej nadal chcesz walczyć o miejsce w składzie „Królewskich”, ale w Madrycie nie chcą już walczyć z twoimi kontuzjami i ściągają ze zdegradowanego karnie do Serie B Juventusu Turyn mistrza świeżo upieczonego mistrza świata, Fabio Cannavaro (w planach był jeszcze pewien Rumun z Romy, ale nie pykło, bo poszedł do Interu), a ty idziesz na wypożyczenie do angielskiego średniaka Middlesbrough.
Lipiec 2007: Czytelnicy dziennika Marca przyznają ci zaszczytny tytuł najgorszego transferu XXI wieku. Co prawda minęło wówczas zaledwie 7 lat nowego stulecia, ale twoja kariera w Madrycie zostanie zapamiętana na długo.
Kwiecień 2011: Wyboista i kręta droga twojej kariery doprowadziła cię do londyńskiego Tottenhamu, który wówczas z szalejącym na skrzydle Garethem Balem całkiem nieźle radzi sobie w LM. Los skojarzył twój klub z Los Merengues, jednak starcie możesz obejrzeć jedynie w TV, ponieważ... znów przez cały sezon leczysz kontuzje, a Twoim koledzy zbierają srogie cięgi w dwumeczu.
#pilkanozna #realmadryt #nostalgia