Aleksander Kowalenko

Kilka słów o polskim Raku M120...

M120 Rak to bardzo dobry 120-milimetrowy moździerz samobieżny i w 2016 roku byłem wielkim zwolennikiem jego zakupu dla Sił Zbrojnych Ukrainy w ramach rozbudowy parku pojazdów, liczącej zaledwie kilka 2S9 Nona-SV. Ale to był rok 2016, w którym M120 Rak byłby naprawdę przydatnym pojazdem bojowym…

M120 Rak wyposażony jest w cyfrowy system kierowania ogniem, kamerę termowizyjną i dalmierz laserowy, dzięki czemu może działać o każdej porze dnia.

Sam moździerz jest bronią automatyczną o długości 25 kalibrów, działającą na zasadzie długiej lufy odrzutu, z możliwością ładowania w dowolnym położeniu, zamkiem klinowym z ruchem pionowym i hydraulicznym systemem powrotu.

Napęd wieży jest elektryczny, ale w sytuacji awaryjnej uruchamiane jest sterowanie ręczne. SAMU może także strzelać zdalnie.

System sterowania komunikacją Fonet z radiem RRC-9311AP, hybrydowy system nawigacji. Załoga dysponuje urządzeniami do obserwacji dziennej i nocnej, a dowódca systemem obserwacji 360 stopni.

W M120 Rak zastosowano zarówno standardowe pociski OF843B i OF843A o maksymalnym zasięgu 6900 metrów, jak i nowsze pociski OF843A/B o zasięgu ostrzału do 8 km. Jednak najciekawszy jest RAK-HE-1 o zasięgu ognia przekraczającym 10 km.

Ogólnie rzecz biorąc, wydawałoby się, że to sen, a nie SAM. I to prawda. Ale powtarzam, w 2016 roku...

W warunkach dominacji w przestrzeni powietrznej krążącej amunicji Lancet, dronów, gęstego ognia artylerii i przeciwbaterii, 7 km teraz jest niczym. Ktoś powie, a co z RAK-HE-1? Nie ma takiej możliwości, bo pociski RAK-HE-1 mają zakaz eksportu z Polski, co jest ściśle monitorowane przez konsorcjum PGZ.

Właściwie, powtarzam, M120 Rak to bardzo dobry SAMU, jednak w realiach współczesnych działań bojowych jest bardziej tłustym celem niż nieuchwytnym myśliwym. A jak dla mnie lepiej znaleźć jego zastosowanie gdzieś w strefie przygranicznej, ale nie w pobliżu frontu.
============

* M120 Rak – polski moździerz samobieżny kalibru 120 mm, wyposażony w automat ładowania, montowany na podwoziu gąsienicowym i kołowym, zaprojektowane w Centrum Produkcji Wojskowej HSW. Produkcja seryjna rozpoczęła się w 2016 roku, a pierwsza dostawa miała miejsce w 2017 roku.

#ukraina #polska #wojna
90daaafb-aada-4862-bffb-e0318bf21080
4

Komentarze (4)

Ciekawe czy można w jakiś sposób zabezpieczyć wieżę czy górę... No i pytanie jak gruby jest pancerz z góry - podejrzewam, że najcieńszy.

@inty Przy uderzeniu z góry każdy pojazd jest stracony, nawet czołgi mają cienką blachę bo nikt nie zakładał możliwości penetracji z tej strony.


No i pytanie jak to jest z przenośnym moździerzem. Są tańsze i można ustawić 5 stanowisk w krzakach/drzewach licząc że cię nie zauważą. Jeżeli zauważą drona to załoga może odskoczyć i jest szansa na przeżycie o ile amunicja nie wybuchnie. Przy trafieniu Raka prawdopodobnie jest kaplica.


Trochę bez sensu jeżeli amerykański M120 strzela na 7200 metrów a Rak w porywach 10 kilometrów, to powinno być maksymalnie długa lufą żeby wykorzystać cały potencjał ładunku miotającego.


Może brakuje na wojnie artylerii 120mm, która może szybko manewrować. Mamy 155mm ale to jest praktycznie czołg albo holowane 155 i 120mm. Takie Raki z armatką 120mm i automatem o zasięgu 15 km mogą podjechać grupą i obrzucić obszar a potem szybko uciekać.

@Walenciakowa moździerze dalej mają sens, jako wsparcie piechoty, a nie jako długodystansowy tłuczek do likwidacji celów.

Podjeżdża desant, a moździerz tłucze po okopach. Mniejsza szansa ubicia takiego moździerza, niż załogi przenośnego, który trzeba ręcznie zatargać na stanowisko.

Z drugiej strony były filmy gdy czołgi szturmowały okopy i raz po raz z przyłożenia niemalże waliły w okopy. W tym scenariuszu taki mobilny moździerz pewnie lepiej by się sprawdził.

Zaloguj się aby komentować