27 maja 1985 roku na rynku pojawił się drugi album szwedzkiego zespołu metalowego Bathory zatytułowany The Return. Pamiętam jak dziś moje zetknięcie z tym albumem, sama okładka wystarczyła żebym go zakupił. A jak posłuchałem... Ilość siarki i mroku, jaka rozlała się w moim pokoju, była nie do opisania. Nie słyszałem chyba nigdy tak mrocznej, tak złej i tak niepokojącej muzyki. Te dźwięki były przesycone czymś lodowatym, czymś nie z tego świata, zaś wokale Quorthona brzmiały niczym jęki umęczonych wieczną torturą i cierpieniem dusz skazanych na potępienie. Z każdej kompozycji na płycie bije piekielna energia, niszcząca wszystko, co stanie na swojej drodze i wspomniany mrok, okrywający słuchacza niczym całun. Quorthon postarał się, żeby Bathory na drugim albumie nie było już kojarzone z byciem klonem zespołu Venom i udało mu się to. The Return okazał się sporym jak na taką kapelę sukcesem komercyjnym, co dało karierze Bathory spory rozpęd.
https://www.youtube.com/watch?v=lHbqvJoD_C0
#muzyka #metal #blackmetal
https://www.youtube.com/watch?v=lHbqvJoD_C0
#muzyka #metal #blackmetal
@schweppess wolę co prawda Under The Sign... i Blood, Fire, Death ale ostatnio słuchając namiętnie Quorthona dochodzę do wniosku, że Bathory nie ma słabej płyty.
A Requiem i Octagon? Też ci podchodzą? Dla mnie jedyne, które odstają na minus od reszty dyskografii
@RottenToTheCore Requiem i Octagon to trochę powrót do debiutu, thrashowe bardzo a ja ostatnio dużo slucham thrashu z kat 80, wiec i tych dwóch poleniakow Bathory slucham najczęściej.
Ja pamiętam pierwsze przesłuchanie hammerheart, czasy sprzed internetu, pierwsza płyta bathorego którą poznałem, ale mnie z butów wyjebała
Zaloguj się aby komentować