Niedziela XXV zwykła
(Mk 9, 30-37)
Jezus i Jego uczniowie przemierzali Galileę, On jednak nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: "Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie". Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać. Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był już w domu, zapytał ich: "O czym to rozprawialiście w drodze?" Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: "Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich". Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: "Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał".
Mark 9:30-37
Jesus and his disciples made their way through Galilee; and he did not want anyone to know, because he was instructing his disciples; he was telling them, ‘The Son of Man will be delivered into the hands of men; they will put him to death; and three days after he has been put to death he will rise again.’ But they did not understand what he said and were afraid to ask him. They came to Capernaum, and when he was in the house he asked them, ‘What were you arguing about on the road?’ They said nothing because they had been arguing which of them was the greatest. So he sat down, called the Twelve to him and said, ‘If anyone wants to be first, he must make himself last of all and servant of all.’ He then took a little child, set him in front of them, put his arms round him, and said to them, ‘Anyone who welcomes one of these little children in my name, welcomes me; and anyone who welcomes me welcomes not me but the one who sent me.’
#ewangelianadzis
https://www.youtube.com/watch?v=YILuiotDzcE
@InsaneMaiden "Jezus i Jego uczniowie przemierzali Galileę, On jednak nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: "Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie". Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać."
Czyli typ szedł z ziomkami przez konkretne tereny, gdzie prawdopodobnie był już znanym celebrytą, bo nie chciał, żeby gawiedź się o tym dowiedziała. Wciskał kit swoim ziomkom, że dlatego nie chce, żeby ktoś się dowiedział o jego wizycie w tym miejscu, bo miejscowa władza go zgarnie. To uskuteczniał niby anonimową anegdotkę o synu człowieczym. Tak jakby inni synowie (dzieci) nie byli człowieczy, tylko on jeden był z człowieka, a reszta to w sumie nie wiadomo skąd. Trzeba było być ograniczonym umysłowo, żeby się nie domyślić, że mówi sam o sobie. Ale nie... Reszta ziomków była tak przestraszona (w sumie nie wiadomo z jakiego powodu), że bała się zapytać swojego Kołcza, czy to on jednak jest tym celebrytą, na którego wszyscy polują. Ci ludzie byli albo upośledzeni umysłowo, albo mieli srogie objawy sekty pomieszanej z kółkiem rybackim. Tak się rodzi fanatyzm.
Zaloguj się aby komentować