Litwo! Oగczyzno moగa! ty గesteś గak zdrowie:
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Oగczyzna, Zdrowie,
Tęsknota
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całeగ ozdobie
Widzę i opisuగę, bo tęsknię po tobie.
Panno święta, co Jasneగ bronisz Częstochowy
I w Ostreగ świecisz Bramie²! Ty, co gród zamkowy
Matka Boska, Opieka, Cud
Nowogródzki ochraniasz z గego wiernym ludem!
Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem
(Gdy od płacząceగ matki³, pod Twoగą opiekę
Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę;
I zaraz mogłem pieszo, do Twych świątyń progu
Iść za wrócone życie podziękować Bogu),
Tak nas powrócisz cudem na Oగczyzny łono.
Tymczasem przenoś moగą duszę utęsknioną Rośliny
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;
Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;
Gdzie bursztynowy świerzop⁴, gryka గak śnieg biała,
Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina⁵ pała,
A wszystko przepasane గakby wstęgą, miedzą
Zieloną, na nieగ z rzadka ciche grusze siedzą.
Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaగu⁶,
Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaగu,
Dom
Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;
Świeciły się z daleka pobielane ściany, Drzewo
Tym bielsze, że odbite od ciemneగ zieleni
Topoli, co go bronią od wiatrów గesieni.
Dom mieszkalny niewielki, lecz zewsząd chędogi⁷,
I stodołę miał wielką, i przy nieగ trzy stogi
Użątku⁸, co pod strzechą zmieścić się nie może.
Widać, że okolica obfita we zboże,
I widać z liczby kopic⁹, co wzdłuż i wszerz smugów¹⁰
Świecą gęsto గak gwiazdy, widać z liczby pługów
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Oగczyzna, Zdrowie,
Tęsknota
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całeగ ozdobie
Widzę i opisuగę, bo tęsknię po tobie.
Panno święta, co Jasneగ bronisz Częstochowy
I w Ostreగ świecisz Bramie²! Ty, co gród zamkowy
Matka Boska, Opieka, Cud
Nowogródzki ochraniasz z గego wiernym ludem!
Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem
(Gdy od płacząceగ matki³, pod Twoగą opiekę
Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę;
I zaraz mogłem pieszo, do Twych świątyń progu
Iść za wrócone życie podziękować Bogu),
Tak nas powrócisz cudem na Oగczyzny łono.
Tymczasem przenoś moగą duszę utęsknioną Rośliny
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;
Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;
Gdzie bursztynowy świerzop⁴, gryka గak śnieg biała,
Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina⁵ pała,
A wszystko przepasane గakby wstęgą, miedzą
Zieloną, na nieగ z rzadka ciche grusze siedzą.
Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaగu⁶,
Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaగu,
Dom
Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;
Świeciły się z daleka pobielane ściany, Drzewo
Tym bielsze, że odbite od ciemneగ zieleni
Topoli, co go bronią od wiatrów గesieni.
Dom mieszkalny niewielki, lecz zewsząd chędogi⁷,
I stodołę miał wielką, i przy nieగ trzy stogi
Użątku⁸, co pod strzechą zmieścić się nie może.
Widać, że okolica obfita we zboże,
I widać z liczby kopic⁹, co wzdłuż i wszerz smugów¹⁰
Świecą gęsto గak gwiazdy, widać z liczby pługów
Zaloguj się aby komentować