Zdjęcie w tle
cyberpunkowy_neuromantyk

cyberpunkowy_neuromantyk

Mocarz
  • 92wpisy
  • 317komentarzy

Piszę o rzeczach związanych z cyberpunkiem na blogu: https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/

„Helldivers 2”
Moja opinia o grze.

Po 140 godzinach zdobyłem prawie wszystko, co było możliwe: stratagemy, ulepszenia statku, bronie, zapełniłem też stany magazynowe trzema rodzajami probówek oraz wypełniłem kredytami konto. Zostało mi mozolne wbijanie kolejnych poziomów i odblokowywanie kolejnych tytułów/rang, a także jedna przepustka premium (Polar Patriots), ale z tym mi się nie śpieszy. :') Regularnie grywam na najwyższym poziomie trudności, który przy zgranej ekipie nie stanowi wielkiego wyzwania.

Początkowo nie byłem przekonany, czy na pewno chcę kupić „Helldivers 2”. Zniechęciły mnie problemy techniczne z serwerami oraz fakt istnienia waluty premium możliwej do kupienia za pieniądze - nie jestem zwolennikiem chowania czegokolwiek za paywallem. Między innymi to było powodem, dlaczego przestałem grać w „Killing Floor 2”. Tripwire Interactive postanowiło sprzedawać fajne bronie, a darmowe były reskinami już istniejących. Świetny pomysł na zniechęcenie do grania. Obawiałem się, że w „Helldivers 2” może być podobnie.

Na szczęście moje wątpliwości zostały rozwiane przez kolegę, który powiedział, że walutę premium można na spokojnie zdobywać w trakcie gry. Rzeczywiście tak jest - super kredyty porozrzucane są po mapie w tak zwanych „interesujących miejscach”. Jak ma się pecha, to można w ogóle nie znaleźć kredytów. Normalnie zdobywa się z 10-40 podczas misji, jak ma się wyjątkowe szczęście, to można trafić także na 100 super kredytów - zdarzyło mi się to parę razy. 

Istnieje także w pełni legalny sposób farmienia super kredytów. Wystarczy wejść na misję na najłatwiejszym poziomie trudności i odwiedzić wszystkie interesujące miejsca. Część z nich jest oznaczona takim żółtym laserem skierowanym w niebo, część trzeba znaleźć samemu - to nie jest trudne na tak małych mapach. W pięć minut można zwiedzić całą mapkę, a potem wystarczy polecieć z powrotem na okręt. Jak wspomniałem wcześniej, w ten sposób można zdobyć od 10 do 40 super kredytów.

Czy jest sens farmić? Jeśli komuś zależy na tym, by jak najszybciej zdobyć interesujące go bronie bez wydawania prawdziwych pieniędzy - czemu nie? Ja tak zrobiłem: tu godzinka, tam godzinka i zanim się obejrzałem, a odblokowałem wszystkie przepustki premium (jedna kosztuje 1000 super kredytów - 45 złotych w growym sklepie). Później wcale mi na tym nie zależało, a i tak w miarę szybko uzbierałem na kolejną. Na czerwcową (o ile twórcy utrzymają tempo wydawania przepustek co miesiąc) już mam odłożone miesiąc wcześniej.

Super kredyty można zdobyć także z wspomnianych przepustek. Z darmowych można zdobyć łącznie 750 - niestety, to nie wystarczy nawet na pierwszą płatną. Z płatnych zaś można „odzyskać” po 300 super kredytów. 

Wiadomo, twórcy muszą na czymś zarabiać, chociaż wolałbym, żeby przyjęli strategię podobną do tej od twórców „Deep Rock Galactic” - czyli oferować kosmetyczną zawartość w ramach płatnych DLC. Dodam tylko, że kupiłem wszystkie takie DLC w przypadku „DRG”. :')

Bądź co bądź nie uważam, żeby było warto płacić za przepustki premium i szkoda, że Arrowhead Game Studios jak na razie nie dodaje nowych stron w darmowej przepustce.

Żeby nie było: to na szczęście nie jest gra pay to win. Moja ulubiona broń na roboty pochodzi właśnie z darmowej przepustki.

Skoro już rozwiałem wątpliwości, to czas przejść do meritum: jak się w to gra?

Krótko pisząc: „Helldivers 2” z miejsca stało się moją drugą ulubioną kooperacyjną grą (pierwsze miejsce zajmuje „Deep Rock Galactic”) i wciągnęło mnie tak bardzo, że przez dwa tygodnie siedziałem wieczór w wieczór i łupałem w nią razem z kumplami. Gdy po raz pierwszy wylądowałem na planecie i rzucił się na mnie rój robali, poczułem się, jakbym był Kosmicznym Żołnierzem. Zresztą, premiera „Helldivers 2” spowodowała wzrost zainteresowania filmem, a dzięki temu zapoznałem się także z powieścią. Widać sporo inspiracji ekranizacją książki i to jest na duży plus. 

Robale są różne. Od najprostszych i najłatwiejszych do pokonania, przez bardzo skoczne i jednocześnie irytujące, aż po bardzo twarde i nieustępliwe. Niektóre kamuflują się i zakradają się od pleców, niektóre plują kwasem na odległość, a niektóre są ogromne i również okropnie uparte: podążają za graczem, żeby go zdeptać albo także opluć kwasem. 

Żeby nie było nudno, jest także drugi rodzaj przeciwników: roboty. Podobnie jak w przypadku robali, dzielą się na łatwiejsze do zabicia i trudniejsze do zabicia. Co lepsze, i robale, i roboty wymagają odpowiedniej taktyki. Broń dobrze sprawująca się przeciw robalom może kiepsko radzić sobie z zabijaniem robotów i na odwrót. Dobrze, że twórcy to urozmaicili. W planach jest także trzecia wroga frakcja, ale o tym na razie cicho - Ministerstwo Prawdy dementuje wszystkie plotki. 

Walczymy w zróżnicowanych warunkach. Czasem lądujemy na planetach w części pokrytych śniegiem (można robić śnieżki!), przez który postać brnie z trudem i lodem (postać się ślizga), planetach pustynnych, przemierzamy dżungle et cetera. Czasem musimy stawić czoła burzom piaskowym czy zamieciom śnieżnym albo zmagać się ze znienawidzonymi przez graczy ognistymi tornadami, które wydają się podążać za helldiversami.

Nie mam nic do zarzucenia grafice ani optymalizacji. Gram na średniobudżetowym sprzęcie kupionym dwa lata temu i spokojnie gram na najwyższych ustawieniach graficznych w rozdzielczości Full HD i mój komputer z reguły trzyma stałe sześćdziesiąt klatek na sekundę. Czasem zdarzają się spadki do około czterdziestu, ale nie ma tragedii.

W ręce graczy oddany został spory arsenał. Są shotguny, karabiny automatyczne, snajperki, broń laserowa bądź rażąca prądem. Są także różne warianty tych broni: na przykład karabin, który przebija średni pancerz albo strzelba strzelająca zapalającymi pociskami. Do tego różne rodzaje broni przybocznej. Granaty: zapalające, ogłuszające, kontaktowe, dymne i inne. Jest także sprzęt „pomocniczy”: różnego rodzaju karabiny maszynowe, wyrzutnie rakiet, granatniki, plecaki z amunicją czy dronem, który strzela do wrogów, tarcza osobista, jetpack et cetera.

Żeby tego było mało i gracz nie poczuł się osamotniony, czuwa nad nim wsparcie powietrze (o ile oczywiście je wybierze przed misją) oraz może przyzwać sobie różne wieżyczki. Jest sporo opcji do wyboru, jednakże...

NERFIENIE BRONI

Niestety, odnoszę wrażenie, że twórcy nie grają w swoją grę. Praktycznie wszystkie fajne bronie prędzej czy później są w jakiś sposób nerfione. Problem w tym, że często nie ma jakiegoś sensowniejszego zamiennika. 

Na przykład Quasar: moim zdaniem jest obecnie najlepszą bronią na pancernych przeciwników, nieważne czy to boty czy robale. Co prawda trzeba go „naładować” przed oddaniem strzału, ale tytana potrafi zabić dwoma strzałami w główkę, chargera jednym, hulka także jednym, jak się dobrze wyceluje. Nie zużywa amunicji i nie trzeba go przeładowywać ręcznie - > wystarczy poczekać dłuższą chwilkę i jest gotowy do kolejnego strzału. 

Inne wybory? Tak zwany przez mnie „palestyński RPG” początkowo był zabugowany i potrafił zabić całą drużynę. Z czasem zostało to poprawione, ale ma ograniczoną amunicję. Inna wyrzutnia działa jak Javelin - namierza wrogów. O ile to namierzanie rzeczywiście działa. Inna broń z kolei jest świetna, ale również ma ograniczoną amunicję i żeby ją przeładować, trzeba się zatrzymać. Teoretycznie można ją przeładowywać razem z towarzyszem, za co jest nawet osiągnięcie do zdobycia, ale wtedy to dwie osoby stoją w jednym miejscu. A przy przeważających siłach wrogów stanie w miejscu to najgorsza rzecz, jaką można zrobić.

Twórcy zamiast nerfić dobre bronie, powinni sprawić, by rzadziej wybierany ekwipunek był na tyle atrakcyjny, żeby w ogóle pomyśleć o zmianie.

Dla porównania wspomnę ponownie o „Deep Rock Galactic”, gdzie broni jest o wiele mniej, ale wszystkie wydają się przemyślane, tak samo jak przemyślane są ich ulepszenia i tak zwane „overclocki”, które czasem prawie całkowicie zmieniają działanie broni. I odkąd twórcy udostępnili możliwość losowego wyboru ekwipunku, gram w ten sposób cały czas. Czasem trafia się przekokszony zestaw, czasem taki, że naprawdę trudno się gra, ale przynajmniej próbuję nowych połączeń. Brakuje mi tego w „Helldivers 2”. To jest problematyczne szczególnie na wyższych poziomach trudności, w przypadku których trzeba kierować się ekonomią a nie frajdą. Na szczęście zdecydowana większość sprzętu sprawia radość z korzystania.

NIEDOKOŃCZONA GRA

Czasem odnoszę wrażenie, że twórcy nie do końca panują nad swoją grą i często dodane przez nich nowe rzeczy po prostu nie działają. 

Na przykład pojawiły się ulepszenia statku czwartego poziomu, które oferują nowe bonusy, jak to, że broń z stratagemów ląduje wypełniona amunicją . Oczywiście nie działały na początku, trzeba było czekać na łatkę naprawczą. 

Wydłużyli czas potrzebny do schłodzenia Quasara po oddanym strzale? Oczywiście, że nie poprawili paska na HUDzie, który obrazował, ile czasu zostało do ponownego użycia broni. Przez to wyświetla się, że niby powinna być już schłodzona, mimo to wciąż jest nieaktywna.

Albo to, że udostępniona w ramach nowego warbanda broń nie wyglądała nawet tak, jak na trailerze. 

Lub wspomniany wcześniej palestyński RPG, który miał źle zaprojektowaną detekcję przeciwnika i detonował się na byle czym, najczęściej na towarzyszach. Twórcy zrzucili to na „fazę eksperymentalną”, co niby pasowało do lore. 

Namierzanie Speara do dzisiaj nie zostało naprawione. 

Niektóre inne znane bugi występują do dzisiaj. 

Czasem nie otrzymuje się medali za wykonane przez społeczność Ważne Zadanie albo otrzymuje się je ze sporym opóźnieniem.

Z reguły nie są to jakieś spore rzeczy, ale istnieją i gdzieś tam kłują w bok. 

Prawdopodobnie to wina działania pod szyldem Sony, które być może wymusza na Arrowhed Game Studios comiesięczne wypuszczanie nowych płatnych przepustek, byleby tylko wyciągnąć pieniądze od graczy. I przy ograniczonych mocach przerobowych może im po prostu nie starczać czasu na przetestowanie wszystkiego. 

Przynajmniej taką mam nadzieję, że to spowodowane jest naciskiem wydawcy, a nie nieudolnością czy lenistwem twórców. I chyba poniekąd zostało to potwierdzone: ostatnio ktoś z zespołu twórców zdradził, że hełmy, które obecnie pełnią funkcję wyłącznie estetyczną, miały oferować różne bonusy. Na przykład hełm medyka miał pokazywać stan zdrowia. Ponoć nie wystarczyło im czasu ma zaimplementowanie tego.

CZY WARTO KUPIĆ TĘ GRĘ?

Szczerze: nie wiem.

Z jednej strony bardzo polecam. Niemożebnie mnie wciągnęła i gram praktycznie codziennie: głównie po to, żeby zrobić dzienną misję, w weekendy dłużej, bo z kumplami. Sprawiła mi ogrom radości i nawet zachęciła do tego, żeby włączać nagrywanie, ponieważ często zdarzają się przezabawne sytuacje. Na przykład mój Azorek (taki dron, który strzela wiązką laserową) przez przypadek odpalił wielką bombę, przy której akurat stał kumpel. xD

Bardzo podoba mi się także powiązanie rozgrywki z tworzoną historią. Na przykład gracze otrzymali zadanie: ewakuować dwie planety, na której prowadzone były prace nad nowym sprzętem, palestyńskim RPGiem i minami przeciwpancernymi. I gracze musieli wybrać, ponieważ mogli dostać od razu tylko jedną nową zabawkę. Na przetransportowanie drugiej nie wystarczyło czasu.

Albo inna sytuacja, kiedy środek owadobójczy, który w założeniach miał redukować społeczność robali na planetach, sprawił, że niektóre stały się odporne i zaczęły się mnożyć na potęgę, co przełożyło się na znaczne zwiększenie ich liczebności podczas misji. Ten stan utrzymywał się, dopóki gracze nie wykonali Ważnego Zadania, w którym mieli wyłączyć wieże rozprzestrzeniające ten środek.

Najfajniejsze jest to, że tak zwany Mistrz Gry (albo Joel) trzyma pieczę nad rozwojem historii i bierze pod uwagę zwycięstwa graczy, jak i ich porażki. Na przykład niedawno ponownie otrzymali szansę zdobycia min przeciwpancernych, tylko musieli przerobić 2 biliony robotów na materiały produkcyjne. Nie udało się to im, więc produkcja min ponownie się opóźniła. Super sprawa!

Rozgrywka także jest miodna. Bronie mają kopa, wybuchy wyglądają na potężne, w grze pojawia się także licznik zabójstw w serii (mnie udało się zabić z 60, kumpel miał wynik powyżej 100!), robale i roboty fajnie się rozpadają, wybuchają. Postacie też wydają się czerpać radochę z eksterminacji wrogów. Na przykład jak strzelałem ciągłą serią z karabinu maszynowego, to moja postać zaczęła się śmiać jak psychopata. : D Ogółem postacie często krzyczą różne kwestie albo po prostu z bólu.

Helldiverzy giną często i gęsto, równie szybko wracają z powrotem do bitwy. Według oficjalnych danych Ministerstwa Prawdy średnia przeżywalność wynosi od minuty do godziny, ale z doświadczenia mogę powiedzieć, że zdarza się nawet kilka sekund. :') Przeciwnicy, przypadkowo spuszczone naloty na głowy, przyjacielski ogień zupełnie przypadkowy lub zamierzony, nieprzyjazne otoczenie - zagrożeń jest sporo, ale tym lepiej. :')

Da się też grać z losowymi ludźmi, jednakże polecam hostować misje. Gra potrafi czasem wywalić do pulpitu albo zgubić połączenie z serwerem - raz miałem tak, że wyrzuciło mnie kilkadziesiąt sekund przed przylotem wahadłowca. Czterdzieści minut oraz wszystkie zebrane próbki poszły w piach.

Zdarzają się też narwani gracze albo tacy, którzy nie potrafią grać. Jestem bardzo wyrozumiały, jeśli chodzi o brak umiejętności: ostatnio graliśmy z kumplem i losowym graczem, który ciągle umierał na najwyższym poziomie trudności, mocno nadwyrężając nasze zapasy uzupełnień. Czy go wyrzuciliśmy? Oczywiście, że nie.

Innym razem zaś trafiłem na niby doświadczonego gracza (sądząc po poziomie), który grał tak, jakby do jego komputera dorwał się młodszy brat - przez piętnaście minut walczył w jednym miejscu, zamiast zerwać kontakt z wrogami i pójść w stronę celu misji. Praktycznie całą misję wykonałem sam.

Oczywiście to pojedyncze przypadki - większość misji z losowymi ludźmi odbyła się bez problemów. Z niektórymi można nawet pogadać (gra oferuje wbudowany czat głosowy, niestety domyślnie otwarty), ale wiadomo, o wiele lepiej gra się z kumplami, z którymi można pośmieszkować. I którzy nie obrażą się, jeśli „przez przypadek” dostaną półtonówką w twarz. :')

Z drugiej strony niedopracowanie gry, czasem dziwne decyzje twórców odnośnie nerfienia broni - nie udało mi się dotrzeć do wybuchowej kuszy, zanim ta została znerfiona i prawie że nie nadaje się do użytku na najwyższym poziomie trudności, nacisk na comiesięczne wydawanie nowych przepustek i niedostateczne (albo wręcz brak) testowanie nowych rzeczy (z najnowszej przepustki interesuje mnie tylko jedna broń z oferowanych czterech...), ostatnia afera z PSN i Sony, które wycofało „Helldivers 2” z sprzedaży w wielu krajach. Populacja graczy dość mocno spadła po początkowym sporym zainteresowaniu - z 274k i 458k w peaku na Steamie w lutym do 88k miesięcznie i 200k w peaku.

Dlatego trudno powiedzieć, czy jestem w stanie polecić grę z czystym sercem. Nie ukrywam, że trochę mi się przejadła po tych 140 godzinach i podejrzewam, że nie jestem w tym odosobniony - pewnie stąd spadek w liczbie graczy.

Jednakże jestem podekscytowany rozwojem historii w grze. Ostatnio twórcy ogłosili rozpoczęcie Drugiej Galaktycznej Wojny, co napawa mnie nadzieją na ciekawsze misje, niż mieliśmy do tej pory. Mam również nadzieję, że posłuchają graczy narzekających na nerfy i skupią się na dopracowaniu gry zamiast na dostarczaniu nowej zawartości.

#gry #steam #helldivers2 #przemyslenia
45973597-c68e-4f4a-b7a8-50854d7e4086
032f2c5a-37d4-4e97-8b90-1898c8d4c80f
Stashqo

Istnieje także w pełni legalny sposób farmienia super kredytów. Wystarczy wejść na misję na najłatwiejszym poziomie trudności (...)

@cyberpunkowy_neuromantyk Juz to połatali parę tyg temu. Teraz po wejściu na tę samą mapę, SC wprawdzie się odnawiają, ale po ponownym zebraniu nie naliczają się juz na konto gracza. Zmniejszyła się też (podobno, brak oficjalnego potwierdzenia) średnia ilość SC na mapę. Z jednej strony zrozumiały ruch bo to jedyna rzecz do kupienia za pieniądze, z drugiej widać że Srony próbuje przykręcać śrubę graczom.


Na szczęście, za same SC idzie kupić warbondy, ale żeby odblokować ich zawartość trzeba grać i zarabiac medale. Nie ma dróg na skróty i to się chwali.

banan-smietana

@cyberpunkowy_neuromantyk w DRG mam 1600 godzin i koło helldivers 2 chodziłem dość długo. W końcu kupiłem pograłem chwilę (fakt mniej niż 2 h) i zwróciłem. Idea bardzo mi się podoba ale mapy wydają się płaskie. Najbardziej razi brak współpracy. Przez te niecale dwie godziny nie trafiłem na nikogo kto odpowiedzialby na chacie czy przez mikrofon. Może kiedyś jak będzie na promoce znów podejdę.

MohammeT

Z update na update jest pula nowych nerfów i bugów. Osobiście polecam exploit na nieskończone granaty. Klikasz 4 i wyrzucasz 3 granaty w powietrze jak zostanie ostatni bez przybliżenia/celowania PPM. Spamujesz menu strategemów(w moim przypadku zmieniłem na klawisz C) klikasz w to jak najęty z ostatnim granatem w ręce, w międzyczasie dołączasz LPM jakbyś chciał rzucić granat ale menu strategemów blokuje. Przestajesz klikać c/ctrl klikając dalej rzut, w momencie gdy aktywuje się animacja rzucania granatu(postać w miedzyczasie rzeczywiscie rzuci ten ostatni granat) przestajesz klikać rzut i spamujesz chwilkę menu strategemów. W tym momencie w twojej kieszeni pojawia się 4 294 967 295 granatów.

c79059f1-8902-42de-a795-27ff4d043ff6

Zaloguj się aby komentować

438 + 1 = 439

Tytuł: Opowieść dla przyjaciela
Autor: Halina Poświatowska
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
ISBN: 978-83-08-04275-5
Liczba stron: 268
Ocena: 8/10

Autobiograficzna powieść poetki, która przedwcześnie zmarła z powodu choroby serca. I mimo że za poezją nie przepadam, ponieważ jej nie rozumiem, tak uwielbiam czytać biografie. A co dopiero autobiografię, w których można zajrzeć w umysł autorki - co z drugiej strony ma swoje wady, ponieważ pamięć bywa zawodna, a ludzie czasem mają skłonności do przekłamań. Szczególnie w przypadku własnej osoby. 

W powieści Halina Poświatowska wielokrotnie zwraca się do swojego wieloletniego przyjaciela, Ireneusza Morawskiego, z którym nawiązała szczególną relację. Mężczyzna był niewidomy od dziecka i zakochał się nie z powodu piękna zewnętrznego kobiety, a wewnętrznego - zwracał uwagę na rzeczy, które umykały zdrowym oczom. Było to zgubne, ponieważ nie odwzajemniała jego uczuć.

Na chwilę odchodząc od głównego tematu: Halina chciała opublikować ich korespondencję, na co Ireneusz się nie zgodził. Nie dziwię się, też nie chciałbym, żeby ktoś czytał moje wyznania miłosne i przemyślenia przeznaczone dla oczu tej jednej osoby. Wiecie, co zrobiła jego żona? Opublikowała listy po jego śmierci, kiedy nie mógł się już sprzeciwić. Okropna baba. 

Halina opisuje część swojego krótkiego życia (do 1961 roku), od dzieciństwa, które w większości spędziła na szpitalnym łóżku z powodu choroby serca, nabytej w wyniku powikłań po zapaleniu stawów. Wszystko przez to konieczność ukrywania się w piwnicy podczas drugiej wojny światowej. Wpłynęło to negatywnie (chociaż pozytywnie trochę też) na resztę jej życia - w końcu serce bardzo często przeszkadzało jej czerpać w pełni z tego życia. Wyobraźcie sobie, że chcecie podbiegnąć do ukochanego, który czeka na was na końcu parkowej alejki, żeby przyspieszyć spotkanie po długiej rozłące. W przypadku Haliny było to praktycznie niemożliwe - serce mogłoby tego nie wytrzymać. 

Wizyty w szpitalu, wizyty w sanatorium - wszystko przez chore serce, w dodatku skore do zakochiwania się. Miała męża, również chorego na serce, a historia ich miłości była tragiczna: lekarz powiedział jej, że osobno mieliby jeszcze jakieś szanse, ale mogą o tym zapomnieć, będąc razem. Jej mąż nie chciał odpuścić - miał cele do zrealizowania i nie chciał, żeby cokolwiek go powstrzymywało. Jego serce jednak nie dotrzymało mu kroku. 

I to jest w tym wszystkim najsmutniejsze. Jako zdrowi ludzie często nie zastanawiamy się, czy będziemy mieli na coś siły. Winda nie działa? Wdrapanie się na dziewiąte piętro to nie taki duży problem. W przypadku Haliny, która w jednej szkole musiała wchodzić na bodajże czwarte, kończyło się to przymusowymi przystankami na każdym schodku w panicznej próbie uspokojenia dudniącego serca.

Całość nie jest utrzymana w poczuciu totalnej beznadziei - mimo wszystko Halina potrafiła cieszyć się życiem na tyle, na ile pozwalało jej serce. Jak wspomniałem wcześniej, bardzo kochliwe, ponieważ oprócz męża było w jej życiu całkiem sporo mężczyzn. Ale to też zrozumiałe - pewnie się obawiała, że nie starczy jej czasu. 

Na szczęście czasu wystarczyło jej na wiele różnych rzeczy, między innymi na ukończenie studiów za granicą (została w Ameryce po udanej operacji serca), napisanie wierszy czy chociażby tej autobiografii. 

W celu uzupełnienia wiedzy o Halinie Poświatowskiej polecam odwiedzenie Domu Poezji w Częstochowie, w którym pracował jej brat, Zbigniew Myga - przynajmniej tak było jeszcze rok temu. Po obejrzeniu filmu o poetce można porozmawiać z panem Zbigniewem. Pomimo widocznego bólu, który odczuwa nawet po tylu latach od jej śmierci, bardzo chętnie odpowiadał na różne pytania. To bardzo interesujący człowiek, który wielokrotnie towarzyszył Halinie chociażby w jej wyjazdach do Krakowa. 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #literatura #literaturapiekna #czytajzhejto
454934d0-c4d6-40db-b25c-e295ef124e19

Zaloguj się aby komentować

The Forest Quartet

Od czasów, kiedy czasopismo CD-Action było jeszcze moim głównym źródłem oryginalnych gier, zawsze dziwiłem się narzekaniom dotyczących dodawanych pełniaków. Obecnie tak samo się dziwię, gdy gracze narzekają na gierki z darmowych rozdawnictw (w czym króluje Epic Games Store). „Dlaczego nie dali tego i tamtego?”, „Ale bieda w tym tygodniu/miesiącu” et cetera.

Pełniaki z CDA czy gierki rozdawane za darmo traktuję jako taki bonus: w końcu interesujące mnie tytuły mogę kupić sobie sam, więc tym bardziej się cieszę, gdy w ofercie pojawi się „indyk” - ogółem coś, czego normalnie raczej nigdy bym nie kupił, ale za darmo chętnie sprawdzę. W ten właśnie sposób poznałem między innymi przygodówki point and click, w których się zakochałem, czy skradanki (seria „Thief”, „Dishonored” i tym podobne).

I gdyby nie darmowe rozdawnictwo, to pewnie nigdy nie trafiłbym na „The Forest Quartet”, krótką, ale bardzo ładną gierkę logiczną.

Opowiada historię tytułowego kwartetu składającego się z trzech muzyków i wokalistki. Każdy z mężczyzn zmaga się z dużym problemem: jednego dręczy depresja, drugi cierpi na stany lękowe, a trzeci nie potrafi radzić sobie z agresją. W przeszłości wokalistka Nina zebrała ich w zespół i zabrała do lasu (stąd ich nazwa), gdzie pomogła im się uporać z demonami. Tylko że umarła i zabrakło czynnika spajającego muzyków.

Nina wraca zza grobu i jako duch ponownie stara się pomóc swojemu zespołowi, by zebrali się w celu zagrania ostatniego, pożegnalnego koncertu. Sama rozgrywka jest bardzo prosta: latamy jako duszek i rozwiązujemy nieskomplikowane zagadki logiczne. Podzielone są na trzy zestawy (po jednym dla każdego muzyka). Moim ulubionym było łączenie kabelków w odpowiedniej kolejności, żeby przeszedł przez nie prąd, który sprawi, że zapali się żarówka albo pojawi się most. :')

„The Forest Quartet” nie należy do długich gier. Przejście zajęło mi niecałe półtorej godziny i był to czas dobrze spędzony. Grafika jest bardzo ładna, udźwiękowienie również mi się spodobało. Tym bardziej, że to w końcu projekt bardzo małego zespołu.

Z strony na Steamie można wyczytać:

„The Forest Quartet to projekt osobisty i rodzinny. Kompozytorem oryginalnej muzyki jazzowej jest tato Madsa, głosu Ninie udzieliła jego siostra, a ścieżkę dźwiękową nagrali muzycy należący do Danish Radio Big Band z Kopenhagi w Danii.”

Niemniej na pewno nie zapłaciłbym pełnej ceny (45,99 PLN) za ten tytuł - na szczęście można go kupić za grosze. Tylko że jak wspomniałem wcześniej, sam raczej bym się nie zainteresował tą gierką.

https://store.steampowered.com/app/1620720/The_Forest_Quartet/

Ile zostało gier w backlogu: 362

#gry #steam #neuromantykpisze #przemyslenia
33d3a75a-b6b7-4fc4-bb35-b1247612d892

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
417 + 1 = 418

Tytuł: Sandman: Preludia i nokturny
Autor: Gaiman, Dringenberg, Jones III, Kieth
Tłumaczka: Paulina Braiter-Ziemkiewicz
Kategoria: komiks
Wydawnictwo: Egmont Polska
ISBN: 9788328160743
Liczba stron: 240
Ocena: 7/10

Zdecydowanie nie powinienem zaczynać przygody z Sandmanem od prequela, który został napisany na samym końcu. :') 

„Preludia i nokturny” o wiele lepiej wprowadza w ten bardzo ciekawy świat, począwszy od samego wyjaśnienia, kim jest główny bohater. A jest tym gościem odpowiedzialnym za nasze sny, która to zależność została dobrze pokazana, gdy Sandman został przywołany i uwięziony zamiast Śmierci. 

Skoro zamknięcie Snu w sferze spowodowało ludzkie problemy z zasypianiem (albo wręcz przeciwnie, z obudzeniem się), to nie chcę sobie nawet wyobrażać, co by się stało, gdyby udało im się sprowadzić jego siostrę, Śmierć. 

Ten komiks świetnie pokazuje, że warto czerpać garściami z różnych odmian popkultury - według opisu na tylnej okładce Sandman oferuje liczne nawiązania kulturowe i religioznawcze, które, muszę się przyznać z wstydem, nie zawsze zostały przeze mnie zauważone, a co dopiero odkodowane. :') Tak to właśnie jest, kiedy zamyka się w bańce. Tak samo w posłowiu Neil Gaiman napisał, że poszczególne zeszyty nawiązywały do różnych gatunków: klasycznego angielskiego horroru, starych komiksach grozy DC i E.C., dawnych mrocznych historii fantasy, próby wprowadzenia superbohaterów do świata Sandmana et cetera. No ale nie ma też co się porównywać do tak utalentowanego twórcy. 

Mimo to polecam zapoznanie się z tą serią komiksów, chociaż jak znając życie, większość pewnie już bardzo dobrze zna Sandmana i (nie) boi się zasnąć. :') 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #hejtoczyta #komiksy #sandman
b7455e22-bbbd-402d-a194-cba48605e116

Zaloguj się aby komentować

Trafiłem na ciekawy wywiad z Wojciechem Malickim, autorem książki „Rozwód. Poradnik dla mężczyzn”, przeprowadzony przez Gabrielę Lisowską (blog „Paryżewo”), który można przeczytać tutaj:

https://klubjagiellonski.pl/2024/05/12/rozwod-przemilczana-historia-ojcow/

Dobrze jest przeczytać o perspektywie z „drugiej strony barykady” (nie lubię takiego antagonizowania ludzi), ponieważ ciągle się spotykam ze stwierdzeniami, że mężczyźni są okropnymi mężami i ojcami. Czego na przykład nie zauważam wśród moich kolegów, którzy już się dorobili żony czy dzieci.

#zwiazki #rozowepaski #niebieskiepaski
fe6fafbb-a64c-4251-ae8a-db4b1679a19e
moll

@cyberpunkowy_neuromantyk ci, którzy są okropnymi mężami i ojcami nie walczą potem o kontakty z własnymi dziećmi.

W ogóle to jest największym skurwysyństwem, że za łby się biorą rodzice, a najbardziej cierpi dziecko

Zaloguj się aby komentować

Darmowa antologia opowiadań: Fantazmaty - Na zgliszczach

Tradycyjnie, opis skopiowany z strony wydawnictwa.

„Widzieliście już zrównane z ziemią Los Angeles? Zatopiony Nowy Jork? Obaloną wieżę Eiffla, zadeptane Tokio? No jasne! Przecież to żadna nowość. Tymczasem Polacy nie gęsi i swoje zgliszcza też mają.

Nasi Autorzy nie owijają w bawełnę i nie litują się nad miejscami, które być może znacie z codziennych spacerów. Snują wizje demolki na terenach jakże swojskich – od klasycznej Warszawy, po jeszcze bardziej klasyczne Zalesie koło Zamościa. Spieszmy się kochać polskie miasta, dopóki jeszcze stoją.

Słyszycie już wycie alarmów? Nie? To dorzućmy garść grożących wam katastrof: wynaturzone stworzenia, rozszalała przyroda, paskudne drobnoustroje, bratobójcze wojny.

Jeżeli mimo wszystko odważycie się stanąć twarzą w twarz z apokalipsą, spotkajmy się na zgliszczach i spróbujmy przetrwać w tylko pozornie jeszcze znajomych naszych lokalnych ojczyznach: zdziczałych, spopielonych i na zawsze odmienionych.”

Lista opowiadań:
Paula Wanarska – Drzewa życia
Aleksander Killman – Bezimienne dusze
Barbara Zambrzycka – Człowiek z maszyny
Barbara Zosiuk – Kurort Makabra
Magdalena Owczarek – Era Wodnika
Tomasz Niziński – Muzeum XX wieku
Krzysztof Matkowski – Długość dźwięku przeciętności

#ksiazki #czytajzhejto #hejtoczyta #zadarmo #fantastyka #sciencefiction #postapo
ba94d3a3-8890-4fb9-be56-47b082f739f5
“Pulp” magazyn już w sprzedaży!

Tradycyjnie, opis przekopiowałem ze strony wydawnictwa.

Sam jeszcze nie przeczytałem, więc nie wiem, czy polecam czy odradzam. Proszę traktować wpis jako czysto informacyjny o tym, że pojawiła się nowa inicjatywa, którą być może warto wspierać. : )

https://pulpbooks.pl/2024/05/15/pulp-magazyn-juz-w-sprzedazy/

„Inspirując się klasyką, czyli amerykańskimi magazynami typu “Amazing Stories”, czy “Weird Tales” postanowiliśmy wydać własny, nafaszerowany gatunkowym miszmaszem magazyn dla czytelników, takich jak my – spragnionych popkulturowej rozrywki i dawki wiedzy. Będzie ukazywał się on co miesiąc w formie elektronicznej w aplikacji PulpUp.

Tematem pierwszego numeru jest “Moda (na sukces) egranizacji” autorstwa Magdaleny Kucenty. Autorka na konkretnych przykładach opowiada o tym, jakie wymagania mają poszczególne formaty.

Mamy dla was także: rozmowę z Marcinem Kardachem o przyszłości, narzędziach i możliwościach, jakie dają audiobooki, recenzje gier oczami Mateusza Kapusty “Gucio 1846” oraz publicystykę m.in. Juliana Jelińskiego “Brody z kosmosu”, Marcina Kończewskiego aka Koń movie i Małgorzaty Gogut znanej jako lareinemargot. Nie zabrakło także felietonów Marty Sobieckiej i Marcina Świątkowskiego.

Dostaniecie też różnorodne gatunkowo opowiadania autorstwa Kajetana Szokalskiego, Nadziei Niedźwieckiej i Michała Organiściaka.

“Pulp” magazyn dostępny jest jako e-book i audiobook. Pierwszy numer kupicie w promocyjnej cenie 12,90 zł (cena standardowa: 19,90 zł)! Chcielibyśmy, by każdy zainteresowany sprawdził, czy taki format mu “siedzi” :-). Od kolejnego numeru wprowadzimy również opcję subskrypcji dla większej wygody, która obniży Wam cenę z 19,90 zł do 12,90 zł za miesiąc.

Czekamy na Wasze opinie i sugestie związane z magazynem, a także zapraszamy do współpracy autorów zainteresowanych publikacjami!”

#ksiazki #czytajzhejto #hejtoczyta #literatura #pulpbooks #czasopismo
a8f7d105-129b-4544-a128-bad0c0f9e59a

Zaloguj się aby komentować

Wolfenstein: The New Order

#neuromantykpisze

Ostatnio naszła mnie ochota na krótsze i po brzegi wypełnione akcją gry, tak dla odpoczynku od dłuższych i spokojniejszych gier (najpierw „Planescape: Torment”, obecnie „Baldur's Gate”). Padło na kolejną serię gier, obok której przeszedłem obojętnie - wyjątkiem jest multiplayerowy „Wolfenstein: Enemy Territory”.

A że „The New Order” zgarnąłem kiedyś za darmo w ramach rozdawnictwo w Epic Games Store, to postanowiłem zacząć od tego właśnie tytułu.

Tradycyjnie zacznę od rzeczy, które mi się spodobały:

  • System rozwoju umiejętności. Nie jestem fanem wrzucania elementów rpg do gier, które ich nie potrzebują, jak strzelanki właśnie, ale tutaj nie było to inwazyjne. Są cztery kategorie umiejętności pasywnych: stealth, tactical, assault oraz demolition. Jak nazwy wskazują, odnoszą się one do czterech różnych stylów rozgrywki, o których napiszę za chwilkę. Spodobało mi się to, że kolejne umiejętności odblokowujemy poprzez spełnienie określonych warunków. Na przykład żeby odblokować możliwość eliminowania przeciwników rzucając w nich nożami, musimy po cichu zabić nożem pięciu z nich. Chcemy więcej pocisków w magazynku? Musimy zabić określoną liczbę przeciwników zza osłony. I tak dalej. Wolę to o wiele bardziej od tradycyjnego zdobywania punktów doświadczenia i levelowania postaci, by po awansie móc rozdać otrzymane punkty umiejętności.

  • Różne podejścia. Uwielbiam immersive simy, uwielbiam swobodę w przechodzeniu poziomów. Co prawda „Wolfenstein: The New Order” trudno zaliczyć do tego gatunku, ale doceniam, że twórcy umożliwili przejście części gry po cichu - większość przeciwników można zabić z bliska/daleka nożem czy z pistoletem wyposażonym w tłumik, a tych, których się nie da (ponieważ na przykład mają na sobie grube pancerze), można ominąć, na przykład przekradając się szybami wentylacyjnymi. Jednakże równie często

  • Polski wątek. W pewnym momencie bardzo zaskoczyłem się, kiedy usłyszałem język polski w oryginalnym dubbingu. W trakcie rozgrywki główny bohater trafia do Polski i zaprzyjaźnia się między innymi z Polką właśnie. Miłe urozmaicenie.

  • Realia. Spodobała mi się alternatywna historia, w której to Trzecia Rzesza wygrała drugą wojnę światową i to naziści spuścili bombę atomową na terenie USA. Historia dzieje się głównie w 1960 roku - technologia także poszła do przodu.

  • Easter egg, w którym możemy zagrać w poziom z „Wolfenstein 3D”.

  • Znajdźki. Spodobało mi się to, że w trakcie rozgrywki można znaleźć mapy poziomów i lokalizację znajdziek. Co oczywiście nie przeszkodziło mi w nieznalezieniu niektórych. xD Najfajniejszy był pamiętnik Ramony (albo Ani, wybranki głównego bohatera), w którym opisywała swoje losy i kolejne zabójstwa nazistów.

  • Dwie linie fabularne uzależnione od wyboru dokonanego na końcu pierwszego rozdziału. Z powodu ogromnego backlogu przeszedłem grę tylko raz, więc nie wiem, jak wygląda druga linia fabularna, jednakże spodobało mi się takie rozwiązanie. Dzięki temu gra dodatkowo zachęca do powtórnego przejścia gry, jednocześnie drugie przejście pewnie nie będzie identyczne. Fajna sprawa.

Co mi się nie podobało?

  • Fabuła. Początkowo nie było tak źle, z czasem jednak poziom absurdu stawał się coraz wyższy. Włamanie do bardzo dobrze strzeżonego ośrodka badawczego i kradzież trzech prototypów helikopterów, które potem ukryto praktycznie w kryjówce w centrum miasta? Że też nikt ich nie śledził przez całą tą podróż, nikt nie zobaczył, dokąd lecą et cetera? Włamanie się do bardzo dobrze strzeżonego więzienia i ucieczka z niego, przy okazji uwalniając bardzo niebezpiecznych dla reżimu więźniów? Kradzież U-Boata? Wiadomo, to strzelanka, więc historia nie jest tutaj najważniejsza, jednakże przeszkadzała mi przesada i „plot armor”, który nosiło wielu bohaterów opowieści.

  • Rozbawiła mnie też kwestia eksperymentalnej broni laserowej, a raczej ulepszeń do nich, które... można znaleźć porozrzucane tu i ówdzie. Na przykład w kanałach. xD

  • Bossowie. To chyba mój stały punkt programu w przypadku narzekań na gry komputerowe. Naprawdę trudno jest mi natrafić na tytuł, w którym bossowie są bardzo dobrze zrealizowani. Z reguły są frustrujący albo po prostu nudni. Podobnie było w tym przypadku - wszyscy trzej bossowie byli nudni. A grałem na 4 z 5 poziomów trudności.

Podsumowując: jeśli zignorować głupotki fabularne, to gra się naprawdę dobrze. Model strzelania został dobrze zrealizowany, czuć „kopa” każdej z broni. Oceniam tę grę też trochę przychylniej, ponieważ nie zapłaciłem za nią. :')

#steam #gry #przemyslenia #wolfenstein
41db0c99-adbc-4af1-a732-19d681729189
Bigos

@cyberpunkowy_neuromantyk Polecam iść za ciosem i ograć The First Blood i The New Colossus. I nawet nie myśl o tym żeby zagrać w Youngblood.

Zaloguj się aby komentować

„Helldivers 2”
GRACZE ZWYCIĘŻYLI Z SONY

Drodzy Helldiversi,

Ważny Rozkaz został wykonany - nie ugięliśmy się i wspólnymi siłami odparliśmy wroga! Sony wycofało się z wymogu połączenia konta Steam z kontem PSN, dzięki czemu helldiversi z wielu krajów będą mogli walczyć ramię w ramię z nami przeciwko robalom i robotom.

Bądźcie jednak czujni - wróg może za jakiś czas powrócić i spróbować jeszcze raz wymusić niepożądane przez nas zmiany.

Jeśli ktoś wystawił negatywną opinię na Steam, tak jak ja, uprasza się o zmianę jej na pozytywną. Wygraliśmy tę bitwę, ale nie warto dalej psuć oceny tak fajnej gry od tak fajnego studia.

Link do wpisu, w którym została opisana afera:

https://www.hejto.pl/wpis/helldivers-2-kontrowersje-zwiazane-z-psn-sony-neuromantykpisze-03-05-sony-poinfo

#gry #steam #helldivers2 #playstation
2fae3c95-9b35-43d3-8fa0-b603965c93d4
Tapporauta

Dobra robota ze streszczeniem faktów dla ludzi, którzy nie znali całej sytuacji. Ja śledziłem drame na reddit, wygrzewając się na majówce.


Już czekałem z negatywem na poniedziałek, bo i nie miałem takiej okazji w weekend. Co można powiedzieć… “that’s one more victory for the right side of history“.

Trudno uwierzyć, że się ugięli. Będzie grane dzisiaj ( ͡° ͜ʖ ͡°)

c408ff04-06bb-47da-a2d0-fd170266d592
ChciwyT

Kluczową rolę miał w tym wszystkim Lord Gaben, steam pozwolił na zwroty nawet powyżej dwóch godzin gry i wielkie korpo usłyszało głos graczy.


Znając sony temat wróci ale stopniowo zaczynając od darmowych skórek za połączenie z kontem PSN.

ee8c5268-d8ec-4b9f-8b47-d28e8b14fa35
Catharsis

@cyberpunkowy_neuromantyk Ktoś fajnie napisał na TT. Wystarczy, że dali by darmowego skina lub inny element kosmetyczny za połączenie i ludzie sami by masowo łączyli konta bez żadnej dramy.

76dea386-c742-43c8-b77b-418cd452e52c

Zaloguj się aby komentować

„Helldivers 2”
Kontrowersje związane z PSN/Sony.

#neuromantykpisze

03.05 Sony poinformowało, że od 06.05 nowi gracze chcący zagrać w „Helldivers 2” będą musieli połączyć konto Steam z kontem PlayStation Network. Obecni gracze mają czas do 04.06.

Konieczność połączenia kont nie jest niczym nowym - jak chcemy zagrać na Steamie w gry na przykład od EA, Rockstara czy Ubisoftu, to wraz z grą włączają się także ich launchery. Nie jest to fajne - w końcu kupiłem grę na Steamie, a nie w innym sklepie, więc po co mają się włączać inne launchery, ale co poradzić? Ja sam połączyłem konta przy pierwszym uruchomieniu gry, więc nie było to dla mnie problemem.

Problemem z „Helldivers 2” jest to, że Sony za pośrednictwem Steama sprzedawało grę w krajach, w których PSN nie działa. Gracze nie mogą legalnie założyć konta w PSN, bo ten po prostu nie obsługuje ich kraju, więc zostaną pozbawieni dostępu do „Helldivers 2”. Niby można skłamać i założyć konto w najbliższym kraju, w którym PSN działa, jednakże zgodnie z regulaminem PSN może to zakończyć się zablokowaniem konta. I przy okazji pewnie też odbiorem dostępu do „Helldivers 2”.

Najgorsze, że Sony w swoim oświadczeniu nie napisało nic o rozwiązaniu dla graczy, którzy nie mogą legalnie założyć konta w PSN. Pewnie myśleli, że jak opublikują takie oświadczenie w piątek, to przez weekend rozejdzie się to po kościach, a gracze zapomną.

Nic bardziej mylnego.

Reddit zapłonął. Oficjalny serwer Discordowy „Helldivers 2” zapłonął. Steam zapłonął - od chwili opublikowania oświadczenia pojawiło się 176 tysięcy recenzji, w przeważającej większości negatywnych (21% pozytywnych), co obniżyło ogólną ocenę do mieszanej (tylko 55% pozytywnych ocen). Nie muszę chyba wspominać, że przed całą akcją oceny były bardzo pozytywne?

Żeby tego było mało - niektórzy gracze poprosili Steama o zwrot pieniędzy za grę, powołując się chociażby na zmianę warunków przez Sony. Pieniądze otrzymali nawet ci gracze, którzy przegrali ponad sto godzin. Regulamin Steama pozwala na automatyczne zwroty gier, w których nie przekroczyło się dwóch godzin, reszta idzie już do akceptacji przez człowieka. Jak widać, dział obsługujący zwroty spisał się na medal.

Dodatkowo Steam wycofał grę z sprzedaży w krajach, w których PSN nie jest obsługiwane. Wiadomo, nie chcą sobie dokładać dodatkowej pracy związanej z ręcznym akceptowaniem zwrotów ani tym bardziej narażać się na pozwy, ponieważ sprzedają grę, w którą nie można legalnie zagrać.

Jak już o pozwach wspomniałem - pojawiły się wątki o konsultacjach z prawnikami w celu wystosowania pozwu przeciwko Sony, jednakże ze względu na niewystarczającą znajomość prawa nie śledzę ich.

Sony zmieniło też regulamin. Wcześniej logowanie do PSN na PC miało być opcjonalne, obecnie ten zapis został zmieniony na „Niektóre gry PlayStation mogą wymagać zalogowania się się i połączenia konta PSN”.

Żal mi twórców, Arrowhead Game Studios, które również oberwało. W ciągu jednego dnia ogromnie zmienił się odbiór ich gry na Steamie, gry, która okazała się ogromnym i chyba niespodziewanym sukcesem (chociażby problemy z przepustowością serwerów). Zresztą, sami zachęcają graczy do wystawiania negatywnych opinii, ponieważ dzięki temu będą mieli odrobinę silniejszą pozycję w negocjacjach z Sony w celu rozwiązania tego problemu.

Ciekawe, jak sytuacja się rozwinie.

Źródła: Steam, Reddit, GRYOnline.pl

#gry #steam #helldivers2 #playstation
-----------------

Sprostowanie od Autora:

Nie Steam, a Sony wycofało grę ze sprzedaży.
82f9b086-8594-44aa-94f9-563e58349703
ivanar

Ogólnie szkoda twórców bo to spoko ziemeczki bardzo lubię od czasów magicki ale Sony ich wyruchalo ostro zresztą oni sami narzekają że to nie jest cool i wspierają graczy

solly

za taka frajerska akcje sony powinno zdechnac

Zaloguj się aby komentować

Titanfall 2

#neuromantykpisze

Jakoś tak przeszedłem obojętnie obok tej serii i pewnie to by się nie zmieniło, gdyby nie słowa mojego znajomego, że kampania w „Titanfall 2” jest bardzo dobra. A że lubię strzelanki z pierwszej osoby (szczególnie kampanie z serii „Call of Duty”), to postanowiłem spróbować - tym bardziej że akurat była przecena i gierka kosztowała około 12 złotych.

Największym minusem jest oczywiście długość (a raczej krótkość kampanii). Na trzecim poziome trudności z czterech zaliczyłem grę w cztery i pół godziny. Tego akurat można spodziewać się po większości strzelanek, których głównym daniem jest tryb multiplayer, więc nie byłem zaskoczony, że wystarczyły trzy niedługie sesje, by dotrzeć do finału. Więc pytanie, czy warto wydać kilkanaście złotych?

Moim zdaniem bardzo.

Historia opowiada o losach strzelca, Jacka Coopera, który dopiero szkoli się do roli Pilota Tytana. Ale że takie szkolenie nie należy do najłatwiejszych - Piloci to w końcu elita wśród elit - to długo mu jeszcze zejdzie, zanim się tak stanie. No, do najbliższego nieudanego lądowania, kiedy okazuje się, że kapitan Lastimosa, przełożony Coopera, otrzymuje zbyt wielkie obrażenia, by móc przeżyć. Tuż przed swoją śmiercią przekazał Jackowi kontrolę nad swoim Tytanem, BT-7274.

I w tym momencie żałuję, że kampania nie była dłuższa o kilka czy nawet kilkanaście godzin. Historia budowania więzi pomiędzy człowiekiem a maszyną bardzo do mnie przemówiła - bardzo lubię ten motyw, nie będę tego ukrywał. Aktorzy głosowi świetnie odegrali dialogi pomiędzy głównymi bohaterami. BT wykazuje się poczuciem humoru, które idealnie pasuje do maszyny właśnie - o ile można stwierdzić, że maszyna może posiadać poczucie humoru. Kilkukrotnie przekonuje swojego Pilota do bardzo ryzykownych rozwiązań, by finalnie poprosić Coopera o to, żeby mu zaufał.

Rozgrywka też jest świetna - już wiem, że w opinii o „Ghostrunnerze” powinienem dopisać jeszcze jedną inspirację, „Titanfallem 2” właśnie. Jest sporo podobieństw: ślizganie się, bieganie po ścianach i odskakiwanie, co przyspiesza ruch naszej postaci, ba, nawet można wyświetlić duszka, który pokazuje jak przebiec dany fragment, nazwany tutaj... „Ghost Runner”.

Widziałem parę gameplayów z multiplayera i skutecznie mnie zniechęciły do tego trybu - mnie nie udało się opanować trudnej dla mnie sztuki szybkiego poruszania się po terenie. W samouczku także nie próbowałem pobijać kolejnych rekordów. Skończyło się bodajże na czasie poniżej 50 sekund, potem już nie dawałem rady. :')

Przede wszystkim brakuje tutaj jakichkolwiek irytujących fragmentów/sekwencji, przez co te cztery i pół godziny były naprawdę przyjemnie spędzonym czasem. No, oprócz chwil, kiedy byłem zmuszony do biegania jako Cooper - często po prostu rzeczywiście przebiegałem obok wrogów, korzystając z kamuflażu. :')

Zdecydowanie bardziej podobało mi się sterowanie Tytanem, który dodatkowo z czasem zbiera różne zestawy uzbrojenia i umiejętności. Urozmaica to rozgrywkę i pozwala grać takim zestawem, który podoba się najbardziej.

W grze dostępne są także znajdźki - tutaj hełmy Pilotów - jednakże nie rozglądałem się zbyt mocno po lokacjach. Jak zauważyłem, to zbierałem.

Jeśli nie graliście, to polecam nadrobić ten tytuł. Szczególnie że na wyprzedażach można kupić za 10-20 złotych.

#steam #gry #tworczoscwlasna
210cab87-6799-4a0d-acb1-8864bfde4697
Sweet_acc_pr0sa

@cyberpunkowy_neuromantyk był z 3 tygodnie temu po 12 złotych na streamie, najlepiej wydane 2zl/h zabawy w moim życiu

dildo-vaggins

Grałem w premierę i dobrze wspominam tą część

Oolie

@cyberpunkowy_neuromantyk Respawn, obiecaliście Titanfall 3. Dawać, a nie, kurwa, tylko ten Apex i Apex. Ja wam tego nie zapomnę…

e776ddcc-636d-452e-9e8f-abd3c6d6730e

Zaloguj się aby komentować

500 NUMERÓW "NOWEJ FANTASTYKI"

To niesamowite, że w dzisiejszych czasach, kiedy kolejne pisma powoli upadają albo skończyły już swój żywot, na rynku wciąż utrzymuje się "Nowa Fantastyka", której początki sięgają 1982 i w której przez lata swoje początki miały kariery Dukaja, Sapkowskiego i wielu innych uznanych dzisiaj autorów oraz autorek.

Oczywiście, dzisiaj czasopismo pewnie nie wygląda tak, jak kiedyś - sam zacząłem czytać w 2017 roku i dopiero od niedawna nadrabiam "zaległości" od pierwszego numeru. Niemniej jestem zachwycony każdym kolejnym numerem, głównie ze względu na publikowane opowiadania: i polskie, i zagraniczne.

Oby redakcja przygotowała dla nas kolejne pięćset numerów.

A teraz oddaję głos wspomnianej redakcji:

"Do sprzedaży trafiło właśnie jubileuszowe, pięćsetne wydanie "Nowej Fantastyki". To wyjątkowa chwila i dziękujemy wszystkim, którzy ją z nami dzielą.

Przez miniony tydzień ujawnialiśmy kolejne fragmenty okładki i smakołyki czekające na Was w numerze. Teraz możecie ją obejrzeć w pełnej krasie.

Oprócz tego, co widzicie na załączonym obrazku, mamy dla Was w środku szpiegowski Lamus, kolejne spotkanie z Lilem i Putem, nową promocję prenumeraty (z książkami Ursuli Le Guin i Terry'ego Pratchetta do wyboru w prezencie), a także zwyczajową porcję recenzji i felietonów.

"Nową Fantastykę" możecie kupić w szanujących się kioskach i empikach, a także w księgarni stacjonarnej wydawnictwa Prószyński i S-ka przy ul. Rzymowskiego 28 w Warszawie. Niezmiennie najlepszą opcją kupna jest roczna prenumerata. NF jest też dostępna w naszej aplikacji oraz w Nexto. Wielu czytelników zapewne ucieszy fakt, że to wydanie znajdziecie także w Legimi, w formatach czytnikowych - jeśli ta forma zyska dostateczną popularność, być może zostanie z nami na dłużej.

Linki do miejsc, gdzie możecie się zaopatrzyć w nasz miesięcznik, znajdziecie tradycyjnie w pierwszym komentarzu.

Świętujcie z nami!"

#ksiazki #nowafantastyka #czytajzhejto #fantasy #sciencefiction
925a7ad4-3810-4595-8e6a-baeb2d90698b
cyberpunkowy_neuromantyk

Komentarz zapożyczony z facebookowego fanpage'a:


"Prenumeratę "Nowej Fantastyki" znajdziecie pod tym adresem internetowym:

https://www.gildia.pl/szukaj/seria/nowa-fantastyka


Jeśli wolicie wersję elektroniczną, możecie skorzystać z naszej aplikacji na Androida i iOS:

https://onelink.to/nowafantastyka


albo z e-wydania, które również możecie zaprenumerować na platformie Nexto:

https://www.nexto.pl/e-prasa/nowa_fantastyka_p1204368.xml


Tradycyjnie też część naszych tekstów znajdziecie w aplikacji Lecton w wersji audio:

https://lectonapp.com/pl/podcast/nowa-audio-fantastyka


Archiwalne wydania w Legimi:

https://www.legimi.pl/katalog/?searchphrase=nowa%20fantastyka&sort=score"

cyberpunkowy_neuromantyk

PUBLICYSTYKA


  • DWOROWY Witold Vargas

  • NA ARCHIPELAGACH Michał Cetnarowski

  • FANTASTYCZNY KOMBATANT Wywiad z Tomaszem Kołodziejczakiem

  • POLSKI SMUTEK Wywiad z Bartoszem Sztyborem

  • KTO CHCE UKRAŚĆ WYNALAZEK? Agnieszka Haska, Jerzy Stachowicz

  • THE FUTURE IS NOW Wywiad i galeria Deathburgera

  • MINISTERSTWO PRAWDY Rafał Kosik

  • LIL I PUT Maciej Kur, Piotr Bednarczyk

  • RAPORT Z WNĘTRZA GŁOWY SERYJNEGO MORDERCY Łukasz Orbitowski

  • RECENZJE: KSIĄŻKI, KOMIKS


PROZA POLSKA


  • ZIARNO Istvan Vizvary

  • MAGIA U KRESU Adrianna Filimonowicz

  • PODAREK Szymon Stoczek


PROZA ZAGRANICZNA


  • KWESTIA HONORU Valentino Poppi

  • PINGWINY Lavie Tidhar

  • WIECZNY BAL POTĘPIONYCH Fonda Lee

  • DOWÓD PRZEZ INDUKCJĘ Jose Pablo Iriarte

  • WILK Z WCZORAJ Ray Nayler


Spis treści zapożyczony z https://katedra.nast.pl/nowosci/33624/Nowa-Fantastyka-500/

Statyczny_Stefek

@cyberpunkowy_neuromantyk Jest wersja e-, czy to tylko papier?

Zaloguj się aby komentować

366 + 1 = 367

Tytuł: nanoFantazje
Autor: wielu autorów
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Fantazmaty
ISBN: 9788366058729
Liczba stron: 161
Ocena: 5/10

Bardzo lubię porównanie zbiorów opowiadań różnych autorów, których łączy jedynie długość tekstów i przynależność do fantastyki, do otrzymanego pudełka czekoladek nieznanej marki. Z grubsza wiemy, czego się spodziewać (czekoladek), jednakże nie mamy pojęcia jak będą smakować. Owszem, na pudełku czasem są opisane, ale to nie samo, co próba empiryczna. :') 

Od tej słodkiej analogii muszę przejść do niestety gorzkiej opinii. 

Jest to antologia, z których żadne opowiadanie nie zapadło mi szczególnie w pamięć. Tak na szybko, bez zaglądania do zbioru, który skończyłem czytać dwa dni temu, przypominam sobie może ze dwa, trzy. Normalnie zrzuciłbym winę na moją kiepską pamięć, jednakże wciąż pamiętam jedno opowiadanie przeczytane kilka lat temu, więc to chyba nie to. :') 

Jak zwykle nie zawiodła Agnieszka Fulińska ze swoim „Skarbem”. Uwielbiam twórczość tej autorki, uderza w czułe struny mojej duszy, pisząc o fantastycznej dziewiętnastowiecznej Francji. Tym razem napisała o smutnym i samotnym człowiekiem, który został sam na tym świecie - też nie do końca, ponieważ odwiedza go Katagorri - wiewiórka.

Ciekawe było też opowiadanie Wiktora Orłowskiego „Śpij, królewno”. Ostrzegam, że SPOILER - lubię tematykę upadłych cywilizacji w postapokaliptycznym świecie, które odkrywają historię sprzed lat.

Pozytywnie zaskoczył mnie Adam Raglan w „Ludzkości historia prawdziwa” - głównie dlatego, że nawiązywał do danikenowskich teorii o tym, że w rozwoju ludzkości palce macali Obcy/kosmici. Obecnie sam pracuję nad opowiadaniem korzystającym z tej teorii, więc miło było przeczytać współczesny tekst w podobnej tematyce. : ) 

Reszta, jak wspomniałem, nie za bardzo zapadła mi w pamięć = niezbyt mi się spodobała. Czy w takim razie odradzam przeczytanie antologii? Wręcz przeciwnie! Tym bardziej zachęcam, ponieważ zbiory opowiadań zbierają wiele różnych tekstów wielu różnych autorów i to, co mi się nie spodobało, może trafić na podatny grunt w przypadku innej osoby. Tylko że też mam problem z oceną antologii, z której naprawdę przypadły mi do gustu zaledwie trzy z szesnastu tekstów. Z drugiej strony żadnego z nich nie mogę określić mianem kiepskiego - stąd 5/10.  

Antologię można za darmo pobrać z strony Fantazmatów: 
https://fantazmaty.pl/czytaj/antologie/#nanofantazje-3

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #fantastyka #fantasy
784a75b0-3093-452c-882c-1834838b2dea

Zaloguj się aby komentować

Jako że dzisiaj obchodzony jest Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich, chciałbym zaprosić Was do zapoznania się z moimi przemyśleniami na temat tego, czy e-booki to czytelnicza przyszłość.

https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/2021/01/cyberpunkowe-przemyslenia-czy-e-booki.html

#ksiazki #tworczoscwlasna #czytajzhejto #ebook
95166752-7caa-484d-94d1-f9cf4d788892
VonTrupka

O cytacik Lema już na samym starcie, klasyka (☞ ゚ ∀ ゚)☞


To jest najpiękniejsze

>Skończyło się na tym, że w torbie podróżnej znalazło się ponad trzydzieści różnych pozycji


raz lazłem w góry z plecakiem wypełnionym do połowy książkami. Chyba z 8 czy 9 pozycji. Po tygodniu skończyła mi się lektura i patrząc w siną dal konstatowałem "co ja teraz k* będę czytał". Pół roku później kumpel kupił knedla 4 i miałem możłiwość pożyczenia na wyjazd. Już po pierwszym rozdziale wiedziałem że potrzebuję takiego urządzenia bo jeżdżenie z opasłymi knigami w plecaku wykończy mnie.


Swoją drogą to wrzucasz przemyślenia sprzed 3 lat. Coś się zmieniło od tego czasu? (´・ᴗ・ ` )

I bardzo źle mi się czytało niebieski tekst na czarnym tle pomimo powiększenia fontu.

Musiałem włączyć tryb czytelniczy w przeglądarce.

Po kolorach wnosiłbym, że jest to związane z WAI, ale czort tam wie

GentelmenJack

E booki czytałem wcześniej na tablecie 10 cali, tablet ciężki, niewygodny ale z pojemną baterią. Długo się zastanawiałem czy kupić czytnik, wysoka cena ( koszt 560 PLN - Touch Lux 5 ) i mały ekran 6 cali. W końcu kupiłem i kilka uwag:

Wzrok się nie męczy, długo trzyma bateria, w pamięci można pomieścić dużo książek.

minus za mały ekran. Do czytania potrzebne mi okulary i większa czcionka.

Jak czytnik 10 cali będzie w rozsądnej cenie to będzie miało to sens ( teraz ceny zaczynają się od 1600 PLN do nawet 3K XDXDXD).

Teraz temat ebooków.

Oryginalne Ebooki kosztują prawie tyle co wersje papierowe, z punktu widzenia kupującego to bezsensu.

Na szczęście są strony gdzie można pobrać za darmo.

Zanim ktoś to skrytykuje, to powiem że bardzo chętnie kupiłbym na stronie wydawnictwa oryginał i wspierał autora, ale nie za taką cenę. Może autorzy powinni założyć spółdzielnie i sprzedawać wersje cyfrowe na swojej platformie bez pośredników?

maly_ludek_lego

@cyberpunkowy_neuromantyk w argumentach nie ująłeś ważnego aspektu - kolor, zapach, faktura. To jest bardzo ważny aspekt, na który wieeelu ludzi, którzy dużo czytają, zwraca uwagę.

Jakaś wstawka o tym pojawila się dopiero pod koniec tekstu.

Zaloguj się aby komentować

356 + 1 = 357

Tytuł: Sandman: Uwertura
Autor: Neil Gaiman, Dave Stewart, J. H. Williams III
Tłumaczka: Paulina Braiter-Ziemkiewicz
Kategoria: komiks
Wydawnictwo: Egmont Polska
ISBN: 9788328157088
Liczba stron: 240
Ocena: 8/10

Nie mam zbyt dużego doświadczenia z komiksami - wcześniej jakoś ta forma nieszczególnie do mnie przemawiała. Mimo to po wielu latach postanowiłem dać im szansę i powoli nadrabiam zaległości z listy „najbardziej docenionych komiksów”. 

Po latach czytania książek początkowo miałem problemy z komiksami. Przyzwyczajony do tekstu często nie zwracałem uwagi na rysunki, skupiając się na dymkach. „Uwertura” skutecznie mnie z tego wyleczyła - to ŚWIETNIE narysowany komiks. Mam też wrażenie, że jednocześnie bardzo odważny - J. H. Williams III według Gaimana narysował to, co sam Neil uważał za niemożliwe do zilustrowania. Rysownik był bardzo pomysłowy. 

Na przykład Los jest w posiadaniu książki, w której zapisane jest wszystko. I gdy dotarłem do plansz poświęconych Losowi, zostały one przedstawione właśnie na kartach księgi. Albo w innym momencie zostałem zmuszony do powolnego obracania całego komiksu, ponieważ dymki z tekstem także się przekręcały, aż trzymałem album do góry nogami. Nie spotkałem się wcześniej z niczym podobnym, stąd też moje zachwyty. :')

Mniej podobała mi się sama fabuła, jednakże zrzucam winę na to, że pomimo że jest to prequel całej historii, to jednocześnie został napisany ponad dwadzieścia lat po pierwszym komiksie z serii. Wydaje mi się, że jednak lepiej byłoby przeczytać go po zapoznaniu się z resztą, co też może kiedyś zrobię. 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #komiksy #fantastyka #sandman #czytajzhejto
e26902a1-f820-40b8-be9e-c7cc50bf0472
bishop

@cyberpunkowy_neuromantyk świetna seria. Ja się zainspirowałem serialem, czekam na drugi sezon.

Zaloguj się aby komentować

Helldivers 2

Tak sobie grywam ostatnio (okropecznie wciągnęła mnie ta gra - moich kumpli zresztą też) i jednocześnie obserwuję społeczność graczy zorganizowanych wokół subreddita poświęconego tej gierce.

Jak pewnie dobrze wiecie, za fabułę w „Helldivers 2” odpowiada niejaki Joel, który wyznacza też Globalne Rozkazy dla całej społeczności. Na przykład zabicie dwóch miliardów robali w celu pozyskania z nich biopaliwa, co zresztą zostało wykonane w około czternaście godzin. A mieliśmy na to pięć dni.

Zmasowany atak automatów został odparty, szeregi robali przerzedzone, a zapasy paliwa uzupełnione. Wśród graczy zapanowała euforia, że tak sprawnie idzie nam wojna, et cetera.

Ale cóż to? Pojawiła się informacja, że atakują nas jednocześnie z dwóch stron i został wydany rozkaz obrony łącznie 10 planet w przeciągu czterech czy pięciu dni! No i gracze zaczęli wylewać swoje żale na Reddicie, że przecież to niemożliwe do wykonania, ten cel jest zbyt trudny i tak dalej.

Ja wiem, że słyszy się tych najgłośniej narzekających (tak jak i ja teraz narzekam na graczy), ale to nie pierwsza taka sytuacja. I zastanawiam się - czy gracze nie są przyzwyczajeni do wiecznego wygrywania?

Oczywiście mowa o grach singleplayer/co-opowych. W multi zawsze któraś strona musi przegrać. Tutaj walczymy przeciwko robalom/automaton i „złośliwości” twórców.

Na przykład mnie cieszy taki obrót spraw. Jedni mieli czas na odbudowę sił, drugich wkurzyliśmy masową eksterminacją - to oczywiste, że będą się chcieli zemścić. A że prawdopodobnie nie uda nam się obronić wszystkich planet - trudno. To w końcu wojna dwa fronty, z któregoś trzeba zrezygnować, by wzmocnić drugi.

Nie chciałbym, żebyśmy cały czas odnosili sukcesy. To byłoby zbyt nudne. Na przykład pierwotne zepchnięcie automatów z naszej galaktyki i ich nieobecność wydawało mi się zbyt łatwe. Na szczęście absencja była chwilowa i po chwili automaty wróciły z większymi siłami.

Wiadomo, szkoda medali, których prawdopodobnie nie zdobędziemy. Ale dzięki temu rozgrywka jest o wiele ciekawsza. Dobrze jest czasem przegrać, jeśli dzięki temu historia zostaje urozmaicona.

A co Wy o tym sądzicie?

#gry #steam #helldivers2 #przemyslenia #playstation
967bd805-b1e2-455c-b1ba-f760081c5720
Hoszin

trochę racja, że gracze się przyzwyczaili że zawsze muszą wygrywać. Chociaż taki Dark Souls i podobne gry też innego podejścia nauczyły.

DiscoKhan

@cyberpunkowy_neuromantyk oczywiście, że tak jest. Zaś nawet w grach multiplayer idzie zauważyć spadek popularności trybów jednoosobowych. Przyczyna jest prozaiczna, jeżeli przegrywa cała drużyna to winę za przegraną ponosi na pewno ktoś inny niż "ja".


Zresztą nawet jak się przegrywa to przynajmniej musi być wirutalna nalepka - achievement - na osłodę porażki czy nabijanie punktów do jakiegoś skina... No coś być po prostu musi. Gry takie jak Quake przypadkiem popularności nie wytraciły, przy powiekszajacym się rynku gier indywidualne podejście bez konkretnych nagród po prostu nie jest tym czego spora część graczy szuka.


Obecne podejście do tego jak wygląda droga do wygarnej, do osiągnięcia satysfakcji z rozgrywki mocno różni się od tego jak to wyglądało 20 lat temu, zupełnie inna filozofia pod tym względem dominuje.

Mortikus

@cyberpunkowy_neuromantyk i bardzo dobrze, game master musi docisnąć śrubę żeby była jakaś satysfakcja z wygranej. A casual wiadomo co wiadomo czym.

Zaloguj się aby komentować

Noc z grami fabularnymi RPG w „Strefie”.

20.04 o 18:00

https://www.facebook.com/events/s/noc-z-grami-fabularnymi-rpg-w-/1125373642212519/

„Centrum Hobbystyczne "Strefa" powraca do organizacji Nocek z RPG'ami! Na naszych spotkaniach będą prowadzone sesje gier fabularnych, w których jako gracz może wziąć udział każdy niezależnie od poziomu zaawansowania. Na naszej nocce minimum dwie sesje będą przygotowane dla poczatkujących graczy.

Tym razem współpracujemy w organizacji wydarzenia z lokalnym wydawnictwem Dark Rabbit.

Jeśli jesteś graczem to zapraszamy do dołączenia się do jednej z sesji lub też spróbowania swoich sił jako Mistrz Gry!
Zapraszamy osoby chętne do poprowadzenia sesji do kontaktu - mamy miejsce i im więcej sesji będzie prowadzonych, tym lepiej.”

Opis zapożyczyłem z oficjalnej strony wydarzenia. Nie jestem powiązany z organizatorami. :')

#bielskobiala #gryfabularne #grybezpradu #rpg
Alky

Się nie używa apostrofów w ten sposób.

Alky

@cyberpunkowy_neuromantyk apostrof zastepuje samogłoskę w skrotowcach (cannot=can't) lub oznacza pominięcie poprzedzającej go litery (Dave'a=Dejwa). RPG'a to błędny zapis.

Zaloguj się aby komentować

W piątek 19.04 o godzinie 17:00 w Książnicy Beskidzkiej w Bielsko-Białej odbędzie się spotkanie autorskie z Radkiem Rakiem, laureatem nagrody literackiej Nike, autorem „Baśni o wężowym sercu albo Wtórego słowo o Jakóbie Szeli“.

A dla tych, którzy nie boją się słowa na literę „f” - także zdobywcy Nagrody Głównej w Nagrodzie Literackiej im. J. Żuławskiego, nagrody „Nowej Fantastyki” w kategorii Polska Książka Roku, Nagrody im. J.A. Zajdla.

Zadebiutował w 2014 roku książką „Kocham cię, Lilith”.

Za wydaną w 2022 roku powieść „Agla. Alef” otrzymał Nagrodę Krakowa Miasta Literatury UNESCO 2022.

W 2023 roku ukazała się książka „Agla. Aurora”.

W swojej twórczości chętnie sięga do mitów i legend, a wątki historyczno-obyczajowe łączy z baśniowymi.

Ukończył studia weterynaryjne na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie.

Spotkanie odbywa się w ramach Światowego Dnia Książki i Praw Autorskich.

Opis zapożyczyłem z facebookowej strony Książnicy Beskidzkiej.

#bielskobiala #ksiazki #fantasy #fantastyka #czytajzhejto
79521033-402d-4ce3-8b66-5530c93854dd
tschecov

Wężowe serce choć mające pewne negatywne cechy, uważam za bardzo udaną książkę. Do dziś pamiętam o czym była, a to dlanie jest wykładnikiem dobrej historii.

Zaloguj się aby komentować

„Ghostrunner” za darmo w Epic Games Store.

Zgodnie z tytułem, w Epic Games Store przez tydzień można za darmo zdobyć grę „Ghostrunner” - cyberpunkowe połączenie „Hotline Miami” z „Mirror's Edge”.

Gdyby ktoś się zastanawiał czy warto zagrać, zostawiam link do swojej opinii o gierce:

https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/2021/08/pseudo-recenzja-gra-ghostrunner.html

Oraz drugi do wszystkich wpisów poświęconych pierwszej części:

https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/search/label/ghostrunner

#gry #cyberpunk #ghostrunner #darmowegry
6e2d9c40-80e8-4284-8b40-93b7a9c8f317
aerthevist

@cyberpunkowy_neuromantyk wydaje mi się, że pod koniec ubiegłego roku została udostępniona z okazji świąteczno-noworocznego rozdawnictwa, bo widzę, że czekała już na mnie w biblitece Swoją drogą - druga część już wyszła?

cyberpunkowy_neuromantyk

@aerthevist 


Była chyba rozdawana w ramach Amazon Prime i chyba też w Epic Games Store.


Tak, dwójka już wyszła i na pewno ją też opiszę na blogu - czekam tylko, aż skończą ją rozwijać. Chyba ostatnia nowa rzecz ma się pojawić w październiku tego roku.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
O twórcach gier, którzy dobrze traktują swoich graczy.

Nie podobają mi się tak zwane „Battle Passy”. Nie podoba mi się idea płacenia za dodatkową zawartość (co z tego, że najczęściej kosmetyczną, więc i niepotrzebną do szczęścia) w sytuacji, kiedy wydałem już pieniądze na grę i to często niemałe. Rozumiem, że twórcy w jakiś sposób próbują utrzymać graczy przy grze i jednocześnie zarobić na niej trochę więcej, jednakże w czasach takiego „Call of Duty 2” nikt nie musiał mnie dodatkowo zachęcać do spędzenia kilku czy nawet kilkunastu godzin tygodniowo w trybie multiplayer. Podobnie było w przypadku wielu innych tytułów.

Tym bardziej, że twórcy próbują też wykorzystać tak zwane FOMO, czyli strach przed tym, że coś mogłoby nas ominąć. Battle Passy są najczęściej ograniczone czasowo. Dla kogoś, kto gra w miarę regularnie, to pewnie nie problem, ale też nie każdy ma na to czas i też mało kto ogranicza się do tylko jednego tytułu. Dlatego twórcy gier, na przykład z stajni EA, wpadli na świetny pomysł, żeby udostępnić droższą wersję „przepustki sezonowej”, która pozwala na przyspieszenie progresu. Nie masz czasu? Zapłać więcej, żebyś nie musiał grać i żebyś przypadkiem czegoś nie ominął. Bo to, czego nie odblokujesz, najczęściej przepadnie na zawsze.

Osobiście nie kupuję „Battle Passów”, ponieważ malowania broni czy różne wyglądy postaci nie interesują mnie na tyle, żeby jeszcze za to płacić. Nie zmienia to faktu, iż krytykuję takie rozwiązania.

Na szczęście istnieje studio o nazwie Ghost Ship Games, które stworzyło „Deep Rock Galactic” - chyba najprzyjemniejszą kooperacyjną grę, w jaką grałem. Ani „Left 4 Dead 2”, ani „Killing Floor 2”, ani podobne co-opy PvE nie wciągnęły mnie tak bardzo (ostatnio udało się „Helldivers 2”, jednakże już zacząłem odczuwać zmęczenie materiału).

Oni też wprowadzili „Battle Passy”, tutaj znane jako „Performance Pass”. Jednakże wszystko jest całkowicie darmowe. Do tego czasu jest naprawdę sporu (przynajmniej pół roku na sezon), a często w trakcie pojawiają się wydarzenia, podczas trwania których przyznawane są podwójne punkty wykorzystywane do wbijania kolejnych poziomów z tej „przepustki sezonowej”. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że jak „Perfomance Pass” się skończy, to wszystkie niezdobyte przedmioty lądują w growym sklepie (obowiązuje jedynie growa waluta) albo w skrzynkach ładunkowych, które można znaleźć w trakcie misji.

Tak samo postępują z nagrodami, które można zdobyć podczas ograniczonych czasowo wydarzeń. Nie zdążyłeś zdobyć czegoś rok temu albo nawet wtedy nie grałeś? Nic straconego - możesz to zrobić właśnie teraz.

Dodatkowo ostatnio poinformowali, że w czerwcu tego roku wprowadzona zostanie możliwość rozegrania poprzednich sezonów nawet wtedy, jeśli grę kupiliście dopiero niedawno. Nie spotkałem się z czymś takim w żadnej grze, która oferuje „Battle Passy” czy sezony (jeśli istnieją takie, to proszę o informację w komentarzu). W „Deep Rock Galactic” gram bodajże od trzeciego sezonu (kiedyś tam pogrywałem, kiedy tytuł był w Early Accessie, na koncie znajomego), więc ominąłem dwa poprzednie. Z chęcią w nie zagram, jak będzie już taka możliwość. Dotyczy to także „Performance Passów”.

Drugim przykładem dobrego traktowania graczy przez twórców jest „Helldivers 2”, z którym ostatnio spędzam sporo czasu.

Tutaj także są dwa rodzaje „Battle Passów” (znane jako „Warbondy”): darmowe i dodatkowo płatne. Początkowo mocno to mnie zniechęciło do zakupu gry - jak wspomniałem, nie przepadam za chowaniem czegokolwiek za paywallem. Co prawda, wciąż można kupić walutę premium (super kredyty) za realne pieniądze, jednakże super kredyty można znaleźć podczas gry (raz trafiło mi się nawet 100 sztuk, gdy do odblokowania jednej przepustki potrzeba ich 1000) i nic nie stoi na przeszkodzie, by przy odrobinie cierpliwości i samozaparcia odblokować wszystko za darmo.

Tym bardziej, że twórcy poinformowali, że wszystkie „Warbondy” będą dostępne bez ograniczeń, więc też nie ma poczucia, że trzeba się śpieszyć, bo coś może za chwilę zniknąć.

Jednakże trochę przeszkadza mi, że w dodatkowo płatnych „Warbondach” umieszczone zostały bronie/pancerze/granaty. Jak wspomniałem wcześniej, wszystko można odblokować całkowicie za darmo, jednakże nie podoba mi się takie rozwiązanie. Wolałbym, żeby nowy ekwipunek trafiał do darmowych „Warbondów”, a w płatnych powinny zostać tylko nowe emotki, hełmy i inne całkowicie kosmetyczne rzeczy. No ale wtedy pewnie gracze nie byliby odpowiednio zachęceni, by na nie zbierać grową walutę, a inni nie byliby na tyle cierpliwi, by nie wydać na nie prawdziwych pieniędzy.

A co Wy sądzicie o „Battle Passach”?

#steam #gry #deeprockgalactic #helldivers2
adc9eb37-2f53-48aa-b285-227337bc86b9
d5c5b0fe-1268-477a-ad25-ab59f98dd198
Soviel

@cyberpunkowy_neuromantyk Możliwość zakupienia dowolnego dotychczas wydanego battlepassa była w Gwincie. W Helldivers 2 farmienie kredytów jest tak banalne że nie przeszkadza mi zamieszczanie tam broni. W jeden dzień zebrałem około 3000 a warbond za 1000 wychodzi co miesiąc.

cyberpunkowy_neuromantyk

@Soviel 


W Helldivers 2 farmienie kredytów jest tak banalne że nie przeszkadza mi zamieszczanie tam broni


To prawda. Jestem świeżym graczem i dosłownie przed chwilą bardziej doświadczony kumpel pokazał mi, jak w bardzo łatwy sposób to zrobić. :')

Catharsis

@cyberpunkowy_neuromantyk Gra musi jakoś zarabiać jeśli dalej ma być wspierana. Przypominam, że takie Call of Duty 2 o którym wspomniałeś po prostu wyszło, twórcy ewentualnie wydali jakiś patch z poprawkami błędów co nie wyłapali przed premierą w testach i tyle. Zabierają się, za następną grę. Tymczasem tutaj podajesz przykład gry z sezonami gdzie ktoś po kilku latach od premiery dalej pracuje nad tą grą, utrzymuje serwery itp. Nie ma niczego za darmo.


Dopóki wszelkie mikropłatności, passy itp nie są pay2win i nie sprawiają, że nie mam szans z moim oponentem bo ma więcej pieniędzy to totalnie mi nie przeszkadzają. Oczywiście wiadomo niektóre korporacje trochę jednak przesadzają z chciwością ale na to jest jedno proste rozwiązanie. Po prostu nie grajcie w ich gry oraz nie kupujcie mikropłatności. Jest masa świetnych gier single player (z ewentualnym multi) za które płacisz raz i bawisz się dożywotnio bez dodatkowych kosztów (polecam serię Dark Souls, kocham multi w tej grze a w szczególności pomaganie innym graczom jako żółty duch).

Rafi66

W LoLu są battle passy, jako eventy - niektorzy nazywaja te rodzaj passow jako przepustkologia. Kiedyś chociaż przy eventach byly jakies fajne nowe tryby, inne niz one for all czy urf jak ostatnio. I tez lapie sie na tym ze czesto je kupuje - efekt FOMO nie chce stracic zasobów xD

Zaloguj się aby komentować

Następna